Recenzje

„Wielkie pranie mózgów. Rzecz o polskich mediach” – Piotr Szumlewicz

Wielkie pranie mózgów. Rzecz o polskich mediach„W Telewizji Polskiej zostałem zatrudniony za pośrednictwem Facebooka”1 – to pierwsze słowa autora książki. I można by rzec: wszystko na temat.

Nie jest wiedzą tajemną, że każda prasa funkcjonuje w oparciu o tak zwaną linię programową: w zależności od interesu linie te będą przebiegać w różnych kierunkach. Jedne z nich będą podążać w prawo, drugie w lewo, a jeszcze inne na wprost, czerpiąc to z poglądów lewicowych, jak i prawicowych. Niezależnie jednak od wspomnianej linii – lub: misyjności prasy – celem polskich mediów jest, zdaniem Piotra Szumlewicza, tytułowe pranie mózgów. Misyjność mediów brzmi dzisiaj, w dobie konsumpcjonizmu i kapitalizmu, jak przeorany aksjomat lub iluzja, które dalekie są od rzeczywistych mechanizmów mass mediów. W dobie zaniku krytycznego myślenia, braku umiejętności odróżniania fałszu od prawdy oraz stadnych zachowań od mediów (przede wszystkim publicznych) należy oczekiwać rzetelnych i faktograficznych informacji oraz merytorycznej publicystki – zamiast tego jesteśmy bombardowani wiadomościami oraz gwiazdorstwem. Zacytowane pierwsze zdanie z książki najlepiej odsłania prawdziwe oblicze polskiej prasy: do telewizji publicznej można się dostać za pośrednictwem Facebooka. Opisane przez autora perypetie z tym związane odsyłają do studium ludzkiej głupoty wyrażonej w powieści Wystarczy być Jerzego Kosińskiego, groteski i absurdu w Procesie Franza Kafki czy ludzkiej komedii Latającego cyrku Monty Pythona. Wielkie pranie mózgów jest przede wszystkim gorzką satyrą o stanie polskich mediów: opisane wydarzenia i postawy powinny wzbudzać zwykły niesmak, intelektualną odrazę lub śmiech przez łzy.

