Recenzje

„Głowa. Opowieść nocy zimowej” – Tadeusz Cegielski

Jako akademik i autor wielu książek naukowych, historycznych, tudzież kryminałów, prof. Cegielski posiada ogromną wyobraźnię. W jednej z wielu przeprowadzonych rozmów mówił, żebym brał się za pisanie i podsunął mi jednocześnie obrazek człowieka przelewającego na papier (od razu dodał, że metaforycznie, bo przecież obecnie papier i pióro zastępuje laptop) swoje myśli, siedzącego przy biurku, z domowym zwierzątkiem na kolanach. Cóż, to nie takie proste. Laptop, biurko, fotel i owszem są. Hmm... zwierzątko w zasadzie też jest, choć z tym jest pewien kłopot. W przedostatniej swojej powieści kryminalnej Marek Krajewski pisze o takim zwierzątku, które w tej chwili rozpycha się na fotelu za moimi plecami, tak: Pod nogami nie kręcił się pies, beznadziejnie głupi york, który był samozwańczą głową rodziny i gryzł każdego, kto do niej nie należał1. To nie wszystko wszakże. Prof. Cegielski lubi mówić, co wynika przede wszystkim z jego nauczycielskiego powołania, ale i z tego, że jest zafascynowany i poświęca się całym sobą temu, czym się zajmuje. Być może, gdyby wieczorna pora pozwoliła, to dodałby jeszcze, że pisaniu potrzebna jest muzyka, lub... jej brak. „Głowa” w części pisana była w Nieborowie, przypuszczam zatem, że nawet zamknięty w swoim pokoju, Cegielski musiał słyszeć wieczorne koncerty dobiegające z pałacowej biblioteki. Być może Mozarta i Haydna i nie dlatego, że byli masonami, ale, puszczam wodze fantazji, choćby z powodu, iż tworzyli w okresie, gdy pałac w Nieborowie powstawał drugi raz, już w stylu barokowym. Wzorem, zatem, pisarza, włączam koncerty fletowe Mozarta, przywiązując wagę do łagodności, spokoju i ciągłości melodyjnej muzyki, wykonywanej przez Emmanuela Pahuda.

