Podróże małe i duże > Wspomnienia z Danii

Horsens i Kopenhaga

13.03.09, gdzieś w drodze do Horsens

Mam na imię… czy to ważne? Pominiemy tę kwestię. Wyobrażam sobie, jak teraz Czytelniku obracasz się wokół siebie i zastanawiasz się, czy przypadkiem, to nie jestem ja. Tak, ta idea mi się podoba. Jednak, aby oszczędzić choć pewną część sąsiadów przed waszym czujnym okiem, opowiem parę słów o sobie. Jestem dwudziestolatką, kobietą, już nie dziewczynką. Jednak posiadam parę dziecięcych nawyków (nie potrafię wyrzucić z mojego pokoju Miśki, dla niewtajemniczonych, to mój równolatek, miś, który zmienił płeć, gdy skończyłam 6 lat). Uwielbiam lody, o każdej porze roku można spotkać mnie na mieście zajadającą się tym mroźnym przysmakiem. Jednak, jak na dwudziestolatkę przystało, pewne doświadczenia w dorosłym życiu już zdobyłam. Pierwsza praca, pierwsza propozycja małżeństwa. Świadectwo dojrzałości jednak dopiero przede mną (w tym roku). Poza tym jestem osobą, która wszystkim nadmiernie ufa, kocha podróże i przygody.

Te właśnie cechy spowodowały, że siedzę teraz w małym busie, który podąża w stronę Horsens. Poza mną, jest jeszcze około dwanaście osób, sami Polacy. Jeden ciekawy egzemplarz siedzi koło mnie. Brunet lat około dwudziestu pięciu, bardzo zadbany. Nawiązujemy rozmowę. Mężczyzna zaczyna mi się zwierzać (dar odziedziczony od mamy, często swoim życiem prywatnym dzielą się ze mną obcy mi ludzie). Chłopak jedzie do swojej dziewczyny, Dunki. Targają nim wątpliwości, czy powinien dalej z nią być. Tęskni za Polską, rodzimą kuchnią i tradycjami. Dunka dodatkowo ma niezły charakterek no i najważniejsze, ma dużą dupę! Widząc moją konsternację na twarzy, poprawia się i zaznacza, że jego dziewczyna ma ładną twarz a nad dupą idzie popracować… Gdy mówi mi, że jego dziewczyna ma z nim bardzo dobrze i wychwala sam siebie mówię, że może to ona z nim zerwie, pewnie sam nie jest idealny. Chłopak jednak usilnie próbuje mnie przekonać o swojej wyższości nad typowym Duńczykiem. Polacy są w Danii rozchwytywani, najbardziej pożądane partie. Pracowici, szanują kobiety. Typowy Duńczyk to szowinista i leń. Chłopak bardzo poświęca się dla swojej dziewczyny, samodzielnie odremontował jej pokój. Dodatkowo teściowie go uwielbiają. Gdy zmęczona odwracam się w drugą stronę, mój sąsiad dzwoni do swojej dziewczyny. Moje pierwsze zderzenie z duńskim językiem, fuuuj! Myślałam, że język niemiecki jest brzydki, ale duński jest chyba gorszy. Tak jakby Niemiec mówił z ślimakiem w ustach. Chłopak chyba jednak tęskni za swoją dziewczyną. Dzwoni do niej parę razy i śmieje się prawie przez całą rozmowę. Po przybyciu na dworzec w Horsens odwracam się, patrzę ostatni raz na towarzysza podróży. Ciekawe jak się powiedzie tej wielonarodowej parze? - zastanawiam się.

Stoję na dworcu autobusowym, w obcym państwie. Przyjaciel, który miał mnie odebrać jeszcze nie przyjechał. Jego adresu nie spisałam. Po chwili dostaje smsa, że Michał wkrótce przyjedzie. Rozglądam się gdzie mogę rozmienić pieniądze na toaletę. W sklepiku kupuję duńskiego batonika. Szok, nie smakuje mi. Jestem mało wytrawnym smakoszem, jeżeli chodzi o słodycze. Można by raczej rzec nie smakoszem a prawdziwym słodyczowym objadaczem. Karmel za twardy.