Teksty Piotra Szumlewicza określono, jak czytamy w blerpie, rekomendacji książki, zbiorem „[…] błyskotliwych, świetnie napisanych felietonów”. Na okładce znajduje się również nota biograficzna. Autor Wielkiego prania jest dziennikarzem, publicystą; prowadził w Superstacji program publicystyczny Ja panu nie przeszkadzałem. Wiemy, że za pomocą portalu społecznościowego został zatrudniony w telewizji publicznej – opisane zjawiska, stan polskich mediów poznajemy zatem od środka. Fragment wprowadzający czytelnika w zawiłe mechanizmy władzy w mediach odsyła do pamiętnika lub powieści prowadzonej z perspektywy narracji pierwszoosobowej: bohater jest nie tylko obserwatorem wydarzeń, ale również jego uczestnikiem. Trudno w literaturze o bardziej realistyczną konwencję opisu świata przedstawionego. Jednak Wielkie pranie mózgów powieścią (tak zwaną literaturą piękną) nie jest, mimo że kompozycję książki otwiera i zamyka iście pamiętnikarska klamra. Co zatem otrzymujemy? Otrzymujemy de facto teksty publicystyczne, ich zbiór. Większość z nich powstała na potrzeby książki, niektóre z nich (jak np. Misyjny konserwatyzm seriali) to przedruki z „Przeglądu”, „Przekroju” czy „Bez Dogmatu”. Autor umiejętnie wplótł pierwszoosobową narrację – wiodącą od mementu zatrudnienia w TVP, po „przygody” i zwolnienie (w formie esemesowej) – w teksty będące zarówno felietonami (studia objętościowo szersze i intertekstualnie wzbogacone), jak i komentarzami, krótkimi opiniami. Niezależnie od formy, niewątpliwie siłą pióra Piotra Szumlewicza jest jego przejrzystość, wewnętrzna spójność oraz funkcjonalność wobec postawionego tematu. Ta siła została dodatkowo obwarowana personalistyczną diagnozą i indywidualną perspektywą: autor zarzuca sztandarowym twarzom medialnym (innymi słowy: celebrytom) brak krytycyzmu, bezmyślny stosunek do obiegowych frazesów i komunałów (regułą jest np. antykomunizm czy stadna gloryfikacja Jana Pawła II): „W polskich mediach nie liczą się kompetencje, wiedza, ani zdolność zainteresowania widza. O wiele istotniejszą rolę odgrywają powiązania rodzinne, biznesowe i koleżeńskie”2. W opinii Szumlewicza polski obiektywizm dziennikarski jest niezwykle oryginalny: polega on na powtarzaniu przeoranych motywów i umacnianiu uznawanych autorytetów. Dziennikarzy z Homo woronicus (ironiczny neologizm powstały z łac. homo – człowiek – i ulicy Woronicza, przy której znajduje się główna siedziba TVP) autor podzielił na dwa typy: pierwszy stanowią „bubki”, młodzi i bezrefleksyjni, w drugim typie mamy elity dziennikarskie, tak zwanych doświadczonych kleryków, „[…] ludzie bez wiedzy i wizji, ale ze znajomościami, pewni siebie, dumni ze swojej niewiedzy i szybcy w działaniu, choć to działanie często nie ma żadnego sensu”3. Niezależnie od grupy wszystkich łączy odwaga granicząca z głupotą (np. wypowiadanie zdania na temat, o którym nie ma się zielonego pojęcia – ale, idąc tropem przygód ogrodnika-prostaczka z powieści J. Kosińskiego, wystarczy być), bezideowość, sprawne czytanie Wikipedii czy tekstu z promptera. „Misyjność” mediów to nie tylko faworyzowanie powierzchowności i przeciętności. W ramach szukania oszczędności telewizja publiczna w 2012 r. ogłosiła, że zamierza zwolnić około trzystu pracowników i ograniczyć transmisje kulturalnych wydarzeń. Mimo, powiedzmy, trudnej sytuacji, telewizja przedłużyła „[…] kontrakt z Hanną Lis otrzymującą kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie za prowadzenie »Panoramy«”4, a podobne „gwiazdorskie kontrakty” mają też m.in. Tomasz Lis, Piotr Kraśko czy Krzysztof Ziemiec. Autor, powołując się na doniesienia medialne, alarmuje również, że koszty czterdziestu pięciu odcinków programu Tomasza Sekielskiego miały wynieść trzy i pół miliona złotych (autor czerpie informacje m.in. z tabloidu „Super Express”, zaznaczył, że wiadomości te mają charakter nieoficjalny): „Kluczowym argumentem za gigantycznymi honorariami dla gwiazd są wyniki oglądalności programów TVP. Ciekawe jednak, że sukcesy telewizji prawie nigdy nie przekładają się na podwyżki dla szeregowych pracowników [wcześniej autor podkreśla, że „szeregowi pracownicy” zatrudniani są na umowę o dzieło lub na umowę zlecenie i otrzymują minimalne wynagrodzenie – przyp. moje] ”5 – zauważa Szumlewicz.

Piotr Szumlewicz swoje ostrze krytyki kieruje nie tylko wobec dziennikarzy wymienianych z imienia i nazwiska. Wielkie pranie mózgów obrazuje, w sposób dosadny, ale i merytoryczny, kondycje polskiego dziennikarstwa – zawodu, jak się okazuje, zamkniętego w hermetycznym systemie, w którym pierwsze skrzypce odgrywają przykłady serwilizm, przebiegłość, koniunkturalizm oraz ideowa jednomyślność. Zagadnienie relacji między nadawcą a odbiorcą w mass mediach (komunikacji w ogóle) do dziś jest przedmiotem gorących dyskusji. Należy bowiem pytać: czy media kreują, czy jedynie odtwarzają rzeczywistość obiektywnie istniejącą. W kontekście wywołanego tematu – mimo że zagadnienie wymaga oddzielnego studium, rzetelnego i źródłowego opracowania – można stwierdzić, że tak jak nowe media nie wypierają form bardziej tradycyjnych, tak prasa nie tylko imituje teraźniejszość, ale i ją kształtuje. W przypadku zjawiska pierwszego – imitacji – dziennikarz w łatwy sposób może stać się ofiarą manipulacji, czynnika (wewnętrznego czy zewnętrznego) determinującego zarówno sposób konstruowania informacji, jak i jego końcowy wydźwięk. Herbert M. McLuhan, jeden z najwybitniejszych medioznawców współczesności, stwierdził, że „[…] pod wpływem mass mediów nasze życie społeczne uległo znacznej reorganizacji”6 (z czym wiąże się m.in. wpływ mediów na postrzeganie czasu i przestrzeni, co w konsekwencji prowadzi do procesu globalizacji). To, co wiemy o świecie, pochodzi właśnie z mediów: programów telewizyjnych, Internetu czy filmów. Nie jest to jednak wiedza w pełni, powiedzmy, prawdziwa. Rzeczywistość przedstawione w mediach może być jedynie „krzywym zwierciadłem rzeczywistości”7 (mimo że odbiorca ulega wrażeniu naoczności czy autentyzmu prezentowanych treści).

