Wardruna na Midgardsblot

Norwegom udało się zorganizować bardzo ciekawą imprezę muzyczną. Z jednej strony był to klasyczny trzydniowy festiwal metalowy, jakich wiele, ale zarazem też zlot miłośników szeroko pojętej kultury wikińskiej. A wszystko to pod wiele mówiącą nazwą „Midgardsblot”. Midgard w językach germańskich oznaczał świat zamieszkiwany przez ludzi. Natomiast Blót to pewnego rodzaju ofiara składana pradawnym bogom. Często miała ona formę biesiady czy uczty.

MidgardsblotMidgardsblotMidgardsblot

Do miejscowości Borre, o której wspominane było już w artykule „Spotkaliśmy szczęśliwych wikingów, Borrekaupangen 2016”, zjechali się miłośnicy ciężkiego brzmienia z Norwegii, Szwecji, Danii, Anglii no i oczywiście Polski. Na uczestników czekało pole namiotowe umiejscowione dokładnie w miejscu, w którym w lipcu odbywał się market wikiński. Teraz miejsce płóciennych, stylizowanych na średniowieczne straganów zajęły współczesne, pstrokate namioty. Urządzono również niewielką wioskę wikińską, w której pomieszkiwali przybyli na festiwal barbarzyńcy. Osada cieszyła się umiarkowanym zainteresowaniem zwykłych uczestników – wszyscy zaglądali tam zaraz po przybyciu na miejsce i czasami podczas przerw między koncertami, większość jednak wolała poświęcić ten czas na obleganie barów i toalet. Z drugiej strony nie było sensu wałęsać się pomiędzy opustoszałymi namiotami, podczas gdy ich mieszkańcy świetnie bawili się pod sceną.

MidgardsblotMidgardsblotMidgardsblot

Trzeba bowiem wspomnieć, że na „Midgardsblot” dało się wyróżnić dwa główne typy uczestników. Pierwszy, nazwijmy go klasycznym, to długowłosi tudzież łysi metalowcy, z kolczykami i tatuażami, w skórzanych kurtkach, koszulkach ulubionych zespołów, a do tego w ciężkich buciorach. Drugą grupę stanowili wikingowie. Szczerze mówiąc, nie wiele różnili się od poprzedników – również brodaci, kudłaci lub wygoleni, z warkoczykami, tatuażami i piercingiem tyle, że ubrani w płócienną odzież, a do tego noszący kolczugi czy hełmy. Byli też tacy, którzy dzierżyli broń średniowieczną – topory, dzidy, tarcze. Na szczęście byli to tylko członkowie grupy rekonstrukcyjnej, którzy swymi potyczkami zabawiali widownię w czasie przerwy.

MidgardsblotMidgardsblotMidgardsblot

Co do nietypowych uczestników festiwalu, to należy wspomnieć również o dzieciakach. I nie chodzi mi tu o młodych nastolatków, którzy w zależności od własnych czy rodziców upodobań nosili się na modłę metalową lub wikińską, ale o kilkuletnie szkraby cierpliwie siedzące na ramionach tatusiów i z zafascynowaniem śledzące to, co działo się na scenie. Najbardziej rozbawiła mnie dziewczynka, która niesamowicie wczuła się w klimat – zarzucała włosami na prawo i lewo, a do tego wykonywała gest rogów w stronę sceny, a wszystko to na tatowych barkach.

MidgardsblotMidgardsblotMidgardsblot

Wszyscy zdawali bawić się świetnie, chociaż prym pod sceną często wiedli wikingowie, którzy robili „młyn”, pogowali, przepychali się a ci, którzy mieli hełmy, łapali się za bary i zderzali czołami ku uciesze pozostałych. „Cywilni” metale też byli bardzo ruchliwi tyle, że nie rzucali się w oczy tak jak poprzednicy. I wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie kapryśna norweska pogoda.

