Podróże małe i duże > Pomorze Zachodnie 2012

Szczecin, Świnoujście i Wolin (Pomorze Zachodnie)

Dzień 1. Szczecin

Sześć dni nieoczekiwanego urlopu to szansa na kolejny udany wyjazd. Tym razem nie było zbyt wiele czasu na planowanie i przygotowania. Raptem kilka dni na wybranie kierunku i opracowanie planu zwiedzania. Zastanawiając się dokąd pojechać na tych kilka lipcowych dni zajrzałem na stronę OLT Express i odkryłem, że za przelot z Katowic do Szczecina w obie strony dla trzech osób zapłacę tylko 495 zł. To zadecydowało o wyborze mimo świadomości średnich warunków pogodowych nad Bałtykiem. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że ledwie dziewięć dni po moim powrocie linie zawieszą działalność.

ATR 42 linii OLT EXPRESSBaszta Panieńska w SzczecinieZamek Książąt Pomorskich

Plan wyprawy przewidywał zwiedzenie Szczecina, pobyt w Świnoujściu oraz wypady do Peenemunde, Seebad Heringsdorf, Międzyzdrojów i spacery po szlakach Wolińskiego Parku Narodowego. Grafik jak zwykle był zapełniony od rana po wieczór.

Z Ustronia do Katowic pojechaliśmy najnowszym pociągiem Kolei Śląskich, który powoli zaczyna przypominać najlepsze wzorce z zachodu. Niestety prędkość jaką może rozwinąć na od dekad nie remontowanych torach pozostaje niezmienna – bite dwie godziny. Do Pyrzowic tradycyjne dojechaliśmy autobusem, (linia lotnisko) który zdążał podrożeć od ostatniego roku do 26 zł za przejazd.

Przelot ATR 42 do Goleniowa odbył się bez żadnych problemów. Było miło, szybko i przyjemnie – jak w reklamie. Z lotniska do centrum Szczecina pojechaliśmy prywatnym busem za 15 zł od osoby.

Po dotarciu na miejsce delikatnie zaczął siąpić deszczyk, który towarzyszył nam już do końca dnia. Po przejściu kilku parków i krótkotrwałym kluczeniu wśród wąskich uliczek miasta odnaleźliśmy miejsce naszego noclegu – hostel na ulicy Firlika 43. Cena za trzy osoby/noc wyniosła 105 zł. Obiekt był ciekawie położony – vis a vis budynku straży pożarnej i tuż obok Stoczni Szczecińskiej. Kilka metrów dalej znajdowały się dwa duże sklepy – Biedronka i Netto oraz przystanek tramwajowy (linia nr 6 – dojeżdża na dworzec PKP Szczecin Główny – bilet kosztuje 2 zł). Z tym przystankiem to była fajna sprawa – bliskość sprawiała, że następnego dnia nie trzeba było daleko maszerować z walizami, jednakże gdy przejeżdżał tuż obok hostelu ściany drżały i miało się wrażenie, że zaraz przywali w budynek. Na szczęście zawsze wyrabiał się na zakręcie.

Po szybkim przepakowaniu sprzętu do mniejszych toreb ruszyliśmy na zwiedzanie miasta i poszukiwanie jakiegoś klimatycznego miejsca na obiad.

Pierwszym celem były Wały Chrobrego. Jest to taras widokowy o długości około 500 metrów leżący nad Odrą, nieopodal Zamku Książąt Pomorskich. Zaprojektowane i wzniesione wg koncepcji Wilhelma Meyera-Schwartau w latach 1902-1921 z inicjatywy Hermanna Hakena, na cześć którego zostały pierwotnie nazwane.

Nieopodal znajduje się piękna Baszta Dziewicza, która jest symbolem Szczecina. Tak jak większość zabytków została zrekonstruowana po wojnie. Obecnie mieści się tam biuro nieruchomości.

Podążając dalej przed siebie dotarliśmy do Zamku Książąt Pomorskich. Jednak zanim rozpoczęliśmy zwiedzanie tej wspaniałej budowli, zboczyliśmy nieco ze szlaku na obiad.

