Powieści i opowiadania

O tym, jak Maciej duszę swą wybielił (reklama powszechnie reklamowanego środka czystości)

Umarł Maciej i leci do nieba. A im wyżej leci, tym bardziej bieluśko się robi dookoła i tak pięknie, że aż oczy bolą. Rozgląda się Maciej i widzi, że wokół ogrody cudowne i kwiaty w nich przecudne, i wszystko takie czyste i bielutkie... Nagle pojawia się śnieżnobiały mur, cały pokryty srebrnymi ozdobami, a w tym murze jest śnieżnobiała furta, misternie wykonana i jaśniejąca od złota. A za furtą stoi święty Piter. Maciej nieśmiało zbliżył się do furty i prosi: "Wpuść mnie, święty Pitrze". A święty Piter wziął tak sobie spojrzał na Macieja, obejrzał go sobie całego i powiada: "Oj, Macieju, Macieju! Jakże ja mam ciebie wpuścić? Obacz no tylko, jaka ta twoja dusza szara. I ja mam tobie do tej lichej, szarej sukmany te przecudne, białe skrzydła przysposobić? Toż by to na hańbę całemu niebu było! Nijakie ty życie wiodłeś: nagrzeszyć - nie nagrzeszyłeś, ale i uczynków dobrych tyleś zrobił, ile kot napłakał". I stoi ten bidny Maciej jako ta sierota ostatnia, i nie wie, co ze sobą począć. A tymczasem do furty zbliżyły się inne duszyczki, bieluśkie, czyściuchne takie, aż piękne. A święty Piter począł je witać a zapraszać do środka i skrzydła im śnieżnobiałe ponakładał, i poleciały sobie w głąb raju, by dołączyć do chórów anielskich, Panu Bogu na chwałę i pożytek. A Maciej jak stojał, tak stoi i smętnie spoziera. I odezwał się święty Piter do niego: "A czegóż ty tu jeszcze stoisz i powietrze psujesz? Do czyśćca ruszajże precz! Niechaj cię tam poszorują wybielaczem chlorowym przez jakieś dwieście lat, to może co z ciebie jeszcze będzie".

Maciej nieszczęsny, gdy tylko usłyszał ten wyrok, świadom mąk, jakie na niego czekają, padł na kolana przed świętym Pitrem i tak zaczął biadolić: "Olaboga! Całe dwieście lat we chlorowybielaczu! Dobrodzieju jedyny! Toż do cna mnie wypiorą, nie z szarego tylko, ale i z białego, i z przezroczystego nawet - i tak mnie nie będzie całkiem, jak tu teraz jestem. Olaboga! A nie ma to inkszej rady? To już tak koniecznie do tego czyśćca potrzeba?". Święty klucznik podrapał się po łysej głowie, potargał chwilę śnieżnobiałą brodę i wreszcie rzekł: "No, niby jest, ta... promocyja taka... że niby, jak nazad wrócisz na ziemię z takim środkiem jednym i popracujesz nieco nad wybieleniem tej swojej szarej duszy... to może i coś się tu da dla ciebie zrobić. Ale niełatwa to droga, uprzedzam cię! Może łatwiej by ci było jednak posiedzieć ze dwieście lat we chlorze... sto pięćdziesiąt, powiedzmy".

Jednakowoż Maciej już począł w szatę białą Pitra świętego z wdzięczności całować, co widząc, dostojnik niebiański czym prędzej podkasał sukmanę, bo szare plamy się były na niej od tego zostawały. Następnie stuknął swą laską i nagle Maciejowi zawirowało wszystko i poczuł, że spada. A jak już spadł na sam dół, to sobie jeszcze spojrzał do góry i w tym momencie oberwał czymś po łbie, co musiało spadać razem z nim. Jak wziął to podniósł, to zobaczył, że to butelka plastikowa, a na niej napis był taki: POWSZECHNIE REKLAMOWANY ŚRODEK CZYSTOŚCI. I poszedł Maciej wędrować po świecie i szukać, gdzie by tu dobrym uczynkiem duszę swą szarą i nijaką wybielić.