Ostatniego wieczoru imprezy, kiedy to zwyczajowo występują najbardziej oczekiwani artyści, najzwyczajniej w świecie zaczęło padać. Pod sceną trochę się przez to przerzedziło. Ludzie szukali schronienia pod zadaszeniami ogródków piwnych, skąd wciąż mogli patrzeć na scenę, natomiast w czasie przerw chowali się do zrekonstruowanej wikińskiej halli, w której panowała iście biesiadna atmosfera.

Aby wyświetlić obiekt zainstaluj wtyczkę: Adobe Flash Player

MidgardsblotMidgardsblotMidgardsblotMidgardsblotMidgardsblotMidgardsblot

Wszystko zmieniło się podczas finałowego koncertu, który był dość specyficzny. Większość zespołów występujących podczas Midgardsblot wykonywało muzykę mocną – chyba wszystkie możliwe odmiany hevy metalu. Wspomnieć tu należy o takich grupach jak: Melechesh, Trollfest, L.E.A.F., Kirkebrann, Tsjuder, Månegarm, Skalmöld, Blot, Inqusition, Hamferd czy Ensleved. Niekwestionowaną gwiazdą festiwalu był jednak zespół Wardruna. W momencie, gdy na scenie zabrzmiały pierwsze dźwięki skandynawskich lur, w ludzi jakby wstąpił nowy duch. Pod sceną zrobiło się ciasno, natomiast halla opustoszała. Wszyscy chcieli zobaczyć jak najwięcej, dlatego ci stojący na końcu powchodzili na ławki i stoły, z których często spadali, ale mimo to wracali na dogodne miejsca.

MidgardsblotMidgardsblotMidgardsblot

A na scenie działo się w sumie niewiele. Wardruna to zespół określany jako grający muzykę neofolkową, darkfolkową czy ambient. Nie było mrocznego makijażu, ryczenia do mikrofonu, pogowania czy gitarowego jazgotu. Były za to stylowe stroje wykonane z naturalnych tkanin i archaiczne instrumentarium – lury, bębny, trombity itp. a do tego wokal, od którego czasami ciarki przechodziły po skórze. O muzyce tej grupy nie ma sensu się rozpisywać. Ją po prostu trzeba usłyszeć czy nawet doświadczyć. Bo występ Wardruny to nie tylko muzyka, ale spektakl, w którym w równym stopniu ważne są głosy, jak i pozy, gesty czy i mimika artystów. Do tego gra światła sprawiająca, że cienie oświetlonych od przodu muzyków zdawały się tańczyć na tylnej ścianie, mimo że oni niemal się nie poruszali. Pomimo ulewy zarówno metalowcy, jak i wikingowie stali w jej strugach i słuchali jak zauroczeni tych dość lirycznych akordów.

MidgardsblotMidgardsblotMidgardsblotMidgardsblotMidgardsblot

Ostatnim utworem tego koncertu oraz festiwalu był utwór „Helvegen” (Droga Hel – nordyckiej bogini śmierci) stanowiący o przemijaniu. Da się w nim usłyszeć grzmoty, wiatr, krakanie kruków i padający deszcz. Podczas Midgardsblot nie do końca było wiadomo, które z tych elementów są prawdziwe. Deszcz, który zazwyczaj psuje imprezy plenerowe, w tym przypadku stał się integralną częścią widowiska, a do tego spotęgował doznania. Po koncercie wmieszałem się w tłum ludzi, którzy też zdawali się kroczyć drogą Hel – zziębnięci, przemoczeni i dziwnie pokorni, jakby godzinę wcześniej wcale nie uczestniczyli w wesołej imprezie metalowej. Mimo to na ich twarzach malowało się zadowolenie.

Midgardsblot to impreza cykliczna. Szczerze polecam przyszłoroczną.

Aby wyświetlić obiekt zainstaluj wtyczkę: Adobe Flash Player

Łukasz Solawa
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.