Było nas trzech w każdym z nas inna krew... a właściwie to czterech „a do Czech to ja mam za darmo”;). W doborowym składzie w pociągu relacji Tychy – Wronki (więzienie) rozpoczęliśmy naszą bożocielną przygodę.
Przez łąki, przez pola, lasy, jeziora, pełni radości, wolności i swobody... bum tarata bęc... pędzimy w zielone żyto.
Na Pojezierzu Lubuskim nie sposób się zgubić... wszystkie drogi i tak prowadzą na piknik:).
Kierując się na południe rzepakowym szlakiem, dojechaliśmy do jeziora Chłop. Jak widać ciągnie babę do chłopa a tam... łabędź z familią.
Wszystko pięknie, wszystko ładnie, ale czemu łabądki chcą nam obskubać tyłki... Karla dzwoń po pomoc! Ewa ratuj! Poszły kszy, kszy.
Nastał kolejny dzień. Pobudka 5 rano. Zamiast wrzasku kormoranów mały pierdzik wędkarza nas obudził, ale za to jakie poranne widoki na horyzoncie, fju fju.
W Tychach rzeź niewiniątek (dla innych pogoda z ch...) a u nas klara, jak ta lala.
No ale komu w drogę temu czas! Bardziej zorientowani w mapach nakreślali nowy azymut, a fizole pakowali domki.
Ruszyliśmy z górki na pazurki i tak dojechaliśmy do Klenicy, gdzie przywitał nas okazały pałac. Księciunio miał akurat misje w Iraku, dlatego nie przedłużając, popedałowaliśmy dalej.
A że w koło jest wesoło, podczas zjazdów i podjazdów te oto trzy liryczki wymyśliły nowy erotyk na wiejską nutę.
Ja japonka skośnooka, jestem piękna jak ze snu. Mam chłopaka samuraja, co ma bardzo długie jaja. Ja murzynka czarnooka, jestem piękna jak ze snu. Mam chłopaka Zulu Czaka, co długiego ma pisiaka. Ja Indianka pięknooka, jestem piękna jak ze snu, A mój chłopak szybka strzała, smaży jajka na bimbałach
Wszystko co piękne szybko się kończy. Ostatnie ognisko w lesie...
...ostatni rzut okiem na rzekę...
Czas do domu.