Szedł Maciej przez góry, a za siódmą górą ujrzał zamek wspaniały: trzynaście wież strzelistych mający, marmurem obłożony i kamieniami szlachetnymi zdobiony. A przed zamkiem na schodku siedzi sobie król i płacze rzewnymi łzami, aż mu się korona złota z tej żałości na lewą stronę przechyliła nieco. Podchodzi doń Maciej i pyta: "A czegóż to, królciuniu, tak rozpaczają?". Król łypnął na niego podpuchniętym od płaczu okiem, smarknął w rękaw i rzekł: "Jakżeż mam nie rozpaczać? Córkę chciałem godnie za mąż wydać. Pół królestwa obiecałem! Zjechali się tłumnie konkurenci, a co który za potrzebą do wychodka pójdzie, to wraca wzburzon wielce! Pisuary, klozety, bidety - wszystko kamieniem obrosłe a żółte i paskudne! Zewsząd zwołuję fachowców, ale żaden zaradzić nie umie. Rozjechali się konkurenci co do jednego, bo toalety nie spełniają norm unijnego systemu kontroli jakości!".

Maciej, niewiele myśląc, wszedł do zamku i prosto do toalet się skierował. Chwycił za szmatkę, kilka kropel z buteleczki niebiańskiej ulał i jak się nie weźmie do szorowania! Lecz ze zdumieniem patrzy, że gdzie tylko dotknie, tam biel jaśniutka spod kamienia błyska. Nie minęły trzy pacierze, a wszystkie ubikacje i łazienki na zamku tak lśniły, że oczy trzeba było mrużyć. A pachniały tak, że wszystkie kwiaty w ogrodzie pod zamkiem ze wstydu pochowały się w piasek, że to nie one tak śliczną woń roztaczają. Król z radości zaczął krzyczeć, że Macieja ozłoci, i biegał wszędy i szukał go, a z nim służba cała, lecz na próżno, Maciej bowiem już w dalszą drogę wyruszył. A gdy z zamku wychodził, to ujrzał w lustrze, że jego dusza jakby się mniej szara zrobiła.

Mijał Maciej rzeki, a za siódmą rzeką zobaczył drużynę rycerzy zacnych, całych w zbroje zakutych. Jeno przyłbice mieli pootwierane i z przyłbic tych wylewali łez potoki sążniste. Podszedł Maciej bliżej i pyta, czego tak płaczą, co przecie nie bardzo mężom szlachetnym przystoi. Na to mu jeden odparł: "A jakżeż mamy nie płakać! Toż tamój, za lasem, bój srogi z Niemcami się toczy, a nas nie dopuszczono, bośmy zbroi naszych nie dopolerowali! Hetman precz iść kazał, by wstydu przed światem oszczędzić, bo transmisyja telewizyjna na żywo leci. A czymże to polerować, gdy już tak okrutnie zaśniedziałe i zmatowiałe! A tam już nasi zero do pięciu przegrywają!".

O tym, jak Maciej duszę swą wybielił (reklama powszechnie reklamowanego środka czystości)Maciej, niewiele myśląc, za szmatkę chwycił, kilka kropel z niebiańskiej buteleczki ulał i jak nie zacznie glansować! A gdzie dotknie tylko, tam od razu blask piękny powstaje, od słońca samego jaśniejszy. I wkrótce drużyna pomknęła wspomóc swych towarzyszy w bitwie, a gdy wrogowie rycerzy dostrzegli, to od blasku owego złocistego i srebrzystego tak oślepli, że wygrali Polacy wszystkie pozostałe rundy, tercje i połowy, stosunkiem: mnóstwo bardzo do pięciu. A jak już wygrali, to za Maciejem się zaczęli rozglądać, by mu podziękować i na rycerza może nawet pasować albo na sparing partnera chociaż... Lecz Maciej już daleko był, a odchodząc, w rzeczce ujrzał swe odbicie i z zadowoleniem stwierdził, że znów nieco jaśniejsze ono było.

