Podróże małe i duże > Turcja w marcu

Myra i plaża Iztuzu, czyli w poszukiwaniu św. Mikołaja i żółwi (Turcja)

Knajpa na plażyW pewien deszczowy październikowy dzień z mojej skrzynki na listy wyciągam kolejne ulotki reklamowe. A to promocja pomidorów w Lidlu, a to „weź chwilówkę od ręki”, „przyjdź do nas - druga para okularów gratis” i kolejna reklama najlepszej pizzy w mieście. Dotarłam do domu i z tej sterty reklam wypada koperta z logo pewnego nieznanego mi biura podróży. Otwieram kopertę i czytam formularz zgłoszenie na wycieczkę do Turcji. Uśmiecham się sama do siebie kiedy widzę cenę: ponad 600 zł za 7 dni. Program wycieczki bardzo ciekawy i bogaty, tylko ciekawe ile muszę jeszcze dopłacić do tej super oferty. Wyrzucam kopertę do kosza. Za kilka dni dzwoni telefon i miły Pan pyta czy otrzymałam ofertę wycieczki do Turcji. Znów się uśmiecham i mówię, że tak, ale nie wierzę w ich ofertę i że już jest w koszu. Pan jednak nie daje za wygraną i tłumaczy mi krok po kroku co znajduje się w cenie wycieczki. Okazuje się bowiem, że warto wybrać się w dwie osoby, podzielić koszty na pół i wycieczka wychodzi wtedy bardzo korzystnie. Turecki rząd w ten sposób chce promować Turcję w okresach nieturystycznych, ponieważ tamtejszy klimat świetnie nadaje się wtedy do zwiedzania, finansuje część kosztów i dlatego cena jest tak korzystna. Proszę więc pana o dokładny opis na piśmie wycieczek wchodzących w skład objazdówki po Turcji z podpisem prezesa biura podróży „Premio Travel”. Pan nie stawia oporu, a za kilka dni otrzymuję po raz kolejny zgłoszenie i pismo z informacją, że cena na dwie osoby obejmuje wycieczki, przelot, noclegi w hotelach 5* i 4* ze śniadaniami oraz obiadokolacje. Wybieramy termin 12 marzec i wpłacamy zaliczkę.

Grobowce skalne MyraLicja Myra

Tak oto 12 marca tego roku stawiamy się na Palcu Andrzeja w Katowicach. Stamtąd zabiera nas autobus biura podróży w kierunku Warszawy na lotnisko. Pierwotnie mieliśmy lecieć z Katowic, ale ze względu na małą liczbę chętnych w tym okresie lecimy z Warszawy. Nam to jednak nie przeszkadza, autokar jest wygodny i dość sprawnie i szybko znajdujemy się na lotnisku. Potem już tylko 2,5 godziny i z zimnej, śnieżnej Polski przenosimy się na ciepłe plaże Antalyi.

Amfiteatr MyraKasia w miescie skalnym Myra

Z lotniska w Antalyi odbiera nas nasz przewodnik Metin - sympatyczny, uśmiechnięty Turek mówiący świetnie po polsku. Czasem zdarza mu się przekręcić jakieś słowo, ale słynne „jajki” zamiast „jajka” Metina przeszły już do historii naszej wycieczki. Metin zabiera nas do pięciogwiazdkowego hotelu Sealife. Z hotelowego okna mamy wspaniały widok na Morze Śródziemne, które jest około stu metrów dalej. Hotelowe jedzenie okazuje się pyszne, bogate i wyborne. Po obfitej kolacji udajemy się więc na spacer nad morze i szybkie obejście Antalyi, aby nabrać sił na kolejny dzień. W planach mamy miasto Myra, a pobudka na śniadanie jest około 7:00.

Pomnik Mikołaja MyraKościół św. Mikołaja MyraSpływ Dalayan

Rano zwartą grupą po śniadaniu stawiamy się w hotelowym holu, już z bagażami, i ruszamy. Po drodze nasz przewodnik opowiada nam trochę o Turcji. I chyba dobrze wybraliśmy czas na zwiedzanie, bowiem Turcję najlepiej odwiedzać w okresie naszej wiosny lub jesieni. Wtedy jest już ciepło, ale nie ma upałów. Turcja leży głównie w Azji, na półwyspie Azja Mniejsza. Tylko 3% powierzchni leży w Europie. Klimat jest tutaj dość urozmaicony ze względu na dość dużą powierzchnię kraju. To, czego Turkom zazdroszczę, to tego, że mają aż cztery morza: Egejskie, Śródziemne, Marmara i Czarne. Dla amatorów gór Turcja oferuje też góry Taurus oraz góry Pontyjskie.

