Podróże małe i duże

Nowa Ziemia

Lotnisko w Rogaczewie - osiedlu oddalonym o 13 km od miasta Biełuszja GubaSiewiernyj - martwa osada, dawna baza wojskowa na terenie poligonu atomowego

Szanowni państwo, znajdujemy się na pokładzie samolotu lecącego na archipelag Nowej Ziemi na Morzu Arktycznym. Nasz cel to urocze miasteczko Biełuszja Guba, liczące ok 2,5 tys. mieszkańców, położone na 71º 32’ szerokości geograficznej północnej (niecałe dwa tysiące kilometrów od bieguna północnego). Będziemy lądować nocą, ale proszę się nie przejmować, cały archipelag jest doskonale widoczny w ciemności. Dlaczego? Bo świeci sobie radośnie. Obszar wokół Nowej Ziemi to jedno gigantyczne (największe w świecie) składowisko odpadów radioaktywnych. Ile tego cholerstwa zostało tu zatopione, wie chyba tylko KGB. W każdym razie zużyte paliwo okrętów atomowych i wszelkie inne promieniotwórcze śmieci nadal zatapiane są w wodach otaczających Nową Ziemię, która na dokładkę na większości swojej powierzchni (archipelag liczy sobie ponad 82,5 tys. km2) stanowiła poligon nuklearny. W latach 1955-1990 zdetonowano tu 135 ładunków nuklearnych. Na szczególną uwagę zasługuje słynna demonstracja sowieckiej siły, która miała miejsce 30 października 1961 roku. Bombę nazwano pieszczotliwie „Car Bombą”, miała moc 58 megaton i była największym w historii ładunkiem nuklearnym, jaki udało się rozpieprzyć. Jak jebnęła, to wyparowały okoliczne wyspy. Nawet na jakiś czas zrobiło się cieplej. Ale nie na długo, a szkoda, bo temperatury na Nowej Ziemi lubią spadać do około 40 stopni poniżej zera. Wiejące przy tym orzeźwiające wiatry z siłą 50 m/s nie pozwolą nam się spocić podczas pobytu w tym uroczym zakątku świata. No, chyba że nagle odezwie się nam w kieszeni licznik Geigera i poinformuje nas, że właśnie przyjęliśmy dawkę promieniowania pięciokrotnie wyższą od śmiertelnej.

Zdjęcie satelitarne Nowej Ziemi z naniesionymi strefami poligonów atomowychMapa skażenia radioaktywnego na terenie poligonu w strefie „B” (Siewiernyj)

Miejsce detonacji „Car Bomby” (zaznaczone strzałkami)Po wylądowaniu na wyspie czeka na nas moc atrakcji turystycznych. Biełuszja Guba, jak na porządny kurort przystało, oferuje gościom do dyspozycji 3 hotele (prawdopodobnie gwiazdkowe — w końcu to sowieckie hotele), znajdzie się też fryzjer (o ile wcześniej włosy same nie wypadną od choroby popromiennej), jest studio fotograficzne (specjalizacją są zdjęcia rentgenowskie w plenerze) oraz kilka sklepów ze zdrową i niepsującą się żywnością (polecane są mrożonki). Dla potrzebujących wsparcia duchowego znajdzie się cerkiew, ale uprzedzamy z góry, że Pan Bóg na wszelki wypadek na swojej mapie świata kazał na Nowej Ziemi przykleić nalepkę „brak łączności”. Tutejsza służba zdrowia dysponuje nawet szpitalem. Najczęściej stosowanym zabiegiem jest radioterapia. Nad morzem działa wypożyczalnia sprzętu wodnego (łyżwy, rakiety śnieżne). Organizowane są wycieczki w głąb wyspy, z doświadczonym przewodnikiem bezbłędnie omijającym wszystkie najbardziej skażone tereny. Zwolennicy wycieczek indywidualnych zobowiązani są do uiszczenia wcześniej kaucji zabezpieczającej koszty pochówku.

Godny polecenia jest specyficzny mikroklimat wysp archipelagu, pozwalający na błyskawiczne opalanie się nawet bez konieczności zdejmowania ubrania. W przypadku złażącej skóry radzimy zaopatrzyć się w dostępny w każdym punkcie handlowym roztwór jodu.

Niewątpliwą atrakcją jest również kryty basen. W samym sercu Arktyki móc się zanurzyć w przyzwoicie ciepłej wodzie — bezcenne. Ze względu jednak, że jest to jedyne miejsce na Nowej Ziemi z niezamarzniętą wodą, upodobali go sobie swego czasu samobójcy, pragnący się utopić z rozpaczy. Od tego czasu organizowane są w nim wyłącznie wycieczki łódką, pod opieką ratownika. Obowiązkowe jest też zapinanie pasów.

Na zakończenie pragniemy wszystkich zapewnić, że na Nowej Ziemi niewymagane są szczepienia przeciwko chorobom tropikalnym, brak jest jadowitych węży, skorpionów, mrówek-gigantów oraz much tse-tse. Niezwykłą rzadkością są tu ulewne deszcze. Wyspy leżą poza zasięgiem piratów somalijskich, a katastrofy drogowe niemal nie istnieją. Pragniemy również poinformować, że lecimy bez międzylądowań, więc jeśli ktokolwiek chciałby z jakiejś przyczyny przerwać podróż, to w szafkach nad siedzeniami znajdują się spadochrony. A teraz na dobranoc nasz kapitan zaśpiewa państwu pieśń patriotyczną „Kogda pojut sołdaty”...

Walter Bez Mienia
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.