Podróże małe i duże > Egipt – Nilu dar

Luksor, Karnak i Dolina Królów

Wstęp

KarnakKarnakKarnak

Dar Nilu, Czarny Ląd, Kraj Faraonów. Egipt, znaczy się. Ten z piramidami, mumiami w sarkofagach, papirusem i oazami na pustyni. Niegdysiejsza angielska kolonia z przebogatą historią i zabytkami rozpoznawalnymi na całym świecie. Raj dla amatorów nurkowania i wszelakich sportów wodnych. Najludniejszy kraj arabski. Tak.

Ja bym Egipt podsumowała mniej górnolotnie, za to rzeczowo i treściwie – w trzech słowach: UPAŁ-PIACH-ARABY. I mój wrodzony sceptycyzm [czyt.: sarkazm na pograniczu wredoty] nie jest w tym wypadku czynnikiem przesądzającym.

Egipt w pigułce- piachEgipt w pigułce - jeszcze więcej piachuEgipt w pigułce- piach ponownie

Jadąc do jakiegokolwiek kraju arabskiego należy się, rzecz jasna, spodziewać: nagabywania i natręctwa, łamanej polszczyzny na straganach [„Jak sie maszsz kuchanie? DAJ MI SZANSE!”], targowania się i kantowania [częściej: bycia kantowanym], ciężkostrawnego jedzenia i permanentnego łamania przepisów drogowych przez Arabów [o ile jakiekolwiek mają], nie wspominając o przeokrutnych upałach. W Egipcie można spodziewać się niespodziewanego (i przeważnie negatywnego). To na koniec. Zacznijmy tradycyjnie.

Egipt dla turystówEgipt dla turystów

Luksor

Karnak- kolumnyKarnak- kolumny

Luksor, położony na wschodnim brzegu Nilu, oddalony jest od Hurghady o 280 km. Bite cztery godziny jazdy przez pustynne pustkowie, w sercu nagich i skalistych gór Atbaj. Strach pomyśleć, co by było, gdyby w środku drogi zabrakło paliwa. Po ok. dwóch godzinach pierwszy (i zdaje się, że jedyny) zajazd. Mały budynek z prowizorycznym bufetem i toaletami, kilka straganów i mnóstwo Arabów czyhających na swoje ofiary. Zasuszony staruszek z wymęczonym wielbłądem oferuje zdjęcia (za małą opłatą), podobnie grupa zakrytych od stóp do głów kobiet z osiołkami i kozami – Egipt dla turystów. Wciskają na siłę chusty, posążki, kapelusze – po dziesięciu minutach nagabywania człowiek traci cierpliwość i ucieka do autokaru.

Sam Luksor nie odbiega wyglądem od innych miast arabskich. Zwracają natomiast uwagę posterunki policji rozstawione średnio co kilkanaście metrów. W Egipcie od 1981 r. trwa stan wojenny, wprowadził go – po zabójstwie poprzedniego prezydenta (Anwara Sadata) – jego następca, Muhammad Hosni Mubarak, który do dziś sprawuje prezydencki urząd. Nasz arabski przewodnik - dokładając wszelkich starań, by sklecić parę zdań po polsku [a że wychodzi mu kiepsko, to druga sprawa] - na temat sytuacji politycznej swojego kraju wypowiada się dość enigmatycznie:

Luksor- rejs po NiluDroga do Luksoru

– W Egipcie trwa stan wojenny, a ludność akceptuje ten fakt [w domyśle: bo nie ma wyjścia].

– W Egipcie jest taka sama sytuacja polityczna jak w Polsce: wy lubicie waszego prezydenta, my naszego – też [całe szczęście, że u nas nie rozwiesza się jeszcze portretów pana Kaczyńskiego na ulicznych słupach i w miejskich szaletach!].

Droga do LuksoruDroga do Luksoru- prowizoryczny meczetKarnak
Karnak- aleja baranówKarnak- aleja baranów

Luksor leży w miejscu starożytnych Teb – stanowi ich północną część. Część południowa natomiast to Karnak. Tamtejszy kompleks świątyń stanowi pierwszy punkt programu. Jest godzina dziewiąta rano. Upał, mimo wczesnej pory, szokujący. Około południa temperatura przekroczy pięćdziesiąt stopni. I tu dygresja.

