Powieści i opowiadania > Wycinanki

Dom

DomObudziłam się wcześniej niż zwykle. Byłam głodna.

Wstałam, zalałam płatki odtłuszczonym mlekiem. Wstawiłam wodę.

Wzięłam prysznic, bardzo dokładnie zrobiłam peeling cukrowy, świetny!

Pochłonęłam płatki, zanim dobrze nasiąkły, wypiłam dwa kubki kawy, lecz nadal byłam głodna.

Zjadłam banana.

Poszłam do garderoby, długo zastanawiałam się nad ubiorem. Wybrałam szarą sukienkę Marca Jacobsa, właściwie stalowoszarą, wąską, nad kolana, obłędną! Do tego szare szpilki Louboutina i fioletową torbę Balenciagi. Poszłam do łazienki zrobić make up. Miałam wyjątkowo dużo czasu, więc wyszedł perfekcyjnie. O 7.30 przyjechał fryzjer.

– W co się dzisiaj ubierasz?

– Zobacz w garderobie.

– OK.

– Chcę jakąś zwykłą, prostą fryzurę.

– Zwariowałaś? Do tej sukienki? O nie mój skarbie, daj mi trochę czasu, zrobię z ciebie boginię.

Jak powiedział, tak zrobił. Byłam zachwycona. Gdyby nie ten głód…

Pojechałam do biura, zupełnie nie mogłam się skupić, ciągle burczało mi w żołądku.

Po kryjomu zjadłam batonik, jabłko i kilka łodyg selera. Nie pomogło.

Namówiłam zaprzyjaźnionego rekina finansjery na wcześniejszy lunch. Poszliśmy do mojej ulubionej restauracji, bardzo modnej, bardzo drogiej.

Zamówiłam pieczonego łososia, grillowane warzywa, duszone ziemniaki, miskę szpinaku po hindusku z orzeszkami pinii.

Mają tu wyśmienite jedzenie, kucharza sprowadzonego z Paryża, coś wspaniałego!

– Interesująco wygląda ta papryka, mogę spróbować?

– Oczywiście, bierz, widzę, że apetyt ci dopisuje.

– Tak, od samego rana… Widziałeś kiedyś drewnianą ruską babę, taką lalkę, w której mieści się mniejsza, a w mniejszej jeszcze mniejsza, matrioszkę? Jak byłam mała, myślałam, że można je wyciągać w nieskończoność i kiedy wyjęłam ostatnią, najmniejszą, poczułam rozczarowanie. Wyobrażałam sobie wtedy, że z tej najmniejszej wyciągam jeszcze mniejszą i jeszcze mniejszą i tak dalej. Pomyśl, że spędzasz całe życie, wyjmując coraz mniejsze figurki, wiedząc, że to nigdy się nie skończy.

Zjadłam deser, wypiłam kawę. Czułam ciągły głód, nie mogłam się najeść.

Zadzwoniłam do biura, powiedziałam asystentce, żeby odwołała wszystkie dzisiejsze spotkania. Nie miałam ochoty pracować.

Poszłam na spacer. Przechodząc obok kosza na śmieci, zobaczyłam kawałek hamburgera, ślina pociekła mi po brodzie. Jezu!

Wpadłam do najbliższego McDonalda.

– Największego hamburgera jakiego macie, największe frytki, lody i shake’a, a i coca-colę.

– Może być w zestawie? Będzie taniej. Dodatkowo dostanie pani gratisowy talon na małą porcję frytek do wykorzystania w ciągu tygodnia na terenie całego kraju.

– Może być w zestawie, byle szybko.

Poszłam do stolika, rzuciłam się na hamburgera, cały sos pociekł na moją nowiuteńką sukienkę... Szlag by to trafił! Będzie plama na sto procent.

Zjadłam wszystko do ostatniej frytki. Na chwilę pomogło, ale kiedy doszłam do samochodu, znowu poczułam łaknienie.

Przekręciłam kluczyki w stacyjce. Ruszyłam w stronę domu, jednak zamiast skręcić w prawo, pojechałam prosto. Gnałam przed siebie. Opuściłam miasto. Czułam, że z głodu zaraz padnę, robiło mi się słabo i mdło.

Nie wiem, jak długo jechałam, słońce już zachodziło. Zatrzymałam się na skraju lasu.

Wysiadłam z samochodu, zobaczyłam maliny. Zerwałam kilka. Poszłam dalej. Zdjęłam szpilki, rzuciłam je za siebie. Zjadłam pająka, który na pajęczynie siedział. Zahaczyłam o gałąź, podarłam sukienkę. Zdjęłam ją, zostawiłam.

Zjadłam chrabąszcza i motyla. Odpięłam stanik, zsunęłam majtki.

Kucnęłam, zaczęłam grzebać w ziemi, zjadłam gąsienicę, ale nie smakowała mi, więc przegryzłam zaskrońcem. Zaczęłam węszyć.

Poczułam zapach, delikatny zapach potu i sierści. Na czworakach szłam za tym aromatem, był coraz bardziej wyraźny, zaczęłam biec szybciej i szybciej, zachłannie wdychałam woń potu, teraz już intensywną i ciepłą, czułam w żyłach tysiąc tam-tamów! Skoczyłam prosto do aksamitnej szyi jelonka. Z całej siły zacisnęłam zęby. Puściłam dopiero wtedy, kiedy przestał pulsować. Obsikałam ziemię dookoła. Rozszarpałam pazurami skórę. Zębami rozrywałam ścięgna, dużo piłam, mlaskałam i lizałam. Wyssałam szpik. Usiadłam… Odpoczęłam… Chciałam się umyć… Ruszyłam w stronę wody. Dotarłam nad brzeg jeziora. Pochyliłam się.

Zobaczyłam pysk pantery.

Maga Hilt
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.