Problem z „Głową” istniał od jej zapowiedzi przez autora i o ile z pojawieniem się drukiem można by przyjąć, że w części zniknął, bo pewne plotki się wyjaśniły, to jak na złość Tadeusz Cegielski zafundował Posłowie2 i wyłożył w nim nie tylko tło historyczne, osobowe, powody powstania powieści, ale także zmusił czytelników do sięgnięcia po inne pozycje. Ot, złośliwość pisarza, czy może nadmierna dbałość o kulturę czytelniczą ze strony akademika?! Połechtanie zainteresowanych? Rozbudzenie ciekawości historycznej? A jakże! Takich pisarskich zabiegów jest mnóstwo. Chociaż nie wyobrażam sobie, żeby ktoś w Polsce nie przeczytał „Zbrodni i kary”, to jednak „F.M.” Borisa Akunina, pisarza kryminałów jak Cegielski, zmusza do choćby przeczytania w internecie o czym powieść Dostojewskiego jest! Autor „Głowy” zaś nie sugeruje, a po prostu zmusza. Żaden to zabieg i slalom literacki! Wykłada nam listę książek do przeczytania. Proszę bardzo: „Ivanhoe” Scotta, Kraszewski, Sienkiewicz, Reymont, „Dziady” Mickiewicza, „Kordian” Słowackiego, „Głowa Niobe” Marty Guzowskiej, oraz cały szereg tytułów, których pojawienie się w Posłowiu autor wyjaśnia w ten sposób: Jestem również dłużnikiem pisarzy, od których zaczerpnąłem tytuły wszystkich rozdziałów powieści, a także jej podtytuł. Są nimi w kolejności pojawiania się: William Szekspir oraz Rafał Wojaczek (Opowieść nocy zimowej, 1610-1611 oraz 1969), Jerzy Szaniawski (Dwa teatry, 1946), Piotr Wojciechowski (Czaszka w czaszce, 1970), Stanisław Lem (Śledztwo, 1959), Charles Lamb (Czary Szekspira, 1807, czyli Czary prospera w wydaniu polskim), Nikołaj Wasilijewicz Gogol (Płaszcza, 1842), Robert Louis Stevenson (Skrzynia umrzyka z Wyspy Skarbów, 1883), Pedro Calderon de la Barca (Wielki Teatr Świata, 1630).3 Rozsiadł się zatem pan nauczyciel akademicki prof. Cegielski przy biurku na spotkaniu ze studentami, poczęstował czerwonym winem i powoli dyktował tytuły lektur do przeczytania. Te obowiązkowe powyżej. Zestaw nieobowiązkowy jakby ktoś chciał zdawać na piątkę, albo pisać u Profesora pracę: kilka książek o dziejach Uniwersytetu Warszawskiego (pierwsza podpowiedź: Uniwersytet Królewski) i Teatru Narodowego (podpowiedź druga: Ludwik Osiński, Wojciech Bogusławski). Ktoś ukradkiem kartuje „Głowę”. Trzysta czterdzieści trzy strony. Potem spogląda na zestaw lektur. Cegielski widzi, wymownie się uśmiecha i wskazuje ręką na biało-czerwono-niebieską twardą okładkę książki na stole obok. Owszem, stąd się zaczęło, bo pisarzowi zrobiło się pewnego razu mało Ryszarda Wirskiego i napisał historię nowoczesnej powieści kryminalnej lat 1841-1941 na około trzystu pięćdziesięciu stronach z czterystu pięćdziesięcioma trzema przypisami!4. We wrześniu 2015 roku w sali balowej Pałacu Tyszkiewiczów-Potockich podczas spotkania promującego „Detektywa” albo autor, albo prowadzący prof. Czubaj, zapowiedział powstanie powieści kryminalnej, która ma uświetnić rocznicę powołania Uniwersytetu Warszawskiego. Nie dość tego. Potem, już pewnie w trakcie pisania, albo w procesie wydawniczym, okazało się, że kryminał zbiegnie się również z rocznicą powstania Teatru Narodowego. Tadeusz Cegielski nie wyjaśnia, na ile był przygotowany, na ile dostosował pomysł na fabułę do drugiego warszawskiego i tak ważnego dla polskiej kultury jubileuszu. Po ukazaniu się „Głowy” trudno nie mieć wrażenia, że akcja bardziej toczy się wokół Teatru, zaś Uniwersytetowi, wszak tak bliskiemu Profesorowi, poświęcone są ramy, pewna nadrzędność, coś, co moglibyśmy nazwać wyjściem dla fabuły. Być może pomysł na akcję rozwijał się w trakcie pisania, zawładnął nieco pisarzem, trochę z nim zatańczył, poigrał i w końcu Cegielski dał się ponieść urokowi teatralnemu. Opanowały go emocje nie tylko sceny, ale i widowni, a gdy już tam zrobiło mu się ciasno, wszedł za kulisy. Wówczas już łatwo było, jemu, jako historykowi, przenieść się na ulice Warszawy Królestwa Kongresowego. Znalezienie autentycznych postaci Uniwersytetu i Teatru pasujących do fabuły nie było zapewne problemem, napraszały się same. Tak samo, jak ówcześni politycy polscy i rosyjscy. Wyciągnąć różne postaci z wydarzeń, którymi w 1821 roku żyła Warszawa na mocy unii personalnej z Imperium Rosyjskim, także wydaje się betką. Studenci, profesorowie, ziemianie, mieszczanie, policjanci i agenci tajnych służb działających na obie strony. Czas jest wyjątkowo nerwowy. W Warszawie Mikołaj Nowosilcow i książę Konstanty Pawłowicz. W Moskwie Aleksander I. Wpływy ma Adam Czartoryski. Ledwo pięć lat wcześniej car podpisał opracowaną przez niego konstytucję. Obie kraje słyszą jeszcze rozmowy europejskich polityków na Kongresie Wiedeńskim. Za chwilę będzie rodziło się Powstanie Listopadowe. A sam autor dorzuca jeszcze w treści powieści nazwiska młodych Chopina i Mickiewicza. Żeby zaś nie zamykać się tylko w stolicy Kongresówki, akcję kryminału nieco rozszerza, przerzucając pewien hmm... ładunek zza granicy zachodniej, co daje asumpt do opowiedzenia o sytuacji polityczno-społecznej ówczesnych krajów niemieckich. A historia wielce interesująca. Niestety w Posłowiu Cegielski niewiele o tym pisze. Jedynie, gdy rzecz o tajnych stowarzyszeniach i masonerii w krótkim i zdawkowym opisie jednego akapitu, kończąc go słowami: Ta czarna legenda masonerii (...) rozpaliła wyobraźnię studentów w Wilnie i Warszawie. Oto poważny i ceniony autor francuski w wiarygodny sposób wskazuje, jaka to siła mogłaby rozprawić się z carskim samodzierżawiem (...). Sami zaś zaczęli tworzyć organizację na wzór wolnomularskiej: filomatów.5.

