Tak się jakoś stało, że dzisiaj nikt z nas nie może sobie przypomnieć dlaczego zdecydowaliśmy się właśnie na Albanię. Pomysły były różne: Gruzja, Armenia, Azerbejdżan, a nawet… Zanzibar! Niemniej jednak, zapewne pod wpływem krytycznego spojrzenia na nasze budżety oraz z powodu kończących się wakacji, padło na Bałkany. Doświadczenie, jeśli chodzi o te rejony, mieliśmy dość średnie. Rok wcześniej odwiedziliśmy Czarnogórę, a Maciek w czasie wakacji spędził 3 tygodnie włócząc się po Rumunii. Niewiele, ale zawsze coś! Kwestią nie podlegającą dyskusji był sposób w jaki będziemy podróżować. Miało być jak najtaniej oraz jak najmniej komercyjnie, w myśl hasła jakiegoś wesołego backpackera: prawdziwy turysta z mydła nie korzysta!
Tak czy siak, 19.09.09 Maryśka, Maciek i Ja po krótkich przygotowaniach, wyruszyliśmy do… Grecji!
To nie pomyłka! Do Albanii droga daleka, a czasu mieliśmy niewiele. Maryśka znalazła tanie połączenie lotnicze na Korfu, z której to wyspy można szybko i sprawnie statkiem dopłynąć do wybrzeży Albanii. Tak też zrobiliśmy!
Korfu to malownicza wyspa na Morzu Jońskim należąca do Grecji. Klimatyczne alejki pnące się po zboczach dość górzystego miasta Korfu tworzą miejscami dość egzotyczny labirynt. Fajnie jest się w nich zgubić i poobserwować życie mieszkańców z dala od turystycznego zgiełku. Samo jednak miasto jest w 100 % nastawione na majętnych turystów, więc raczej ciężko w nim o jakieś mocne wrażenia! Naszą „kwaterę” w czasie całej podróży stanowił trzyosobowy namiot, który rozstawialiśmy w dość dziwnych miejscach. Na Korfu był to mały park, w którym schowaliśmy się za pokaźnym cyprysem powodując konsternację wśród obserwujących nas spacerowiczów.
Nasza droga wiodła jednak do Albanii! Wcześnie rano zwinęliśmy biwak i wyruszyliśmy do portu, w którym czekała nas pierwsza niespodzianka. Jedyny tego dnia stateczek do tej bałkańskiej republiki odpłynął na naszych oczach! Skazani na przymusowe wakacje w tym prześlicznym miejscu spędziliśmy dzień pływając, opalając się oraz popijając lokalny wyrób browarniczy, a mianowicie piwo Mythos.
Republika e Shqipërisë – tak brzmi oficjalna nazwa Republiki Albanii. Shqipëria po albańsku oznacza „kraj orła”, o czym dowiedzieliśmy się od mieszkańców wioski „Blice”, z którymi dane nam było spędzić dwa niesamowite wieczory w dalszej części naszej podróży, ale o tym później. Teraz o pierwszym spotkaniu z Albanią!
Wiatr świszczał nam w uszach, a słońce przyjemnie świeciło w oczy, kiedy statek cumował do portu w Sarandzie, pierwszej miejscowości na naszym szlaku. Saranda to, podobnie jak Korfu, ośrodek turystyczny, niemniej jednak przepaść między nimi jest piorunująca! Pierwsze wrażenie – ogromna prowizorka. Surowe gmaszyska budujących się hoteli, slamsopodobne stragany z warzywami, mięsem i rybami przeplatane są barami, hotelikami i restauracjami. Klimat tego miejsca był już zdecydowanie inny niż w opuszczonej przez nas chwilę wcześniej Grecji, ale wiedzieliśmy, że nie zagrzejemy tu długo miejsca. To jeszcze nie było to. Chwila na prowizoryczne śniadanie, kąpiel w morzu i ruszamy dalej! Złapanym na drodze autobusem udaliśmy się do małej miejscowości Butrint. Droga, a raczej coś na kształt drogi, wiodła stromymi i krętymi zboczami górskimi. Mijaliśmy piękną lagunę podziwiając uprawy muli, z których z pewnością wiele zagości na europejskich stołach.
