Państwo, polityka, społeczeństwo...

Krzyż, wolność i prawo do secesji (czyli dziwnymi ścieżkami moje myśli wędrują)

Piotr BrzezińskiTaki dziwny, długi i niezgrabny tytuł mi wyszedł, ale taki ma być, bo moje wypociny będą dziwne, długie i niezgrabne, mocno kontrowersyjne dla niektórych, a dla innych wręcz przeciwnie, niezamierzenie oczywiście, a może zamierzenie… mniejsza z tym…

Rzadko oglądam wiadomości w telewizji, nie lubię mętnej papki, wolę sobie pogrzebać w internetowej zupie, wyławiać co bardziej interesujące kąski i porównywać jak smakują. W ciągu ostatnich kilku miesięcy wydarzyły się jednak takie rzeczy, że nawet ja musiałem czasem zerknąć, chociażby po to, żeby zobaczyć jak dziennikarze ślinią się z podniecenia, bo mają temat, który można eksploatować i podgrzewać aż do nieprzyzwoitości. Temat kontrowersyjny, bo światopoglądowy. Ach! Jak Polacy lubią te tematy światopoglądowe, wolą gadać o seksie i religii niż np. o podwyżce VAT-u o 1 punkt procentowy (to wcale nie jest tak mało jak niektórzy mądrale próbują wam wmówić) czy o długu publicznym, który wynosi już grubo ponad 740 mld. złociszy (i ciągle rośnie), po co gadać o sprawach, które dotkną bezpośrednio mojego portfela? Jest przecież krzyż!

Tak! Ten krzyż, który harcerze postawili 15 kwietnia przed Pałacem Prezydenckim, a który nie może zniknąć… to znaczy zniknął spod pałacu, ale nie może zniknąć z telewizji… to znaczy tak zupełnie spod pałacu też nie zniknął, bo ciągle przychodzą tam jacyś dziwni ludzie, dużo krzyczą i stawiają nowe krzyże… to znaczy… to znaczy, że głowa mnie już od tego rozbolała i chyba zbyt skomplikowane to się zaczyna robić. Mówiąc krótko, krzyż jest problemem, albo wcale nim nie jest, tylko jest nim coś innego, ale po kolei.

Najpierw proste pytanie, czy krzyż może sobie być na Krakowskim Przedmieściu czy nie może? Ugryźmy to od strony prawnej, prof. Joanna Senyszyn z SLD, obecnie urzędująca w tym dziwnym tworze o nazwie Europarlament, uważa, że krzyż musi zniknąć, bo harcerze dopuścili się samowoli budowlanej. Nie jestem ekspertem od prawa budowlanego, ale pani profesor zwyczajnie chrzani jak potłuczona po ciężkim wypadku (zresztą inaczej nie umie), żeby coś zostało uznane za budowlę, musi być trwale związane z gruntem, drewniany krzyż, który w każdej chwili można przenieść czymś takim nie jest a już na pewno nie jest obiektem, który wymaga zezwoleń. Rację ma Janusz Korwin Mikke, który na swoim blogu napisał, że nie ma formalnej różnicy między ludźmi z krzyżem a człowiekiem z opartym o ziemię parasolem, niestety, tę sensowną wypowiedź totalnie zepsuł stwierdzając, że jak będzie potrzeba, to powinno się do tych ludzi strzelać z ostrej amunicji, bo „nie ma nic gorszego niż bezsilna władza” (Korwin Mikke zawsze miał zapędy a’la „mały Pinochet”, ale czy tylko ja mam wrażenie, że już najwyższy czas, by ktoś młodszy zastąpił go jako naczelnego obrońcę wolnego rynku w Polsce?).

