Fraszki tym książkom dzieją; kto się puści na nie Uszczypliwym językiem, za fraszkę nie stanie.
Jan Kochanowski jest jednym z moich ulubionych poetów, zawdzięcza to nie tylko mistrzowskiemu władaniu słowem, zdolności obserwacji i poczuciu humoru, ale również epoce w której przyszło mu żyć, a która sprawia że jest chyba jedynym Wielkim Poetą Wielkiej Polski. Kocham Mickiewicza, ale niestety ten musiał Polakom proponować Wallenroda - aż boje się powiedzieć tego głośno, ale wedle współczesnych standardów - terrorystę. Norwid miał jeszcze mniej szczęścia - zmarł niedoceniony w przytułku na obcej ziemi, a część jego wierszy spalono. Uwielbiam Baczyńskiego, ale też jakoś wielka historia nie była dla niego łaskawa i zanim zdążył napisać więcej pięknych wierszy zginął z rąk jakiegoś Niemca, który nawet nie wiedział do kogo strzela.
Na tle wszystkich naszych wielkich poetów Jan Kochanowski miał naprawdę dużo szczęścia i to się czuje w jego pieśniach i fraszkach. Jest w nich duch dumnego narodu, echa wygranych walk z Rosjanami, spokojnego życia na wsi... Jan Kochanowski prowadził ciekawe, bogate życie, bywał na dworze królewskim, podróżował dużo po Europie; wina, kobiet i miłości nigdy mu nie brakowało, a Polska za jego życia przeżywała swój złoty wiek! Nie zaznawszy biedy, okupacji, demokracji, ani komunizmu ostatnie lata swojego ciekawego życia spędził w ukochanym Czarnolesie, gdzie spłodził jeszcze sześć córek i syna!
Dzisiaj czytają go już praktycznie tylko uczniowie zmuszani do tego przez nauczycieli, a co drugie wydawnictwo zawiera streszczenie dla licealistów, na wypadek gdyby lektura okazała się zbyt wymagająca. O tempora, o mores!
Żeby Jan z Czarnolasu nie przewracał się w grobie postanowiłem podłożyć Wam pod nos wydane niedługo przed jego śmiercią Fraszki. Nie jakiś wybór dla licealistów, ale całość - 286 utworów - ułożone dokładnie w tej kolejności w jakiej ustawił je Poeta do pierwszego wydania! Częściowo przywróciłem oryginalną pisownie niektórych słów a wszystko podzieliłem na dziewięć kolejnych miesięcy, po których mam nadzieję urodzi się w Was miłość do Kochanowskiego:). Można codziennie czytać sobie po jednej (słownie: jedną! Czasem to zaledwie dwa wersy!), albo wydrukować wszystkie i wybrać się na wieś w poszukiwaniu jakiejś lipy, pod którą będzie można się delektować lekturą na wolnym powietrzu.
Żeby publikację wzbogacić zamieszczam również okładkę starodruku, z której można się dowiedzieć, że pierwszy raz Fraszki wydano w Roku Pańskim 1584 w Drukarni Łazarzowej w Krakowie. A dla wzbogacenia smaku jeszcze dwie strony z oryginału, aby ciekawski czytelnik mógł zaobserwować parę ciekawych różnic, dających pojęcie jak nasz język się zmienił przez niemal 500 lat. Serdecznie zapraszam do czytania.
DO GOŚCIA (I 1) Jesli darmo masz te książki, A spełna w wacku pieniążki, Chwalę twą rzecz, goścu-bracie, Bo nie przydziesz ku utracie; Ale jesliś dał co z taszki, Nie kupiłeś jeno fraszki. Jan Kochanowski
NA SWOJE KSIĘGI (I 2) Nie dbają moje papiery O przeważne bohatery; Nic u nich Mars, chocia srogi, I Achilles prędkonogi; Ale śmiechy, ale żarty, Zwykły zbierać moje karty. Pieśni, tańce i biesiady Schadzają się do nich rady. Statek tych czasów nie płaci; Pracą człowiek próżno traci. Przy fraszkach mi wżdy naleją; A to wniwecz co się śmieją. Jan Kochanowski
O ŻYWOCIE LUDZKIM (I 3) Fraszki to wszytko, cokolwiek myślimy, Fraszki to wszytko, cokolwiek czynimy; Nie masz na świecie żadnej pewnej rzeczy, Próżno tu człowiek ma co mieć na pieczy. Zacność, uroda, moc, pieniądze, sława, Wszystko to minie jako polna trawa, Naśmiawszy się nam i naszym porządkom, Wemkną nas w mieszek, jako czynią łątkom. Jan Kochanowski