Butrint to osada i stanowisko archeologiczne, które w 1992 r. wpisane zostało na listę UNESCO. W okresie rzymskim Butrint był ważnym portem. Przyciąga on turystów przede wszystkim z powodu całkiem nieźle zachowanych starożytnych ruin! Miejsce to koniecznie polecam wszystkim turystom, którzy tak jak my zabłąkają się gdzieś w Albanii. Spacer po tej „starożytnej” wysepce kończy się wejściem do twierdzy umieszczonej na jej szczycie. Widok naprawdę interesujący!
Po „antycznym” spacerze przyszedł czas na podjęcie kolejnych decyzji dotyczących naszej trasy. Brak nam klasycznego już, niemieckiego porządku, dlatego plan podróży powstawał dosyć spontanicznie. Krótka narada i… jedziemy do Gjirokastry. Po drodze jednak, ok. 20 minut za Sarandą, znajdowało się miejsce, które odwiedziliśmy przez przypadek, a które stało się przebojem wyjazdu! W przewodniku nazwane było „Niebieskim Okiem”. Jest to błękitne źródło, które naszym zdaniem nijak nie pasowało do tej trochę „przykurzonej” Albanii. Źródło wypływa z pod góry, a jego tafla pokryta jest bąblami niczym wrzątek! Tutaj jednak kończą się porównania z wrzątkiem, gdyż temperatura wody wynosi jedynie 10 stopni (co oczywiście nie przeszkodziło nam w zażyciu oczyszczającej ciało i duszę kąpieli). Wgłąb źródła wpatrywać się można ze specjalnego „tarasu”, z którego wyłania się widok na zakrytą wodą część góry, niczym na rafę koralową. Miejsce jest magiczne! Aż dziw, że w ciągu pół godziny z wysuszonych albańskich wzgórz otoczenie zmieniło się w coś na kształt „złotej polskiej jesieni”. Z przewodnika dowiedzieliśmy się, że w przeszłości teren ten był zarezerwowany dla „komunistycznej arystokracji”, ogrodzony i pilnie strzeżone 24 godziny na dobę. Z miejscem tym wiąże się również jedna, dzisiaj już śmieszna historia. Jechaliśmy nad Niebieskie Oko tradycyjnie „okazją”. Kto często podróżuje w ten sposób z pewnością zna rytuał ciągłego wpakowywania i wypakowywania bagaży. Po którymś razie robi się to odruchowo i mechanicznie. Wysiadając z samochodu przy opisanym wyżej źródełku wykazaliśmy się takim właśnie automatyzmem i przeoczyliśmy jedną rzecz. W bagażniku został but trekingowy Maryśki. Pozostały jej jedynie klapki. Teraz, kiedy to piszę, sprawa wydaje się błaha, ale pamiętam, że wtedy byliśmy ostro wkurzeni. Przecież mieliśmy jeszcze iść w góry! W klapkach?
Na tematy związane z artykułem można porozmawiać na forum w wątku Albania.
Albańskie przygody:
Prokletije (Góry Przeklęte) 2009, cz. 1 – Niezapomniany smak wody (23 zdjęcia)Prokletije (Góry Przeklęte) 2009, cz. 2 – Maja niejedno ma imię (32 zdjęcia)Albańska przygoda (cz. 1): Korfu – Saranda – Butrint – Niebieskie Oko (6 zdjęć)Albańska przygoda (cz. 2): Gjirokastra – Berat – Macedonia – Korab (14 zdjęć)Albania 2011 – piękny kraj, życzliwych ludzi (18 zdjęć)Od kanionu do kasztelu (Albania) (25 zdjęć)Albania 2 lata później, lipiec – sierpień 2013 (17 zdjęć) Hura, znowu Albania! (27 zdjęć)