Więc jeszcze raz pytanie, tak czy nie dla krzyża? Odpowiedź jest prosta dla obu stron sporu, jedni mówią, że absolutnie powinien tam być a drudzy, że absolutnie nie może, kto ma rację? Do czego ja zmierzam w ogóle? Spróbuję wytłumaczyć taką rzecz, którą bezskutecznie próbowałem wytłumaczyć mojej rodzinie i nadal mam wrażenie, że nie do końca skapowali. Chodzi o to, że nikt nie ma racji, nie ma boskiej, obiektywnej prawdy, która by rozwiała takie wątpliwości, teren przed Pałacem Prezydenckim jest terenem publicznym, czyli po mojemu, należy do wszystkich i do nikogo jednocześnie, dlaczego jakaś część z tych „wszystkich” nie może tam sobie postawić krzyża, albo dlaczego może postawić? Człowiek z SLD powie: „krzyż trzeba usunąć, bo państwo musi być świeckie!”, człowiek z PiS-u odpowie: „Krzyż powinien mieć miejsce w przestrzeni publicznej, bo Polska jest katolicka!”, a ja się pytam obu panów/pań święcie przekonanych o słuszności swoich przekonań: dlaczego państwo ma być świeckie albo wyznaniowe? Dlaczego państwo ma być „jakieś tam”? Kiedy państwo należy do monarchy albo dyktatora, to przynajmniej nie ma tej wątpliwości, państwo jest takie jakie właściciel chce, żeby było i przemocą narzuca innym swój model. Powszechnie wmawia się nam, że w demokracji jest inaczej i tu państwo jest dla wszystkich. Błąd! Państwo nigdy nie będzie „dla wszystkich”, państwo zawsze będzie organizacją, która ma monopol na przemoc i chętnie dopuszcza się przemocy na swoich obywatelach, tyle, że czasami jest to przemoc twarda, czasami miękka. Dlatego bezsensowne są dywagacje nad tym „jakie powinno być państwo”, państwo zawsze będzie reprezentowało wartości ludzi, którzy nim akurat rządzą i zawsze ktoś będzie pokrzywdzony. Tego właśnie nie lubię w państwie i w terenach publicznych, ich istnienie nieuchronnie prowadzi do konfliktów interesów, a te konflikty rozwiązuje się przeważnie przy użyciu przemocy, szczególnie perfidne jest to w demokracjach, gdzie większość narzuca swoją wolę mniejszości i jeszcze wszędzie trąbi o tym, że to rozwiązanie „dobre dla wszystkich”.

Sprawa z krzyżem tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że pewni ludzie nie mogą żyć razem w jednym społeczeństwie. Trochę śmieszą mnie pomrukiwania wielce zatroskanych autorytetów, że „naród się podzielił”, a może zawsze był podzielony? Po co ludzi na siłę scalać ze sobą, kiedy oni ewidentnie nie mogą żyć razem i się ze sobą nie zgadzają? Tu jest podobna sprawa jak ze zwolennikami wolności i bezpieczeństwa, wolnościowiec będzie chciał sam decydować o sobie, będzie chciał wolnego rynku, dostępu do broni palnej itd., zwolennik „poczucia bezpieczeństwa” absolutnie się na to nie zgadza, chce przymusowych ubezpieczeń, kontroli Internetu i interwencji państwa w gospodarkę, właściwie jakim prawem jeden z drugim mają sobie coś narzucać?