Restauracja "Kubryk" była dokładnie tym lokalem, którego szukaliśmy. Tego dnia można było zjeść dorsza z frytkami i surówką (12 zł) oraz zupę rybną (9 zł). Wewnątrz panowała świetna atmosfera. Wystrój obiektu stylistyką nawiązywał do starych żaglowców pływających niegdyś po morzach. Obiekt godny polecenia.

Po obiadku poszliśmy zwiedzić zamek (12 zł/os – wszystkie atrakcje). Początki tej okazałej budowli sięgają XIV wieku. Przez kolejne stulecia książęca siedziba kilka razy przechodziła z rąk do rąk i była wielokrotnie rozbudowywana i przebudowywana. Zamek został dość mocno zniszczony podczas wojny. Na szczęście zapadła decyzja o jego odbudowie i obecnie jest najokazalszą budowlą w Szczecinie. Pierwszym celem była Wieża Dzwonów. Wewnątrz znajduje się ciekawostka w postaci wahadła Foucaulta, które pięknie obrazuje ruch obrotowy ziemi wokół własnej osi. Na szczycie wieży znajduje się okazały, choć mocno już ozdobiony przez ptactwo dzwon. Rozciąga się z niej piękny widok na miasto. Szkoda tylko, że akurat wtedy padał deszcz, ale i tak było na co popatrzeć.

Sztuka NowoczesnaPotworki S. Ambroziaka

Wewnątrz zamku mieliśmy okazję zobaczyć kilka ciekawych acz dość skromnych ekspozycji sztuki współczesnej – między innymi słynne "potworki" Sylwestra Ambroziaka. Tego dnia można było również zobaczyć wystawę czasową Wielcy Hetmani Rzeczpospolitej, prezentującą najbardziej burzliwy okres I Rzeczpospolitej.

Z ekspozycji stałych najokazalej prezentowała się Sala Księżny Przybysławy z pięknymi pokojami, które od niedawna są chlubą zamku. Oprócz wyżej wymienionych atrakcji warto zwrócić uwagę na piękny zegar znajdujący się na Wieży Zegarowej, oraz oryginalne sarkofagi książąt pomorskich znajdujące się w skrzydle wschodnim zamku.

Najnowszym nabytkiem obiektu jest cela czarownic – mała sala, w której w ciekawy sposób ukazana jest tragiczna historia Sydoni von Borck ściętej i spalonej na stosie jako czarownica.

Będąc w Szczecinie naprawdę warto odwiedzić Zamek Książąt Pomorskich.

Sarkofagi książęce w Zamku Książąt PomorskichJedna z sal w zamku

Po zwiedzeniu zamku poszliśmy na znajdujący się tuz obok Plac Sienny. Znajduje się tam piękny ratusz staromiejski oraz urokliwe kamieniczki. Klimat nieco psują tylko PRL-owskie bloki stojące po drugiej stronie. Niestety w tym i wielu innych miejscach tego miasta widać jak bardzo II wojna światowa spustoszyła Szczecin. Późniejsza radosna działalność budowlana również odcisnęła tu spore piętno.

Jednak tu i ówdzie pozostały prawdziwe perełki, które przetrwały kataklizmy lub zostały pięknie odbudowane po wojnie. Spacerując po mieście uderza piękno i rozmach budowli użyteczności publicznej. Przykładowo tak okazałego budynku poczty nie widziałem w żadnym innym mieście.

Najwspanialszym kościołem miasta jest Bazylika archikatedralna świętego Jakuba, drugi najwyższy obiekt sakralny w Polsce po Sanktuarium Maryjnym w Licheniu. Wstęp do Bazyliki kosztuje 4 zł. Inne kościoły w Szczecinie również warto zobaczyć choćby ze względu na ich ciekawy kształt architektoniczny.

Szczecińskie kamieniceSzczecińska BazylikaDetal z Bramy Królewskiej

Zwiedzając miasto nie można ominąć dwóch XVIII wiecznych zabytków, które do dziś są ozdobami miasta. Mówię oczywiście o ozdobnych bramach – Królewskiej i Portowej. Obie zostały wybudowane według projektu holenderskiego projektanta fortyfikacji Gerharda Corneliusa van Wallrawe i upamiętniały przejęcie Szczecina przez Prusy.

