Felietony > Jak przeżyć w Polsce i nie zwariować

Kilka e-słów o e-czytaniu

Gitte JensenBenjamin Barber, w swojej książce „Dżihad kontra McŚwiat”, napisał, że książki stały się „[…] reliktem zanikającej powoli kultury słowa […]. Stanowią one chwiejący się ostatni szaniec obrony przed nowym światem obrazów, migających na ekranach z szybkością, która nie pozostawia czasu na żadne refleksje”. Trudno nawet wdawać się w polemikę z tak dosadną tezą, jednak mimo to uważam, że książki są wciąż mocnym szańcem obronnym przeciwko płyciźnie McŚwiata. Jako że lubię czytać, idąc jednocześnie z duchem postępu, a co za tym idzie – rozwojem technologii, postanowiłam zainwestować w reklamowany ostatnio intensywnie e-czytnik książek.

Zacznę od tego, że główną motywacją do zakupu e-czytnika był fakt, iż bardzo dużo podróżuję. Czasami mieszkam na lotnisku, innym razem przemieszczam się z miejsca na miejsce praktycznie każdego dnia, zaś czytanie jest idealnym sposobem zabicia czasu w chociażby 7-godzinnej podróży samolotem. Jednak książki do lekkich nie należą, a limity bagażów, jak i wytrzymałość mojego kręgosłupa, nakazują mi ograniczenie podróżnej biblioteki do kilku przewodników i co najwyżej jednej lub dwóch sztuk beletrystyki. Dlatego też e-czytnik wydał mi się bardzo dobrym rozwiązaniem: mały, lekki, poręczny. Na dodatek jego cena nie jest wygórowana, tym bardziej, że udało mi się trafić na rewelacyjną promocję. Poza tym wiele e-booków można ściągnąć z internetu za darmo, zaś przy zakupie e-booków w księgarniach internetowych nie muszę czekać na przesyłkę, gdyż zakupiony materiał jest dostępny praktycznie od razu. E-booki czasami są nawet tańsze od papierowych książek, nie niszczą się i wszystkie je można sprawnie pomieścić w e-czytniku, którego przez USB karmimy prądem co ok. 2 tygodnie. Co więcej – e-czytnik nadaje się do używania w ciemnościach! Gdybym tylko miała taki e-book w dzieciństwie, kiedy to czytałam książki pod kołdrą z latarką, być może uniknęłabym późniejszej krótkowzroczności... Jak więc widać same zalety!

A jednak moje „ochy” i „achy” ustały już po pierwszych kilku zastosowaniach, kiedy to zauważyłam, że e-czytnik nie daje mi takiej samej przyjemności i satysfakcji jak papierowa książka, którą można pomacać, powąchać, pomiętosić, przerzucać kartki, włożyć do niej zakładkę, napisać coś na marginesie no i... czytać! Pomimo wszystkich tych zalet e-czytnika, zabrakło mi po prostu tej intymności, jaką daje mi rytuał czytania. Co prawda Antoine de Saint-Exupéry w „Twierdzy”, ustami jednego z bohaterów powiedział, że „człowiek nieuczony nie dojdzie istoty prawdy, jeśli będzie trzymał i obracał w dłoni księgę Proroka, jeśli zaprzątnie go zarys liter i złoto ozdób. Bo istotą nie jest przedmiot próżny treści, ale mądrość [...]. Tak jak istotą świecy nie jest wosk, [...] ale jej światło.”. Ależ nie! Gdyby rzeczywiście było tak, jak twierdzi Saint-Exupéry, to mój wywód przybrał by ton zachwytu nad e-czytnikiem. Tym czasem doszłam do wniosku, że przyswajanie informacji, nijak się ma do obcowania z książką, które stanowi połowę przyjemności z czytania! To właśnie piękna czcionka, ilustracje czy interesująca obwoluta, prowadzą z czytelnikiem pewną formę gry wstępnej. Ileż to książek kupiłam, ponieważ uwiodła mnie prowokująca okładka! Zgodzę się, że niektóre z nich, jak chociażby poradniki czy literatura fachowa, świetnie sprawdzają się w formie e-booków, jednak większość tego typu pozycji, tak czy siak, czytam bez przyjemności.

A zatem pomimo wielu zalet e-czytnik okazał się być dla mnie e-rozczarowaniem. A może po prostu jestem już na etapie nienadążania za dynamicznym postępem myśli technicznej, co być może za kilka dekad naukowcy zdefiniują jako e-upośledzenie. Nawet jeśli tak, to sentymentalnie pozdrawiam wszystkich, którzy tak jak ja doceniają sam akt obcowania z książką i tak jak ja poślą swoje e-booki do wszystkich diabłów w odmęty barberowskiego McŚwiata.

Gitte Jensen
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.