Odpoczywanie - wg Wyspiańskiego tytuł realizacji: Odpoczywanie miejsce premiery: Teatr Łaźnia Nowa data premiery: 28-11-2007 reżyseria: Paweł Passini scenariusz: Paweł Passini projekcje: Paweł Passini reżyseria światła: Tomasz Krukowski zdjęcia: Przemek Sieraczyński Obsada: Wielki Polak w stanie postępującej mineralizacji - Maciej Wyczański Helenka - Anna Bogdanowicz Staś - Dominika Jarosz Teodor - Barbara Songin Mieciu - Katarzyna Tadeusz Mistrz Ceremonii Pogrzebowych - Rafał Rękosiewicz
Jesień i październik nasunęły mi to wspomnienie. Rok temu grałem z teatrem sztukę awangardową, a co gorsza multimedialną - „Odpoczywanie” Pawła Passiniego - na okoliczność festiwalu prapremier w Bydgoszczy. Mam tam rolę Mistrza Ceremonii Pogrzebowych którą gram na moim starym dobrym Hammondzie.
Zaczęło się nie najlepiej. Kierowca, który mnie zawiózł ze sprzętem miał w drodze powrotnej ciężki wypadek. Cudem wyszedł z niego cało. Bydgoszcz zawsze podczas dawnych tras koncertowych była dla mnie pechowa. Normalna czarna dziura - obecnie z pretensjami do światowości. Plakat festiwalu też nie wróżył niczego dobrego. Domyślam się, że mówił raczej o defloracji, zaś twarz moja deflorowana już bywała. Niemniej te dwie plamy krwi na zmiętym prześcieradle to był jakiś omen.
Zasłużeni Artyści Scen Polskich grali - jak biali - w pięknym Teatrze Polskim. Nam z racji czarnej awangardowości przypadło wystąpić w opuszczonej, przedwojennej zajezdni tramwajowej. Połowa hali była zrobiona. Druga, oddzielona ścianą z czarnej folii, totalnie zrujnowana. W ciemnościach tej drugiej stał Toi-Toi dla wykonawców (ale organizatorzy zapomnieli oświetlić). Niedługo przed sztuką idąc za potrzebą potknąłem się grzęznąc nogą w dziurze i upadłem tam twarzą w gruzy, chowając ręce za siebie - ostatni przebłysk, że będą za chwilę potrzebne w całości. I tak zagrałem co miałem, lekko znieczulony Żołądkową Gorzką, z krwawiącym obliczem. Do „Odpoczywania” (o gnijącym na syfilis Wyspiańskim) ta charakteryzacja była adekwatna.
Następnego dnia od świtu wracałem przez pół Polski środkami komunikacji publicznej. Taksówkarz żywił lekkie obawy gdy mnie ujrzał. Potem na dworcu uchodziłem za menela. Następnie pełny przedział w pospiesznym do Wrocławia, który dopełniłem oparami wspomnień Żołądkowej i porannego piwa ratunkowego. Pachnące kobiety i mężczyźni w garniturach, z laptopami na kolanach, dziwnie mi się przyglądali, nie wyglądałem na jednego z nich. Zatem większą część podróży spędziłem na korytarzu, jarając szlugi oczywiście. Zgubiłem bilet (w domu znalazłem za podszewką) i głupio się tłumaczyłem, że naprawdę kupiłem. Podobne spojrzenia obrzucały mnie w autobusie PKS do Ząbkowic Śląskich (które zresztą w ogóle nie są śląskie), a w autobusie szkolnym do wsi podśmiewały się ze mnie dzieci. Dopiero gdy wysiadłem u siebie na krzyżówce przed sklepem, Szoszoni z Piastem Mocnym w spracowanych dłoniach wykrzyknęli z podziwem: Noo! To musiała być jazda!
Odreagowałem wierszem.
PAMIĄTKA Z BYDGOSZCZY Jest cukier i sól czy ktoś o tym myśli jest góra i dół czasem się wyśni Jest jeszcze papieros paruje z kubka kawa paruje z wolna sen brzydki dzień mówi wstawaj I są już sprawy w tej chwili dla mnie za płytkie jeszcze się z głębi wymarzam jeszcze nie myślę że myślę Raj to podobno zabawa ja bym się pewnie tam nudził gorycz to także przyprawa i może bardziej dla ludzi Anioły słodkie za bardzo zemdlą mnie szybko za szybko niejednokrotnie twardość była mi lekką i bliską Anioły słodkie nade mną tam wasza jest przestrzeń ja proszę tylko o jedno czuwajcie gdy nie śpię.
Anglik, Francuz i Polak z rozrzewnieniem opowiadają sobie metaforycznie o cipkach swoich panienek.
– Moja jest jak Londyn - mówi Anglik - tajemnicza, mroczna i pachnie mgłą jak Tamiza.
– Moja jak Paryż - chwali się Francuz - pachnie kwitnącymi kasztanami, wesoła i ruchliwa ;) jak Sekwana.
Obaj spoglądają na Polaka, który nieco się zasępił.
– No, a jaka jest twoja? – pytają.
– Jak Bydgoszcz – odpowiada.
– A jaka jest ta Bydgoszcz?
– Po prostu dziura.