Podróże małe i duże > Skarpety i Sandały. Niekompetentny przewodnik po Polsce

Kraków Podgórze

Tak głupio i ja potrafię, powiedziałem sobie. I zacząłem.Marek Hłasko, Piękni Dwudziestoletni

Łąki i Górka Pychowicka

Kraków, widok z kopca KrakaKraków. Miasto królów Polski. Druga po Wiślicy stolica kraju Wiślan. Druga po Gnieźnie stolica Polski. Drugie najchętniej wybierane przez proletariackich Angoli miejsce na wieczór kawalerski (pierwszym jest po londyński burdel w Welwyn). Ale pierwszy polski student 600 lat temu to właśnie tutaj, a nie gdzie indziej zapijał po pierwszym polskim kolokwium. I to tutaj Naczelnik składał swą przysięgę, a Marszałek stąd wyprowadzał Legiony. Obaj – aby wpier…l spuścić Ruskim.

Podgórze. Dzikie tereny przyłączone do Krakowa przez Juliusza Lea, 40 lat przed Nową Hutą. Obecnie dzielnica Krakowa. Idąc od mostu Dębnickiego w górę Wisły na zachód, mija się z lewej strony wapienne wzgórza Parku Twardowskiego. Za wzgórzem jest dolina, którą do Wisły wpływa niewielki strumień bez nazwy, wysychający, gdy lampa przygrzeje. Tu pomiędzy wzgórzami Parku Twardowskiego i Górką Pychowicką jest osiedle Pychowice. Mój dom. Od sześciu lat. Miejsce gdzie zalągł się jakiś robal ze skrzydełkami, uniemożliwiając deweloperom wykupienie ostatniego zielonego skrawka po tej stronie Wisły, ponieważ ekoterroryści zagrozili zamachami samobójczymi: chcieli powiesić się przed urzędem miasta.

Wyprawa w dzikie tereny ma swoje prawa. Należy zawsze mieć latarkę, scyzoryk i kabanosa. Zwłaszcza kabanos jest nieoceniony. Również na zagraniczne podróże, gdzie za obiad płaci się dewizami. Nieodzowne są również skarpety. W grubą frotę. Czy jak to się tam nazywa. No i sandały. Niezbędnik wędrowca. Oczywiście jeszcze denaturat. Aby rozpalić ogień i ugotować upolowanego robala ze skrzydełkami. Na wszelki wypadek do kieszeni sztruksów wsuwam banknot z wizerunkiem Mieszka Pierwszego. Grubsza kasa zawsze może się przydać. Jeszcze tylko zastrugany kołek, który ukradłem Niemcom z parawanu na plaży. Jestem gotowy.

Najpierw kierunek zachód. Cel: pychowickie Łąki, rozciągające się niczym Dzikie Pola między kampusem UJ, Pychowicami i Skotnikami. Ostatnie tereny Krakowa nietknięte ludzką stopą. Tereny, na których żyje potworny robal ze skrzydełkami, którego boją się nawet deweloperzy. A wiadomo, że oni nie boją się nawet bożego gniewu… Ostatnie ślady ludzkie nie należą do gatunku ludzkiego. Długo i wnikliwie badałem te ślady. To prawdziwy cud, że w nie nie wdepnąłem. A więc bywają tu psy…

Widziałem, że przede mną tereny te badali dyrektor Teatru Ludowego, a obecnie poseł na seym z opozycyjnej partyji, oraz były prezydent miasta Lasotta. Lasotta nie jest już prezydentem, a partyja dyrektora Teatru przegrała wybory. Robal z pychowickich łąk jest skuteczny. I ma długie macki… Jedynymi traperami, których można tu spotkać, są nieco chwiejący się studenci z kampusu. Wiatr wieje tu naprawdę mocno.

Robal zaatakował mnie znienacka w samym sercu łąk. Niczym mister Neo Anderson z misterem Smisem, tak ja podjąłem heroiczną walkę. Niestety. Przegrałem... Musiałem uciekać do lasu, który porasta Pychowicką Górkę. Tam przegrupowałem się i postanowiłem wejść na szczyt, aby zlustrować teren i przygotować się do dalszej walki.

Górka Pychowicka. 267 metrów nad poziomem Bałtyku, czyli 247 metrów nad poziomem morza… A każdy metr okupiony potem i męczarnią… Wreszcie osiągnąłem szczyt i moim oczom ukazały się dzikie, dzikie pychowickie łąki a dalej Skotniki i kampus oraz złowrogi betonowy i zakorkowany Ruczaj. Dla uspokojenia serca zagryzłem kabanosa i spojrzałem na północ w dolinę Wisły oraz na wzgórza z drugiej strony – cywilizowane Sikornik i Sowiniec z kopcami Piłsudskiego i Kościuszki… Tę rundę robalu wygrałeś. Ale to jeszcze nie koniec... Jak powiedział Piłsudski: „Być zwyciężonym i nie ulec – to zwycięstwo. Zwyciężyć i spocząć na Laurach – to klęska”.

Na tych bezludnych ziemiach o żadnej Laurze nie mogło być mowy, a spotkać jednocześnie dwie Laury – zakrawa na nieprawdopodobieństwo. Spocząłem więc po prostu na trawie...

