Od 7 stycznia 2015 roku Tadeusz Konwicki nie napisze już żadnej powieści. Odszedł po długiej chorobie. Ostatnią powieść, „Czytadło” napisał w 1992 roku. Ostatni film zrealizował trzy lata wcześniej.
Wszechstronny humanista. Inteligent obserwujący otaczający Go świat artystyczny, polityczny, społeczny i obyczajowy. Zabierający głos w sprawach etycznych i moralnych na każdej płaszczyźnie i odzwierciadlający to w swojej sztuce.
Schyłek Jego działalności literackiej i ogólnie artystycznej czy kulturalnej przypadł na próg mojej dorosłości. Dawno już byłem po lekturze „Zwierzoczłekoupiora”, którego podsunął mi mój Mistrz, gdy miałem kilkanaście lat z tych bliżej dziesięciu niż osiemnastu. Powieść, o czym dowiedziałem się dopiero wiele lat później, o rozgoryczeniu inteligencji wydarzeniami marcowymi, powstała w 1969 roku i została ograbiona przez cenzurę. Dopiero w dwudziestym pierwszym wieku oficjalnie mogliśmy się dowiedzieć, ile owego rozgoryczenia Konwicki kierował ku Władysławowi Gomułce. W pierwszej połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku powieść ta stanowiła dla mnie dość trudną fantasmagorię, jednak odbieraną z zainteresowaniem, bo wyprowadzała mnie, jak pewnie i wielu innych, z nadal siermiężnego świata PRL-u, w kręgi nieznane, lecz wytęsknione i wyobrażone jeszcze dziecięcym umysłem.
„Małą Apokalipsę” przeczytałem, będąc już dorosłym. Tak późną lekturę i w ogóle brak znajomości twórczości Konwickiego składam na karb ówczesnej edukacji i własnej infantylności tudzież lenistwa. Na szczęście dla współczesnej młodzieży i „Zwierzoczłekoupiór”, i „Mała Apokalipsa” są dostępne szeroko dzięki serii Książki Wybrane Tadeusza Konwickiego wydane przez Agorę w ramach Biblioteki Gazety Wyborczej. Znakomite wydanie. Twarde oprawy. Klasyczny format. Druk czytelny. Porządny papier. Rok 2010 – brak cenzury. Można poznawać.
Oczywiście znane są wszystkim filmy Tadeusza Konwickiego. To dziwne i głupie, bo przez lata Konwicki filmowiec był dla mnie całkiem inną osobą niż Konwicki pisarz. Wstyd przyznać, ale sądziłem, że to tylko zbieżność nazwisk, a o imieniu nie myślałem. Chyba było tak do czasu „Austerii”. Oczywiście nie do powstania filmu w 1982 roku, ale do dnia, w którym obejrzałem i ktoś mi podpowiedział, że scenariusz napisał „ten” Konwicki. Baczne zwracanie uwagi na Jego dorobek scenariuszowy przyniosły wydania dvd, pozwalające przecież docenić nie tylko stricte powieściową twórczość pisarza.