Podróże małe i duże

Z aparatem jesienny spacer po Beskidach

Jesien w BeskidachJesien w BeskidachJesien w BeskidachJesien w BeskidachJesien w Beskidach
Jesien w BeskidachJesien w BeskidachJesien w BeskidachJesien w BeskidachJesien w Beskidach

Przez wiele lat miałem z Beskidami spory, trudny do zdiagnozowania problem. Długo nie potrafiłem zapałać do tych pofałdowanych ustroni nawet najpłytszym uczuciem. Dziwne, bo przecież nigdy nie brakowało im piękna. Gdzie zatem swój korzeń miała owa niezrozumiała w przypadku miłośnika gór oziębłość? Dzisiaj odpowiedź wydaje się prosta. Relację z Beskidami utrudniał mocno wypaczony, fałszywy ich obraz, jaki wzrastał w mojej głowie na bazie kolejnych szkolnych wycieczek, kiedy to raz po raz gnano mnie po przedeptanych do gołej ziemi, niezwykle tłocznych – a co za tym idzie – pozbawionych jakiegokolwiek czaru szlakach. Może również poznaliście te dalekie duchowi przygody, masowe spędy? Zawsze to samo: koniecznie jakiś wyciąg na szczyt, jakaś całkowicie ogołocona ze swojego naturalnego uroku okolica, jakieś komercyjne schronisko i wypełniający go szczelnie tłum, jakaś niezadowolona z wycieczkowych obowiązków, wysterylizowana na górskie doznania opiekunka, robiąca wszystko, by każdy z jej podopiecznych wracał do domu z głęboką ulgą. Koszmar! Od tego skazującego na porażkę nawet najpiękniejsze krainy schematu uwolniłem się dopiero w liceum, gdy bardziej samopas zacząłem zapuszczać się w głąb Beskidu Śląskiego i Żywieckiego. Okres cieszyńskich studiów jeszcze bardziej ugruntował moją z tymi stronami zażyłość. Przygarnięty pod dach przez przyjaciół miałem okazję pomieszkiwać przez prawie 5 lat na zboczach Czantorii. Nie potrafię dziś nawet w przybliżeniu oszacować, ile czasu spędziłem wówczas przecierając okalające Ustroń i Wisłę szlaki. W każdym razie - dużo. Może nawet zbyt dużo, bo pod koniec studiów Beskidy niebezpiecznie zapachniały rutyną i znowuż przestały dostarczać mi głębszych wrażeń. By wrócił ich urok, potrzebowałem je trochę od siebie odsunąć. Znacznie częściej zacząłem więc wybierać inne polskie pasma: Pieniny, Bieszczady, Tatry. No i musiałem uwolnić się wreszcie od kilku nazbyt już długo hodowanych górskich marzeń: o bułgarskim Pirinie, o Pirenejach, o Himalajach. Dziś mogę stwierdzić, że dłuższa rozłąka z Beskidami pomogła. Nasze relacje znów są przykładne. Często odwiedzam je nocą, lubię zmagać się z nimi zimą, przed trudniejszymi wyjazdami na Błatniej, Szyndzielni, Czantorii, Pilsku lub Babiej szlifuję formę. Przy każdej możliwej okazji chętnie odkrywam nieznane mi dotychczas beskidzkie kreacje. Jedne wolę mniej, inne bardziej. Moim skromnym zdaniem, w jesiennej szacie Beskidom zdecydowanie najładniej.

Jesien w BeskidachJesien w BeskidachJesien w Beskidach
Jesien w BeskidachJesien w BeskidachJesien w BeskidachJesien w BeskidachJesien w Beskidach
Jesien w BeskidachJesien w BeskidachJesien w BeskidachJesien w Beskidach

Na tegoroczny, górski, jesienny rekonesans wyruszyliśmy z Baśką o brzasku jedenastego października. Po krótkich negocjacjach wybór padł na jeden z naszych ulubionych w Beskidzie Żywieckim szlaków. Łatwa i przyjemna, spacerowa pętla: Rycerka - Wielka Racza - Mała Racza - Orzeł - Abramów - Jaworzyna - Kikula - Przegibek - Rycerka. Pogoda idealna: chłodno, ale słonecznie. Czas pokonania całej, ponad dwudziestokilometrowej trasy zgodny ze wskazaniami mapy – około sześciu godzin, z czego przynajmniej jedna czwarta z okiem przylepionym do aparatu wymierzonego w górskie krajobrazy, które jak zwykle o tej porze roku grubo przykryła dziwnie pstrokata, nadrealna wręcz mieszanka barw. Ile się nam udało w kadrze z tego ulotnego, jesiennego piękna zatrzymać, oceńcie sami. Mamy nadzieję, że prezentowana tu galeria będzie rodzajem rekomendacji trochę zapomnianych ostatnimi czasy Beskidów i swoistym zaproszeniem na ich cudnie zalesione szlaki. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że jesień już za nami i na podobne spacery trochę za późno. Nie szkodzi. Niedługo przyjdzie przecież kolejna. A póki co – zima. Pora, w której Beskidom również bardzo do twarzy. Pakujcie zatem plecaki i w drogę. Nie zapomnijcie tylko o ciepłej odzieży, gorącej herbacie, kijkach, a nawet rakach. Wierzcie bądź nie, ale niepozorne wyglądające beskidzkie zmarszczki w białych miesiącach potrafią nawet wytrawnemu turyście dać się mocno we znaki. Jak bardzo? – o tym ze szczegółami opowiemy przy innej okazji.

Jesien w BeskidachJesien w BeskidachJesien w Beskidach
Jesien w BeskidachJesien w BeskidachJesien w BeskidachJesien w BeskidachJesien w Beskidach
Jesien w BeskidachJesien w BeskidachJesien w BeskidachJesien w Beskidach
Z na jesienny spacer w Beskidy udał się Jakub Depowski.
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.