Powieści i opowiadania

W poetyce snu – poranek na ziemi obiecanej

W poetyce snu - poranek na ziemi obiecanejPewnego pięknego poranka przebudzona została pocałunkiem Ukochanego i wpadającymi do drewnianego domku promieniami słonecznymi. Nie otworzyła jednak oczu. Była godzina szósta, może ósma. Przewróciła się na drugi bok, by po chwili się unieść.

Stąpając radośnie wśród potężnych gór z wierzchołkami okrytymi białym puchem, po cudownie pachnącym szafirowym niebie, zmierzała do tajemniczej małej chatki. Ochoczo wyszedł z niej maluśki, ledwo człapiący, ale uśmiechnięty z marszczonym noskiem szczeniaczek – jej towarzysz podróży, przytulanka. Była chyba siódma. Szczeknął trzy razy, by z niebiańskiego puszystego obłoku wyłoniły się tęczowe ruchome schody.

Stare ruiny, historia, potęga przy siedmiu wzgórzach piętrzących się. Moc, filary, okręgi, wieczność. Tam związali się na zawsze.

Sennym krokiem weszli na schody. Już na drugim stopniu spotkali Papę Smerfa, ciało niebieskie w czerwonej czapeczce, które opowiedziało szczęśliwą historię zakochanej pary: Smerfetki i Smerfa Pracusia. Następnie minął ich Paulo Coelho, wspominając o walce o marzenia, którą należy toczyć w swoim życiu. Pełnym senności głosem odchodząc dodał, że tylko miłość zasługuje na wszystko, a w oczach tkwi siła duszy.

Piękne są jego oczy. Niebieskie jak lazurowe morze. I to głębokie spojrzenie, pełne uśmiechu.

Wyznawał jej miłość, kiedy szum morza śpiewał radośnie, otulając ich letnią bryzą, jakby chciał ochronić przed światem i zatrzymać tu na zawsze.

„Cofasz się w przeszłość i znów jesteś mały i bezpieczny, bezpieczny tak zupełnie, tak bez reszty, jak dziecko w obecności taty. Wciąż masz go przed oczami – stoi w ciemnych drzwiach, cichy strażnik twojego dzieciństwa – i śpisz snem istoty naiwnej, niewinnej, niedojrzałej” – słyszę głos z góry. To Harlan Coben, który próbuje mnie zaczepić. Ale ja idę do małego sklepiku, magicznego sklepiku, w którym wszystkie wspaniałości świata swym ciężarem uginają półki. Jabłka, winogrona, maliny, cytryny, granaty, oliwki. Kupuję wisienkę i szybciutko biegnę. Spadam ze schodów, ale to nic, wstaję i dalej lecę, lecę na obłokach. Wracam do drewnianego domku z pomarańczowymi ścianami, w którym czeka On. Nasze senne rozmowy trwają bez końca. O wszystkim. O niczym. A czas upływa niepostrzeżenie. Już siódma albo dziewiąta. Może zatańczymy – pyta przez sen. I tańczymy, wtuleni, rozmarzeni, szczęśliwi.

Karolina Pietrzko
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.