KarnakKarnak

Luksor leży w głębi kraju, temperatury są więc tam odpowiednio wyższe. W Hurghadzie upał łagodzi nieco bliskość morza – w lipcu trzeba się nastawić na ok. 37-40 stopni, przy absolutnie bezchmurnym niebie i zerowym przewiewie. Wypad do Egiptu w lecie to czysta głupota – tylko dla desperatów i naiwnych, którzy myślą, że skoro przeżyli Tunezję i Turcję, to przeżyją i Kraj Faraonów (ekhem). Koniec dygresji.

Karnak- polski akcentKarnak- obeliks

Zespół świątyń w Karnaku poświęcony jest w dużej mierze bogowi Amonowi-Re, przedstawianemu na posągach w postaci barana. Aby zwiedzić ruiny trzeba przejść przez tzw. aleję baranów, na którą składają się dwa równoległe rzędy mini-sfinksów. Cały kompleks zajmuje olbrzymią powierzchnię, w ciągu jednego dnia nie da rady wszystkiego zobaczyć (zwłaszcza przy tych temperaturach). Wszędzie kilkumetrowe posągi, reliefy, obeliski i efektowny szereg kolumn – na jednej z nich w XIX w. wyrył swoje imię i nazwisko polski podróżnik, Karol Wróblewski.

Karnak- hieroglifyKarnakKarnak- hieroglify

Kolejną atrakcją dla turystów odwiedzających Luksor jest rejs po Nilu. Na rubasznych łódeczkach (?) wyposażonych w przedpotopowe silniki, obsługiwanych przez śniadych chłopaczków w długich szatach. Widoki przyjemne, palmy duże i rozłożyste, w oddali widoczne masywy górskie.

Luksor- rejs po NiluLuksor- rejs po Nilu

Będąc w Luksorze nie wypada nie zobaczyć Kolosów Memnona, czyli gigantycznych posągów faraona Amenhotepa III. Większe wrażenie wywierają ich zdjęcia na pocztówkach. W realnym świecie [czyt.: napiętym grafiku przepracowanego przewodnika zagranicznych wycieczek] nie ma miejsca na pełną powagi kontemplację piękna Kolosów. Trzeba się zadowolić pięciominutowym postojem na piaszczystym pagórku, obok dziesięciu innych autokarów, wśród tłumu umęczonych turystów i jazgoczących Arabów. Cyk – fotka, buch – papieros i fru – do autokaru.

Po drodze wstępujemy do jednej z wielu w tym rejonie „fabryk” alabastru. Używam cudzysłowu, bo moim zdaniem to kolejny pic dla turystów. Dla mnie wyglądało to na normalny sklep z alabastrowymi wyrobami, przed którym kilku Arabów pozowało do zdjęć symulując obróbkę materiału „na żywo”. Oczywiście mogę się mylić – w Egipcie nigdy nie wiadomo na co się człowiek napatoczy.

Fabryka alabastruFabryka alabastruFabryka alabastru
Kolosy MemnonaKolosy MemnonaSwiatynia Hatszepsut

Jeśli chodzi o Luksor, zdecydowanie największe wrażenie zrobiła na mnie świątynia bogini Hatszepsut – monumentalna, wykuta w olbrzymiej kamienno-piaskowej skale. To tu w 1997 r. doszło do zamachu terrorystycznego, w wyniku którego zginęło 58 turystów i 4 Egipcjan. Od tego czasu turyści podróżujący po Egipcie przemieszczają się podobno w uzbrojonych konwojach (nas jakoś nikt nie konwojował), a wszystkie atrakcje turystyczne obstawiane są gęsto przez policję. To mogę potwierdzić: wszędzie, gdziekolwiek jechaliśmy, kręcili się wąsaci panowie w białych uniformach i czarnych beretach.

Świątynia HatszepsutSwiatynia HatszepsutPosągi Hatszepsut

Wracając do świątyni Hatszepsut: naprawdę warto wybrać się do Luksoru, chociażby tylko po to, by odwiedzić to miejsce. Budowla jest niesamowita, mnóstwo posągów, na ścianach urokliwe malowidła. Wszystko pięknie, tylko – uwaga – gorąco. I nie uświadczysz tam ani jednego drzewa. Dla niedoinformowanych: Hatszepsut była pierwszą kobietą-faraonem.

