Kącik poezji > Kalendarz poetycki

Kalendarz poetycki – wrzesień

Septembre L'atmosphère dort, claire et lumineuse; Un soleil ardent rougit les houblons; Aux champs, des monceaux de beaux épis blonds Tombent sous l'acier de la moissonneuse. Sonore et moqueur, l'écho des vallons Répète à plaisir la voix ricaneuse Du glaneur qui cherche avec sa glaneuse, Pour s'en revenir, des sentiers plus longs. Tout à coup éclate un bruit dont la chute Retentit au loin, et que répercute Du ravin profond le vaste entonnoir. N'ayez point frayeur de ce tintamarre?... C'est quelque nemrod qui, de mare en mare, Poursuit la bécasse ou le canard noir.Louis-Honoré Fréchette

Beskid Śląski

Wrzesień Powietrze jest śpiące, jasne i błyszczące; Rozpalone słońce czerwieni chmielu włosy; Na polach piękne złociste zboża kłosy Spadają pod stalowe ostrza koszące. Echo z doliny donośne i szydzące Powtarza z upodobaniem, przedrzeźniając głosy Tego, który zbiera ze swoją partnerką kłosy, Aby wrócić na ścieżki rżyska jeszcze dalej wiodące. Nagle daje się słyszeć dziwny hałas W oddali, który odbija się zaraz W głębokim wąwozie dużego bajora. Czy ten hałas budzi w tobie strach? To tylko myśliwy, który na bagnach Ściga bekasa lub czarnego kaczora.tłum. Ryszard Mierzejewski

September O golden month! How high thy gold is heaped! The yellow birch-leaves shine like bright coins strung On wands; the chestnut's yellow pennons tongue To every wind its harvest challenge. Steeped In yellow, still lie fields where wheat was reaped; And yellow still the corn sheaves, stacked among The yellow gourds, which from the earth have wrung Her utmost gold. To highest boughs have leaped The purple grape, last thing to ripen, late By very reason of its precious cost. O Heart, remember, vintages are lost If grapes do not for freezing night-dews wait. Think, while thou sunnest thyself in Joy's estate, Mayhap thou canst not ripen without frost!Helen Hunt Jackson

Wrzesień Och, miesiącu złoty! Jak wysoko jest twoje złoto usypane! Żółte liście brzozy połyskują jak wyprężone monety, lśniące Na różdżce czarodzieja; żółte kasztanowe języki, proporce Na każdy wiatr, jego żniw wyzwanie. Pola pszenicy, żółte, Leżą bez ruchu, ponieważ żniwa już się skończyły I jeszcze pomiędzy żółte snopy kukurydzy, ułożone Wśród żółtych tykw i nad ziemią przez złoto pochylone, Dla niej najcenniejsze. Do najwyższych gałęzi skoczyły Purpurowe winogrona, inna sprawa, późno dojrzewają, Z tego też powodu wysokie ich wycenianie. Och, serce, pamiętaj, stracone to winobranie Jeśli winogrona do mroźnej nocnej rosy nie doczekają Pomyśl, ty w majątku Joy, będący najbardziej słoneczną rzeczą, Że ty nie możesz dojrzewać, kiedy nieobecne jest zamrażanie!tłum. Ryszard Mierzejewski

* * * Septembre au ciel léger taché de cerfs-volants Est favorable à la flânerie à pas lents, Par la rue, en sortant de chez la femme aimée, Après un tendre adieu dont l’âme est parfumée. Pour moi, je crois toujours l’aimer mieux et bien plus Dans ce mois-ci, car c’est l’époque où je lui plus. L’après-midi, je vais souvent la voir en fraude; Et, quand j’ai dû quitter la chambre étroite et chaude Après avoir promis de bientôt revenir, Je m’en vais devant moi, distrait. Le Souvenir Me fait monter au coeur ses effluves heureuses; Et de mes vêtements et de mes mains fiévreuses Se dégage un arôme exquis et capiteux, Dont je suis à la fois trop fier et trop honteux Pour en bien définir la volupté profonde, - Quelque chose comme une odeur qui serait blonde.François Coppée