Przykładem przywołanego „krzywego zwierciadła” może być – na wybranym przykładzie z Wielkiego prania mózgów – patriotyzm. Dziennikarz jest zdania, że prawie wszystkie media w Polsce łączy ten sam sposób jego widzenia: „Polega on na solidarnym wybielaniu historii Polski, ukrywaniu niewygodnych faktów, zwielokrotnieniu polskich zasług, traktowaniu krytycznej analizy historii Polski jako zdrady ojczyzny”8. Na tę okoliczność Szumlewicz zwraca m.in. uwagę na kult żołnierzy wyklętych; prawdą jest, że podczas obchodów Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” na okrągło będziemy słyszeć o wielkim oddaniu i świadectwie patriotyzmu; nie dowiemy się jednak, że „[…] wielu »bohaterów« antykomunistycznego podziemia to byli pospolici mordercy, którzy zabijali Żydów, Białorusinów i polskich urzędników”9. Rzecz podobnie ma się z kwestią polskiego antysemityzmu (wspomnieć głośne eseje J. T. Grossa czy niemiecki serial fabularny z polskim wątkiem antyżydowskim Nasze matki, nasi ojcowie).

Wielkie pranie mózgów portretuje niewątpliwie system poglądów autora książki. Nasuwa się bowiem pytanie: ile w zbiorze jest krytyki współczesnych mediów, a ile światopoglądu jej autora. Czytelnik może odnieść wrażenie, że pod osłoną pohukiwania na stan polskich mediów, Piotr Szumlewicz przemyca własny system wartości i przekonań. W zbiorze można wskazać przynajmniej kilka tematów, w których autor czuje się jak ryba w wodzie: jest nim m.in. Leszek Balcerowicz (tematy ekonomiczne, gospodarcze), Jan Paweł II (tematy społeczno-obyczajowe; należy wspomnieć, że Piotr Szumlewicz wydał w 2003 roku krytyczny zbiór rozmów na temat ciemnych stron pontyfikatu JPII), Korwin-Mikke (tematy polityczne) czy Jurek Owsiak (temat medialno-społeczny). Wobec tego przedostatniego pisze: „Korwin-Mikke od dawna powinien być pacjentem publicznego, dobrze zaopatrzonego i oczywiście niepobierającego opłat szpitala psychiatrycznego. To niebezpieczny, agresywny, antydemokratyczny socjopata nienawidzący większości ludzi”10. Zdaniem P. Szumlewicza, to mediom Korwin-Mikke zawdzięcza obecność w Europarlamencie. Z kolei socjologiczny wykład otrzymujemy w rozdziale Owsiak, czyli społeczeństwo litości. W największej corocznej imprezie charytatywnej autor dostrzega: „pokazową dobroczynność”, „odświętną dobroczynność”, „karnawał próżności” czy podział na biednych i bogatych. Kluczem do walki z ubóstwem jest, zdaniem autora, poszukiwanie przyczyn wykluczenia u źródeł oraz zwiększanie środków finansowych na politykę społeczną. Gest Polaków publicysta identyfikuje z okazją „[…] wyrażenia solidarności z biednymi i udowodnienia sobie, że nie jest się na samym dole hierarchii społecznej. Jeżeli daję komuś kilka złotych, to znaczy, że nie potrzebuję pomocy, nie jestem na marginesie, coś znaczę”11. W filozofii taki mechanizm nazywamy resentymentem. Jego autorem był Fryderyk Nietzsche: zdaniem niemieckiego filozofa resentyment jest właściwy dla klasy niewolniczej i oznacza tworzenie iluzorycznych wartości oraz ocen moralnych jako rekompensaty własnych słabości i ograniczeń. W działaniu Polaków autor może również zdiagnozować tak zwany „społeczny dowód słuszności” (jeżeli coś robi większość, musi to być dobre: wszyscy mają Mambę, mam i ja!): w psychologii Roberta Cialdiniego to jedna z metod wywierania wpływu na ludzi.