Głowa. Opowieść nocy zimowejPrzeplatanie fikcji i prawdy, dialogi historycznych postaci z wymyślonymi przez pisarza osobami, tworzenie zmyślonej dla wartości kryminału historii na bazie wydarzeń autentycznych – tak autor „Głowy” zrekonstruował Warszawę w pierwszych dniach 1821 roku, rozpoczynając od Nocy Sylwestrowej przez niego obdarzonej literacko „Opowieścią nocy zimowej”. Być może ktoś, jak sam Cegielski w „Detektywie w krainie cudów”, kiedyś pochyli się nad „Głową” i poświęci rozdział pisarzowi, któremu tak umiłowana historia i kryminał. Ale, ale, wszakże to nie wszystko, jeśli rzecz w Cegielskiego miłościach. Masoni, wolnomularze, bracia w fartuszkach, wrogowie Kościoła, Polski, Targowiczanie, anty-patrioci, i nosiciele wszelkiego zła i wszystkich chorób Zachodu. Nie budowniczowie katedr kultury, ale burzyciele wiary praojców! Nie byłby Tadeusz Cegielski sobą, czyli masonem, członkiem Wielkiej Loży Narodowej Polski, wydawcą „Ars Regia”, autorem książek o wolnomularstwie i historykiem zajmującym się Oświeceniem w Europie i w Polsce, gdyby delikatnie, z właściwym sobie umiarem, spokojem, uśmiechem, z pewną dozą nonszalancji, bez zacietrzewienia, bez wsadzania kija w mrowisko nie wprowadził do „Głowy” wątków masońskich. W pewnym sensie to współistnienie w ostatnich trzech, i jedynych, kryminałach Cegielskiego, epizodów dżentelmeńskich, kulturalnych, umiłowania życia, ale nie hedonistycznego używania, lecz z powściągliwością i klasą sięgającą do najlepszych europejskich tradycji jest bardzo znamienne i wynikające z wolnomularskich konotacji autora. Widać tu nie tylko historyka uczącego o Oświeceniu, ale profesora-studenta, któremu zaszczepiono przez mieszczańsko-inteligenckie przedwojenne tradycje pewien styl, sposób zachowania, umiejętność wyłowienia z literatury i wpasowanie tego we własne pisarstwo, choćby były to powieści kryminalne. Jakże w tym bliski jest Tadeusz Cegielski Markowi Krajewskiemu, Borisowi Akuninowi, jeśli chodzi o współczesnych, choć mistrzami dla niego z pewnością pozostają Arthur Conan Doyle i Agatha Christie. Pamiętamy zbiór Akunina pod tytułem „Nefrytowy różaniec”6? Rosyjski pisarz poświęca ją dziesięciu pisarzom, niekoniecznie wyłącznie zajmującym się powieściom kryminalnym, detektywistycznym, sensacyjnym, ale będącym mistrzami tych gatunków. Polski pisarz i historyk poszedł o kilka kroków dalej, wydając „Detektywa w krainie cudów”. Należy jedynie żałować, że wzorem Akunina nie przywiązał się do jednej postaci prowadzącej śledztwo. W „Głowie” trudno o wskazanie jednego bohatera. Autor wprowadził tu zamieszanie, jakby chciał przez to przekazać, że kalejdoskop postaci ważnych jest podobny do chaosu polityczno-społecznego ówczesnej Warszawy. Zatem Adam Ryttel, czy Mikołaj Obrycki, jeśli poszukamy amatora detektywa w dziewiętnastowiecznej Warszawie? Raczej ten drugi ze względu na profesję i bardziej potargane losy7. Pewne nieszczęście, miłość, przyjaźnie związane z rodziną Wolskich i ich Teatrem Świata są znakomitym wyjściem do tego, żeby z byłego studenta medycyny uczynić bohatera kolejnych powieści kryminalnych toczących się na tle polskich powstań narodowowyzwoleńczych. To mogłaby być postać nieco romantyczna, bardzo sponiewierana, niepogodzona z przeszłością. A potem... okazałoby się, że jest protoplastą Ryszarda Wirskiego z „Morderstwa w Alei Róż” i „Tajemnicy pułkownika Kowadły”. A popuszczając jeszcze bardziej wodze fantazji, dlaczego nie uczynić spokrewnionego z obu poprzednimi mężczyznami profesora Jana Pasterza, alter ego Tadeusza Cegielskiego? Sam autor zostawia furtkę. Przecież wkłada swoją powieść w ramy współczesności uniwersyteckiej, zawiązując Prologiem8 akcję kryminału w 2015 roku i kończąc ją w tym samym roku Epilogiem 9.

