Powieści i opowiadania

Róża

Dawno, dawno temu żyła sobie dziewczynka, której zły los odebrał rodziców. Tak naprawdę była to księżniczka, ale tam, gdzie mieszkała, nikt o tym nie wiedział (nawet ona sama), z wyjątkiem dwojga pasterzy, którzy ją znaleźli. Jak to możliwe? – zapytasz. Posłuchaj, a poznasz odpowiedź.

W odległym miasteczku mieszkała para pastuszków. Było to skromne i ubogie małżeństwo. Bardzo się kochali i, choć pragnęli tego z całego serca, nie mogli mieć dzieci. Wszystkie dni spędzali tak samo. Po śniadaniu wyprowadzali owce na pastwisko, gdzie zostawali do zmierzchu. Przerywali pracę tylko na obiad, który jedli w cieniu rozłożystego dębu, w pobliżu strumyka.

Pewnego dnia, który nie różnił się niczym od innych, pasterka poszła zaczerpnąć wodę ze strumienia. W tym czasie jej mąż przygotowywał posiłek. Nagle nad pastwiskiem rozległ się krzyk.

Co się stało? – zaniepokoił się pasterz – Wszystko w porządku?

Chodź tu szybko! Nie uwierzysz...

Gdy się zbliżył, znieruchomiał.

To cud! – wyszeptał po chwili, z przejęciem patrząc na swoją małżonkę, która pochylała się nad koszem zaplątanym w sitowie. W koszyku leżała dziewczynka.

To naprawdę cud, wreszcie Bóg nas wysłuchał! – odpowiedziała wyjmując dziecko. – Czy nie jest śliczna?

Cud – powtórzył półgłosem. – Ale spójrz, Aneczko, tu jest coś jeszcze!

Spod prześcieradła, którym była przykryta dziewczynka, wysunęła się róża zamknięta w kryształowym kloszu. Ale raczej trzeba ją nazwać Różą, ponieważ nigdy – ani wcześniej, ani później – nikt nie widział doskonalszego kwiatu.

Wygląda jakby była zaczarowana – zamyśliła się pasterka. – A to co? – zapytała wskazując kopertę leżącą w koszyku – List… Stasiu, czy możesz go przeczytać? Widzisz, nie chcę odkładać małej.

Stanisław wziął kopertę. Nie było dla niego tajemnicą to, że jego żona nie umiała czytać, czego zresztą bardzo się wstydziła. Dlatego udając, że nie zauważył jej rumieńców, zaczął czytać na głos:

„Ty, który czytasz me słowa, zabierając koszyk wraz z jego kruchym skarbem, wziąłeś na swe barki wielką odpowiedzialność. Dziewczynka w twych rękach to nasza jedyna córka i następczyni tronu, księżniczka Amparo. Możesz mieć pewność, że my, para królewska, odeszliśmy już z tego świata – zgodnie z rozkazami Amparo miała zostać odesłana jedynie na wypadek naszego zgonu. Tak oto nieświadomie przygarnąłeś przyszłość królestwa. Jedyne o co cię prosimy, to abyś przyjął księżniczkę jak własną córkę i nie przejmował się jej przeznaczeniem. Kiedy przyjdzie stosowny czas, będziesz wiedział co czynić, choć prawdopodobnie teraz tego nie rozumiesz.

W naszej ponurej historii zobowiązani jesteśmy wyjaśnić ci jeszcze jedno. Z pewnością odnalazłeś już Różę. Koniecznym jest, abyś strzegł jej tak, jak samą księżniczkę. Oto wytłumaczenie.

Z okazji narodzin Amparo ze wszystkich ziem królestwa przybyli znakomici goście. Niestety, razem z nimi pojawiła się niespodziewanie Dziewica Lodów. Dotknięta brakiem zaproszenia zagroziła, że wydrze nam nasze szczęście, zniszczy królestwo, a życie księżniczki zwiąże z czymś najbardziej nietrwałym, co znajdowało się w zamku. Po tych słowach zniknęła. Dobre wróżki, które były obecne na przyjęciu, jednomyślnie uznały, że wiedźma miała na myśli ostatnią różę, kwiat najdelikatniejszy ze wszystkich, z którego nawet najsubtelniejszy podmuch strącał płatki. Powiedziały, że księżniczka będzie żyć, dopóki nie opadnie ostatni płatek. Róża została natychmiast zaczarowana, aby chronić ją przed więdnięciem, jednak nikt nie miał pewności, czy...” – Stanisław nagle zamilkł.

Czy co? Dlaczego przerwałeś? – zniecierpliwiła się Anna.

Papier zamókł, najdroższa. Woda rozmyła atrament i nie mogę odczytać słów. Zostały tylko pojedyncze litery, bez żadnego sensu. Jeszcze imię – Władysław. Jakie to dziwne...

To nic, kochany, przepraszam. Wiemy już przecież to, co najważniejsze.

***

Upłynęło kilkanaście lat. Amparo wiedziała, że była sierotą, jednak w ogóle tego nie odczuwała. Pasterze otoczyli ją miłością, jakby była ich rodzoną córką. Opowiedzieli jej o Róży, tak więc nigdy nie spuszczała jej z oka i zabierała wszędzie ze sobą. Chętnie też pomagała swoim przybranym rodzicom wypasać owce, przez co wszyscy nazywali ją „Pastereczką”.

