Być może jesteście szczęśliwymi posiadaczami podwórka na którym plenią się chwasty, rosną przez nikogo nie posadzone krzewy i drzewa, a na odrapanych murkach i dachach wygrzewają się koty. Przekomarzają się z nimi zuchwałe wróble wiedząc, że koty są zbyt syte i leniwe by im zagrozić. Gdzieś w kącie tego podwórka staruszka wysypuje gołębiom suche skórki od chleba. Wróble podkradają im co smakowitsze kąski i natychmiast odfruwają.
To znaczy, że wasze podwórko nie zostało jeszcze zrewitalizowane. Pewnego dnia przyjedzie wielki samochód z napisem Eko-System. Pójdą w ruch piły spalinowe i elektryczne młoty. Małe koparki jak dziecięce zabawki wyrwą z korzeniami „nielegalne” krzewy. Miejsce trawy zajmie terakotowa posadzka. Przerażone koty i wróble uciekną w popłochu na następne podwórko lub do jakiejś nieczynnej fabryki.
Po kilku dniach na ratanowym płocie zawisną plastikowe pnącza. Na starannie umytej posadzce ustawione zostaną plastikowe krzesła i kolorowe parasole z nazwą jakiegoś browaru. Nastanie ład i porządek, cisza i spokój. Wróble nie hałasują, tylko z trzewi odmalowanej naprędce kamienicy dobywa się głuchy drum&bass. Czasem za ratanowym płotkiem nieśmiało przemknie staruszka. Ona znalazła sobie nowe miejsce. Karmi gołębie na chodniku wprost pod nogami przechodniów.
A może by tak zrewitalizować Bieszczady. W miejsce kamienistych ścieżek ułożyć porządne schody, na połoninie zaś ustawić plastikowe choinki. One nie gubią liści...