Felietony > Bramin na wojnie, tylko spokojnie

Miłość

11.04. Dzień osiemnasty

Są ludzie którzy świadomie wybierają zamknięcie, ubóstwo, milczenie, umartwianie, tak długo, jak długo tego chcą, świadomie, pojmując konsekwencje i cel wpisane w krajobraz takiego wyboru. Dramat zaczyna się niepostrzeżenie, od małych chciejstewek, ciągutek, które okazują się nie wiadomo kiedy żywicą, która kiedyś tam zmienia nas w malowniczą skamielinę, żałosną refleksję nad upływem czasu i „kolejami losu”. Jesteście wolni? Czyżby? Ile w waszym życiu rzeczy z których trudno wam zrezygnować? Życie bez nich byłoby nudne, prawda? Ale nie sprawdziliście tego, co? Biegamy wszyscy na telefonicznych smyczach, zapychamy dziury w bezcennym czasie internetem, telewizją, play'em, piwkowaniem... Wiecie co jest najgorsze? Tu mi tego nie brakuje – mógłbym z tego na zawsze zrezygnować. Ale czym to zastąpić? Jak to wierzganie zamienić w taniec, nadać kierunek, harmonię, układ? To podstawowe pytanie na które muszę TU znaleźć odpowiedź. Mam na to zdawałoby się, sporo czasu, ale czy zdążę? Moje możliwości intelektualne okazały się mocno przereklamowane. Czas zacząć sporządzać listę przebojów, rzeczy których najbardziej mi brak, które definiują moją wolność, tę której teraz nie mam, a która tak przejrzyście widzę. Oto o czym śpiewają w klatkach kanarki i papużki, spoglądając na nas zza krat klatki. Oto za czym myszki, chomiki i szczury stają na czubkach palców, czego zapach łapią nozdrzami opierając się łapkami o ścianki terrarium...

1. Miłość

Wielkie słowo, którego nikt nie rozumie, prócz tych, prawdziwie wolnych. Słowo które nie ma nic wspólnego z ruchaniem, wszystko wokół, co tyle mówi o miłości kłamie, mówiąc o ruchaniu. Ruchanie nie wymaga wysiłku – ot, trochę gimnastyki. Miłość pojmujemy, kiedy wypada nam z rąk jej ziarno, to co mogłoby nią być, ale nie chciało nam się włożyć w to trochę więcej wysiłku, bo mamy tyle spraw na głowie.

TU nie ma miłości. Nie ma TU mojej kobiety, której tyle chcę jeszcze dać. Ona czeka TAM.

Nie ma TU mojego małego synka, który tak bardzo mnie teraz potrzebuje w każdym możliwym sensie słowa „potrzebować”. Nie ma TU mojej mamy, która cholernie przez to wszystko cierpi, bo jestem jej dzieckiem, dziełem, w które włożyła całe swoje życie, a to dzieło co krok wywraca się, kuleje, i z nikąd odpowiedzi „dlaczego?”. Nie ma TU siostry, która jest powiernikiem wszystkich moich małych i dużych tajemnic... taty, w którym nie znajdę schronienia, bo to już nie na jego zdrowie. Oni są TAM. Mogę czytać ich listy, słuchać ich słów przez telefon, ale ja nie mogę ich chronić, ani oni mnie. Teraz odwiedzają mnie chwile, kiedy dałem dupy... sporo ich. Sporo zmarnowanego czasu, sporo wody, którą po miłości spuściłem. Wydawało mi się, podkreślę, wydawało mi się, że jestem mądrzejszy, ważniejszy (to w końcu moje życie), by poświęcić problemom więcej uwagi, wyczucia. Na tym polega miłość - na pokornym schyleniu się i zamiataniu śmieci, które między nami rosną w rozmiary kopców. Moje kopce zamieniły się w mury. Ona jest najważniejsza, życie bez niej jest więzieniem, obojętne czy jego mury są z cegieł, czy niewidzialnych, wydawałoby się, ograniczeń. Szukamy jej tam, gdzie jej nie ma, mylimy ja z ruchaniem, akceptacją, ceremoniami, szmalem który wprawdzie jej nie kupi, ale kupi w zamian mnóstwo fajnych rzeczy. Ulegamy towarom z przeceny, okazjom, zbiegom okoliczności.

