Państwo, polityka, społeczeństwo...

Gender studies, czyli dywagacje na temat płci

Ewa Drzewiecka MarcińczakGender to społeczno-kulturowa tożsamość płci. Nie wynika z cech biologicznych czy genetycznych. WHO definiuje go jako stworzone przez społeczeństwo role, zachowania, aktywności i atrybuty jakie dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla mężczyzn i kobiet. Inaczej gender oznacza tworzony w sposób performatywny zespół cech i zachowań, ról i stereotypów przypisywanych, a może raczej narzucanych kobietom i mężczyznom przez społeczeństwo i kulturę.

Gender zazwyczaj powstaje w wyniku silnych wpływów systemów religijnych, ruchów społecznych, polityki a nawet gospodarki i narzucany jest poprzez wychowanie i nauczanie.

Jest to zunifikowanie w danym społeczeństwie czy społeczności wzorców kobiety i mężczyzny.

Niekoniecznie jednak jest on do końca zgodny z indywidualnym, wewnętrznym odczuciem własnej tożsamości i posiadanymi cechami osobowości każdej jednostki .

Nie jestem przekonana, czy funkcjonowanie jednostek zgodne z płcią kulturowo-społeczną oznaczoną jako gender jest zawsze dla społeczeństwa najlepszym rozwiązaniem. Mam tu na myśli zarówno tradycyjne wzorce w znacznym stopniu podkreślające odmienności i przeciwieństwa płci, jak i te współczesne - propagowane głównie przez skrajny feminizm - które próbują przekonać nas, że człowiek rodzi się psychicznym obojnakiem, kobiety od mężczyzn czy tez mężczyźni od kobiet niczym się nie różnią, a płeć psychiczną kształtuje jedynie wychowanie.

Myślę, że biologia i genetyka generalnie bardziej determinuje zachowania kobiet i mężczyzn, niż chciałaby to widzieć teoria genderu. Przy czym determinacja ta niekoniecznie przebiega dokładnie w sposób, w jaki widzą to socjobiologowie - natura wydaje mi się nieco bardziej skomplikowana, a i człowiek różni się od zwierzęcia.

Nie jest jednak moim zamysłem dywagowanie tutaj nad wyższością czy niższością, ani socjobiologii (nauki zajmującej się badaniem biologicznych podstaw zachować społecznych i przydawaniu im roli nadrzędnej, odwołującej się głównie do tez genetyki populacyjnej - zakładającej dążenie osobników do rozsiewania własnych genów) ani przeciwstawnej jej gender studies (koncepcji opierającej się na założeniu, że zespół cech i zachowań przypisywanych płciom jest jedynie wytworem kultury społeczeństw i niewiele ma wspólnego z determinacją biologiczną).

Jestem przeciwna próbom jednoznacznego generalizowania w temacie tożsamości płci, kobiecości i męskości, gdyż nazbyt często prowadzą do generowania jednostek nieprzystosowanych.

Są ludzie, których cechy osobowości, poziom wrażliwości, zachowania, poglądy czy zainteresowania znacznie różnią się od genderowych wpajanych przez otoczenie społeczne, jak też od stereotypów budowanych na bazie socjobiologii, a ich poczucie własnej tożsamości i indywidualizmu jest silniejsze niż u większości. Przyjęcie przez taką osobę postaw, ról czy zachowań wbrew sobie, w związku z naciskami otoczenia, często z czasem prowadzi, do takich zachowań aspołecznych jak narkomania, alkoholizm, dewiacje, agresja, porzucenie rodziny, ucieczka lub prowadzi do depresji.

Często cechy osobowości, poziom wrażliwości, zachowania, poglądy czy zainteresowania inne od genderowych wyśmiewa się, uważa za "nienormalne", bezwartościowe. Kara się zachowania odmienne niż narzucone genderem dla danej płci (szczególnie w wieku dziecięcym czy młodzieńczym). Dotyczy to zwłaszcza chłopców, których "niemęskie" zachowania są szczególnie piętnowane i wyśmiewane, ale również dziewczynek, których pasją jest np. "męski" sport i które bez trudności i współczucia wtłuką rówieśnikowi, one z kolei słyszą, że kobiety tak się nie zachowują. Prowadzi to do wewnętrznej dysharmonii takiego dziecka, zagubienia, bólu psychicznego czy ślepej kontestacji. Tym bardziej, iż czują się oni jak najbardziej przedstawicielami własnej płci. Brak zgody najbliższych dla indywidualnych cech osobowości danej jednostki i odrzucenie pozbawia taką osobę poczucia bezpieczeństwa, budzi lęk i często hamuje rozwój emocjonalny. Większość tych osób w dzieciństwie, a także później, usiłuje znaleźć równowagę pomiędzy oczekiwaniami innych a byciem sobą, czyli pomiędzy tym, co powinienem a tym, czego chcę lub nie chcę. Jednym się udaje, innym nie. Jeszcze mniej osób ma siłę na życie w zgodzie ze sobą i znajdowanie w tym sensu i zadowolenia, bo to wymaga często bolesnych wyborów. Przy czym mężczyźni, którzy nie realizują oczekiwań społecznych dotyczących płci, częściej niż kobiety narażeni są na zachowania agresywne ze strony innych.