Po zwiedzeniu zaplanowanych atrakcji poszliśmy na kolację, Tym razem do znacznie mniej wyszukanego miejsca z fast-foodem. Wracając do hostelu obserwowaliśmy dość smętny ruch statków na Odrze, od której dochodziły dość zimne podmuchy wiatru. Zanim powtórnie zameldowaliśmy się w naszym pokoju odświeżyliśmy zapasy w Netto. Będąc na Pomorzu postanowiłem, że będę pił tylko lokalne piwa, wśród których królował Bosman. Muszę jednak przyznać, że w smaku niczym specjalnym się nie wyróżniał – podobne do Tyskiego.

Tego dnia nic więcej już nie zwojowaliśmy. Następnego mieliśmy w planie dotarcie do Świnoujścia i pierwszy kontakt z Bałtykiem.

Dzień 2. Świnoujście i Wolin

Z samego rana tramwajem pojechaliśmy na Dworzec Główny. Stamtąd po godzince czekania pociągiem już prosto do Świnoujścia. Gdy ruszaliśmy zaczął padać deszcz, który towarzyszył nam już do wieczora. Po ponad godzinnej jeździe dotarliśmy do celu. Tym razem nie mieliśmy większych problemów ze znalezieniem naszego noclegu (105 zł za noc dla trzech osób). Kwaterę znaleźliśmy w prywatnym domu oferującym pokoje do wynajęcia w dzielnicy Warszów. Po chwili wytchnienia ruszyliśmy w miasto.

Na pierwszy ogień poszły atrakcje umiejscowione na Wolinie. Na mapie wyglądało, że do latarni morskiej mamy jakieś 1000 metrów, rzeczywistość była jednak zgoła inna. Próby dotarcia na przełaj się nie powiodły gdyż nadzialiśmy się na przemysłową strefę miasta. Postanowiliśmy więc ruszyć za znakami, które mówiły o jakimś kilometrze tyle, że w przeciwnym kierunku. Z kilometra zrobiło się około pięciu i zamiast do latarni doszliśmy do plaży ulokowanej przy wznoszonym właśnie falochronie, który w przyszłości utworzy port zewnętrzny. Plaża w tej części miasta nie była może powalająca zwłaszcza przy padającym deszczu, ale bądź co bądź był to nasz pierwszy kontakt z morzem.

Po kolejnym kilometrze w lasku za plażą znaleźliśmy niewielką drogę, która prowadziła w końcu w dobrym kierunku. Tym razem na pewno się zbliżaliśmy. W międzyczasie minął nas autobus, którym postanowiliśmy wrócić do przeprawy po zakończeniu zwiedzania.

Latarnia Morska w ŚwinoujściuLatarnia Morska w ŚwinoujściuPort w Świnoujściu

Latarnia Morska w Świnoujściu jest najwyższym tego typu obiektem w Polsce. Liczy 65 metrów. Po wdrapaniu się na szczyt można było w całej okazałości zobaczyć strefę przemysłową miasta, ujście Świny i wyspę Uznam. W kontemplacji widoków przeszkadzał nieco zbyt mocny i zimny wiaterek, więc nie zapuszczaliśmy tam korzeni.

Nieopodal latarni znajduje się jeden z najciekawszych zabytków miasta – jeden z trzech fortów wchodzących w skład Twierdzy Świnoujście - Fort Gerharda. Należy on do najlepiej zachowanych pruskich nadbrzeżnych fortów artyleryjskich w Europie. Wybudowany został w latach 1856-1863 z przeznaczeniem do obrony portu przed nieprzyjacielską flotą.

W forcie GerhardaEkspozycja w Forcie Gerharda

Spacer po tym miejscu to przynajmniej dla mnie spora frajda, reszta rodzinki też nie narzekała, zwłaszcza, że plaże tego dnia nie zachęcały do kąpieli słonecznych i morskich. Dwa razy podczas zwiedzania miałem okazję usłyszeć i zobaczyć wystrzał z armaty. Przez chwilę wydawało mi się, że celują w latarnię, ale to chyba złudzenie. Bilet wstępu dla osoby dorosłej kosztuje 12 zł, dla dzieci 8 zł. Od 2001 roku w forcie ma swoją siedzibę Muzeum Obrony Wybrzeża.

Po zwiedzeniu fortu zgodnie z wcześniej podjętym zamiarem pojechaliśmy do przeprawy autobusem miejskim. Promy przez Świnę kursują co 20 - 30 minut i dopływają na Uznam po kilku minutach.

