Mieszczący się w Oslo klub Cosmopolite, z którego relacjonowaliśmy m.in. koncert Tomasza Stańko, został uznany przez norweskie Jazzforum za najlepszy klub jazzowy 2017 r. Gratulujemy i życzymy kolejnych sukcesów!
To właśnie na tej scenie 4 lutego odbył się występ grupy Kroke, której towarzyszyła znana i lubiana wokalistka – Anna Maria Jopek. Sylwetki artystki raczej nikomu przybliżać nie trzeba – nie ma chyba nikogo, kto nie znałby takich utworów jak „Ale jestem”, „Ja wysiadam” czy „Jeśli myślisz, że ja cię nie kocham”. Do tego współpraca z Patem Metheny'm oraz niezapomniany duet z Michałem Żebrowskim. Nieco inaczej wygląda kwestia zespołu Kroke. Przyznam szczerze, że przed występem niewiele wiedziałem na jego temat, ale szybko nadrobiłem zaległości. I tak: nazwa formacji pochodzi z jidisz i oznacza po prostu Kraków, z którym artyści są związani. Twórczość grupy określić można jako mieszankę stylów – muzyki klezmerskiej, bałkańskiej, orientalnej, folku oraz jazzu. Kroke gra od wczesnych lat 90. W swej długoletniej działalności mieli okazję współpracować z tak wielkimi nazwiskami jak: Nigel Kennedy, Peter Gabriel czy Steven Spilberg. Zaskoczeni? Ja również. Więcej na temat zespołu znaleźć można na stronie internetowej zespołu Kroke.
A teraz wróćmy do koncertu w Oslo. Jak poinformowali organizatorzy, wszystkie bilety zostały wyprzedane. Salę, podobnie jak w przypadku występu Tomasza Stańki, znów zapełnił bardzo zróżnicowany tłum. Pojawili się zarówno ludzie w garniturach i sukniach wieczorowych, jak i towarzystwo w dredach czy kowbojskich kapeluszach. O dziwo nie byli to tylko Polacy. Spotkać można było ludzi bardzo młodych, ale też nieco starszych. Najmniej przybyło trzydziestolatków. Przedstawiciele wyżu demograficznego lat osiemdziesiątych, którzy stanowili trzon publiki podczas koncertu Lady Pank, tutaj najzwyczajniej nie dopisali.
Występ rozpoczął się akustycznie. Dopiero nieco później do muzyków dołączyła Anna Maria Jopek, powitana gromkimi brawami. I zaczęło się. Było nastrojowo i nieco lirycznie, później stało się skocznie, a nawet „z przytupem”. Wokalistka ma naprawdę niesamowity głos. Jednak transmisje radiowe czy telewizyjne nie oddają w pełni jego atrakcyjności, dopiero podczas występu na żywo, byłem w stanie docenić możliwości wokalne artystki. I wcale nie przeszkadzało mi, że większości utworów nie znałem.
Muzycy z Kroke zdawali się natomiast świetnie bawić podczas występu. Grali lekko, niewymuszenie, prosto z duszy. Sporo emocji wzbudzały popisy solowe artystów – Tomasza Kukurby na altówce, Tomasza Laty na kontrabasie, a Jerzego Bawoła na akordeonie. Publiczność jazzowa raczej przywykła do takich demonstracji na tego typu instrumentach (akordeon – nie koniecznie...). Najwięcej zamieszania swą grą sprawił natomiast Paweł Dobrowolski. Jego perkusyjne popisy wprawiły w osłupienie kilku widzów, gdyż były godne koncertu rockowego. Grał naprawdę ostro, z pasją. Mnie ten wyskok bardzo się podobał. Większości publiki chyba też, gdyż nagrodzono go gromkimi brawami.
Na koniec artystka podziękowała widzom za przybycie. Po angielsku dodała, że ma nadzieję, że mimo iż większość utworów śpiewana była po polsku, to przekaz i tak dotarł do wszystkich, ponieważ jej muzyka płynęła prosto z serca. Myślę, że przekaz dotarł, bo publiczność niezależnie od nacji, wyglądała na usatysfakcjonowaną.
Po koncercie Anna Maria Jopek, pomimo widocznego zmęczenia, wyszła do oczekujących na nią fanów. Chętnie pozowała do zdjęć i rozdawała autografy. Miałem okazję zamienić z Nią kilka zdań. Okazała się osobą naprawdę miłą, ciepłą i życzliwą. Nie było ani śladu wyniosłości, dystansu czy „gwiazdorzenia”. Oby więcej takich artystów i takich występów.