Dlatego podoba mi się koncepcja anarchokapitalizmu i prawa ludzi do secesji, decentralizacja władzy to najlepszy przyjaciel wolności, nie podobają nam się zasady panujące na danym terenie? Zbieramy ludzi, którzy myślą podobnie i dokonujemy secesji, tak zrobiły skonfederowane stany południa w 1861 roku wypowiadając posłuszeństwo rządowi Stanów Zjednoczonych co spotkało się z ostrym sprzeciwem z jego strony i doprowadziło do wybuchu wojny secesyjnej, tak na marginesie, dzisiaj powszechnie uważa się, że głównym powodem wojny była chęć wyzwolenia przez Unię niewolników ze stanów południowych co jest prawdą tylko poprawną politycznie (w rzeczywistości przyczyny były bardziej złożone, chodziło głównie o cła zaporowe, które mogły wykończyć gospodarczo południe). Warto zaznaczyć, że brak prawa do secesji jest przyczyną większości konfliktów na świecie. Konserwatyści i narodowcy zapewne zechcą zjeść mnie żywcem, bo „Polska musi być jedna”, ale niby dlaczego? Albo inaczej, Polska może być jedna, ale czemu ma być okupowana tylko przez jedno państwo takie jak III Rzeczpospolita a nie może się składać z różnych mniejszych państewek, demokracji, królestw, księstw, komun anarchosyndykalistycznych, czy wolnych społeczeństw libertariańskich? Do wyboru do koloru, nawet dla „obrońców krzyża” coś by się znalazło. Jak już napisałem wcześniej, problem krzyża to tak naprawdę problem państwa i sektora publicznego. Wyobraźmy sobie sytuację, którą nakreślił Murray N. Rothbard w „Manifeście Libertariańskim”, świat, gdzie nie ma państwowej/publicznej własności, a wszystkie tereny są własnością prywatną (rothbardiańska koncepcja prywatyzacji absolutnie wszystkiego nie do końca mi odpowiada, ale to nie jest teraz ważne) i należą do osób prywatnych, spółek i innych dobrowolnych zrzeszeń, to właściciel decyduje o tym co dzieje się na danym terenie i ustala panujące tam zasady (Rothbard podaje dobry przykład z hipotetycznym „Stowarzyszeniem Kupców z Times Square”), wtedy nie ma żadnych problemów z krzyżami, nie ma wielu innych problemów np. takich, czy parada gejów i lesbijek może przejść ulicą czy nie, decyduje właściciel terenu i wtedy sytuacja jest jasna. Teraz sytuacja jest mętna, prezydent Komorowski nie może wyrzucić ludzi, którzy psują mu krajobraz, bo teren jest wspólny, a jeśli jest wspólny to wynika z tego, że ludziom z krzyżem wolno tam stać. Oczywiście oświeceni telewizyjni intelektualiści w rodzaju pani prof. Magdaleny Środy im tego prawa odmawiają, bo według nich teren jest wspólny, ale do niektórych ludzi należy jakby bardziej, dlatego parady gejów czy manifestacje feministek z transparentami w stylu „Mam cipkę!” są ok. w miejscu publicznym, ale symbol religijny już niekoniecznie. Ja jako „współwłaściciel” chętnie zrzeknę się jakiegokolwiek prawa do Krakowskiego Przedmieścia, niech sobie tam hrabia Komorowski prywatny dworek zrobi albo sprzeda obrońcom krzyża, żeby pomnik Kaczyńskiego z szabelką pięciometrowy walnęli (byle nie z moich pieniędzy), w zamian chcę pełni władzy w swoim domku, najlepiej żebym mógł hodować w doniczce takie roślinki, jakie mi się podobają, destylować różne dobre rzeczy i żeby wolno mi było odstrzelić każdego, kto chciałby mnie okraść lub skrzywdzić kogoś mi bliskiego tak jak to jest w niektórych normalnych stanach w USA. Dlaczego świat nie może być taki prosty, tylko trzeba oglądać jakieś batalie o krzyż a nie np. transmisję na żywo z mistrzostw w zapasach pań w kisielu? Hę? To dobija.

Ech… i zacząłem pisać o anarchokapitalizmie i wolnych społecznościach, dziwnymi ścieżkami moje myśli wędrują, powinienem w tym momencie przestać, bo szeroko pojęty libertarianizm to jest temat rzeka, musiałbym napisać książkę a ludzie i tak mieliby pytania typu „a jak wtedy funkcjonowałoby coś tam?”, może innym razem.

Ja tu sobie snuję utopijne w dzisiejszej rzeczywistości wizje świata wolnościowego, nie mieszam z błotem tych „idiotów od krzyża”, chciałbym żeby było dobrze, a tam Jarosław Kaczyński z armią fanatycznych wyznawców mają to gdzieś i chętnie by przejęli władzę narzucając mi „Polskę katolicką”, „Polskę solidarną” czy po mojemu kato-komunę.

Idealistą się jakimś stałem czy co?

Ooo! I wpadł mi do głowy pomysł na następny tekst, ale nie powiem jaki :) .

Piotr Brzeziński
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.