Podróże małe i duże > Pomorze Zachodnie 2012

Nad Zalewem Szczecińskim (Pomorze Zachodnie)

Dzień 5. Nad Zalewem Szczecińskim

Tego dnia znowu pogoda była zmienna. Słonko przeplatało się co chwila z chmurami i przelotnymi opadami deszczu. Ten dzień rozpoczęliśmy od ponownego pojawienia się przed muzeum WPN, które był punktem startu do naszej dzisiejszej wyprawy. Jako że do przejścia mieliśmy sporo kilometrów, nie czekaliśmy na otwarcie placówki. Zerknęliśmy tylko na dwie woliery z ptakami drapieżnymi (bielikiem i największą polską sową – puchaczem) i ruszyliśmy wg wskazań szlaku.

Betonowe podpory działa V3 w ZalesiuMuzeum V3 w dawnym bunkrze amunicyjnym

Przez chwilę szliśmy przez miasto, a następnie skręciliśmy w las. Spacer po lesie był bardzo przyjemny. Szliśmy tak zwanym Pasmem Wolińskim, więc co chwila pojawiały się jakieś kopczyki i zejścia. Po przejściu kilku kilometrów dotarliśmy do pierwszej atrakcji dzisiejszego dnia – poligonu tajnej broni V3, którą w czasie wojny Niemcy testowali w Zalesiu. Do dzisiaj zachowały się trzy stanowiska ogniowe, z czego tylko drugie jest nieźle zachowane. Co prawda dział już nie ma, ale betonowe podpory wciąż świadczą o jego ogromie. Poniżej stanowisk ogniowych w dawnym bunkrze amunicyjnym znajduje się obecnie niewielkie muzeum poświęcone V3. Ekspozycja pozwala na zapoznanie się z technologią V3 jak również daje możliwość zrobienia sobie ciekawych zdjęć z eksponatami. Bilet wstępu to koszt 4 zł. Obok muzeum jest mały sklepik i ławki, na których można nieco odsapnąć. Przy bunkrze spędziliśmy około godziny, gdyż akurat zastaliśmy dwie wycieczki, które trzeba było przeczekać.

Część ekspozycjiWPNJezioro Turkusowe

Następnie, ponownie lasem wzdłuż jeziora Wicko Wielkie, ruszyliśmy w kierunku Turkusowego Jeziora zawdzięczającego swoją nazwę pięknej barwie wody, która jest efektem świetlnym powstałym na skutek odbicia wiązki światła od białego, kredowego dna jeziora. Akwen powstał w wyniku zalania działającej niegdyś kopalni węglanu wapnia. Samo jezioro obserwowaliśmy z punktu widokowego Piaskowa Góra. Mimo lekko padającego deszczyku barwa jeziora rzeczywiście odbiegała od normy.

Kolejnym celem na szlaku był punkt widokowy Zielonka, z którego rozciągała się panorama na Zalew Szczeciński i deltę Świny. Jednak tym razem krajobraz nie powalał na kolana. Drzewa rosnące naokoło dość skutecznie przysłaniały pejzaż. Przydałaby się w tym miejscu jakaś platforma widokowa, taka jak na przykład na Czantorii.

Kościół w LubiniuDelta wsteczna Świny widziana z punktu widokowego w Lubiniu

Powoli zbliżaliśmy się do Lubinia, w którym planowaliśmy zrobić sobie przerwę obiadową. To, że jesteśmy na miejscu zwiastował piękny neogotycki kościół. W tym miejscu zboczyliśmy na chwilę ze szlaku, aby zobaczyć średniowieczne grodzisko słowiańskie (bilet 2,5/1,5 zł od osoby) i zjeść obiad. Co prawda po osadzie nie pozostało zbyt wiele, za to widok na Zalew Szczeciński był w tym miejscu niezrównany. W końcu panorama jak się patrzy.

W samą porę dotarliśmy do niewielkiego punktu gastronomicznego, w którym zamówiliśmy po rybce, gdyż właśnie rozpętała się prawdziwa nawałnica. Rybka była smaczna, tylko jakaś mało wypasiona – ale przynajmniej byliśmy pod dachem. Ulewa trwała około godziny, po czym ukazało się nam słonko w pełnej krasie.

Pozostałości Dębu WolinianNad Zalewem Szczecińskim

Ponownie lasem ruszyliśmy w kierunku najstarszego drzewa w Wolińskim Parku Narodowym – dębu Wolinian. Z okazałego niegdyś drzewa niestety nie zostało zbyt wiele. Został on potężnie uszkodzony podczas ostatniego sztormu. Warto jednak zejść na chwilę z głównego szlaku, ponieważ dąb znajduje się tuż przy Zalewie Szczecińskim. Miło jest wyciszyć się na chwilę i wsłuchać w odgłosy przyrody, która nas otacza.

Im bliżej wybrzeża klifowego Zalewu Szczecińskiego, tym więcej napotykaliśmy śladów obecności dzików, których w okolicy musiało być całe mnóstwo. Udało się nam zobaczyć jednego małego warchlaka, który przemykał wśród zarośli. Na szczęście nigdzie nie zauważyliśmy rozzłoszczonych rodziców.

