Historia > Polscy herosi - zwycięscy wodzowie

Taniec do polskiej muzyki. Pierwsza wojna Bolesława Chrobrego z Henrykiem II (1003-1005).

Bolesław Chrobry - Jan MatejkoDwudziestego trzeciego stycznia 1002 r. umiera cesarz rzymski narodu niemieckiego Otton III. W Rzeszy Niemieckiej wybucha walka o władzę, z której zwycięsko wychodzi Henryk II. Znajduje się jednak w trudnym położeniu, mając przeciwko sobie znaczną część niemieckich margrabiów. Drogę do cesarskiej korony zagradza podzielona wprawdzie, lecz wroga Niemcom Italia. Wschodnie marchie kipią od buntów pogańskich Słowian, nad którymi ledwo tylko panują dość nieliczne garnizony niemieckie. Najgroźniejszy jednak cios nadchodzi zza wschodniej granicy. Książę Polan Bolesław Chrobry, wykorzystując zamęt w państwie niemieckim, uderza na Marchię Miśnieńską oraz przyległe do niej Łużyce i Milsko, przyłączając te tereny do swego państwa. Henryk II wzywa polskiego władcę do Merserburga na zjazd, na którym zobowiązuje go do oddania Miśni. Milsko i Łużyce mają jednak pozostać przy Polsce. W drodze powrotnej dochodzi do zamachu na Bolesława, któremu udaje się uratować dzięki pomocy niemieckich przyjaciół. Chrobry w odwecie niszczy Strzałę, gród leżący na ziemiach, które właśnie zwrócił Niemcom, i uprowadza jego mieszkańców. Zaraz po tym przeprowadza w Czechach szereg interwencji, po których w końcu sam zasiada na praskim tronie. Czechy, Morawy i Słowacja zostają przyłączone do Polski. Henryk II jest w stanie i na to przymknąć oko. Żąda jednak od polskiego księcia złożenia hołdu z nowych nabytków, zapłacenia trybutu oraz pomocy militarnej do umocnienia swej władzy i zdobycia cesarskiej korony. Bolesław stanowczo odmawia. Niemiecki władca wypowiada Polsce wojnę.

Pierwszy cios spadł w 1004 r. na Czechy. Wkroczenie niemieckich wojsk wywołało jednoczesną falę buntów ludności przeciw polskiej okupacji. Polskie siły zostały otoczone przez rozjuszonych Czechów i nadciągające wojska niemieckie. Chrobry nie podjął ryzykownego wyzwania i wycofał swoje oddziały do Polski, tracąc przy tym sporą ich część. Niemiecki król osadził na czeskim tronie wygnanego przez Chrobrego Jaromira, któremu narzucił swoje zwierzchnictwo. Wspólnie z Czechami, osłabiony jednak odejściem oddziałów bawarskich, uderzył na Łużyce i Milsko. Tam godne przywitanie zgotowała mu załoga Budziszyna. Gród bronił się długo i zaciekle. Niemcy ponosili duże straty, a niewiele brakowało, by swój żywot zakończył pod Budziszynem sam Henryk. Bolesław jednak nie liczył już na utrzymanie tych terenów. Chcąc ocalić załogę, przysłał polecenie poddania się, pod warunkiem że Niemcy pozwolą na jej bezpieczne wyjście z grodu. Budziszyn zdołał jednak powstrzymać najazd. Zbliżała się zima i Henryk zmuszony był przerwać działania zbrojne. W tym jednym Chrobry odniósł sukces, lecz jego zdobycze topniały: Czechy, Milsko i Łużyce były już tylko wspomnieniem. Przy Polsce pozostawały wciąż jeszcze Morawy i Słowacja.

Niemiecki władca zdawał sobie sprawę, że dotychczas bije Polaków na ziemiach czeskich i — powiedzmy — buforowych. Następne uderzenie miało dosięgnąć Polskę bezpośrednio. Latem 1005 r. ruszyła na wschód kolejna ekspedycja karna. Henryk na czele wojsk saksońskich skierował się na Łużyce, by połączyć się tam z posiłkami bawarskimi i czeskimi. Nastroje w jego armii były jednak mocno mieszane, gdyż dodatkowym sprzymierzeńcem okazały się oddziały pogańskich Wieletów. Nawet zagorzałym wrogom Polski nie było w smak, że idą bić chrześcijański naród wespół z poganami. Chrobry postarał się, by te nastroje nie uległy poprawie. Jeszcze na łużyckiej ziemi przywitała najeźdźców polska grupa dywersyjna, urządzając zasadzkę w jednym z jarów nad rzeką Sprewa. Ukryci w leśnej gęstwinie łucznicy zasypali armię Henryka gradem strzał, po czym zbiegli nie zatrzymani.

Im bliżej było do polskiej granicy, tym cięższy stawał się przemarsz. Łużyczanie sprzyjali Bolesławowi, co w szczególności odczuwały wojska tylnej straży niemieckiej. Również przewodnicy, zagarniani przez wojska Henryka i zmuszani do pokazywania drogi, wiedzieli, co mają robić. Armia Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego co rusz lądowała w bagnach, walcząc głównie z komarami. Po wyczerpującym przemarszu siły niemieckie stanęły w końcu nad rzeką Bóbr. Po drugiej stronie oczekiwał ich już Bolesław Chrobry. Tak jak cztery i pół roku wcześniej, gdy nieopodal tego miejsca witał orszak Ottona III, tak teraz również wyszedł na spotkanie. Wtedy jednak witał z radością sprzymierzeńca i przyjaciela. Teraz stał z mieczem w dłoni na straży swego kraju. Jego wojsko nie mogło równać się z Niemcami ani uzbrojeniem, ani liczbą jazdy. Postanowił więc bronić przeprawy. Henryk desperacko przez siedem dni próbował forsować bród, lecz bezskutecznie. Tymczasem jednak jego zwiadowcom udało się odkryć inne przejście, o czym Bolesław dowiedział się zbyt późno. Pozostawało mu już tylko zwinąć obóz i zaszyć się w lesie. Polski książę nie dążył do walnej rozprawy. Nie uśmiechało mu się stawianie wszystkiego na jedną kartę. Armia Henryka po sforsowaniu brodu „zaatakowała” puste obozowisko, a następnie ruszyła na Poznań. Wtedy zaczął się taniec do polskiej muzyki. Polacy byli wszędzie i nigdzie. Najeźdźcy nie mieli chwili spokoju. Bolesław przyjął bój, ale po swojemu, nękając nieprzyjaciela bezustannym szarpaniem. Polskie oddziały wynurzały się nagle z leśnej gęstwiny i znikały w niej ponownie, zabierając za każdym razem nieco niemieckich istnień. Gdy zdziesiątkowane wojska króla Niemiec stanęły pod Poznaniem, nikt już, nie wyłączając samego władcy, nie myślał o podboju. Dowódcy wymusili na Henryku zawarcie byle jakiego pokoju, gwarantującego im bezpieczny powrót do domu.

Bolesław wprawdzie utracił w tej batalii część swoich zdobyczy, lecz wyszedł z tego z twarzą. Utrzymał Morawy i Słowację. Nie zaszczycił niemieckiego króla osobistym spotkaniem. Emisariusze niemieccy, wysłani do Poznania na negocjacje, nie stanęli przed polskim księciem, a jedynie przed jego radą. Warunki traktatu do dziś nie są jasne, lecz pewne jest to, że nie mogły zadowolić żadnej ze stron. Dlatego obie strony zdawały sobie sprawę z tego, że pokój jest kruchy i czysto pozorny...

Walter Bez Mienia
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.