Jest to moje drugie spotkanie z tym pisarzem. Muszę przyznać, że ma on dość specyficzne poczucie humoru, które osobiście bardzo u niego lubię, ale zaznaczam, że nie wszystkim może się ono spodobać. „Najgłupszy anioł” to „podnosząca na duchu opowieść o bożonarodzeniowej grozie. Wersja 2.0”. Tytuł jest tylko troszkę związany z treścią. Generalnie anioła Razjela jest tam najmniej, ale za to odgrywa najistotniejszą rolę i przy okazji popisuje się swoją głupotą ściągając na Bożonarodzeniowe przyjęcie dla samotnych bandę zombie rządnych ludzkich mózgów i IKEI.
Całość jest napisana lekko, z dużą dawką humoru, który bardzo dobrze spełnia swoją rolę. Moją ulubioną bohaterką stała się Molly – Wojownicza Laska z Pustkowi, która skończyła swoją karierę i w mieście uważano ją za wariatkę (dosyć słusznie zresztą).
Gdybym miała porównać tę pozycję z „Barankiem”, to wydaje mi się troszeczkę gorsza. Nie znaczy to jednak, że nie jest warta uwagi. Czy mogę polecić? Z pewnością na weekend, jako lekka lektura się sprawdzi. Muszę jednak przyznać, że jeśli ktoś szuka ambitnych lektur, to ta niestety do takich nie należy.
Kolejna książka z serii Ossolineum, którą wytropiłam w bibliotece i bez wahania przeczytałam. Tym razem głównym bohaterem jest Nico – chłopiec w wieku 15 lat. Jego historia jest bardzo smutna. Poprzez urywki pamiętnika dowiadujemy się, że jest prześladowany przez kolegów z klasy. Oprawcy znęcają się nad nim, biją go i karzą mu robić różne upokarzające lub niebezpieczne rzeczy.
Książka jest pisana z punktu widzenia głównego bohatera. Wszystkie okropieństwa wychodzą na jaw na sali sądowej podczas procesu trójki chłopców, którzy go prześladowali.
Jest to jedna z książek, która bardzo utkwi mi w pamięci. Historia tak realna i prawdziwa, że aż trudno w nią uwierzyć. Myślę, że warto ją przeczytać, bo takie sprawy są w dzisiejszych czasach na porządku dziennym, a poza tym książka jest krótka, więc dużo czasu wam nie zajmie.