W końcu dotarliśmy do głównej atrakcji dnia. Szlak doprowadził nas do wybrzeża Zalewu Szczecińskiego. Te tereny są o wiele rzadziej odwiedzane przez turystów, którzy komasują się nad Bałtykiem, dzięki czemu nikt nam nie przeszkadzał w podziwianiu piękna przyrody. Zewsząd dobiegały nas odgłosy przedstawicieli tamtejszej fauny. Słońce wciąż było dla nas łaskawe, więc zabawiliśmy w tym miejscu nieco dłużej.

Nad Zalewem SzczecińskimNad Zalewem Szczecińskim

Gdy opuszczaliśmy wybrzeże Zalewu Szczecińskiego, słońce postanowiło sobie odpocząć i na dobre schowało się za chmury. Jednak to co najpiękniejsze już widzieliśmy, więc nas to już nie zmartwiło.

Po chwili dotarliśmy do Karnocic, o których właściwie nic ciekawego nie można powiedzieć, i ruszyliśmy dalej w kierunku Dargobądża. Trasa liczyła około dwóch kilometrów i wiodła częściowo przez las, częściowo przez nieużytki – nic specjalnego, ale trzeba było ją przejść, aby dostać się na przystanek PKS.

Po dotarciu na miejsce okazało się, że do odjazdu ostatniego autobusu do Świnoujścia mamy jeszcze prawie dwie godziny. Na szczęście tuż obok był niewielki bar i sklepik, przy którym można było usiąść na ławce i nieco odpocząć.

Kontemplując raczej nieciekawe otoczenie, obserwowałem jak kolejne partie coraz ciemniejszych chmur suną w naszym kierunku. Deszcz był nieunikniony, na szczęście tego dnia zrealizowałem już plan zwiedzania w stu procentach.

Dzień 6. Powrót

Nadszedł czas powrotu. Nie do końca wiedziałem jak dostaniemy się na lotnisko, więc na wszelki wypadek wyjechaliśmy nieco wcześniej. Odlot mieliśmy zaplanowany na 12:15. Najpierw pociągiem ze Świnoujścia pojechaliśmy do Goleniowa. Z centrum miasta na lotnisko jest jakieś 10 kilometrów. Od biedy dalibyśmy radę przejść ten dystans, gdyż mięliśmy dość czasu. Jednak tego dnia niezbyt mięliśmy na to ochotę. Zgodnie z przewidywaniami na dworcu PKS nie otrzymaliśmy żadnych informacji jak dojechać na lotnisko. Dopiero od przechodniów dowiedzieliśmy się, że autobusy jadące do Białogardu przejeżdżają zaledwie kilometr od lotniska i kierowcy się tam zatrzymują. Na szczęście autobusów do Białogardu było całkiem sporo i po chwili już byliśmy w drodze. Kierowca widząc nasze walizy, zaproponował, że zawiezie nas pod sam terminal. Cena przejazdu to 10 zł, w porównaniu z alternatywą TAXI nie była ona wygórowana.

Lotnisko rzeczywiście nie było zbyt oddalone od głównej drogi, po której kursują te autobusy. Zastanawia tylko fakt, dlaczego przy terminalu nikt nie zrobił przystanku. Rozwiązałoby to problem z dojazdem na lotnisko i odjazdem z niego. Cóż, widocznie komuś zależy, aby podróżnym nie było za łatwo.

Samo lotnisko jest kameralne i usytuowane w otoczeniu gęstych lasów. W trakcie oczekiwania na odprawę trochę je sobie pozwiedzałem. Ciekawie wyglądało stanowisko biur podróży, składające się z czterech boksów. Na ostatnim z nich jeszcze były widoczne ślady loga TRIADA.

Prawie latający ATR linii OLT EXPRESSPodróż do Katowic tym razem nie przebiegła tak pomyślnie jak przelot do Szczecina. Po raz drugi w życiu zdarzyło się mi, że samolot, który już kołował na pasie, musiał wrócić pod terminal z powodu awarii. Podobno ATR 42 miały dosyć często problemy z lataniem. W samolocie czekaliśmy około godziny, ale wszelkie próby naprawienia usterki przez załogę spełzły na niczym i musieliśmy wysiąść z samolotu. Po chwili niepewności otrzymaliśmy informację, że za dwie, trzy godziny przyleci po nas samolot z Gdańska i polecimy. W międzyczasie otrzymaliśmy od OLT bony na zakupy w sklepach znajdujących się na lotnisku – 30 zł na osobę. Mam nadzieję, że nie było to przyczyną bankructwa tych linii.

Po trzech godzinach zgodnie z zapowiedzią przyleciał kolejny ATR 42, którym już bez większych przeszkód dolecieliśmy do Katowic. Z lotniska tradycyjnie pojechaliśmy autobusem na stację i dalej pociągiem prosto do domku.

KONIEC

Dariusz Maryan
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.