25 października 2008 roku w Kloster Pubie (który dla mnie zawsze będzie po prostu Jazzową), wystąpił serbski puzonista i wokalista Hornsman Coyote. Podczas europejskiej trasy promuje swój najnowszy solowy album What next?. Towarzyszył mu jeden z najbardziej znanych głosów w muzyce regamuffin we Francji – Mc King Kyll oraz czołowy serbski selektor, niestroniący od wielu muzycznych eksperymentów Martinees Selecta.
Po raz pierwszy zdarzyło mi się być na koncercie, który nie wiem, kiedy się zaczął. Mało tego, po jakiejś godzinie postanowiłem odpocząć i poszedłem do drugiej sali, żeby delektować się piwem z przyjaciółmi. Jakież było nasze zdumienie, gdy nagle zobaczyliśmy pana Hornsmana Coyote'a kupującego piwo, podczas gdy z sąsiedniej sali cały czas dobiegały nas dźwięki koncertu!
Publiczność dopisała i szczelnie wypełniła salę koncertową. Myślę, że większości koncert bardzo się podobał, co należy niewątpliwie zapisać panu Coyotowi (który naprawdę nazywa się Nemanja Kojić) na plus. Ja jednak wolę muzykę żywą, gdy stłoczone na małej scenie instrumenty zapełniają dźwiękami całą przestrzeń, muzycy improwizują, a podczas przerwy muzyka cichnie. Poza tym miałem cichą nadzieję, że w jego muzyce odnajdę coś serbskiego.