Felietony > Bramin na wojnie, tylko spokojnie

Zezowate szczęście

Na wstępie należą się przeprosiny, gdyż naruszona została co nieco chronologia moich zapisków – otóż moja siostra, która była adresatem i powiernikiem moich zapisków znalazła niedawno kartki z zapiskami, które w międzyczasie gdzieś się zapodziały. Na szczęście brakujące dni są tylko dwa, więc jeśli ktoś lubi porządek chronologiczny w historii, proszę je sobie umieścić w odpowiednim miejscu. Proszę, dziękuję, przepraszam.Autor

08.04. Dzień piętnasty

Dwa tygodnie na dnie minęły… Wnioski? Mrzonki, dużo gdybania, dobrych rad po fakcie, pobożnych życzeń. Co to wniesie? Jest takie słowo, które rymuje się ładnie z partykułą pytającą „co?”. Właśnie to. Jestem znowu w ciasnej dwójce, za blindą (matowa, szklana zbrojona szyba za oknem) z Edkiem. Nie ma Młodego, nie ma żulika. Jest spokój. Edek przyjechał tu dobrowolnie z Londynu, żeby wyrównać z Polską rachunki. W Anglii ma chora żonę, dzieci i wnuczkę. Ceni sobie spokój, głównie rozwiązuje krzyżówki.

Cela ma nr 33. Jaki ja mam nr? Macham na wszystko ręką – nieszczelne okno, drugie przenosiny w ciągu niespełna dwóch tygodni. Nadal nie dobrnąłem do telefonu, nie dodzwoniłem się do A. Za tydzień Sis ma urodziny. Będę nieobecny, znowu… Chcę już w transport, na półotwarty – areszt mnie przygnębia, tu poza rutyną i ciasnotą nie ma nic. Nie chodzę na wybieg – zimno i nie mam ochoty. Pierdolę świetlicę. Czytam jeszcze – Gombrowicz czasem potrafi rozbawić, czasem daje do myślenia, na przykład, taki cytat:Gdy czytam, gdy piszę, gdy biorę udział, gdy funkcjonuję, zawsze i wszędzie natrafiam na prawo. Im mądrzej, tym głupiej. Gombrowicz zadaje sobie sporo pytań w dziennikach, pytań, na które, pomimo upływu czterdziestu pięciu lat wciąż brak odpowiedzi.

Jak dobrze nie pytać. Jak dobrze nie chcieć wiedzieć, karmić się tym, co leją do koryta, chrząkać radośnie, merdać ogonkiem i czekać na ubój, ewentualnie szukać winnych, biegać z paluchem gotowym do wskazania przyczyny, byle odciążyć własne sumienie. Wygoda, komfort, uroda, styl… Zostań tym, zostań tamtym…

Wolność, oto moja nowa religia, którą chcę wyznawać. Najpierw muszę odzyskać ją w głowie, potem w reszcie siebie. Dzisiaj chcę skończyć collage. Ciągle wycinam, myślę co to ma być. Jeszcze nie wiem.

* * *

Cela. Jebana nora dwuosobowa. Ciasnota i syf. Gier obklejony tanim porno. Siedemdziesiąt piczy rozwartych na jednej ścianie, czterdzieści dziewięć ciągnących lasek na drugiej. Okno nieszczelne, w nocy ciągnie chłodem. Teraz jeszcze umywalka zatkana. Do połowy pojemności utrzymuje się ohydna mętna zupa.

  • : Panie Oddziałowy!
  • : Umywalka zatkana! Okna nieszczelne!
  • : Czekajcie!

Czekamy. Do telefonu dostać się nie sposób.

* * *

- Listy i telefon!

Jak na życzenie! A i Sis. Telefon. Czekam w kolejce. Pokora i cierpliwość. Jest!

Najpierw A. Trochę zaskoczona. Będzie w czwartek. Mało czasu na rozmowę. Nie lubię tak rozmawiać przez telefon, nie umiem. Nie mam jak pozbierać myśli. Zdawkowe to takie. Jak w te parę minut powiedzieć to, co chcę powiedzieć?

Jej głos, lekko spłoszony, spokojny jednak, taki jakiś… konkretny chyba. Kocham ten głos. Jest u góry list od niej, w celi. Gruba koperta. Siostra też grubo wysłała. W czwartek ją zobaczę. Czwartek. Dwa dni. Pokora, cierpliwość… u rodziców cicho, nikogo nie ma. Zuza jak zwykle nie odbiera.. Pozostaje próbować.

* * *

Czytam list i odpisuję. Straszne ma pismo :), ale po paru zdaniach już zaczynam się rozczytywać. Potem idzie jak z płatka. Radocha, kupa radochy. Jak ona fajnie żyje, frajda, dużo radości, imprezy, ludzie, narty… wypas. Tak do mnie pisze, jak nigdy, a mailowaliśmy co dzień, z pracy, obowiązkowo. Pisze z głębi, bez droczenia się, bez mątwy. Łzy mi lecą jak czytam. Czytam słowa, które chciałem tam słyszeć. Tu nie mam jak jej odpowiedzieć na tyle szybko, by poczuła to, co ja. Piszę odpowiedź i czytam.

Wtorek. Wtorki są dziwne. Dochodzę do ostatniej strony. Przeczytała moje listy, te pierwsze, straszne, przerażone listy, pełne zwątpienia. Sprawiły jej ból. Wstyd mi – zwątpiłem w nią wtedy. Logika szeptała: Pożegnaj się z tym co było tam. Zrobiłem to. Głupi. Dość. Wystarczy o tym.

Sis przesłała zdjęcia Bączka, swoje i mamy z tatą. Mam ich teraz w komplecie z A i jej porsche:). Ciekawe jak Mały? Czy dostał mój list? Czy zrozumiał? Jak zrozumiał? Ech, synku… tak bardzo tęsknię za tobą. Obyś mądrzej ułożył sobie młodość niż ja. Kocham Cię. Obyśmy się szybko zobaczyli.

Pieprzony melodramat, a komedia przy okazji. Widzieliście Obywatela Piszczyka? Kurwa, to ja! Ja i moje zezowate szczęście! Kurwa, dosyć! Ile jeszcze?! Pół życia w jakimś amoku ciągłym… koniec! Już nie chcę!

I nic. Cisza. Drzwi się nie otwarły. Za chwilę cisza nocna. Wszystko po staremu toczy się dalej. Godzina za godziną. Do kosza. Do kibla. Dobranoc.

Bartłomiej Smuga
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.