Felietony

Blaski i cienie bycia naukowcem

Blaski i cienie bycia naukowcemMam dwadzieścia siedem lat i jestem młodym naukowcem polonistą-edytorem, kocham to, co robię, ale… – od takich słów powinno zacząć się spotkanie w klubie Uzależnionych od Edytorstwa Polonistów. To „ale” jest jednak na tyle wymowne, że zabija całą miłość. Nie chodzi tu jednak o rynek pracy, na którym poloniście (i w ogóle humaniście) jest trudno, ale o przeszkody, jakie stawiane są (nie tylko) młodym naukowcom, szczególnie polonistom. Polonista, aby mieć większe szanse na stypendium, powinien pisać w języku innym niż (sic!) ojczysty. Zgadzam się, że obecnie każdy powinien znać język obcy, ale po co polonista ma pisać, dajmy na to, po angielsku? Kto poza polonistą, chce czy też musi znać polską literaturę klasy C? Publikacje na temat polskiej literatury czytane są przez polonistów, po co im więc utrudniać zrozumienie? Chyba wszyscy poloniści rozumieją po polsku? Żeby więc było sprawiedliwie, angliści nie powinni mieć możliwości pisania po angielsku, germaniści po niemiecku!

Kolejny absurd w świecie nauki dotyczy artykułów, ponieważ nie liczy się jakość artykułów naukowych, ale przede wszystkim ich ilość. Im więcej konferencji tym lepiej. Świetnie, ale gdzie czas na normalnie życie?

Pewnie usłyszałabym w tym momencie: „mogłaś nie zostawać naukowcem, to byś miała czas na wszystko”. Pracując w korporacji, nie miałabym czasu na nic… Wolę jeździć na konferencje, bo przecież nie jeździ się na nie codziennie. Stokroć bardziej odpowiada mi tworzenie egzemplarza idealnego (pod każdym względem), wertowanie słowników, aby sprawdzić znaczenie słowa, które wyszło z użycia niż użeranie się z szefem, który nie ma pojęcia o mojej pracy, a udziela się za trzech.

Aczkolwiek, biorąc pod uwagę obecne wymagania wobec naukowców, to niedługo ośrodki akademickie staną się takimi korporacjami, gdzie człowiek człowiekowi wilkiem, każdy umieszczony w małym szklanym gabineciku, przy małym biureczku i tworzący jak pracowita mrówka artykuły na potęgę. Niedługo zatem będę pracownikiem (o ile pozostanę na uczelni) państwowej korporacji.

I mimo tego, że mi ciężko i brakuje czasami czasu na zwykłe życie, piszę artykuły, jeżdżę na konferencje i nie przestaję kochać tego, co robię, chociaż miłość ta jest trudna, wymagająca wielu wyrzeczeń i cierpliwości.

Jowita Podwysocka-Modrzejewska
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.