Recenzje

„Muzykanci” – czarno-biały pełen barw

MuzykanciPrzenieśmy się na chwilę w miejsce, w którym nie istnieją dźwięki, a jedynym odgłosem jest ludzka mowa. Czujecie tę pustkę? Jakże często nie doceniamy otaczającej nas rzeczywistości i nie potrafimy się nią cieszyć. Film dokumentalny pt. „Muzykanci” w reżyserii Kazimierza Karabasza jest swego rodzaju odą na cześć harmonii w muzyce świata.

Od początku towarzyszy nam walenie młotów, skrzypienie spawarek, stukot obcasów, hałas nadlatujących samolotów, świergot ptaków. Taki jest właśnie zwykły dzień warszawskich tramwajarzy: pozbawiony rozmów – wypełniony dźwiękiem. Wszystko zmienia się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, gdy mężczyźni opuszczają zakład pracy. Nie przebierają się nawet, wkładają tylko pod pachę trąbki i flety. Są gotowi, by stać się muzykantami.

W sali prób słychać ożywione rozmowy podczas strojenia instrumentów. Wkraczamy jakby w zupełnie inną rzeczywistość. Rzeczywistość, którą „dyryguje” muzyka i pasja.

Tramwajarze z zaangażowaniem ćwiczą, a z instrumentów wydobywa się coraz bardziej płynna melodia. Obraz jest tu doskonale zsynchronizowany z dźwiękiem. Warto wspomnieć, że twórcy pokonali wiele trudności związanych z organizacją planu zdjęciowego w sali prób – ograniczyli ilość niemobilnego sprzętu oraz zrezygnowali z oświetlenia na rzecz... żarówek podwieszonych pod sufitem na deskach. Wszystko po to, aby oddać nastrój panujący wśród tramwajarzy – radość tworzenia. Użycie do rejestracji wyłącznie jednej kamery okazało się więc w tym przypadku uzasadnione i po raz kolejny dowiodło, że nie liczy się ilość, lecz jakość.

Ścieżka dźwiękowa to kolejna pochwała prostoty. W całości stanowi ją bowiem utwór wykonywany przez tramwajarzy podczas próby. Brak dźwięków z offu, a wszystkie trzaski, jakie słyszymy, zostały „przygotowane” poza planem. Nie ma też w filmie innego komentarza dźwiękowego. Za jedyne źródło wyjaśnienia może posłużyć tych kilka zdań: Jest to film o ludziach, którzy często rezygnują z wolnego wieczoru. Dęciaki – niegdyś duża armia zapaleńców-amatorów. Dzisiaj to ostatni Mohikanie…

Dokument Karabasza został nagrodzony m.in. na festiwalach w Wenecji i San Francisco. Przez krajowych krytyków jest uznawany za „jeden z najważniejszych filmów w dziejach polskiej kinematografii”. „Muzykanci” pozwolili na określenie niepisanych zasad, którymi na przestrzeni dekad kierowali się rodzimi reżyserzy. Udowodnili, że warto mówić o ludziach wiodących z pozoru zwykłe życie, ale prawdziwie w nie zaangażowanych. Broniących własnej niezależności i odnajdujących coś, co daje im spełnienie.

Biorąc to wszystko pod uwagę, trudno jest oceniać „Muzykantów” Kazimierza Karabasza. O tym filmie wprost nie da się pisać źle, ponieważ przestawia prawdziwy kunszt sztuki dokumentu.

Może nie docenicie go po pierwszym obejrzeniu, ale po drugim (i kolejnym) razie okaże się uroczą opowieścią. Opowieścią o prostocie i pasji. Wszystko dopełnia muzyka, która jest w tym przypadku prawdziwym tchnieniem barw w szarym życiu. We mnie „Muzykanci” obudzili mnóstwo spokoju i przekonania, że dopóki mam „swoją muzykę”, wszystko jest na właściwym miejscu. Warto więc poświęcić Reprezentacyjnej Orkiestrze Warszawskich Tramwajarzy trochę więcej uwagi.

Zapraszam na nieco ponad 9 minut głośnej ciszy i niemego dźwięku.

Aby wyświetlić obiekt zainstaluj wtyczkę: Adobe Flash Player

Kamila Zygmunt
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.