Z ANAKREONTA (I 4) Ja chcę śpiewać krwawe boje, Łuki, strzały, miecze, zbroje; Moja lutnia Kupidyna, Pięknej Afrodyty syna. Jużem był porwał bardony I nawiązał nowe strony; Jużem śpiewał Meryjona, I prędkiego Sarpedona; Lutnia swym zwyczajem gwoli, O miłości śpiewać woli; Bóg was żegnaj, krwawe boje, Nie lubią was strony moje. Jan Kochanowski
O HANNIE (I 5) Serce mi zbiegło, a nie wiem inaczej, Jedno do Hanny, tam bywa naraczej. Tom był zakazał, by nie przyjmowała W dom tego zbiega, owszem wypychała. Pójdę go szukać, lecz się i sam boję Tam zostać. Wenus, powiedz radę swoję. Jan Kochanowski
NA HARDEGO (I 6) Nie chcę w tej mierze głowy psować sobie, Bych się mój panie miał podobać tobie, Widzę żeś hardy; mnie też na tym mało, Kiedy się tobie tak upodobało. Jan Kochanowski
NA STARĄ (I 7) Teraz by ze mną zygrywać się chciała, Kiedyś niebogo sobie podstarzała. Daj pokój, prze Bóg, sama baczysz snadnie, Że nic po cierniu, kiedy róża spadnie. Jan Kochanowski
Z ANAKREONTA (I 8) Próżno się mam odejmować, Widzę że muszę miłować; Miłość mi dawno radziła, Lecz ja, jako prawy wiła, Nie chciałem słuchać jej rady, Aż nama przyszło do zwady. Bo sajdak z łukiem porwała A mnie na rękę wyzwała. Ja też, jako Hektor zasię, Wziąwszy karacenę na się, Tarcz, i szablę, jako brzytwę, Stoczyłem z miłością bitwę. Ona ku mnie ciągnie rogi, A ja co najdalej w nogi. A gdy wszystkich strzał pozbyła, Sama się w bełt obróciła, I prosto mi w serce wpadła, A mnie zaraz moc odpadła. Próżno tedy noszę zbroję, Próżno za pawęzą stoję: Bo kto mię ma bić na górze, Kiedy nieprzyjaciel w skórze? Jan Kochanowski
DO HANNY (I 9) Chybaby nie wiedziała, co znaczy twarz blada, I kiedy kto nie g'rzeczy, Hanno, odpowiada, Często wzdycha, a rzadko kiedy się rozśmieje, Tedy nie wiesz, że prze cię moje serce mdleje. Jan Kochanowski
DO PAWŁA (I 10) Pawle, rzecz pewna, u twego sąsiada Możesz długiego nie czekać obiada, Bo w mej komorze szczera pajęczyna, W piwnicy także coś na schyłku wina. Ale chleb (według przypowieści) z solą, Każe położyć prze cię z dobrą wolą. Muzyka będzie, pieśni też dostanie, A k'temu płacić nie potrzeba za nie; Bo się tu ten źmij rodzi tak okwitło, Lepiej daleko niż jęczmień, niż żyto. Przeto siądź za stół, mój dobry sąsiedzie, Boś dawno bywał przy takiej biesiadzie, Gdzie śmiechu więcej niż potraw dawają: Ale poetom wszystko przepuszczają. Jan Kochanowski
NA UTRATNE (I 11) Na przykrej skale, gdzie nikt nie dochodzi, Zielone drzewo słodkie figi rodzi, Których z wronami krucy zażywają, Ludzie żadnego pożytku nie mają; Takżeć nie wiem, z kim wszytko drudzy zjedzą, A ludzie godni gdzieś na stonie siedzą. Jan Kochanowski
SEN (I 12) Uciekałem przez sen w nocy, Mając skrzydła ku pomocy; Lecz mię miłość poimała, Choć na nogach ołów miała. Hanno, co to znamionuje, Podobno mi praktykuje, Że ja, będąc uwikłany Tymi i owymi pany, Wszytkich inszych łatwie zbędę, Tobie służyć wiecznie będę. Jan Kochanowski
DO PANIEJ (I 13) Pani jako nadobna, tak też i uczciwa, Patrząc na twą wdzięczną twarz, rymów mi przybywa, Które jeśli się ludzim kiedy spodobają, Nie więcej mnie, niż tobie, być powinne mają. Jan Kochanowski
RAKI (I 14) Folgujmy paniom nie sobie ma rada, Miłujmy wiernie nie jest w nich przysada. Godności trzeba nie za nic tu cnota, Miłości pragną nie pragną tu złota. Miłują z serca nie patrzają zdrady, Pilnują prawdy nie kłamają rady. Wiarę uprzejmą nie dar sobie ważą, W miarę nie nazbyt ciągnąć rzemień każą. Wiecznie wam służę nie służę na chwilę, Bezpiecznie wierzcie nierad ja omylę. Jan Kochanowski
O KOCIE (I 15) Słyszał kto kiedy jako ciągą kota? Nie zawżdy szuka wody ta robota, Ciągnie go drugi nadobnie na suszy, Sukniej nie zmacza, ale wżdy mdło duszy. Jan Kochanowski
NA NIEODPOWIEDNĄ (I 16) Odmów, jeślić nie po myśli; daj masz li dać wolą; Słuchając słów niepotrzebnych, aż mię uszy bolą. Jan Kochanowski