Starożytne miasto MyraFlaga turecka

Nasz autokar z sympatycznymi kierowcami wije się coraz wyżej wśród malowniczych szczytów gór Taurus. Pogoda jest przecudowna. Około 24 stopnie z lekkim wiaterkiem. W oddali zaśnieżone jeszcze szczyty, a niżej w dolinach gaje oliwne oraz plantacje pomidorów. Zatrzymujemy się na chwilę, aby zrobić zdjęcia i napić się pierwszej tureckiej herbaty. Po kilkudziesięciu minutach dojeżdżamy do Myry.

Skalne grobowce myraPomnik sw Mikolaja Myra

Myra to starożytne miasto, którego współczesna nazwa to Demre - leży ona we wschodniej Licji, w południowo-zachodniej części współczesnej Anatolii. Myra to małe, typowe tureckie miasteczko z kolorowym bazarem. Skąd wzięła się nazwa miasta właściwie nie wiadomo. Niektórzy wiążą ją z greckim słowem mirra, chociaż nigdy w tych rejonach nie była ona uprawiana. Miasto powstało w V w. p.n.e. o czym świadczą zachowane tutaj monety. Była ona jednym z najważniejszych miast Ligi Licyjskiej, a potem chrześcijańską diecezją, którą podczas swych wędrówek około 60 roku n.e w drodze do Rzymu odwiedził Święty Paweł. Do dnia dzisiejszego miasto należy do najbardziej fascynujących osobliwości w Turcji. Na uwagę zasługują tutaj wykute w skałach grobowce, które są przykładem licyjskiej architektury. Wiele z tych grobowców ma rzeźbienia w elementach drewnianych bali. Część z nich jest dość mocno zniszczona, jednak cała nekropolia pozostawia niesamowite wrażenie. W starożytnej Licji wierzono, że chowanie zmarłych wysoko w grobowcach przybliży ich do nieba i łatwiej będzie im tam dotrzeć.

Plaża żółwi, Morze ŚródziemneKasia na-Plazy żółwi

Z pozostałości z czasów rzymskich można tutaj podziwiać amfiteatr uważany za największy w Licji. Większość miejsc dla publiczności przetrwała w doskonałym stanie. Świadomość, że na tych miejscach siedzieli ludzie ponad 2500 lat temu powoduje, że czuję jakbym przeniosła się na chwilę w czasie.

Turecka rakijaSpływ rzeką Dalayan

Tutaj w czasach rzymskich znajdował się też najwspanialszy i największy budynek w całym mieście - Świątynia Artemidy, którą otaczały piękne ogrody, a na dziedzińcu znajdował się ołtarz i posąg bogini otoczony kolumnadą. Jednak biskup Myry – chcąc zwalczyć pogańskie obyczaje – polecił ją zburzyć. W VII wieku dość mocno Myra została zniszczona przez Arabów.

Widoki z lodziTurecki brzeg

Po zwiedzaniu starożytnych zabytków udajemy się w poszukiwaniu Świętego Mikołaja. Mało kto kojarzy Św. Mikołaja z Turcją, a to właśnie tutaj niedaleko Myry - w Patarze - około trzechsetnego roku urodził się Św. Mikołaj. W centrum miasta znajduje się kościół pod jego wezwaniem. Świątynia zbudowana na miejscu wcześniejszej, w której święty sprawował funkcję biskupa w IV w. Przez lata była ona rozbudowywana i odnawiana przez cesarza Justyniana i Konstantyna IX oraz przez Rosjan. Na podłodze znajduje się mozaika a na ścianach ledwo widoczne freski z aniołami i świętymi.