Dolina Królów

Świątynia Hatszepsut - malowidła ścienneŚwiątynia Hatszepsut - sarkofagiŚwiątynia Hatszepsut - malowidła ścienne

Ostatni, żeby nie powiedzieć kulminacyjny, punkt programu na dzień dzisiejszy: Dolina Królów. Miejsce spoczynku egipskich faraonów to wykute w skale przejścia/tunele prowadzące do zatęchłych salek położonych gdzieś pod ziemią. W salkach: sarkofagi imitujące grobowce. Wewnątrz pomieszczeń nie wolno robić samemu zdjęć, można za to gotowe zdjęcia kupić (standard). Do pewnego punktu Doliny zawozi się turystów w wagonikach, potem trzeba iść samemu. Ze wszystkich grobowców [a jest ich kilkadziesiąt] zwiedziłam dwa, po czym dostałam ataku szału, odpyskowałam dwóm rechoczącym dość dwuznacznie policjantom z karabinami [dobrze, że pod nosem i po polsku] i musiałam się bardzo powstrzymać, żeby nie rzucić się na naszego przewodnika. Tłumaczę, w czym rzecz.

Dolina Królów

Dolina Królów to jedna wielka pagórzasta pustynia. Oprócz grobowców, piachu, palącego słońca i Arabów [tych od pilnowania i tych od nagabywania] nie ma tam nic. Jakieś 55 stopni w pełnym słońcu, wewnątrz grobowców – jeszcze goręcej. Godzina trzecia po południu, apogeum upału, jesteśmy na nogach od trzeciej w nocy, po czterech godzinach jazdy i intensywnym zwiedzaniu. Nasz przewodnik w doskonałym humorze – nie zmęczył się zbytnio. W ciągu dnia ograniczył się do zaprowadzenia nas w stosowne miejsca, a także poinstruowania, gdzie iść i za ile wrócić – sam natomiast krył się czym prędzej w pobliskich klimatyzowanych wnętrzach. W Dolinie Królów na pierwszy ogień wybrał dla nas dwa najdalsze i najwyżej położone grobowce, chociaż po drodze mijaliśmy co najmniej kilkanaście wejść do innych miejsc pochówku. Pierwszy grobowiec zdzierżyłam z zaciśniętymi zębami, a kosztowało mnie to dziesięć minut wspinania się i potykania o żwir, z wrażeniem, że roztapiają mi się japonki. Wewnątrz salki zobaczyłam kamienne pudło z wyrzeźbioną twarzą jakiegoś straszydła i nic poza tym. Dobrze. Przy drugim grobowcu zaczął mnie trafiać szlag. Nie byłam jedyna – na widok stromych schodów (w przeliczeniu wyszłyby ze dwa piętra) panie z naszej wycieczki poczęły robić przewodnikowi wymówki. Sam bowiem wspinać się nie zamierzał, za to wylewnie zachęcał do zwiedzenia grobowca: Tam fajne rzeczy! Wy zwiedzać!

Dolina Królów

Dobrze. Zgrzytając zębami dobrnęłam na szczyt. Przy wejściu, uśmiechnięty cynicznie na widok zziajanych turystów, Arab rozdawał tekturowe kwadraciki. Do wachlowania. Zgłupieć zgłupiałam – na krótko. Wkroczywszy w tunel poczułam zaduch jakiego nigdy w życiu nie chciałabym już doświadczyć. A tam kolejne schody: w dół i w górę, i w dół…. W przedsionku grobowca kolejny Arab chłodził się mizernym powiewem zdezelowanego wentylatora. Weszłam do salki, ujrzałam następny pseudo-sarkofag i … wyszłam. W środku przebywałam nie więcej niż minutę – i byłam mokra. Nie spocona – MOKRA. Ze strużkami potu spływającymi mi z ramion, pleców, nóg, o twarzy nie wspominając, ślizgając się w mokrych japonkach – wydostałam się na zewnątrz. I teraz: mając na uwadze mój pożałowania godny wygląd i stan ducha, zwizualizuj sobie, drogi Czytelniku, następującą sytuację: wychodzę z grobowca, klnąc ile wlezie, oddaję Arabowi tekturową tabliczkę, a ten … domaga się napiwku. - Tip, madame? - Not this time, my boy.

Dolina KrólówDolina KrólówDolina Królów

Podsumowując mój przydługi zresztą wywód, odradzam Dolinę Królów w lipcu i przeklinam arabskich przewodników-cwaniaków. A kysz!

Dolina Królów
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.