W sumie całkiem niedawno, bo w roku 2006, Martyna Jakubowicz Tychy odwiedzała. Wtedy opowiadała dowcip o Kaczyńskim i przystawkach, dziś z przystawek niewiele zostało, a Jarek jest w opozycji. Widać w polskiej polityce dwa lata to cała epoka. Muzyka Martyny rządzi się innymi prawami, repertuar bardzo podobny, może nieco okrojony, skład identyczny, Palisander też prawie się nie zmienił...
<-- Za mikrofonem niestrudzona Martyna Jakubowicz. Nadal przygrywa sobie na gitarze i nadal sama śpiewa swoje własne ballady. Albo Dylana.
Skrzypce, cajon, a czasem gitarę obsługuje nielubiący się opalać, blady jak śląski bluesman Jan Gałach. -->
<-- Muzzy, czyli Paweł Mikosz niezmiennie śmiga na basie. Martyna mówi o nim Paweł Śmikosz! Wśród znawców polskiej sceny muzycznej trwa dyskusja czy to dlatego, że się śmieje, czy że śmiga.
Na akordeonie, prosto z Wrocławia uśmiechnięty jak zawsze Łukasz Matuszyk zwany tatą. -->
A nad tym wszystkim unosi się duch Ryśka. Zresztą słuchając takich starych piosenek, podróżujemy w czasie, zatrzymujemy się, cofamy, wspominamy. Duchy przychodzą same.
W domach z betonu nie ma wolnej miłości są stosunki małżeńskie oraz akty nieżądne Casanova tu u nas nie gości Casanova tu u nas nie gości mmmm... o nie Casanova tu u nas nie gości Casanova nie gości nie Casanova u nas nie gości o nie Casanova tu u nas nie gości nie gości.... nie gości tu.... nie...
Kiedy Martyna Jakubowicz śpiewała to w Jarocinie w 1989 roku, miałem dwanaście lat i pewnie nie wiedziałem nawet, co to jest Jarocin. Potem, kilka lat później ktoś przyniósł mi starą kasetę z tym nagraniem i od razu się zakochałem. Właśnie go sobie słucham i ciężko mi uwierzyć, że minęło już prawie 20 lat! Taaak, w czerni i bieli ten koncert wygląda o wiele bardziej naturalnie.
Z tego, co udało mi się dowiedzieć, już niedługo Martyna ze swoim zespołem nagra w Trójce płytę zawierającą utwory właśnie w tych aranżacjach, w jakich znamy je z koncertów w składzie Jakubowicz-Gałach-Matuszyk-Mikosz. Już nie mogę się doczekać!