Na kolejnej wyspie pierwszym celem był jakiś lokal, gdzie można by zjeść obiad. Po kilkunastu minutach znaleźliśmy pizzerię, w której zamówiliśmy jedzonko. Niestety nie dane nam było spróbować tamtejszej kuchni, gdyż po godzinie oczekiwania nerwy nieco nam puściły i dość energicznie opuściliśmy lokal wyraziście dziękując za bezowocne czekanie. Tym bardziej, że nasza pizza nawet nie rozpoczęła etapu ugniatania ciasta. Nie jestem jednak docierny i pominę milczeniem nazwę lokalu.

Po tym fakcie postanowiłem przełożyć obiad na porę wieczorną i ruszyć w kierunku dwóch pozostałych fortów. Po drodze przeszliśmy przez rozległy park miejski założony jeszcze w XIX wieku. Prawdziwa oaza spokoju dla miasta.

Następny na liście był Fort Anioła, nazwany tak na wskutek podobieństwa do Mauzoleum Hadriana w Rzymie, na którym go wzorowano. Jest to kolejny fort pruskiej Twierdzy Świnoujście, wybudowany w latach 1854 -1858, przeznaczony do obrony zachodniego kompleksu fortyfikacyjnego od strony lądu. Składa się on z trójkondygnacyjnej rotundy, zwieńczonej tarasem i basztą obserwacyjną.

Fort AniołaFort Anioła

W tym obiekcie ulokowali się, podobnie zresztą jak w przypadku pozostałych fortów żołnierze radzieccy. Gdy końcu zluzowali obiekt, ten zaczął popadać w ruinę. Dopiero niedawno znalazł się prywatny inwestor, który częściowo odnowił rotundę i otworzył ja dla turystów. Bilet wstępu kosztuje 8/5 zł od osoby.

Gdy opuszczaliśmy to piękne miejsce na około dwadzieścia minut uśmiechnęło się do nas słonko. Od razu zrobiło się przyjemniej i mogliśmy nieco przeschnąć.

Kolejnym punktem zwiedzania był Fort Zachodni. Ostatni z trzech fortów Twierdzy Świnoujście. Tu również prywatni zapaleńcy ocalili od zniszczenia ten piękny przybytek. Choć wciąż wiele trzeba zrobić to z każdym rokiem obiekt pięknieje. Wejściówka kosztuje 8/5 zł od osoby.

Ekspozycja w Forcie ZachodnimFort Zachodni

Po części militarnej zwiedzania udaliśmy się wprost na plażę która zaczynała się przy Falochronie Zachodnim o długości około 350 metrów, wybudowanym w latach 1818-1923, na końcu którego dumnie wznosi się symbol miasta Stawa Młyny. Piękny wiatraczek spełnia po dziś dzień rolę punktu nawigacyjnego.

Plaża po tej stronie miasta jest przepiękna. Długa, piaszczysta z łagodnym zejściem do morza. Pomimo niesprzyjającej pogody spacer po niej był czystą przyjemnością. Parę dzieciaków nawet próbowało się kąpać, ale my się nie skusiliśmy. Po pewnym czasie zeszliśmy z plaży i dalej szliśmy już nadmorskim deptakiem, aż do końca trasy.

Stawa MłynyNad Bałtykiem w środku lata

Ostatni etapem zwiedzania Świnoujścia tego dnia był spacer po reprezentacyjnej promenadzie miasta, na której chyba zawsze jest pełno ludzi. Poza niezliczoną ilością smażalni ryb, punktów z lodami, goframi i innymi przekąskami, co kilka metrów natrafialiśmy na różne eksponaty sztuki nowoczesnej. Była ekspozycja ze szkła, zwoje jakiegoś upiornego drutu czy inne bliżej nieokreślone eksponaty. Równolegle do promenady rozciągały się piękne zabytkowe wille, które przypominały dawny charakter i klimat tego miejsca.

Po powrocie na Wolin, niedaleko naszej kwatery znaleźliśmy Biedronkę, w której zrobiliśmy spore zakupy, na odkładany przez cały czas obiad. Dzień pełen atrakcji zakończyliśmy około północy.

Dariusz Maryan
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.