* * * Wrzesień plami delikatnie niebo latawcami, Sprzyja wypełnianiu czasu wolnymi włóczęgami. Na ulicy, wychodzący od ukochanej kobiety, Po czułym pożegnaniu, unosi zapachy jej duszy. Dla mnie, jak sądzę, lepiej jest kochać bardziej i więcej W tym miesiącu, bo wtedy i mnie dla niego jest więcej. Popołudniami chodzę często patrzeć na sprzeniewierzania, Kiedy muszę wyjść z ciasnego i nagrzanego mieszkania. Obiecując wkrótce powrócić, Idę przed siebie, roztargniony. Pamięć Umieszcza w mym sercu jej fluidy szczęśliwe; I moje ubranie i moje ręce rozgorączkowane Wydzielają aromat niezwykły i upajający, Z którego jestem zbyt dumny, ale i zbyt wstydliwy, Aby dobrze zdefiniować tę rozkosz głęboką, Jako coś, co będzie pachnieć blondynką.tłum. Ryszard Mierzejewski

По грибы Плетемся по грибы. Шоссе. Леса. Канавы. Дорожные столбы Налево и направо. С широкого шоссе Идем во тьму лесную. По щиколку в росе Плутаем врассыпную. А солнце под кусты На грузди и волнушки Чрез дебри темноты Бросает свет с опушки Гриб прячется за пень, На пень садится птица. Нам вехой - наша тень, Чтобы с пути не сбиться. Но время в сентябре Отмерено так куце: Едва ль до нас заре Сквозь чащу дотянуться. Набиты кузовки, Наполнены корзины. Одни боровики У доброй половины. Уходим. За спиной - Стеною лес недвижный, Где день в красе земной Сгорел скоропостижно.Борис Пастернак / Borys Pasternak

Na grzyby Kosze plecione na grzyby. Szosy. Lasy. Rowy. Drogowe słupy. Z obu stron lewy i prawy. Po szerokiej szosie W leśną ciemność wchodzimy. Brodząc po kostki w rosie, Rozproszeni błądzimy. A słońce pod krzakami Na bielaki i mleczaje, Przebite ciemnymi matecznikami, Rzuca światło pod lasu skrajem. Grzyb chowa się za drzewa pniem, A na pniu siedzi ptak. Znaczymy drogę naszym cieniem, Aby nie zgubić nasz trakt. Ale godziny września Tak kuso są wymierzone, Że ledwie nam rano zaświta, Przez zmrok już są ciągnione. Wypchane kobiałki, Kosze napełnione. Niektóre borowiki W połowie zaliczone. Wracamy. Za plecami - Ściany lasu zamarłe, Gdzie dzień ziemskimi urokami Zapłonął nagle.tłum. Ryszard Mierzejewski

I akvarelltiden I september när lönnarnas flikiga blad rodnar som pioner minns jag plötsligt min barndoms stad och realskolans teckningslektioner. Ty vi tecknade löven av dessa träd på det vita papperets yta, varefter vi allvarligt stretade med att få vattenfärgen att flyta. Från cinnober till gult, från gult till carmin, från carmin till preusserblått drev vi, och vår konstteori var väl inte så fin, men fina på lönnblad blev vi. Lång och svår, det visste vi då, var i sanning målarekonsten att nå. Ingen genväg bar ditåt åstad. Så asplöv tordes vi aldrig på utan endast lönnars blad.Alf Henrikson

W czasie akwareli We wrześniu, kiedy liście klonu ząbkowane rumienią się jak piwonie, miasto mego dzieciństwa wraca przypomniane i szkolne lekcje rysunku na natury łonie. A liście tych drzew rysowaliśmy na powierzchniach papierowych białych, po czym poważnie się zmagaliśmy z farbkami wodnymi, które się rozlewały. Od cynobru do żółtego, od żółtego do karminowego, od karminu do pruskiego błękitu, który dopieszczaliśmy, a nasza teoria sztuki nie zawierała niczego doskonałego, ale na liściach klonu długo pozostaliśmy. Naprawdę długie i trudne, co wtedy wiedzieliśmy, było do sztuki malowania dochodzenie, żadnych skrótów w tamtą stronę nie mieliśmy i nigdy nie odważyliśmy się na najmniejsze drżenie nie tylko na klonowych liściach.tłum. Ryszard Mierzejewski

Septembre La lune Sous les plafonds que sur la terre minuit ajuste avec des crampons d’or, tu voyages, par le soir mort, œil morne et sans paupières. Œil pour le pôle et le désert où la chaleur ressemble au gel, où le silence comme un scel ferme les lèvres de la mer. Œil projeté de haut en bas sur les peuplades taciturnes, qui bâtirent leurs sphinx nocturnes avec les blocs que tu fixas. Œil qui casses ta clarté ronde comme un cristal contre les dalles, que font les vagues colossales sur des plages, au bout du monde. Œil d’immémorial ennui, éclatant et livide, que le temps sculpte au front du vide dans le visage de la nuit. Œil si vieux que la terre oublie, monotone, depuis quel jour, monotone, tu fais le tour de sa mélancolie. Œil chauve et que l’on sait béant parmi les ombres claires, lorsque, l’hiver, tu les éclaires avec ta mort et ton néant. Œil hostile des firmaments qui travailles, sans nulle peur, à la folie et la terreur des poètes et des amants.Émile Verhaeren