Tuż po przeczytaniu „Głowy” miałem wrażenie, że akcja jest poszarpana, nie klei się, są postaci, które wydają się niepotrzebne. Eh, sztampa, przyzwyczajenie. Zapomniałem przez chwilę, że Cegielski to postać wielowymiarowa, niedająca się wcisnąć w ramy gatunku, bawiąca się literaturę i... próbująca przede wszystkim przez swoją twórczość przekazać mnóstwo wiadomości, tudzież nakłonić czytelników do myślenia, poszukiwania, zastanowienia się nad powodami obecnego stanu rzeczy w sensie kulturowym, ba, nad sobą samym, czyli dlaczego jesteśmy tacy, a nie inni, mieszkając w tyglu środkowo europejskim. Stąd i owo wrażenie. Powoli czytelnik jednak się oswaja z manierą pisarza, jego potrzebami, jego literackim i akademickim statutem. Nawet nie próbuję udawać, że rozumiem przekaz wiedzy pisarza. Ona deprymuje przecież w Posłowiu, choć wcale nie zniechęca i nie przygnębia. Odrobinę zatem zawstydza i zmusza umysł do wysiłku, choćby nawet ten wysiłek oznaczał błądzenie i próby intelektualne dość mizerne. Bo cóż mogą mi mówić postaci, które wydają się przypadkowe w powieści kryminalnej? Jakie jest ich znaczenie? Czy Cegielski jest nieco Dickensowski, Balzakowski, Diderotowski? Izabela Wodzińska na przykład... Dowód na rozpasanie Osińskiego? Kolejna barwa do kolorytu życia teatralnego? Kolejny kamień do ciężaru noszonego przez żonę dyrektora Teatru Narodowego? Z pewnością takich exemplum jeszcze kilka by się znalazło.

Pisarz zdecydowanie powtarza styl z poprzednich dwóch kryminałów. Po pierwsze, potwierdza zainteresowanie historyczną Warszawą i widać, że staje bardziej biegły w odmalowywaniu ulic, placów, budynków, których już nie ma. Jakże to miasto jest bliskie jego sercu! Po drugie, ważnym postaciom książki dokłada, jak mniemam, swoje cechy, lub atrybuty, które uważa za właściwe osobom kulturalnym, inteligentnym. Pisarska mentalność? Pedagogiczna przypadłość wskazywania, jakie standardy należy zachowywać? Oczywiście, że tak. Pokrótce zwróćmy na to uwagę: obycie i elegancja wobec kobiet Ryttla (dlaczego nie „Ryttela”?) i Obryckiego; praca nad wyjaśnieniem zagadki kryminalnej oparta na wiedzy naukowej; teatr i muzyka źródłem kultury mieszczańskiej i ziemiańskiej; zwracanie uwagi na higienę osobistą i właściwy ubiór z pewną dozą nonszalancji. Ciekawe jest to ostanie. Mianowicie przypominam sobie pewną drobną historyjkę o autorze „Głowy”. Mam nadzieję, że nie pogniewa się ani on, ani ten, który mi ją opowiedział (człowiek przywiązany bardzo do właściwych obyczajów). Tadeusz Cegielski, czy to z roztargnienia, czy skupienia się na rozmowie podobno czasami nie odstawiał filiżanki z herbatą na spodeczek, ale umieszczał ją obok niego. Ot, i w „Opowieści nocy zimowej” zdarza mu się tak robić, co przydaje kryminałowi kolorytu, fantazji, charakteru, osobnych cech i sprawia, że nie jest ani koniunkturalny, ani konformistyczny.

Jerzy Lengauer
  1. Krajewski Marek, Arena szczurów, Znak 2015, s. 259.

  2. Posłowie w: Cegielski Tadeusz, Głowa, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego 2016, s. 344-351.

  3. Tamże, s. 350.

  4. Cegielski Tadeusz, Detektyw w krainie cudów: Powieść kryminalna i narodziny nowoczesności, 1841-1941, WAB 2015.

  5. Posłowie w: Cegielski Tadeusz, Głowa, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego 2016, s. 347-348.

  6. Akunin Boris, Nefrytowy różaniec, Świat Książki 2009, tłum. Ewa Rojewska-Olejarczuk.

  7. Mikołaj pociągnął kolejny łyk ze szklanicy. - Będę, Honorato, czekał. Choćby i sto lat. w: Cegielski Tadeusz, Głowa, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego 2016, s. 319.

  8. Prolog wiosną i latem 2015 roku w: tamże, s. 7.

  9. Epilog jesienią 2015 roku w: tamże, s. 331.

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.