Język polski > Polszczyzna obczyzna

„Na początku było Słowo…”

Katarzyna SmyczekRzucanie słów na wiatr i wywoływanie wilka z lasu, czyli krótka opowieść o tym jak słowa tracą na znaczeniu, o błędach językowych, trochę o eufemizmach, o tabu (czy jest, czy go nie ma). „W każdym bądź razie” warto przeczytać.

Na początku było słowo, a może coś zgoła innego? A może było nie tak, jak mówi Pismo? Może… nie wiem, nie znam się, nie chcę naruszać tabu. (Chwilowo, dla własnej wygody stwierdzam, że istnieje. Proszę o uważną lekturę tego artykułu, bowiem może okazać się, że później sobie zaprzeczę i tego co piszę nie warto brać sobie do serca). Jednak z przykrością stwierdzam, że odkąd ludzie częściej skłaniają się do innych teorii początku, nastąpiła istna eksplozja językowego niechlujstwa. Dopóty istniała wiara, że słowo ma moc kreacyjną lub chociaż magiczną, dopóki istniał szacunek dla słowa.

Z wiarą w niezwykłe właściwości słów związane jest zjawisko eufemizowania. Eufemizm to wyraz lub peryfraza (omówienie) zastępujący zwrot, który ze względu na zakazy moralne, etyczne, wierzenia religijne, strach, zabobon lub ze względu na przyzwoitość, skromność, wstyd, delikatność, uprzejmość, współczucie, litość czy także przezorność, roztropność, spryt oraz (o zgrozo) własny interes, nie może albo nie powinien być używany. „W rzeczy mocno w sposobie łagodnie”.

Eufemizm stanowi językową realizację zjawiska tabu (termin pochodzący z polinezyjskiego, oznacza ‘nazywać, czynić coś świętym, trzymać się z daleka’). Do języków europejskich wyraz ten został wprowadzony przez Jamesa Cooka, który odkrył tabu na wyspie Tonga (Nie napiszę, gdzie ta wyspa leży, ponieważ nie chciałabym, aby Drodzy Czytelnicy odnieśli wrażenie, że staram się ich pouczać). Oznaczało zakaz stykania się z pewnymi osobami, przedmiotami, zwierzętami, dokonywania pewnych czynności, mówienia o czymś. Nie wywoływano wilka z lasu.

We współczesnej polszczyźnie wyróżniamy około piętnaście pól leksykalno-semantycznych eufemizmów. Z tychże przytoczę, moim zdaniem, najciekawsze. Z cyklu wady, nałogi i przywary ludzkie – pijaństwo i nazwy alkoholowych stanów upojenia: „napój wyskokowy”, „siara”, „coś mocniejszego”, „strzemienny” (ciekawe jest pochodzenie tego eufemizmu, „strzemienny”, zwany inaczej „rozchodniaczkiem”, to ostatni wspólny toast), „pójść w Polskę”, „żeglować na dno butelki”.

Jeśli chodzi o przewinienia, przestępstwa i kary, to np. kradzież może być nazywana „umniejszeniem zasobów materialnych” (bo „umniejszacz zasobów materialnych” brzmi dumnie, a nikt nie chce być nazywany pospolitym złodziejem, tak jak większość woli nosić zaszczytne miano account managera niż księgowego). Eufemizuje się śmierć: np. „dokonać życia”, „zasnąć na wieki”, „wyzionąć ducha”, „pójść na łono Abrahama”, czy mniej poetyckie „wymeldować się na stałe”, „strzelić/kopnąć w kalendarz” czy „odwalić kitę”. Nie jest się głupim, tylko ma się „iloraz inteligencji o wielkim mianowniku”. Ze względu na delikatność pośladki nazywa się pośladkami, a nie…

Ładnie i przyzwoicie mówimy coraz rzadziej. Czas płynie szybciej niż kiedyś, więc nazywamy rzeczy po imieniu. Tabu językowego nie ma. (A może jest? I chciałabym, i boję się…). Mówimy: „d...a” i nie boimy się, że wywołamy ją z lasu!

Porzućmy temat rzeczonej części ciała (chciałoby się rzec Maryni) i zajmijmy się tym, co idzie za brakiem szacunku do słowa – błędami językowymi. Chyba najpopularniejsze z nich to „wziąść” (nie wstydźmy się „braść”, kiedy dają) zamiast „wziąć”, „poszłem” (ja „poszłem”, ty „poszłeś, on… „poszł”?) zamiast „poszedłem”, „włanczać”, „wyłanczać” („Wyłancz wreszcie ten telewizor!”, „Gdzie to ma włancznik?”) zamiast poprawnego „włączać” (wymawianego „włączać”, przez „on”, nie „ą”, ponieważ przesadna poprawność, czyli hiperpoprawność jest niepoprawna).

Od pewnego czasu, tzn. od czasu kiedy przestało nam zależeć, bo „wilk zły” już nam nie straszny tzw. „karierę” robią słowa użyte w nieodpowiednich dla siebie kontekstach. Jednym z nich jest „studio”, np. „Studio paznokcia”, „Miami Sun Studio”, „Studio tatuażu”, „Studio makijażu”. W „Studiu paznokcia” mamy pewność, ze nasz paznokieć otrzyma PROFESJONALNĄ opiekę. Wszystko, co dzieje się w „Studiu włosa”, nosi znamiona profesjonalizmu i artyzmu, których nie znajdziemy w „salonie fryzjerskim” lub, o zgrozo, w „zakładzie fryzjerskim”. (Mój dziadek na przykład, chodził do takiego zakładu i na starość… osiwiał!). Wiadomości na wesoło (fun, fun, fun) zapowiada Magda Mołek: „Przedstawimy Państwu świeże i fajne newsy”. (Bo fajnie, że są fajne i w ogóle fajnie. I świeże. Te niefajne newsy – dawniej wiadomości – po prostu niefajnie się ogląda). 