Niezależnie od motywów, którymi kieruje się TVP, promocja każdego wydarzenia o charakterze charytatywnym powinna, w mojej opinii, spotkać się z aprobatą. Twierdzenie, że inicjatywa Jurka Owsiaka stempluje podział społeczny na tych, co mają, i na tych, co nie mają (udział telewizji ma ten stan legalizować – wszyscy pomagają, pomagam i ja!) rzeczywiście sytuuje się w krytycznym dyskursie społecznym na temat udzielania pomocy. To, że dzisiaj państwo polskie nie wywiązuje się (przynajmniej nie w takim zakresie, jakbyśmy sobie życzyli) z roli państwa opiekuńczego, a niektóre media i dziennikarze wykorzystują temat ubóstwa i biedy dla własnych interesów (emocje zawsze sprzedają się jak świeże bułeczki), nie może stać na drodze do tego, co wyróżnia nas w świecie zwierząt: zdolność do empatii (a tej, zdaniem Szumlewicza, brakuje polskiej „elicie” medialnej) i bezinteresownego działania (rzecz jasna można powiedzieć, że żadna bezinteresowność, tylko egoistyczny resentyment). Myślenie w kategorii daremności działania nie jest sprzymierzeńcem jakichkolwiek zmian. Jeśli nawet udział zebranych pieniędzy przez WOŚP w NFZ jest minimalny, to udzielona pomoc – dzięki fundacji Owsiaka – powinna nie tylko, po prostu, cieszyć, ale skłaniać do zmiany sposobu myślenia wielu Polaków (tak, stereotypowe: Polak potrafi!). Warto podkreślić, że problem ubóstwa nie jest tylko naszym problemem, i nie tylko nasze media robią z tego szopkę (często świąteczną, o której też wspomina autor Wielkiego prania mózgów). Według statystyk ONZ ubóstwo dotyka 1,5 miliarda ludzi, a prawie miliard głoduje. Peter Singer, jeden z najbardziej wpływowych etyków współczesności, twierdzi – w książce Życie, które możesz ocalić (2011) – że nie tylko powinniśmy pomagać, ale naszym moralnym obowiązkiem jest o tym mówić głośno. W tym przypadku ważniejszy jest bowiem efekt, a nie motyw (Singer polemizuje z tradycją chrześcijańską, wg której „[…] wspieranie ubogich jest warunkiem zbawienia”12, o czym – jak naucza J. Chrystus – nie powinniśmy mówić głośno).

Jedną z funkcji mass mediów jest rozrywka. Neil Postman, krytyk kultury, na podstawie analizy Ulicy Sezamkowej, popularnego w latach 70. XX wieku programu edukacyjnego dla dzieci, stwierdził, że współczesność chce zabawić się na śmierć (Taka epoka, panie, taka epoka – niech żyje Gombrowicz). Media dostarczają nie tylko taniej i niskiej rozrywki. Informują, uprawiają perswazję i, niestety, propagandę. Mogą również, jako własność jakiejś grupy czy elity, manipulować. W kontekście dotychczasowych badań nad mediami (i komunikowania w ogóle) praca Piotra Szumlewicza nie wnosi żadnego novum, co nie oznacza, że wobec Wielkiego prania mózgów należy przejść obojętnie. Na polskim rynku to wydarzenie wyjątkowe: nie znam podobnej książki, która tak bezkompromisowym i dosadnym językiem demaskuje efekt aureoli polskich mediów. To również bezprecedensowy głos w sprawie kondycji polskiego społeczeństwa: o tym, jak media w imię własnego interesu wykorzystują społeczne frustracje i karmią nas papką według własnej receptury i miary.

Mariusz Rakoski
  1. Szumlewicz Piotr, Wielkie pranie mózgów. Rzecz o polskich mediach, Wydaw. Czarna Owca, Warszawa 2015, s. 5.

  2. Tamże, s. 8.

  3. Tamże, s. 14.

  4. Tamże, s. 35.

  5. Tamże, s. 36.

  6. Kozłowska A., Oddziaływanie mass mediów, Oficyna Wydawnicza SGH, Warszawa 2006, s. 119.

  7. Zob.: Tamże, s. 122.

  8. Szumlewicz P., tamże, s. 175.

  9. Tamże, s. 176.

  10. Tamże, s. 204.

  11. Tamże, s. 223.

  12. Singer Peter, Życie, które możesz ocalić, tłum. Elżbieta de Lazari, Wydaw. Czarna Owca, Warszawa 2011, s. 44.

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.