Dalej 13.03.09, Horsens

Poznaję współlokatorów Michała, Tak jak on, studenci z wymiany akademickiej. Dostaję pokój na poddaszu. Mieszkanie bardzo przyjemne, dobrze wyposażone, brak firan. Prysznic powoduje pojawienie się zmarszczki na moim czole… hmm jak to działa? Dania jest chyba bardziej do przodu z nową technologią niż Polska. Mam okazję się o tym dowiedzieć podczas jazdy na rowerze. Zamiast odpocząć po dwudziestogodzinnej podróży namawiam Michała, na „zrobienie rundki” po Horsens. Mijają nas rowerzyści w pozycji jak dla mnie niecodziennej: jadą na leżąco, na specjalnych rowerach. Nie są niepełnosprawni - tak zostaję poinformowana, gdy robię zszokowaną minę. Zwiedzamy na rowerach okolicę. Bardzo mi się tu podoba, górzysty teren, zatoka w pobliżu. Mieszkam na uboczu miasta, koło dwudziestu pięciu minutek na nogach. Mnie to odpowiada. Centrum miasta urocze, kolorowe domki, pełno znanych sklepów, najszerszy deptak w Danii. Tygiel kultur. To co kocham za granicą najbardziej. Wgapiam się w ludzi, cieszę wzrok tą różnorodnością.

14.03.09, Kopenhaga

Kopenhaga nabrzeżeDuńska syrenkaKotwica

Budzik dzwoni o piątej rano. Dlaczego ten mały terrorysta mi to robi?! Dziś czeka mnie zwiedzanie Kopenhagi. Dobrze, ewentualnie mogę wstać z łóżka. Sen postanowiłam kontynuować w samochodzie. Przesypiam większość trzy godzinnej drogi. Budzę się tylko, gdy podjeżdżamy do budki, gdzie trzeba zapłacić 215 euro za wjazd na most. Następna pobudka już w stolicy.

DomkiAniołRydwan
MostŁawkaArmata

Zwiedzanie rozpoczynamy od fortecy, która znajduje się tuż przy naszym parkingu. Podróż zapowiada się interesująco. Mija nas młody chłopak przebrany za starodawnego żołnierza. Wspinamy się na wzniesienie i zachwycamy uroczymi wiatrakami i starymi armatami. W drodze na nabrzeże mijamy duży pomnik anioła z gałązką oliwną, następnie potężny rydwan z zaprzęgniętymi bykami. Koledzy podjudzają Michała by wszedł na pomnik. Chwilę później Michał siedzi na byku i krzyczy do nas z góry: a co, Polak nie potrafi?

KościółUliczkaRzeźba

Gdy znajdujemy się już na nabrzeżu, skupiam uwagę na nietypowej scenie artystycznej, która pływa na wodzie. Ciekawe czy występowała tu już jakaś gwiazda z chorobą morską? Hmm...wolę nie wiedzieć.

Pałac królowej DaniiGwardia królewskaZmiana warty

Na rynku znajduję sklep z lodami. Kupuję trzy gałki. Zachwalam mrożoną ambrozję do czasu kiedy coś innego zaprząta moją uwagę. Wybija południe, czas zmiany warty pod pałacem królewskim. Maszeruję z żołnierzami w rytm melodii. Cieszę się, że nieświadomie, niczego nie planując jesteśmy uczestnikami przedstawienia.

MarmorkirkenRatuszNY Carlsberg Glyptotek

Po zmianie warty wybieramy się do NY Carlsberg Glyptotek - dużego muzeum pełnego eksponatów, które zgromadził właściciel jednego z browarów Carlsberg. Zwiedzanie zajmuje nam dobre parę godzin. Gdybym miała dokładnie przyglądać się każdemu przedmiotowi zabrakłoby mi dnia. Jestem pod wielkim wrażeniem. Nie sądziłam, że zobaczę autentyczny egipski sarkofag i hieroglify w centrum Danii.

RzeźbySarkofagStarożytna rzeźba

W Glyptotece znajdują się także imponujące zbiory rzeźb w stylu klasycznym. Zachwyca mnie oddanie lekkości tkaniny. Mam wrażenie, że szaty unoszą się w powietrzu. Poza rzeźbami mamy okazję zapoznać się także z obrazami takich impresjonistów i postimpresjonistów, takich jak: Monet, van Gogh czy Renoir. Zmęczeni intensywnym zwiedzaniem, odpoczywamy w restauracji rozkoszując się pizzą.

SukniaKobieta z maskąMaska

Po drodze oglądamy jeszcze parę innych budynków. Na koniec podróży wyruszamy w poszukiwania syrenki. Jestem niesamowicie zmęczona, ale chłopcy uparcie twierdzą, że muszą ją zobaczyć. Gdy po długim błądzeniu nareszcie ją odnajdujemy, załamuję się. Syrenka była tuż obok nas. Nie zauważyliśmy jej ukrytej wśród ciemności. Siedziała na kamieniu patrząc na nas z ironicznym uśmiechem.

GrekSalaPopiersie
Olga Zabielska
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.