Tak więc upłynęło kilkanaście lat i nasza księżniczka wyrosła na piękną kobietę. Przykuwała uwagę każdego, kto na nią spojrzał, zarówno swoją urodą, jak też dzięki nienagannym manierom. Nic więc dziwnego, że pewnego dnia młodzieńcy zaczęli starać się o jej rękę – i to nie tylko wieśniacy, ale także szlachetnie urodzeni, ponieważ w całym królestwie nie było ani szlachcianki, ani hrabianki cudniejszej niż Pastereczka. Jednak ona wybrała innego. Jedyny problem w tym, że znała go jedynie ze swoich snów. Mimo to wierzyła, iż wizje, tak jak i Róża, były zaczarowane. Serce podpowiadało jej, by czekać, więc czekała.

Róża***

Tamtego dnia życie Amparo miało się zmienić. W miasteczku urządzono wspaniałą zabawę i mieszkańcy – a z nimi nasza księżniczka – bawili się na rynku. Nagle zagrały trąby i donośny głos oznajmił:

Książę Władysław!

Wtedy wszyscy dostrzegli księcia otoczonego dworzanami i powitali go salwą oklasków oraz okrzykami radości. Nagle Amparo znieruchomiała. Jej serce oszalało, zaczęło łomotać z dziwnym uczuciem lęku i zachwytu. Ta twarz... – pomyślała – To twarz z moich snów... Ach, serce moje, co mi teraz podpowiesz?! Nie, to niemożliwe! On jest księciem, a ja, kim jestem ja?

Władysław z każdym krokiem zbliżał się w kierunku Pastereczki.

Dzień dobry, ślicznotko!

Zardzewiały głos zmroził krew w żyłach księżniczki. Odwróciła się, żeby zobaczyć kto zadał jej to pytanie i spostrzegła najohydniejszą ze wszystkich istot jakie w życiu widziała. W okamgnieniu coś przeszyło powietrze tuż przed jej oczami. Zanim straciła przytomność, poczuła jeszcze jak Róża wysuwa jej się z rąk.

Kiedy się obudziła leżała w swoim łóżku, a jej rodzice z kimś rozmawiali. Przetarła oczy ze zdumienia.

Książę? Czy ja śnię?

Wszyscy troje spojrzeli na siebie porozumiewawczo i Władysław podszedł bliżej.

Czas nagli, ale zanim wyruszymy jest coś, o czym musisz wiedzieć – zaczął i pokrótce wyjaśnił całą historię – nie tylko to, co ty już znasz z listu znalezionego przez pasterzy.

Otóż od dnia urodzin Amparo była zaręczona z Władysławem, dlatego gdy zniknęła po śmierci pary królewskiej, postanowił ją odnaleźć. Ale szukała jej także Dziewica Lodów. Obawiając się przepowiedni, według której pewnego dnia z powodu księżniczki miała utracić władzę, wiedźma wysłała dwoje sługusów, aby zabili dziewczynę. Pierwszy z nich, Ohyda, przemierzał miasta i wioski, drugi zwany Zawrotem Głowy – góry. Na szczęście w odróżnieniu od Zawrotu Ohyda była widzialna, co uratowało Pastereczkę. Kiedy bowiem książę zauważył Ohydę na rynku, zdążył przeszkodzić jej w dokończeniu magicznego zaklęcia i podtrzymał swoją narzeczoną razem z Różą. Teraz jednak księżniczka była w wielkim zagrożeniu, a jedynym miejscem zdolnym stawić opór czarom Dziewicy Lodów był zamek Władysława, do którego najkrótsza droga z miasteczka wiodła przez góry.

Jak tylko opowieść dobiegła końca, Amparo nie zwlekając dłużej zabrała Różę i ze wzruszeniem pożegnała rodziców. Władysław odesłał towarzyszy traktem, który szerokim łukiem omijał góry, aby tym zmylić wiedźmę i zyskać na czasie. Już tylko we dwójkę wyruszyli w stronę gór.

***

Wiatr przybierał na sile. Zostało im ostatnie podejście. To najbardziej zdradliwe. Wtedy wśród podmuchów usłyszeli dziwne odgłosy, które przypominały szept.

Nie patrz w dół! To Zawrót Głowy! – krzyknął książę – Dopóki się nie przestraszysz, nic ci nie grozi!

Dał się słyszeć pomruk niezadowolenia. Jeszcze kilka kroków i byliby uratowani. Kiedy Władysław wspinał się na skałę, wiatr zadął po raz ostatni. Spod stopy księżniczki wyśliznął się kamyk. Popatrzyła za nim w przepaść i zadrżała. Wtedy Zawrót Głowy pochwycił swoją ofiarę.

Teraz mi już nie uciekniesz – syknął jej prosto do ucha i pociągnął w stronę urwiska.

Gdy książę usłyszał hałas odwrócił głowę i spojrzał Amparo prosto w oczy. W sekundę, która wydała mu się wiecznością, uświadomił sobie wszystko. Ale w tych ukochanych oczach nie dojrzał ani strachu przed nieuchronnym, ani lęku przed śmiercią, ani też żadnej innej obawy. Przeciwnie. W tych ukochanych oczach ujrzał spokój, pewność, że któregoś dnia znów się spotkają, i obietnicę wiecznej miłości.

***

Władysław zamknął oczy. Kiedy je otworzył, wciąż nie mógł uwierzyć. Po jego policzku spłynęła łza. W swoich ramionach tulił księżniczkę.

Na odłamki kryształu rozsypane pośród skał opadł ostatni płatek Róży.

***

Jeśli któregoś dnia spacerując po górach znajdziesz różę kwitnącą w śniegu, różę, która wyda ci się najpiękniejszą ze wszystkich, które kiedykolwiek widziałeś, taką, którą bez zastanowienia nazwiesz Różą, zrozumiesz zakończenie opowieści i dowiesz się więcej niż mnie było dane poznać.

Jeśli któregoś dnia spacerując po górach znajdziesz Różę, daj mi znać, a wtedy i ja przekonam się, że to nie był sen.

Anna Sierosławska
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.