Szedł Maciej przez bory, a za siódmym borem ujrzał budynek do chmur samych sięgający. A na budynku tym napis był: SANEPID. Przed budynkiem zaś stał tłum ludzi i wszyscy zanosili się od płaczu. Podszedł Maciej bliżej i dopytywać począł, co za tragedia ich spotkała. I wśród powszechnego lamentu i łkania powiedziano mu, że wszyscy oni są pracownikami w tymże budynku. I jest w nim tylko jedna stołówka, która ich karmiła, a którą musieli zamknąć z powodu takiego, iż niedomyte w niej naczynia były, które to uchybienie poważnym wielce było. A oni właśnie od tego są, by z uchybieniami takowymi walczyć. A że pracownicy stołówki nie dali rady na czas naczyń doszorować, przeto grozi wszystkim śmierć głodowa, która jest jedną ze straszniejszych śmierci i szczególnie nieprzyjemną. Pokiwał Maciej ze zrozumieniem głową i wszedł do środka. Z góry tymczasem wszystkiemu uważnie przypatrywali się święty Piter, Pan Bóg i pewien trzeci osobnik, którego nazwiska nie możemy ujawnić ze względu na ustawę o ochronie danych osobowych. Możemy jedynie zdradzić, że przebywał tam służbowo i reprezentował pewną firmę, zajmującą się produkcją powszechnie reklamowanego środka czystości.

Maciej znowu wyciągnął szmatkę i ulał kilka kropel z niebiańskiej buteleczki. A gdzie tylko się dotknął, tam każdy talerz, każda miska, każdy kubek biel swą odzyskiwały. A gdy już wszystkie naczynia wyczyścił, to komisję zaprosił, która od razu uchyliła nakaz zamknięcia stołówki i wszyscy radować się poczęli i w powszechnym zadowoleniu pokarmy wszelkie spożywali. A gdy przypomniano sobie o Macieju, by mu podziękować, ten już był daleko. Wychodząc, zerknął tylko w lustrzane drzwi i dostrzegł w nich, że dusza jego już niemal białą jest. Ot, gdzieniegdzie tylko jakieś malutkie szarawe plamki się zostały.

I poszedł Maciej w siną dal. A gdy tak szedł, to ujrzał, że za jedną siną dalą - druga dal. "Nie spocznę, nim dojdę", pomyślał. A za siódmą siną dalą dostrzegł Maciej jezioro, a nad nim siedziała kobiecina i płakała rzewnie. Podszedł Maciej do niej i zapytał, czemu zaś tak płacze. A ona uniosła swe mokre od łez oczy i tak rzekła: "Jak mam nie płakać! Sprzątaczką jestem, ale gdzie nie pójdę do pracy, to mnie przeganiają. Poszłam do zamku, gdzie toalety tak zarosłe kamieniem były, że i przez rok ich doszorować nie szło. Starałam się, ręce urabiałam, ale powiedzieli, że źle czyszczę, i przegonili. Poszłam do rycerzy, zbroje im czyścić, ale tak zapuszczoną mieli, że nijak doglansować nie dało rady. Źli byli i przegonili. Poszłam do stołówki w takim wielkim budynku, co się SANEPID zowie. Talerze mi myć kazali, co już czarne były jak ta smoła prawie. Nie nadążyłam szorować, przyszła komisja i stołówkę zamknęła, a mnie przepędzili. Jak ja, biedna, na kawałek chleba zarobię?".

Maciej, niewiele myśląc, wyciągnął niebiańską buteleczkę i podał kobiecie, mówiąc: "Weź tę butelczynę i idź dalej. A jak dojdziesz do pierwszej ludzkiej siedziby, to najmij się znów do sprzątania. Dzięki temu cudownemu środkowi uzyskasz takie efekty, że dostaniesz stały etat, podwyżkę, a kto wie, w przyszłości może i awans". Kobiecina przyjęła podarunek z wdzięcznością i ucałowała Macieja serdecznie w oba policzki, aż się biedak nieco zarumienił, bo wstydliwy trochę był. A kiedy już poszła, zerknął w swe odbicie w tafli jeziora i z radością dostrzegł, że jego dusza lśniła czyściutką bielą. I wtedy nagle pojawili się aniołowie i złapawszy Macieja, ponieśli go w górę, aż do samego nieba, gdzie już czekały na niego specjalnie przygotowane śnieżnobiałe skrzydła.

Tymczasem święty Piter składał uroczysty podpis, z upoważnienia Pana Boga, na specjalnym dokumencie dotyczącym stałych dostaw powszechnie reklamowanego środka czystości do utrzymania nieba w nienagannej bieli, a przedstawiciel pewnej firmy (tej, która mi nie zapłaciła za reklamę!) zacierał radośnie ręce.

Ament

Walter Bez Mienia
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.