Państwo, polityka, społeczeństwo...

Życie na próbę

Agnieszka CiesielskaOd dłuższego przyglądając się relacjom międzyludzkim, coraz szerzej otwieram oczy ze zdumienia, coraz mniej rozumiem i coraz bardziej czuję się nieprzystosowana do współczesności. Zacznę od sprawy, która przewija się w tysiącach komedii romantycznych, milionach utworów poetyckich, jest wyrysowana na tryliardach obrazów, przedyskutowana przez biliony filozofów oraz wszelkiej maści profesorów: od poszukiwania miłości i partnera na całe życie.

W ponad 100 kulturach u podstaw wszelkiego jestestwa znajduje się miłość romantyczna. Wg badań CBOS ponad ¾ naszego społeczeństwa wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia, a 79% Polaków uważa, że zakochujemy się naprawdę tylko raz w życiu. A jednak przy tym wszystkim słowa „i nie opuszczę Cię, aż do śmierci” przestają być obietnicą mówiącą: kocham Cię, znam Twoje wady i zalety, akceptuję je i chcę ponosić odpowiedzialność za nasz związek, próbować każdego dnia od nowa czynić wspólne życie jak najlepszym, a stają się deklaracją na chwilę, dopóki nie pojawią się pierwsze trudności, które zamiast spróbować rozwiązać, od razu załatwiamy, składając pozew rozwodowy z powodu „niedopasowania”.

Kolejnym wspaniałym przykładem powierzchowności jest dla mnie szeroko promowana teraz moda bycia singlem. Jest ona tak wszechogarniająca, że można się pokusić o swoistą typologię singli.

Typ czekający na grom z jasnego nieba, który jak nie pojawi się od razu w pierwszej sekundzie spotkania, to w sumie, po co dalej spotkanie ciągnąć.

Typ poszukujący partnera szytego na miarę: jak z parą spodni w sklepie, te leżą dobrze, tamte w sumie też, a w kolejnym sklepie jest promocja, ale przecież są jeszcze inne sklepy, inne galerie, inne miasta, w których można znaleźć jeszcze lepsza parę, a ja w sumie nie mogę się jednak zdecydować.

Typ akceptujący tylko ideał mężczyzny walecznego, z pasją, z pazurem, potrafiącego zrobić wszystko dobrze w domu, opiekuńczego, czytającego w myślach i czułego, kiedy potrzeba, lub kobiety, która jest atrakcyjna, można się nią pochwalić przed kolegami, robi karierę, „Broń Boże” nie kura domowa, ale oczywiście potrafiąca ugotować, posprzątać itp, a przy tym przytulająca do piersi, gdy mężczyzna ma gorszy dzień.

Następna grupa nigdy nie była w związku i uważa, że wpuszczenie partnera/partnerki do idealnie uporządkowanego świata wprowadzi w nim destabilizację.

Kolejna część singli po prostu kocha być sama. Bo przecież po co się spieszyć, jest czas, lub po co pakować się w związek, skoro można mieć inną dziewczynę/chłopaka co tydzień. Albo, ograniczając się tylko do kontaktów seksualnych co noc lub dwie, żyć nie angażując się, nie starając się.

Miłość traktujemy jak zakupy w fast foodzie: dwa razy, byle szybko, na wynos poproszę. Nie mamy cierpliwości, chcielibyśmy dostać idealny związek, w którym wszystko jest poukładane i na swoim miejscu, w który nie trzeba wkładać pracy. Kalkujemy czy czas i pieniądze zainwestowane we wspólnie spędzony czas nam się zwrócą, czy to się opłaca. Oduczamy się miłości na rzecz tzw. miłosnych epizodów, które zaspokoją nas na chwilę, a tak naprawdę zostawiają po każdym z nich coraz bardziej pustym w środku. Traktujemy się jak towary w sklepie, wymieniając wadliwy przedmiot na tzw. lepszy model.