Uogólniam? Przesadzam? Uff... ulżyło mi jeśli się mylę.

2. Praca

Ile ja tu jeszcze zmarnuję czasu? Ile czasu rozmienię na drobne? Poczucie, ze jestem bezużyteczny, oto prawdziwa kara – siedź, jedz, pisz listy, rozwiązuj krzyżówki, czytaj, oglądaj TV. Tik. Tak. Tik. Tak. Tik. Tak. Czas ucieka. Ile zrobiłem rzeczy, które dały pozytywny skutek? Czy jest coś za co ktoś może mi szczerze podziękować? Czy człowieka trzeba wtłoczyć w kubaturę trochę większą od trumny, żeby o tym pomyślał? Może to tylko ja jestem takim ignorantem? Oby.

Co ja umiem robic dobrze, solidnie, na czas, bez reklamacji? Jestem niesolidny. Tak właśnie jest.

Pomysły, jak to zmienić. Wiele bym dał za jakiekolwiek zajęcie. Arbeit macht frei...

* * *

Przyszedł list od Sis, z poniedziałku, w środku mail od Olgi – widzisz Olga, oto cena zaniedbań. Trzeba być uważnym, w każdej sekundzie życia, wiedzieć, jak przebiega fabuła w naszej bajce, nie ulegać temu amokowi. Ceną zaniedbań jest czas który możesz poświęcić potem na refleksje i smutne listy. Dzięki za wsparcie, to wiele dla mnie znaczy.

Zdradzę wam sekret – wiecie za co TU ludzie siedzą? Za przekroczenie dozwolonej prędkości życia – zapierdalali i zapierdolili. Jak jeden, wszyscy. Moja sprawa jest bzdurna, ale kiedy słucham historii, które mają TU swój finał, to moja bzdura nie wyróżnia się niczym. Kiedy się przyłapujecie na głupocie, nie lekceważcie tego – głupota to niezwykle kosztowny luksus, nie wielu na niego stać.

Lepiej zwolnić. Wolność to antonim szybkości, kto nie wierzy, jego sprawa.

* * *

O! W radiu puścili P.O.D., „Youth of the nation”. Lubię. Fajnie się słucha tych wszystkich kawałków z refrenem „myśmy jesteśmy tacy, siacy i owacy” To takie kolektywne w odbiorze, jak hymn. Ja i ziomale, młodość narodu, litania do świętej naiwności:) Wszystko we właściwych proporcjach, żeby było skocznie, wzniośle i mieściło się w czasie „Twoje 5 minut”.

* * *

Zobojętniałem na radio. Poza medytacją, niech leci. Wpuszczam – wypuszczam. Wdech – wydech. To jak przyzwyczaić się do mieszkania z kimś, kto ma notoryczne wzdęcia i wiecznie wokół niego śmierdzi. Muzyka stała się paszą. Jest robiona byle jak, na zasadzie „Ja tez mam swoje uczucia”, jak taka np. Patrycja Markowska (niech się jej wiedzie w życiu lepiej niż śpiewa). Słuchamy muzyki tak, jak jemy, w międzyczasie, ciap-ciap-chrum-chrum. Zjedzone. Szybkie. Lekkie. Zdrowe. Szybko przechodzi przez trzewia. „Muzyka”, czy sposób, żeby się dopieścić? Dowartościować? Co drugi numer w radiu to w najlepszym wypadku „ Przeróbka starego przeboju”, w najgorszym, bezczelnie zerżnięty. Sposób na sukces – puścić takiego samego bąka jak tamten, tylko żeby bardziej śmierdolił publice. I ci dziennikarze muzyczni – oni są tacy tępi, czy tacy wyrachowani?

Ok, nie czepiam się już, gadam jak stary zgorzkniały dziad. Każdy ma swój rozum i wrażliwość, a ja jetem na ta chwilę zerem, stanowiącym centrum wyłącznie własnego układu współżędnych.

Bartłomiej Smuga
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.