Wrzesień Księżyc Pod stropami nieba, które na ziemi o północy zdobią się w złote klamry, podróżujesz w śmiertelnej nocy, oko twoje posępne poza powiekami. Oko na biegunie i na odludziu, gdzie ciepło mróz przypomina, gdzie cisza jak jakaś zasłona zamyka usta morzu. Oko z góry na dół zrzucane na ludzkie plemiona milczące, co z bloków budują sfinksy nocne, które przez ciebie są montowane. Oko, co okrągłą światłość kruszy jak kryształ na kamiennej płycie i które tworzy ogromne fale na krańcu świata przy plaży. Oko niepamiętnego smutku, lśniącego i bladego, przez czas rzeźbionego na nocnym wizerunku. Oko tak stare, że zapomniane na ziemi, monotonne, od początku z każdym dniem monotonne, które zrobiłeś obejściem swojej melancholii. Oko łyse, które jest szczeliną otwartą pomiędzy jasnymi cieniami, będące zimą twoimi światłami wraz z twoją śmiercią i twoją nicością. Oko wrogie firmamentów, które pracują, bez żadnej obawy, do szaleństwa i grozy poetów i amantów. tłum. Ryszard Mierzejewski

WRZEŚNIOWY ZACHÓD SŁOŃCA po jasnym i ciepłym dniu wrześniowym słońce rozlało się czerwienią na zachodnim niebie wracam z górskiej przechadzki zmęczony ale radosny pijąc łapczywie ten obraz namalowany przez Boga czy przyrodę nie wiem mija mnie kot chwiejnym krokiem pijany jak ja tym cudem natury co to takiego pyta kobieta przed domem pokazując na ociekający sokiem z arbuza zachód słońca cokolwiek by to było z pewnością potrafiło nas zauroczyć i pokazać że zachody też mogą być piękne Ryszard Mierzejewski

oceń / komentuj

W LESIE las wrześniowy czysty zroszony złocistymi promieniami słońca przeszyty gościnny grzybami i czarnymi jeżynami pełen ciepłych gestów przepędza zmartwienia i smutki koi świeże rany jakże jest spokojny dzisiaj jak w wyśnionej bajce i tylko ten krzyk odległy samotny żałosny jakiegoś koziołka sarny czy owcy który odłączył się od swego stada-rodziny błąka się przerażony na stokach płacze i woła Ryszard Mierzejewski

oceń / komentuj

WRZESIEŃ Zieleń przeszyta złotym ściegiem lata znaczy już na brzozach pierwsze oznaki końca babie lato snuje się w porannych mgłach zieleń odchodzi powoli z nitką jesiennego pająka Brygida Błażewicz

oceń / komentuj

WRZESIEŃ GRZESZEŃ Wrzesień grzeszeń pozaplatał nasze nogi w końcu lata, gorsząc wszystkich, co zajrzeli i ujrzeli nas w pościeli. Naniósł słodkich jabłek z sadu (na złość z piekielnemu gadu) nieświadomi więc grzeszności kosztowaliśmy... miłości! Potem patrzył, nic nie mówił, ani groził, ani chlubił, miecz ognisty miał zgaszony i nie gwizdał na anioły. A my, w złotych nitkach słońca, pieściliśmy się bez końca, wznosząc własny, mały Eden, gdzieś we wrześniu, chyba, nie wiem. Witold Wieszczek

oceń / komentuj

WRZEŚNIOWY PORANEK W to niebo! Ach! Malowane na szklanej tafli jeziora słońce się wkradło nad ranem niby pieszczotom skora dziewczyna – figlarnym uśmiechem w odbiciu swym promieniała, aż lustro miało uciechę, gdy ukazała się cała! Tak ten poranek wrześniowy dojrzewał z każdą godziną. Puściły szronu okowy i trawy wzruszyły doliną i potok zapłakał w dali, ptasim śpiewaniem wzruszony. Rdzą się krajobraz rozpalił błękitu nieba niepomny. A to poczęło czerwienieć... Kto wie, dla jakiej tęsknoty dziewczę znów pokrył rumieniec, pąs wstydu wrześniowozłoty. Kasia Podziemska

oceń / komentuj
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.