Kultura

Marcel Reich-Ranicki nie żyje. Historia moralnego niepokoju

Marcel Reich-RanickiWe Frankfurcie nad Menem w środę 17 sierpnia w wieku 93 lat zmarł Marcel Reich-Ranicki – poinformował Frank Schirrmacher, wydawca „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Wybitny intelektualista, okrzyknięty przez niemieckie media „papieżem literatury i krytyki literackiej”, zmagał się z rakiem prostaty. Ostatnie wystąpienie publiczne Ranickiego zostało zarejestrowane 27 stycznia 2012 r. podczas specjalnego wystąpienia krytyka z mównicy w Bundestagu (na zdjęciu) z okazji dnia pamięci ofiar Holocaustu. Ocalały z getta warszawskiego pisarz wygłosił emocjonalne i wzruszające przemówienie: – Wiedziałem [w lipcu 1942 roku – dop. moje], że na największe żydowskie miasto Europy zapadł wyrok śmierci [...]. Wysiedlenie miało tylko jeden cel – śmierć – zakończył pisarz. Kim był Marcel Reich-Ranicki, którego podwójne nazwisko znało 98 proc. Niemców? To samo pytanie postawił Gütner Grass (Reich darzył Grassa szczerą i otwartą niechęcią; w programie „Kwartet literacki” demonstracyjnie podarł Rozległe pole laureata Nagrody Nobla): – Kim Pan właściwie jest, Niemcem, Polakiem czy właściwie kim? – przy „czy właściwie kim” autor Blaszanego bębenka miał z pewnością na myśli „czy Żydem”, jednak pisarza hamowała poprawna retoryka mająca na względzie dzieło hitlerowskiej Rzeszy. – Jestem pół Niemcem, pół Polakiem i całym Żydem – odpowiedział Marceli.

Ocalały z Holocaustu

Marcel Reich-Ranicki urodził się we Włocławku w 1920 r. Był dzieckiem zasymilowanych Żydów – Dawida i Heleny Reichów, którzy pod koniec lat 20. przenieśli się do Berlina. W stolicy Niemiec nie zagrzali długo miejsca – wraz ze wzrastającą falą antysemityzmu oraz widmem antyżydowskich pogromów (noc kryształowa) rodzina Reichów została deportowana do Polski jesienią 1938 r., aby w 1940 r. trafić do getta warszawskiego, gdzie Marcel otrzymał – pomogła mu biegła znajomość języka niemieckiego – pracę w Żydowskiej Radzie Starszych (Judenrat). Działania Judenratu, utworzonego już we wrześniu 1939 r., sprowadzały się w początkowej fazie do wykonywania poleceń niemieckiego okupanta oraz zadań administracyjnych z zakresu organizacji żywienia, pochówków czy ewidencji ludności. Ranickiego zatrudniono w biurze tłumaczeń, pisywał również recenzje muzyczne dla „Gazety Żydowskiej”. Z czasem na Radzie Starszych wymuszono współpracę przy organizacji łapanek i deportacji do obozów zagłady. W obliczu śmierci Ranicki i jego żona (Tosia) przedostają się na aryjską stronę, gdzie znajdują schronienie pod dachem polskiej rodziny z warszawskiej Pragi. Mniej szczęścia mieli rodzice Ranickiego – Dawid i Helena zginęli w Treblince.

Jan Karski (zm. 2000 r.), świadek Holocaustu, odznaczony Orderem Orła Białego oraz amerykańskim Medalem Wolności, dla „Gazety Wyborczej” (z 2-3.10.1999 r.) powiedział, że do getta warszawskiego było zarówno łatwo wejść, jak i wyjść. Dalej rozdrapuje wciąż niezagojone rany polskiego antysemityzmu i policzkuje nasze narodowe dobre samopoczucie – stwierdza, że nie tylko cała Warszawa była gettem, ale cała Polska. W przeciwieństwie do stronniczej i wyolbrzymionej opinii Karskiego, Marcel Reich-Ranicki w autobiografii Moje życie pisze, że wprawdzie polskich psów gończych (aportujących Żydów za niemiecką kiełbasę) nie brakowało, jednak, jak dalej przyznaje, z polską policją granatową można się było dogadać – jeden miał to serce dla bliźniego, drugi dla miłości bliźniego serca nie miał. To dzięki owej policji Marcel wraz z żoną wydostał się z getta, a Jerzy Duda-Gracz (nazywany z książce „Bolkiem”) udzielił pomocy zbiegłym Żydom: – Adolf Hitler, najpotężniejszy człowiek Europy, postanowił: tych dwoje ludzi ma umrzeć. A ja, mały zacer z Warszawy, postanowiłem: oni mają żyć. I teraz zobaczymy, kto wygra – to najpopularniejszy fragment z Mojego życia cytowany w Niemczech. Wygrał „Bolek”. „Bolek” podarował światu świadka zbrodni nazistowskich Niemiec oraz wybitnego krytyka literackiego.

