Recenzje

„Czarownica z Portobello” - Paulo Coelho

Podjęłam się lektury tej książki wyłącznie dlatego, że dostałam ją w prezencie. Takie to są właśnie te relacje międzyludzkie w naszych czasach – nikogo nie obchodzi, co by ktoś chciał, a czego by nie chciał dostać na urodziny. Daje się pierwsze z brzegu (często jest to coś z pierwszych stron gazet, coś z działu „nowości”, obojętnie której branży, itp.). Kierowana własną ciekawością sięgnęłam po utwór Coelho po raz pierwszy jeszcze w wieku gimnazjalnym; przeczytałam wtedy Alhemika i muszę przyznać, że zrobił na mnie duże wrażenie. Miało się te naście lat. W tej chwili już podchodzę do tego autora nieco inaczej.

Powieść prezentuje historię pewnej współczesnej dziewczyny, rzekomo postaci autentycznej, uprawiającej czary. Podczas tańca wprowadza się ona w trans i rozmawia z Wielką Matką. Dzieli się swoimi przeżyciami z ludźmi dookoła, zaprasza ich na takie seanse, na których pomaga zgromadzonym pokonywać własne opory, kompleksy, zahamowania i również doznawać transu. Staje się sławna, choć niezupełnie jest to dobra sława. Im więcej ludzi dowiaduje się o jej istnieniu i jej praktykach, tym więcej osób zaczyna jej serdecznie nienawidzić.

Forma powieści to rodzaj reportażu. Autor (rozumiany jako narrator, niekoniecznie jako Coelho) podjął się spisania zeznań osób, które miały kontakt z tytułową czarownicą; wypowiedzi tych osób tworzą historię. Wypowiada się matka, przyjaciółka, mistrzyni duchowa, kochanek, mąż. Osobiście uważam, że jest to zrobione bardzo źle, wszystkie postacie mówią tym samym językiem (czyli językiem Coelho, tym, który znajdziemy w każdej jego powieści). Historia układa się zbyt gładko, by podtrzymać wiarygodność formy. Wydaje mi się, że cały smaczek stylizacji na reportaż byłby właśnie w tym, żeby czytelnik zastanowił się, czy aby faktycznie nie jest to rzecz autentyczna. W mojej głowie nawet nie powstała taka myśl podczas lektury.

Jakkolwiek nie jest prawdą, że książka jest wyłącznie zła (w takim wypadku nie przeczytałabym jej całej, a przeczytałam). Podobają mi się niektóre myśli w niej zawarte, czasem skłaniały mnie do refleksji. Ogólne podejście do życia, losu, samotności, jakie prezentuje autor wydaje mi się godne przemyślenia i wartościowe. Mam wrażenie, że z tych myśli udało mi się skorzystać. Czasem tylko są one wyrażone zbyt moralizatorsko, zbyt nachalnie, ale to już chyba znak rozpoznawczy tego pisarza.

Zaletą jest też zasadniczo to, że akcja warto się toczy. Dużo się dzieje, wraz ze zmianą osoby mówiącej może nie zmienia się specjalnie styl, sposób wypowiedzi, ale zmienia się nieco perspektywa i to jest całkiem ciekawe. Podtrzymuje to uwagę czytelnika, podobnie jak żywe i dynamiczne opisy, to trzeba przyznać – widzi się tę tańczącą dziewczynę, o której mówi narrator.

Czarownica z PortobelloOgólnie rzeczy biorąc, fani Coelho i tak z pewnością sięgną po tę pozycję, jego przeciwnicy zapewne nie zrobią tego, cokolwiek bym napisała, a osoby neutralne raczej zachęcam do lektury, lecz nie należy oczekiwać wiele. Pisarstwo tego autora nie jest najwyższych lotów pod względem warsztatowym, ale być może nie każdemu to tak przeszkadza. Ponadto, nie pojawiają się tutaj wątki chrześcijańskie, co jest ciekawe, jeśli chodzi o tego autora i choćby z tego powodu wydaje mi się, że dobrze byłoby mieć swoje zdanie na temat tej książki.

Fragment:

Wszyscy przyglądali się jej z zaciekawieniem. Już nie poruszała się w takt muzyki – to muzycy starali się nadążyć za jej krokiem, a restauracja w podziemiach starego budynku w mieście Sibiu przeobraziła się w egipską świątynię, gdzie kiedyś zbierały się czcicielki Izis, by odprawiać swe rytuały. Zapach pieczystego i wina zmieniał się w woń kadzidlaną, która wprawiała nas w taki sam trans, doznawaliśmy tego samego uczucia oderwania od rzeczywistości i wkraczania w nieznany dotąd wymiar. Instrumenty dęte i strunowe zamilkły, słychać było tylko perkusję. Atena tańczyła, jakby była już gdzieś indziej. Po twarzy spływał jej pot, bose stopy uderzały o drewniany parkiet. Jakaś kobieta wstała i ostrożnie osłoniła chustą szyję i piersi tańczącej, bo bluzka niebezpiecznie zsuwała jej się z ramion. Atena jakby niczego nie zauważyła, przeniosła się w inne sfery, gdzieś hen, na krańce światów, które niemal stykają się z naszym, lecz zawsze pozostają niewidzialne. Goście zaczęli klaskać w rytm muzyki. Atena przyśpieszyła kroku, czerpiąc z tego klaskania energię. Wirowała w kółko, balansowała w próżni, rozbudzając to wszystko, co my, biedni śmiertelnicy, winniśmy ofiarować najwyższemu bóstwu. Nagle się zatrzymała. Wszyscy zamarli, zamilkła perkusja. Oczy miała nadal zamknięte, a po twarzy ciekły jej łzy. Uniosła ramiona ku niebu i krzyknęła: -Kiedy umrę, pochowajcie mnie na stojąco, bo całe życie przeżyłam na kolanach!”

Joanna Burgiełł
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.