NA PIESZCZONE ZIEMIANY (I 17) Gniewam się na te pieszczone ziemiany, Co piwu radzi szukają przygany. Nie pij aż ci się pierwej będzie chciało, Tedyć się każde dobrym będzie zdało. Jan Kochanowski
NA NIESŁOWNĄ (I 18) Miałem nadzieję że mi zyścić miano, Tak jako było z chucią obiecano; Ale co komu rzecze białogłowa, Pisz jej na wietrze i na wodzie słowa. Jan Kochanowski
DO PANIEJ (I 19) Co usty mówisz byś w sercu myśliła, Barzo byś mię tym, Pani, zniewoliła. Ale kiedy mię swym miłym mianujesz, Podobno dawnym zwyczajom folgujesz. Jan Kochanowski
O CHMIELU (I 20) Co to za sałata rana, Różynkami posypana? Chmiel, jeśli dobrze smakuję; Przetociem go w głowie czuję. Jan Kochanowski
NA NABOŻNĄ (I 21) Jesli nie grzeszysz, jako mi powiadasz, Czego się, miła, tak często spowiadasz? Jan Kochanowski
NA GRZEBIEŃ (I 22) Nowy to fortel, a mało słychany, Na śrebną brodę grzebień ołowiany. Jan Kochanowski
OFIARA (I 23) Łuk i sajdak twój, Febie, niech będzie, lecz strzały W sercach nieprzyjacielskich w dzień boju zostały. Jan Kochanowski
O SOBIE (I 24) Dopiero chcę pisać żarty, Przegrawszy pieniądze w karty; Ale się i dworstwo zmieni, Kiedy w pytlu hrosza neni. Jan Kochanowski
NA KONRATA (I 25) Milczycie w obiad, mój panie Konracie; Czy tyko na chleb gębę swą chowacie? Jan Kochanowski
DO MIKOŁAJA FIRLEJA (I 26) Jeśliby w moich książkach co takiego było, Czego by się przed panną czytać nie godziło; Odpuść, mój Mikołaju, bo ma być stateczny Sam poeta; rym czasem ujdzie i wszeteczny. Jan Kochanowski
O ŁAZICKIM A BARZYM (I 27) Łazicki z Barzem, gospodarzu miły, Jesliś nieświadom jakowej są siły; Chciej same tylko uważyć imiona, A masz li rozum, niech spać idzie żona! Jan Kochanowski
DO JÓSTA (I 28) Wiesz, coś mi winien; miejże się do taszki, Bo cię wnet włożę, Jóstcie, między fraszki! Jan Kochanowski
DO JAKUBA (I 29) Że krótkie fraszki czynię, to Jakubie winisz; Krótsze twoje nierówno, bo ich ty nie czynisz. Jan Kochanowski
EPITAFIUM KOSOWI (I 30) Z żalem i z płaczem, acz za twe nie stoi, Mój dobry Kosie, towarzysze twoi W ten grób twe ciało umarłe włożyli, Którzy weseli wczora z tobą byli. Śmierć za człowiekiem na wszelki czas chodzi, Niech zdrowie, niech nas młodość nie uwodzi, Bo ani wzwiemy, kiedy wsiadać każą, A tam ani płacz, ani dary ważą. Jan Kochanowski
O TYMŻE (I 31) Wczora pił z nami, a dziś go chowamy; Ani wiem czemu tak hardzie stąpamy. Śmierć nie zna złota i drogiej purpury, Mknie po jednemu, jako z kojca kury. Jan Kochanowski
O ZAZDROŚCI (I 32) Ani przyjaciel, ani wielkość złota, Ani uchowa złej przygody cnota. Przeklęta zazdrość dziwnie się frasuje, Kiedy u kogo co nad ludzi czuje. Więc jesli nie zje, tedy przedsię szczeka, A ustawicznie na twoje złe czeka. To na nię fortel, nic nie czuć do siebie, A wszystko mężnie wytrzymać w potrzebie. Jan Kochanowski
O DOBRYM PANIE (I 33) Dobry pan jakiś jadąc sobie w drogę, Ujżrzał u dziewki w polu bossą nogę. Nie chodź (powiada) bez botów ma rada, Bo macierzyzna tak zwietrzeje rada. Łaskawy panie, nic jej to nie wadzi, Chyba żebyście pijali z niej radzi. Jan Kochanowski
O KACHNIE (I 34) Kachna się każe w łaźni przypatrować, Jeslibych ją chciał nago wymalować; A ja powiadam: gdzie nas dwoje siędzie, Tam pewna łaźnia, mówię łaźnia, będzie. Jan Kochanowski
Jan Kochanowski:
Fraszki Jana Kochanowskiego, księgi pierwsze (1-34)Fraszki Jana Kochanowskiego, księgi pierwsze (35-68)Fraszki Jana Kochanowskiego, księgi pierwsze (69-96)Fraszki Jana Kochanowskiego, księgi wtóre (1-36)Fraszki Jana Kochanowskiego, księgi wtóre (37-70)Fraszki Jana Kochanowskiego, księgi wtóre (71-105)Fraszki Jana Kochanowskiego, księgi trzecie (1-28)Fraszki Jana Kochanowskiego, księgi trzecie (29-56)Fraszki Jana Kochanowskiego, księgi trzecie (57-85)