Ubecka plama w życiorysie

Koszmar II wojny światowej i zawieruchy antysemickiej skończył się dla Reichów w sierpniu 1944 roku, kiedy Armia Czerwona zajęła prawobrzeżną Warszawę. Od tego momentu przed Marcelim otwiera się nowy rozdział życia – ofiara II wojny światowej wstępuje do komunistycznego wojska, wkrótce znajduje zatrudnienie w Głównym Urzędzie Cenzury. O swojej nowej roli wyczerpująco – jednak z przeinaczeniami – pisze w Moim życiu. Stwierdza, że osoby „zatrudnione w cenzurze” musiały „podpisywać oświadczenie, że wszystko, co wiąże się ze służbą, zachowają w tajemnicy. Było to postępowanie rutynowe, bez jakiegokolwiek znaczenia”. Kto jak kto, ale Marcel Reich powinien wiedzieć, że owa cenzura nie była „kontrolowana” przez władze, ale była częścią składową komunistycznej bezpieki, tym bardziej że 24 października 1944 roku ocalały z Zagłady dobrowolnie wypełnił i podpisał „Kwestionariusz współpracowników Resortu Bezpieczeństwa Publicznego”. W życiorysie chwalił się aktywną działalnością w przedwojennej Komunistycznej Partii Niemiec, ponoć (jeśli wierzyć pisarzowi, a często koloryzował lub fałszował swój życiorys) miał również redagować tubę KDP – „Rote Fahne” (niem. „Czerwona flaga”). W GUC jako cenzor i zastępca kierownika zagranicznego kariery jednak nie zrobił: praca Reicha spotkała się z zastrzeżeniami i negatywnymi ocenami. Nie potrafił utrzymać dyscypliny w podległych jednostkach, okazał się osobowością z zawyżoną samooceną oraz przesadnym poczuciem wartości. Ze szczególną krytyką spotkał się ze strony Hanny Wierbłowskiej, kierownika Głównego Urzędu Cenzury, która w listopadzie 1945 roku napisała: „Bardzo zarozumiały. Malkontent. Ma wygórowane pojęcie o sobie. Megaloman”. Tym samym towarzysz M. Reich został usunięty z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego.

Nie ma tego złego, co by na „dobre” nie wyszło – pod zmienionym nazwiskiem – Ranicki – znajduje zajęcie w Londynie, gdzie pod kamuflażem konsula komunistycznej Polski pracuje dla wywiadu. W książce autor lekceważy i bagatelizuje znacznie pełnionej funkcji, wyznaje, że nie pracował z agenturą, a jego obowiązki sprowadzały się jedynie do sporządzania informacji, które tworzył na podstawie plotek(sic!) oraz prasy. Dokumenty zachowane w IPN, teczka przechowywana pod sygnaturą 0193/896 (po raz pierwszy odczytana przez niemieckiego dziennikarza G. Gnaucka z „Die Welt”) przeczą opowieści Ranickiego. Historycy (m.in. prof. Krzysztof Tarka) jednogłośnie ustalili, że Marcel Reich-Ranicki był – pod pseudonimem „Albin” – rezydentem wywiadu komunistycznego, a jego działania były wymierzone przeciwko polskim środowiskom niepodległościowym. W Moim życiu Ranicki tłumaczy, że jego rola w Londynie ograniczała się jedynie do recenzowania otrzymanych raportów. Słowa te podważa spotkanie „recenzenta” z pisarzem Stanisławem „Cat” Mackiewiczem, który (chcąc wrócić do Polski) spotkał się z kpt. Marcelim Reichem-Ranickim. „Albin” za umożliwienie bezpiecznego wyjazdu literata do Polski zażądał, aby Mackiewicz został agentem UB – spotkał się ze stanowczą odmową. Wówczas od Marcelego usłyszał, że droga dla niego do Polski jest zamknięta.

Marcel Reich-Ranicki do kraju powrócił pod koniec 1949 r. (wyrzucony za wydanie wizy swojemu kuzynowi wydalonemu z Niemieckiej Partii Komunistycznej). W 1950 roku – po dwutygodniowym areszcie – został zwolniony z obowiązków na rzecz UB. Orzeczono, że jest nieprzydatny do dalszej służby.