W związku z tym wiele osób obdarzonych niektórymi cechami, które społeczeństwo przypisuje płci przeciwnej jak najbardziej czuje się przedstawicielami własnej płci i nie ma problemu z identyfikacją. Usiłowanie pozbawienia ich tych cech czy zneutralizowanie, "ociosywanie" zgodnie ze społecznym wzorcem uważam za niewłaściwe, bo to znacznie bardziej doprowadza do zaburzeń w funkcjonowaniu społecznym, a nawet identyfikacji płciowej, niż posiadanie owych cech.

Skoro jednak biologia dopuszcza znacznie większą różnorodność osobowości niż stereotyp czy gender, to może racjonalnym byłoby zaufać jej mądrości.

Generalnie jestem zwolennikiem funkcjonowania "bez wyrzekania się siebie", niemniej w sposób, który nie krzywdzi innych.

Nie uważam bardziej emocjonalnych czy wrażliwych mężczyzn za zniewieściałych, bo nie uważam wrażliwości za cechę wyłącznie kobiecą. Tak jak nie uważam kobiet, które potrafią wtłuc facetowi czy przewodzić grupie za męskie. W moim przekonaniu nie wystarczy jedna czy nawet kilka cech tradycyjnie przypisywanych płci przeciwnej aby określić kobietę jako "męską" czy mężczyznę jako "zniewieściałego", ale całego zespołu postaw, reakcji czy zachowań, przecież kolor np. niebieski ma wiele odcieni, co nie oznacza, że przestaje być niebieskim.

Wydaje mi się, że akceptacja ludzi takimi jakimi są, przyzwolenie na różnorodność, na spełnianie się kobiet i mężczyzn w szerszym zakresie, niż przypisane im poprzez gender lub stereotyp nie tylko pozwoli uniknąć wielu aspołecznych postaw, ale i wzbogaca społeczeństwo. Współcześnie rynek pracy, obszary twórczości kulturalnej czy intelektualnej są tak szerokie, że każdy znajdzie sobie odpowiednie miejsce.

Również osobiste relacje pomiędzy kobietami i mężczyznami zyskałyby na takim podejściu.

Większość ludzi przyjmuje pewne maski na użytek zewnętrzny i zachowuje się w sposób, jakiego - w jej odczuciu - w danym momencie druga osoba oczekuje.

Porzucenie sztucznych ról, przybieranych masek, oczekiwanych zachowań ułatwia porozumienie pomiędzy ludźmi, gdyż pozwala każdemu na bycie sobą a tym samym ułatwia właściwą ocenę możliwości danego człowieka. Pozwala w znacznym stopniu przewidzieć jego zachowania w określonych sytuacjach i realniej ocenić, czy sprosta naszym potrzebom i oczekiwaniom, szczególnie w relacjach partnerskich. Wszelkie gry mają to do siebie, że się kończą, gdy wkraczamy we wspólną codzienność i pokazujemy właściwą sobie naturę.

Wtedy się okazuje, że staje na przeciw siebie dwoje pełnych wzajemnych pretensji partnerów, bo dokonali niewłaściwej oceny kandydata na wspólne życie.

Gdyby ludzie byli bardziej sobą, byłoby mniej konfliktów i rozczarowań we wzajemnych stosunkach. I gdyby więcej ze sobą rozmawiali: o sobie, o własnych oczekiwaniach, o stosunku do wielu spraw.

Wzajemne relacje dodatkowo utrudnia fakt, że większość kobiet usiłuje "przystosować" mężczyznę, który im się podoba, do swoich wyobrażeń i oczekiwań. Nie mówię tutaj o pewnych wymaganiach, mamy je wzajemnie w stosunku do siebie, ale o generalnej zmianie.

Mężczyźni są bardziej skłonni do przyjmowania kobiety taką jaka jest, oczywiście zakładamy, że ona nie prowadzi żadnej gry i nie udaje kogoś innego.

Wydaje mi się też, że mężczyźni dokonują częściej wyboru partnerki, której osobowość jest bardziej uzupełnieniem czy dopełnieniem jego samego, natomiast kobiety niekoniecznie, co niejednokrotnie prowadzi do rywalizacji w związku, konfliktów oraz nieporozumień i częściej skazuje kobiety na samotność.

Kobietom o osobowości dominującej, władczej i niezależnej, należałoby uzmysłowić, jeżeli to ty jesteś lwem, nie szukaj drugiego lwa. Król jest jeden, niezależnie od płci.

Na marginesie zauważę, iż zabawne jest to, że kobiety te odmawiając zazwyczaj funkcjonowania zgodnego z genderem żeńskiej płci i nie czując się przez to zmaskulinizowane czy mniej kobiece, jednocześnie nazywają mężczyzn wychodzących poza gender męskiej płci, zniewieściałymi.

Ewa Drzewiecka Marcińczak
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.