Podobnie dzieje się z przyjaźnią, którą określa się często nawet jako wartość ważniejszą od miłości. Jak pięknie to ujął prof. Kołakowski: w życiu na pierwszym miejscu jest przyjaźń. Bo w każdym ludzkim życiu jest tyle nieszczęścia, bólu, cierpienia, załamań, niepowodzeń, że bardzo trudno zmagać się z nimi samemu. Nikt nie może uniknąć w życiu niepowodzeń! Zawiedzionych ambicji, aspiracji, marzeń, cierpień zawinionych lub niezawinionych. Cierpienie właściwie wciąż nam towarzyszy. Jest o cierpieniu sławne zdanie Epikura: Męczarnia nie do zniesienia jest krótka, a męczarnia długa jest do zniesienia. Więc te cierpienia, które wciąż nam towarzyszą, są do zniesienia. Ale są. I musimy je znosić. A to nam przychodzi łatwiej, kiedy mamy przyjaciół.

Niestety i o tym aspekcie naszego życia też często zapominamy czyniąc, podobnie jak z miłością, kalkulacje czy nam się to opłaca, czy będziemy mieć z danej osoby korzyść, na ile ona nam się przyda. Jak ma inne poglądy niż nasze i wyznaje inne wartości zamiast szacunku, zrozumienia i uczenia się od siebie nawzajem – zmieniamy towarzystwo. Za trudno nam wyjść poza własny egoizm i dać innym ludziom prawo do myślenia w nieco inny sposób, a sobie szansę do uczenia się innego spojrzenia na pewne sprawy, a tym samym wzbogacania się. Nie umiemy też być ze sobą w trudnościach. Kiedy wszystko jest proste, łatwe, wesołe, kiedy się śmiejemy, bawimy: wtedy jest przyjaźń. Ale kiedy przychodzą chwile trudne, jak choroba, śmierć najbliższych itp., wtedy często okazuje się, że zostajemy sami, bo przyjaciele idą dalej swoim rytmem, życie goni, nie ma co marnować czasu na chwilę zatrzymania się, drobny gest, obecność czy wsparcie.

Mogę usłyszeć teraz zarzut, że wcale tak nie jest i że wylewam cały żal z siebie, i pewnie jestem nieszczęśliwym, samotnym człowiekiem. Otóż nie. Faktem jest, że jestem tzw. singlem, ale wierzę w miłość opartą nie tylko na cielesności, z którą niestety jest teraz często utożsamiana. Wierzę w taką miłość, w której dwoje ludzi chce się poznać i uczyć od siebie po to, by wspólnie zbudować coś trwałego. Mam też kilku fantastycznych przyjaciół, na których mogę liczyć w każdej sytuacji i którym z całego serca w tym miejscu dziękuję. Nie rozumiem jednak dlaczego tak wielu z nas traktuje wszelkie relacje powierzchownie, dlaczego nie umiemy się ze sobą komunikować, mówić o swoich pragnieniach, potrzebach, marzeniach, radościach, ale też o trudnościach. Uważamy to za słabość i rzecz, którą można wykorzystać przeciwko. Dlaczego jesteśmy wobec siebie tacy okrutni i oceniamy się na podstawie plotek czy własnego egoizmu, zamiast otworzyć się na drugiego człowieka? Dlaczego uciekamy od tego, co czasami niewygodne i najważniejsze? Dlaczego nie chcemy ponosić odpowiedzialności, jak to trafnie ujął Mały Książe, za to co oswoiliśmy, tylko niecierpliwmy się, uciekamy i idziemy na łatwiznę? Nie wiem, ale wiem, że mamy jedno życie i warto je przeżyć doświadczając każdego spotkania z drugim człowiekiem w pełni, starać się drugiego poznać i zrozumieć. bo Bo każdy z nas jest wyjątkowy i ma swoją historię od opowiedzenia, którą warto usłyszeć i dopiero wtedy zdecydować czy chcemy iść razem przez życie, czy to w miłości, czy w przyjaźni, i ponosić za siebie nawzajem odpowiedzialność.

Nie żyjmy i nie kochajmy na próbę, na to tak naprawdę szkoda czasu…

Agnieszka Ciesielska
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.