Niemiecka gwiazda krytyki literackiej

Po trwającym 6 lat epizodzie współpracy z Urzędem Bezpieczeństwa Ranicki w 1958 r. przeprowadził się do Republiki Federalnej Niemiec, gdzie w zawrotnym tempie zrobił karierę krytyka literackiego, znanego z ciętej riposty, poczucia humoru oraz skandalicznego, ostentacyjnego zachowania. Na medialny piedestał został wywindowany dzięki telewizyjnemu programowi „Kwartet literacki”, w którym dyskutowano o współczesnych nurtach w literaturze krajowej oraz zagranicznej. W Moim życiu znajdujemy ustępy, które odsłaniają miłość Marcelego do literatury (głównie niemieckiej), a jego słowa uderzają trafnością spostrzeżeń ws. roli literatury w życiu społecznym oraz jednostkowym. Owa miłość Marcelego do książki nie jest miłością ślepą, która zachłysnęła się wyświechtanymi i przeoranymi komunałami. Odziera literaturę z jej iluzoryczności, pyta: – Czy tragedie i dramaty Szekspira powstrzymały chociaż jednego mordercę? Czy Nathan Lessinga zahamował rosnący w XVIII wieku antysemityzm? Czy Iphigenie Goethego uczyniła ludzi bardziej ludzkimi? Czy choć jeden jedyny człowiek stał się po lekturze jego wierszy szlachetnym, pomocnym i dobrym? A Rewizor Gogola czy zmniejszył łapówkarstwo w Rosji? Albo czy udało się Strindbergowi ulepszyć nieco życie małżeńskie? Autor odpowiada, że miłość do literatury nie powinna być ślepa, jednak pisarz (kowal „innego”, wartości, emocji, tęsknoty myślenia w kategorii piękna i dobra) powinien w akcie twórczym trzymać się założenia, że literatura ulepsza życie. Natomiast rola krytyka literackiego sprowadza się do objaśniania matce (literaturze) płci własnego dziecka. Literatura może istnieć bez krytyki literackiej, jednak krytyka bez literatury nie.

Ranicki badał przede wszystkim życie literackie w Niemczech. Raczkujących pisarzy skazywał na sukces lub druzgocącą porażkę. Opinie wypowiadał dosadnie, prowokował skandalicznym zachowaniem – np. publicznie podczas emisji „Kwartetu” podarł dzieło laureata Nagrody Nobla G. Grassa (z Grassem spotkał się Ranicki na niedługo przed wyjazdem z Warszawy, nie zachowały się jednak żadne świadectwa, a szkoda, rozmowa panów – byłego żołnierza Waffen SS oraz funkcjonariusza UB – stanowiłaby ciekawe uzupełnienie życiorysów). Niedźwiedzia przysługa? Przeciwnie. Ostra krytyka nie dotknęła dotkliwie Grassa. Książka Rozległe pole sprzedała się w ponad milionowym nakładzie. Lawinę komentarzy i szumu wokół własnej osoby wywołał w 2008 roku, kiedy podczas gali wręczenia Nagród Niemieckiej Telewizji Reich dał popis szczytu przekornej natury i z mównicy odmówił przyjęcia nagrody: – Cały wieczór oglądamy tu jakieś głupoty. Ja nie chcę mieć z tym nic wspólnego – oznajmił.

Marcel Reich-Ranicki nieraz zabierał głos w sprawie literatury polskiej. – O tym, że Polska jest jedynym krajem bloku wschodniego, którego sztuka wzbudza zainteresowanie Zachodu, wiemy od dawna. Nie jest też nowością, iż nie tylko polska muzyka i grafika oraz polskie filmy zasługują na uwagę – nad Wisłą powstaje też godna uznania literatura. Mimo to (nie bez radości) zaskakuje fakt, że w minionych miesiącach w Republice Federalnej wydano osiem polskich książek i każdą z nich – rzeczywiście każdą – warto przeczytać – tak zaczął recenzję Kolumbów Romana Bratnego w niemieckiej prasie w 1962 roku. Napisał również antologię polskiej prozy współczesnej Najpierw żyć, potem się bawić. O literaturze polskiej. Dzieje literatury polskiej szkicował z empatią, jednak nie dał się porwać przez mit polskiej literatury epoki romantyzmu. Krytycznym okiem oraz sprawnym piórem wnioskował (co może bulwersować polskiego czytelnika), że polscy pisarze, nawet laureaci Nagrody Nobla, pozostają nieznani zagranicznemu odbiorcy. Polskiej literaturze, szczególnie romantycznej, zarzuca hermetyczność – diagnozuje, że Polacy przypisują olbrzymią, nieadekwatną do zagranicznej popularności, rolę krajowej literaturze, która w czasach rozbiorów i innych konfliktów zbrojnych podtrzymywała ducha walki.

Za granicą propagował również dzieła M. Jastruna, A. Słonimskiego czy J. Parandowskiego. Fascynowała go poezja W. Szymborskiej, K. Gałczyńskiego oraz J. Tuwima. O tym ostatnim powiedział: – Łączył mnie z nim język, piękna polszczyzna, to jest poezja najwyższej rangi.

Marcel Reich-Ranicki: postać, która wzbudza mieszane uczucia. Ocalały z Holocaustu pozostawił plamę w życiorysie współpracą z polską bezpieką. Z drugiej strony historia pewnego siebie człowieka, który wybuchowym temperamentem przyciągał do siebie tłumy. W końcu, co najważniejsze, człowiek, który działalnością krytyczną promował dorobek polskiej myśli humanistycznej nie tylko w Niemczech, ale i na świecie (wykładał w USA), a w domu rozmawiał z żoną i dziećmi po polsku.

Mariusz Rakoski

Źródła:

  1. Skibińska J., Bez taryfy ulgowej, „Tygodnik Powszechny”, www.tygodnik.com.pl

  2. Rudnicki J., Moje życie, „Gazeta Wyborcza”, www.wyborcza.pl

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.