Stanie się to co ma się stać Bo dzieje się, to co ma się dziać I stanie się to co ma się stać Bo dzieje się to co ma się dziaćAldaron
Tak jakoś się kiedyś stało: powstał ruch hippisów. Widać tak musiało być. Bunt młodych musiał gdzieś znaleźć ujście. Naturalnym jest także, że człowiek chce wszystko archiwizować. Z tej potrzeby zrodziła się publikacja Kamila Sipowicza Hipisi w PRL-u.
Nie mogłam odmówić sobie tej przyjemności, by jak najszybciej tę książkę nabyć. Po różnych forach internetowych krążą negatywne opinie na jej temat, w stylu:
Hipisi będą łysi... To mniej więcej tyle w temacie. Sipowicz chyba smrodu wokół siebie szuka, Borka masz rację, stare hipisostwo już dawno w piachu, a zresztą może i lepiej? (bolek1970)
Jeśli dobrze pamiętam, to jakiś Kamil Sipowicz pisywał do reżimowego „Na Przełaj” i działał w jakimś faszystowskim „Wolę Być”, z którego wywodzą się różne szemrane biznesmeny III RP. Zgodnie ze swoim rodowodem i obecną w Polsce modą piętnuje teraz nowomowę i beznadzieję PRL, będąc absolutnie ślepym na ich odpowiedniki dzisiaj. Jak głosi stare porzekadło: kto się ch...jem urodził, kanarkiem nie zdechnie. Chwalić Boga, w Polsce już nikt książek nie czyta. (seth)
A jednak jak widać ktoś książki czyta. Jest przynajmniej jedna taka osoba (czytaj=ja). Osobiście przebrnęłam przez tę obszerną i bardzo ładnie wydaną publikację. I nie żałuję.
Hipisi w PRL-u zaczynają się właściwie od podania „rodowodu” Ruchu. Od USA. Znajdziemy parę słów o beatnikach i provosach, o takich ludziach jak Timothy Leary, Ken Kassey czy Gridley Wright. Oczywiście Kamil Sipowicz nie zapomina opisać amerykańskich komun (m. in. najsłynniejszej Strawberry Fields), poetów z tamtych lat, początków ruchu ekologicznego, narkotyków, wolnej miłości, muzyki (np. legendarny festiwal Woodstock z 1969r). Dużo cennych informacji podanych w bardzo konkretny, rzeczowy sposób.
Druga, czyli tytułowa, część książki zaczyna się w nietypowy sposób: od cytatu.... towarzysza Gomułki! A jak Gomułka to oczywiście musi być o polityce, a dokładniej o sytuacji społeczno - politycznej przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Dalej znajdziemy to, co mnie osobiście zainteresowało najbardziej: przedruki artykułów z komunistycznych (kosmicznych?) gazet, dotyczące zarówno amerykańskich, jak i rodzimych Dzieci Kwiatów. Trzeba przyznać, że PRL-owscy dziennikarze wykazali się dużą dozą pomysłowości pisząc te teksty. Wielu rzeczy sama bym się w życiu nie domyśliła! Powiedzmy takie zdanie pióra J.A. Sałeckiego: Hippisi krajowego chowu są popłuczynami z kapitalistycznych kuchni. Czyż to nie brzmi dumnie?!
Następnymi zagadnieniami, którymi zajmuje się autor są manifesty, pisane głównie przez „Proroka”. Dane mi było osobiście poznać tego człowieka na Piotrkowskim Festiwalu Sztuki Młodych. Bardzo ciekawy człowiek. Zresztą można się o tym przekonać czytając jego wypowiedzi, znajdujące się parę stron dalej. Po nim swoje życie wśród Hippisów opisują osoby takie jak: Amok, Pies, Organista, Kasiarz, Psycholog, Belfegor, Kora, Jacek Jakubowski (twórca legendarnego SOS-u) i wielu, wielu innych. Nic nie mówią Wam te pseudonimy? W takim razie musicie zabrać się za lekturę Hipisów w PRL-u.
Moje zdanie o tej publikacji? Szczerze mówiąc spodziewałam się, że zajmie się ona trochę od innej strony tematem Ruchu. Bardziej ogólnie niż osobowo. Oczywiście w żaden sposób nie denotuje to książki Sipowicza. Być może kontekst poszczególnych ludzi daje nam jeszcze szerszy obraz Hippisów. Na pewno dają go nam także liczne zdjęcia (kilkaset przynajmniej). Praktycznie każda strona jest nimi zilustrowana. Często są one przedstawiane na zasadzie przeciwieństw: obok zlotu w Kazimierzu ujrzymy pochód pierwszomajowy z 1969roku, obok dziennikarzy komunistycznego „itd” - inną fotografię zlotową. Bardzo ciekawe zestawienia.
Podsumowując: Hipisi w PRL-u to lektura, którą polecam każdemu. Bardzo bogata merytorycznie, w bardzo ładny sposób wydana. Nie są to suche wywody merytoryczne, rodem z „Hipisów w poszukiwaniu Ziemi Obiecanej” Jankowskiego. Książka żyje życiem ludzi, o których jest w niej mowa. Jedyne jej minusy to duże, nieporęczne wydanie i dość wysoka cena. Ale to przecież można jakoś „przeskoczyć”. Jeszcze raz zachęcam do czytania!