Kultura

Z malowej skrzyni, з барвистими України

Z malowej skrzyniDrugie i trzecie pokolenie przymusowych przesiedleńców z 1947 roku z niepokojem patrzyło w okna niedzielnego południa. O 12.30 leje, a właśnie rozpoczyna się Przegląd Ukraińskich Zespołów Folklorystycznych z Warmii i Mazur w kętrzyńskim Amfiteatrze. O 14.00, gdy ma się rozpocząć Koncert Galowy Regionalnego Ukraińskiego Jarmarku Folklorystycznego „Z Malowanej Skrzyni”, na chwilę przestaje padać, lecz niebo zakryte ołowianymi chmurami.

95-letnia starowinka na pewno nie pójdzie w taką pogodę do Amfiteatru porozmawiać z młodszymi od niej Ukraińcami, Łemkami. Prawdopodobnie opowiada o czymś, kolejny już raz to samo, w swoim domu pierwszemu pokoleniu. To jakaś wiejska gwara. Pomieszanie ukraińskiego, może łemkowskiego. Chyba jakieś wstawki polskie, które przenikały między wsiami ukrytymi w lasach gdzieś tam w Przemyskiem i na Rzeszowszczyźnie. Gwara chachłacka. Dla drugiego i trzeciego pokolenia zrozumiała, ale już nieużywana.

Owe dwa najmłodsze pokolenia wychodzą z domu wprost w oberwanie chmury. Dochodzą do Amfiteatru, mimo parasoli, kompletnie przemoczeni. Akurat przemawiają dygnitarze. Sława Ukrainie! Festiwal, koncert, jarmark dedykowany bohaterom walczącym na Wschodniej Ukrainie. Po ukraińsku mowa o okaleczonych żołnierzach walczących z rosyjską agresją, z separatystami. Ktoś, chyba nieco podpity, dołącza się: „Haj, żywe Ukraina!”. Niebawem pewnie takich głosów pojawi się więcej. I nie ma to niczego wspólnego z narodowością. Głównie z Amfiteatrem, niedzielą, pieczonymi kurczakami „Na Tarasie” i pobliskim sklepem, szumnie nazywanym spożywczym.

Flagom w barwach narodowych Polski, Ukrainy i miejskiej towarzyszy zapach kurcząt z rożna. Dochodzi stamtąd, gdzie najwięcej zgromadzonej publiczności. Niektórzy przechylają się przez barierkę, żeby zobaczyć, co dzieje się na scenie. Bezskutecznie. Widok jest zarezerwowany tylko dla widzów moknących na deszczu. Trzecie pokolenie komentuje to drugiemu, że szkoda, iż koncert nie odbywa się w hali, mając na myśli Sportowo-Widowiskową przy Kazimierza Wielkiego. Drugiemu pokoleniu przychodzi na myśl, że parę miesięcy wcześniej więcej szczęścia mieli potomkowie przybyszów z Wileńszczyzny, podczas Kaziuków-Wilniuków. Któż jednak by przewidział, że 10 maja na Mazurach będzie lało? Wszakże pierwsza połowa maja jest tutaj zawsze ciepła, słoneczna, sucha i błękitna. Gdybyż było inaczej, Amfiteatr wybudowany by został z zadaszeniem dla publiczności. To wydaje się jasne.

Pogoda może się nie poprawia, ale jednak nie ma szans na to, żeby słońce wysuszyło drewniane ławki. Drugie i trzecie pokolenie idzie osuszyć się do domu. Nie pada. Coraz więcej ludzi zmierza na Festiwal. Ze sceny pytają, czy nie ma Burmistrza? Nie ma.

Drugie pokolenie w drodze powrotnej zastanawia się, czy koncert wygrał bitwę z pogodą, restauracjami pełnymi komunijnych gości i Mistrzostwami Polski Siatkówki Kadetów? Nie jest tego taki pewien. Organizatorzy być może myślą inaczej.

Jerzy Lengauer
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.