Stał na chodniku, chwiejąc się na wszystkie strony, wsparty na drewnianej lasce. Kiedy go mijałem, zaczepił mnie nieśmiało, jakby miał za chwilę poprosić o finansowe wsparcie:
– Przepraszam, czy pan widział tam bociana?
Z trudem podniósł swą laskę i wskazał w oddali na stary komin nieczynnej fabryki, na którym leżało duże ptasie gniazdo.
– Nie widziałem, ale sądzę, że z pewnością tam sobie mieszka – odparłem.
– Interesuję się nimi – ciągnął staruszek – wie pan, tak po amatorsku. To takie piękne ptaki, które przylatują wraz z wiosną. Bocian to ptak wiosny, zawsze przynosi nowe życie.
Patrzył na mnie łagodnie, a w jego oczach widziałem, że czeka na potwierdzenie tego, co mówi. Więc szukałem szybko w pamięci, co miałem zapisane o bocianach i zacząłem perorować, wkładając w to całą swą wiedzę ornitologiczną wyniesioną ze szkoły.
– O, jest, widzi pan, właśnie nadlatuje! – krzyknąłem zadowolony, pokazując na nadlatującego biało-czarnego ptaka z wyciągniętymi, niczym golenie samolotu przed lądowaniem, nogami. Zdawałem sobie sprawę, jak wielką radość sprawi ten widok mojemu rozmówcy.
Nie pomyliłem się. Na twarzy staruszka wykwitł piękny, wiosenny kwiat radości i szczęścia.
– No, teraz mogę już spokojnie iść do domu – powiedział i podreptał przed siebie, pewny, że z wiosną przyleciał już jego ukochany bocian, który przyniósł nowe życie.