Powieści i opowiadania

Neon

January WitkowskiDziś już nie za bardzo pamiętam, w jakim czasie miało miejsce owe zdarzenie. Czy był to początek czy też koniec lat 70. ubiegłego wieku... A zaczęło się od tego, że Milicja Obywatelska założyła rogatkę na styku mojej ulicy i Górnego Rynku. Miała to być milicyjna placówka szybkiego reagowania. Już podczas pierwszej nocy jej działalności, miałem możność obejrzeć jej wnętrze, kiedy wraz z kolegą zostaliśmy tam doprowadzeni. Jak przypuszczam, potraktowali nas jako materiał doświadczalny. A mianowicie, kazali nam wejść przez rzęsiście oświetlone, na oścież otwarte drzwi. Znaleźliśmy się w korytarzyku, gdzie nas przywitało jeszcze mocniejsze światło. Trzeba było opuścić głowę, żeby się nie potknąć o schodki wiodące do małego pomieszczenia, skąd przyglądał nam się rozwalony na szerokim krześle, mocno znudzony milicjant. Jako niepoprawny pijaczek i jeden z milczących wrogów panującego ustroju, wraz z moim druhem, zostaliśmy przepytani na okoliczność spożycia alkoholu. Po kilku minutach, bez uszczerbku na ciele, zostaliśmy zwolnieni. Niewątpliwie wbrew sobie, przyczyniliśmy się do inauguracji placówki.

Nas jednak interesuje to, co zostało zainstalowane na rogu mojej ulicy. A było to naprawdę coś nowego, coś, co mogło wywołać zaniepokojenie u nieprawomyślnych obywateli. Na pewnej wysokości, w dość dużej odległości od muru, umocowano duży metalowy szkielet w kształcie wydłużonego czworościanu. Był on od strony ulicy dokładnie oszklony. W jego środku umieszczono bardzo silne żarówki. Każdą z trzech grubo od wewnątrz pomalowanych ścian, „zdobił” na jasnoniebieskim tle, biegnący z góry do dołu napis z białych liter: „MILICJA”. Od razu na to novum tuziemcy zaczęli przewrotnie mówić: „neon”. Twór ten miał niewiele wspólnego z oryginalnym neonem. Bardziej przypominał postawione na sztorc masywne akwarium. Niby wszystko było w porządku, a jednak coś było nie tak... „Neon” bardzo słabo świecił – sprawiał takie wrażenie, jakby dogorywał. Ale i na to znalazł się sposób, u jak zwykle „pomysłowych” funkcjonariuszy - nieco wyżej nad „neonem” kazali zainstalować pokaźną lampę z najmocniejszą w PRL-u żarówką.

Pewnego razu wieczorem z Dolnego Rynku wracałem do domu, z jakimś przygodnym kompanem od kieliszka. Nie był to na pewno mój dobry znajomy. Musiałem być wtedy mocno podpity, bo nie mogę sobie przypomnieć, kto to był. Gdyśmy już dotarli do rogu Górnego Rynku, spojrzałem przez szosę na oświetloną rogatkę. Nagle zacząłem się głośno śmiać, bo to, co zobaczyłem, wprawiło mnie w osłupienie. Kiedy się trochę opanowałem, rzekłem do zdziwionego moim zachowaniem współtowarzysza: Popatrz tylko, jaki cień rzuca ten neon?! Czyż nie widzisz, że przypomina kształtem idealną trumnę?!

W dwa dni potem milicyjna rogatka została zlikwidowana, a po „neonie” nie pozostało śladu – zasmarowali nawet miejsca po wpustach. Byłem tym tak zaskoczony, że wprost nie mogłem w to uwierzyć. Nie mieściło mi się w głowie, by owe spostrzeżenie, którym podzieliłem się z przygodnym kamratem, doprowadziło do aż tak zbawiennego skutku?! Całe to zdarzenie, jak i wypływającą z niego satysfakcję, zachowałem w tajemnicy. Jeśli zaś idzie o tego kamrata od kieliszka, to bez wątpienia był kapusiem.

Z powyższego zdarzenia wynika bez wątpienia, że milicja zaczęła bać się swojego cienia.

January Witkowski
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.