Kolejnym językowym, a może i umysłowym niechlujstwem są błędy logiczne, np. taki zawarty w nowej wersji ustawy KRRiTV:

„...Usługą medialną jest usługa w postaci usługi medialnej stanowiącej uporządkowany zestaw audycji, przekazów handlowych lub innych przekazów, rozpowszechnianej w całości, w sposób umożliwiający jednoczesny odbiór przez odbiorców w ustalonym przez nadawcę układzie albo usługi medialnej świadczonej w ramach działalności gospodarczej umożliwiającej odbiór audycji audiowizualnych...”

Ustawa to taka ustawa, w której ustawodawca daje ustawę. Wydaje mi się, że w tym wypadku ustawodawca miał na myśli... właśnie myśl.

Błędy logiczne popełniają także dziennikarze, np. pracująca w telewizji „z misją” Anna Popek: „Ksiądz jest osobą duchową...” (Zwykle księża to osoby duchowne. Zważywszy na to, że zwykle nie trzeba też tego podkreślać. „Pan jest pisarzem, jest pan osobą piszącą”). Jerzy Krepka: „W stanie Kanzas siedem osób zabiło tornado”. (Spotkać takich w ciemnym zaułku…).

Najzabawniejsze są chyba błędy popełniane przez komentatorów sportowych. Jan Tomaszewski: „Manualne właściwości nogi” („zręczne nogi” to w piłce nożnej podstawa! Dariusz Szpakowski: „Mirosław Trzeciak zdobył gola po indywidualnej akcji całego zespołu” (indywidualizm jest w porządku, byle zespołowy). Jacek Laskowski: „Trzy minuty, czyli zatem około 100 sekund” (czas płynie tak szybko!). Andrzej Zydorowicz: „Nogi piłkarzy są ciężkie jak z waty” (strach pomyśleć, co byłoby, gdyby były z pierza). W świecie, gdzie Arystoteles nie istniał tudzież przepadł bez wieści żyją także politycy. W uzasadnieniu tego stwierdzenia pozwolę sobie przytoczyć niezapomnianą wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego: „Nikt mi nie wmówi, że białe jest białe, a czarne jest czarne!”

Najczęstsze błędy logiczne występujące w mowie „szarych obywateli” to tzw. pleonazmy i tautologie. Są to konstrukcje językowe w których poszczególne wyrazy powtarzają swoje znaczenia, np. fakty autentyczne (fakty zawsze są autentyczne), cofać się do tyłu (trudno jest cofać się do przodu), iść na nogach (na rękach raczej nie chodzimy, chyba że nasze nogi mają „manualne właściwości”), spaść w dół (w górę raczej nie spadniemy), klękać na kolanach (na czym innym możemy klękać?), potencjalne możliwości (możliwości zazwyczaj są potencjalne), tylko i wyłącznie (to synonimy, więc nie ma potrzeby ich łączenia), zabić się na śmierć, akwen wodny, pełny komplet, kartka papieru, geneza i pochodzenie zjawiska, przychylna akceptacja. Niepoprawne jest również uzupełnianie form stopnia wyższego przymiotników przysłówkiem bardziej, np.: bardziej odporniejszy, bardziej odpowiedniejszy, bardziej zrozumialszy. Pleonazmy i tautologie stają się coraz bardziej powszechne. Nawet wybrańcom narodu zdarza się powiedzieć: „na dzień dzisiejszy” zamiast „dzisiaj”. Warto wspomnieć o zwrocie używanym podczas pisania podań „zwracam się z uprzejmą prośbą”. Prośby ze swojej definicji winny być uprzejme, toteż przymiotnik jest w tym przypadku zbędny.

„Trąba porwała krowę Olgę”, „To nigdy nie powinno było się zdarzyć. Bóbr mnie napadł!”, „Nie śpię bo trzymam kredens” (interpunkcja oryginalna), „Wybuchły mi termo-loki”, „Papier toaletowy zabił przyjaźń”, „Wielkie ptaszysko porwało mojego Albercika”, „Ufo mnie oszukało”, „Strzelił do siebie, bo myślał, że jest Batmanem”, „Zabił, bo śmierdziały mu nogi”, „Kurz złamał mi rękę!”, „Antoś, przepraszam, że Cię uprałam”, „Pobił matkę kiełbasą krakowską”, „Koń chuligan rozbił mu wino”... i wiele innych. Któż z nas nie czytał lub choćby nie słyszał o tych mrożących krew w żyłach historiach zwykłych ludzi? O co w nich chodzi i czemu powstają nie wie nikt (autorów też nie śmiem o to posądzać). To wyższy poziom dziennikarstwa, więc pozostawię te tytuły bez komentarza. Chciałabym jedynie zwrócić uwagę na takie zjawisko społeczno-językowe.

Język to nie tylko słownictwo i gramatyka, lecz także kontekst społeczno-kulturowy. Język się ciągle zmienia, bo język żywy jest. Jest jaki jest, ale żywy, a taka np. łacina, niby piękna, ale martwa. 

Katarzyna Smyczek
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.