Zakrzówek, Park i Grota Twardowskiego

Krwiściąg… Potworna nazwa dla potwornej rośliny. To właśnie nią żywi się monstrualny robal. Rośnie w jedynym miejscu na ziemi – na Łąkach między Tyńcem a starym Krakowem. Obecnie to Podgórze. Jak twierdzi prof. Woyciechowski, roślina wyrosła w miejscu gdzie spadła kropelka moczu, którą uronił ze strachu hitlerowski Krzyżak, gdy szarżował na niego Zbyszko z Bogdańca, podróżujący z Tyńca do Krakowa. Przez wzgląd na Panie nie będę pisał, za co złapał naszego Zbyszka rycerz Powała z Taczewa, uniemożliwiając wówczas ostateczne załatwienie faszysty.

Krwiściąg. Obrzydliwe pożywienie obrzydliwego robala. Robala, którego prawdziwe pogańskie miano brzmi Phengaris teleius. Okoliczni mieszkańcy nazywają go zaś Modraszek Demon. Z nim właśnie toczyłem srogi bój na Łąkach i Górce Pychowickiej. Aby pokonać tego drania, musiałem w końcu sprzymierzyć się z samym diabłem. Z deweloperami…

Deweloperzy to sadystyczne plemię pożeraczy ziemi. Wydają się mili i sympatyczni, noszą modne garnitury, jeżdżą drogimi czterośladami, ale spróbuj tylko biedny rolniku znaleźć się w orbicie ich zainteresowań… Zaraz zamieniają się w krwiożerczych kapitalistów, wyłowią za bezcen twą rolniczą ojcowiznę, gdzie od wieków kwitł jeno rzepak, po czym przemianują ją na działkę budowlaną, na której od razu wybudują apartamentowiec z najtańszych materiałów i zarobią na nim grube miliony. Po czym znikną. A smród pozostanie.

Z taki oto psubratami przyszło mi wejść w sojusz…

Deweloperzy zadziałali szybko. Kilka niewinnych ściem w budżecie obywatelskim, kilka kopert wsuniętych pod stołem urzędnikom krakowskiego ratusza i udało się ograniczyć teren bytowania Modraszka do samych Łąk, usuwając go z wznoszących się na wschodzie wapiennych wzgórz Zakrzówka. Tam właśnie – na Zakrzówku – okopałem się w dawnych okopach Twierdzy Kraków. W Szańcu FS-29 zbudowanym przez Austriaków półtora wieku temu. To w tym szańcu sam cesarz Franciszek Józef wraz ze swymi żołdakami odpierał zaciekłe ataki modraszkowego robala. Teraz to moje miejsce obrony. Franciszka dawno już nie ma. A Modraszek ma się wciąż dobrze…

Zakrzówek. Zalew w dawnym kamieniołomie, gdzie niewolnicy i zbrodniarze wydobywali złoto tych ziem – wapień. I porastający wzgórze las, poprzecinany ścieżkami, noszący miano Parku Twardowskiego. A także jednostka wojskowa. Super tajna. Czasem żołnierze przychodzą w cywilu do naszego sklepiku na Sodowej, gdzie zaopatrują się w surowy wojskowy prowiant – czipsy i browarek. Gdy się posilą, pokrzykują nieskładnie o tym, że służą w supertajnej jednostce wojsk specjalnych, po czym lekko się chwiejąc, wracają do jednostki. Zwykle dość mocno u nas wieje. Taka skromna małopolska husaria.

Legenda głosi, że na Zakrzówku ukrywał się sam mistrz Twardowski. Przed żoną. To tutaj jest jego słynna grota, gdzie uprawiał swe kosmate kawalerskie harce. Dziś jaskinię tą eksplorują grotołazi. Korytarzyki mają ponoć pół kilometra… Nikt nie wie co i kto kryje się w dolnych salach jaskini... Czasem dochodzi stamtąd nerwowy chichot. Ja wiem, że ukrywa się tam sam diabeł. Przed żoną Twardowskiego.

Twardowski był czarownikiem. Przez kilka wieków figlował w Europie i Ameryce, by w końcu w XX wieku objawić się światu jako Elvis Presley, śpiewając Blu Słid Szius. To dlatego główna aleja Parku nosi nazwę Elvisa Presleya. Presley w języku Komanczów oznacza Twardy. Elvis Twardowski. Ostatecznie Elvisa Twardowskiego pokonał potworny robal Modraszek – do dziś można ujrzeć wtopioną w karbonit twarz Elvisa u bram alei. Modraszek załatwił go metodą na Hana Solo: zamroził go w karbonicie. Jak mówią tubylcy z Praskiej – Elvis obudzi się, gdy w Krakowie nie będzie smogu, Wisła będzie krystalicznie czysta, a prezydentem przestanie być Majchrowski.

Udało się obronić Zakrzówek przed robalem, ale Łąki wciąż są nawiedzane przez to monstrum. Dodatkowo w walkę wmieszali się deweloperzy, a nawet sam Ratusz. Konflikt zatacza coraz szersze kręgi. Wystarczy iskra, aby ta beczka prochu wybuchła niczym terrorysta w metrze. Pamiętajmy, że w każdej chwili do walki mogą włączyć się podchmieleni komandosi z supertajnej jednostki specjalnej. Ale najstraszniejsze nadejdzie dopiero wtedy, gdy do wojny przyłączy się żona Twardowskiego. Wtedy nadejdzie apokalipsa.

Howgh

Wuj Happy
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.