Tureckie szczytyPlaża żółwi

Jak już wspomniałam Św. Mikołaj nie pochodzi z Laponii i nie ubiera się w czerwony strój, i nie ciągną jego sań renifery. Jedno, co zgadza się z legendą, to to, że rozdawał prezenty. Przez wiele lat był biskupem Myry. Zasłynął jako cudotwórca ratując żeglarzy i miasto od głodu. Św. Mikołaj, jak mówi legenda, otrzymał dość pokaźny spadek po rodzicach. Dzielił się swoim dobytkiem z biednymi, był człowiekiem bardzo pobożnym i wszystkim okazywał swoje miłosierdzie. Znana jest tutaj jedna z legend o trzech ubogich córkach pewnego biedaka z Myry, którym biskup podrzucił trzy worki złota wrzucając je przez kominy ich domów i w ten sposób uchronił je od grzechu nierządu. Panny dzięki prezentom od świętego nie musiały już wstydzić się swojego biednego pochodzenia i mogły wyjść za mąż wnosząc coś w posagu. I pewnie dlatego wziął się zwyczaj rozdawania prezentów dzieciom. Św. Mikołaj po życiu pełnym dobrych uczynków zmarł w połowie IV wieku. W Demre do dzisiaj stoi jego pomnik z workiem na plecach w otoczeniu dzieci. Po śmierci podobno jego ciało zaczęło wydzielać leczniczą mirrę. W 1087 roku jego relikwie przeniesiono do Włoch do miasta Bari. Święty Mikołaj dzisiaj jest patronem Grecji i Rosji a także więźniów, żeglarzy, kupców, dzieci i niezamężnych dziewcząt.

Piwo na plaży żółwiSzczyty Taurus

Po tym jak znaleźliśmy świętego, udaliśmy się do hotelu Orient w okolicy miasta Mugla na nocleg.

Kolejny poranek podobny - śniadanie, zbiórka w holu i wyruszamy w poszukiwaniu tym razem żółwi. Szlakiem żeglugowym Dalyan na uroczej łodzi płyniemy na plażę Iztuzu. Na łodzi tureccy gospodarze częstują nas rakiją, orzeszkami i soczystymi pomarańczami. Atmosfera po rakii jest już dość rozluźniona, a do tego piękne słońce odbijające się w wodach rzeki i bajkowe widoki. Trasa ciągnie się wzdłuż licznych wysepek otoczonych bujną roślinnością. Po drodze spotykamy rybaków, którzy oferują nam raki. Okazuje się, że nie zdążyli jednak tyle ich nałowić, żeby spróbować mogła cała grupa, więc rezygnujemy z tego wybornego poczęstunku i dopływamy do plaży Iztuzu zwanej też Plażą Żółwi. Plaża jest dość szeroka, ma długość około sześciu kilometrów. Gorący piasek zachęca nas do odpoczynku, a dość ciepłe morze do kąpieli. Niektórzy decydują się na kąpiel chociaż Metin przestrzega nas, że kąpiel w morzu w połowie marca może odbić się na naszym zdrowiu kilka dni później. Po zamoczeniu nóg rezygnujemy jednak z kąpieli morskiej na rzecz gorącego piasku i opalania z zimnym piwem Efes w dłoni.

Spływ rzeką DalayanTurecki żółw

Plaża Żółwi nazywana jest tak ze względu na ich mieszkańców. Co roku na plaże przypływają samice żółwi Caretta Caretta, aby złożyć tam jaja. Małe żółwiki wylęgają się w nocy i podążają w kierunku wody przy świetle księżyca. Okres lęgowy żółwi to czerwiec-sierpień, więc niestety my w marcu ich tutaj nie zobaczymy. Byłam nieco zawiedziona tym faktem. Dorosłe żółwie mogą mieć podobno około 100 kg wagi i prawie 1,5 m długości. Więc zostało mi jedynie wrócić kiedyś na plażę Iztuzu w czerwcu. Warto jednak wspomnieć, abyście nie zostawiali będąc kiedyś na tej plaży foliowych reklamówek i woreczków, żółwie bowiem myślą, że to ich przysmak - meduzy - i zjadają je. Giną też przez łodzie i motorówki, dlatego rozpoczęto ich ochronę tworząc specjalne akweny po których nie wolno pływać.

Turecki poranekTureckie raki

Mikołaja znaleźliśmy, żółwie nie przypłynęły, więc udaliśmy się do hotelu na kolejny nocleg. Kolejny dzień spędzamy w mieście Efez i kąpiemy się w morzu Egejskim, dlatego już teraz zapraszam na kolejną część mojej opowieści, w której opiszę jak mieszkańcy Efezu poprzez tajemne przejście przez bibliotekę dostawali się do domu publicznego.

Kasia Sztelak
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.