ISSN: 1689-6688
wtorek, 25 lipca 2017
ISSN: 1689-6688
wtorek, 25 lipca 2017
W hali targowej w Lillestrøm, nieopodal Oslo, znów odbył się zlot miłośników fantasy, SF, mangi i ogólnie szeroko pojętej popkultury. Wróżki, wiedźmy, magowie, czarnoksiężnicy, rycerze, księżniczki, smoki (takie nieduże, japońskie, jednoosobowe – ale były), do tego elfy, krasnoludy, druidzi, bohaterowie Marvela i DC Comics, Star Treku, Star Warsu i kilkunastu japońskich kreskówek (niekoniecznie mang). Ogólnie rzecz biorąc, było wesoło, gwarno i kolorowo.
W głównej sali swoje stoiska porozstawiali sprzedawcy dóbr wszelkich. Tutaj zaopatrzyć można było się w koszulki, miecze, ogony, korony, poroża, bluzy, maski, wianki, plakaty, przypinki, maskotki, figurki i inne tego typu gadżety, bez których ponoć prawdziwy miłośnik fantastyki obyć się nie może (ja kupiłem sobie absolutnie nic, więc chyba nie zaliczam się do tego elitarnego grona). W mniejszych pomieszczeniach odbywały się wykłady i warsztaty głównie dotyczące cosplayu – stroje, make-up, charakteryzacja itp.
Na szczególną uwagę zasługuje kurs tańca odbywający się w jednej z małych sal. Na podwyższeniu dwie urocze instruktorki w strojach fit pokazywały kroki, które zgromadzeni ochotnicy skrupulatnie powtarzali – najpierw powoli, później już w normalnym tempie. Z czasem do układu dokładano kolejne figury. Niby nic wielkiego, ale wyobraźcie sobie, że wśród cywilnych kursantów w rytm japońskiego disco podskakiwały takie indywidua jak czarodziejka z księżyca, miś panda, Harley Quinn oraz kilku żołnierzy Imperium Galaktycznego – Stormtrooperów, Scout Trooperów oraz Snowtrooperów. Ci ostatni jednak dość szybko odpuścili sobie zabawę, czemu nie ma się co dziwić – w pomieszczeniu panował zaduch, a oni od stóp do głów „zakuci” byli w plastikowe zbroje.
W innym miejscu można było spróbować swych sił w kendo. I tutaj też dochodziło do śmiesznych sytuacji. No bo z jednej strony stali instruktorzy w kreacjach adekwatnych do tej dyscypliny – luźnych wdziankach, rękawicach, napierśnikach i charakterystycznych hełmach – wszystko w kolorze czarnym i granatowym, natomiast naprzeciwko nich ustawiła się pstrokata zbieranina kursantów – dziewczyna w hidżabie, jakaś czarodziejka z mangi, Azjatka z ogromną kokardą na głowie, chłopak w garniturze i żółtej peruce i tym podobni. Instruktorzy cierpliwie tłumaczyli co i jak oraz pokazywali podstawowe uderzenia i bloki w praktyce – zobaczyć wąsatego hydraulika Mario okładającego instruktora bambusowym mieczem po głowie – coś niezapomnianego.
Co do innych atrakcji, to było ich sporo – gry, koncerty, dyskoteka, wspomniane już kursy i warsztaty oraz konkurencje. Największym zainteresowaniem cieszył się oczywiście konkurs na najlepsze przebranie. Ogólnie chyba żaden konwent fantasy bez cosplayarów raczej nie mógłby się odbyć. Przebierańcy byli tym, co najbardziej przyciągało uwagę. Moim zdaniem poziom i staranność przeciętnych kostiumów był nieco słabszy niż na Desucon 2016, ale to tylko moja subiektywna ocena. Na topie znów była para Harley Quinn i Joker, o dziwo, bo wśród dziewczyn w tym roku liczyłem raczej na Wonder Woman.
W kwestii finalistów konkursu, to sprawa wyglądała już nieco inaczej – tutaj poprzeczka zawieszona została naprawdę wysoko. Zarówno stroje jurorek jak i zwycięskiej trójki były na naprawdę wysokim poziomie. Kreacje były ładne, precyzyjnie wykonane i pomysłowe. Np. Kopciuszek weszła na scenę w zwykłej szarej spódnicy, jednak gdy wykonała kilka obrotów (i zapewne pociągnęła kilka ukrytych sznurków), jej strój przeistoczył się w złotą suknię balową ku radości publiki. Inne finalistki nie miały takich „fajerwerków” w zanadrzu, ale za to ich stroje były bardziej dopracowane. Wygrała dziewczyna przebrana za Jewlie z anime „Pripara”.
Imprezę uważam za udaną. Dopisali uczestnicy, artyści, a nawet pogoda, dzięki czemu humory też dopisywały. Miejmy nadzieję, że za rok będzie równie ciekawie lub jeszcze lepiej.
