Felietony > Pisane scyzorykiem

Jaka doktryna?

Michał ŁosiakMałą mądrością świat jest rządzony. Nie dotyczy to tylko naszych czasów, ale właściwie każdego wieku i tysiąclecia. Zawsze bowiem zdarzali się mądrzy i głupi władcy, królowie, książęta, cesarze, prezydenci, kanclerze etc... Były mądre i głupie decyzje monarchów, czy demokratycznie wybranych przedstawicieli władz. Na przestrzeni tysiącleci społeczeństwa wymyślały, bądź ewolucyjnie dochodziły, do odkrycia pewnych regulacji ograniczających głupotę władców. Jednym z najwspanialszych wynalazków w historii ludzkości było rozdzielenie władzy świeckiej od duchowej, przy czym owo rozdzielenie nie oznaczało lewackiego odseparowanie tych dwóch ośrodków władzy. Twórcza współpraca i spory przy niektórych sprawach były wręcz wskazane. Jednakże właśnie tak, poprzez spory i współpracę między papieżem a cesarzem otrzymaliśmy wzorcowy model, nieznany w żadnej innej cywilizacji.

Wracając jednak do głównego wątku, trzeba w końcu zastanowić się porządnie, biorąc pod uwagę coraz ciekawszą i bardziej skomplikowaną sytuację geopolityczną, jaką mądrością rządzona jest Polska. Wysunę śmiałą tezę, że mniej więcej od lat 30. XX wieku mądrość ta zanikała, żeby przybrać z czasem postać głupoty, schowanej pod płaszczykiem stanowisk, tytułów i zagranicznych pochwał, jakie od czasu do czasu dostajemy od zagranicznych graczy spraw międzynarodowych. Każda próba konstruktywnej krytyki kończy się oskarżeniami o „zaściankowość”, bycie „ruską agenturą”, czy „prowokowanie imperium”. A problem jest oczywisty: nie mamy jasnej doktryny, czyli jasno określonego celu, powołania, jakim powinno kierować się państwo i przede wszystkim ludzi, którzy są zdolni taką doktrynę określić i wprowadzić w życie.

1 września 1939 roku Polska stanęła w miejscu dziejowej próby. Uczciwie jednak powiedzmy, nie z dnia na dzień. Proces trwał długie lata i był w skrócie konsekwencją sąsiadowania z dwoma państwami totalitarnymi, ich agresywności, ale także niestety głupiej polityki międzynarodowej prowadzonej przez sanacyjne sieroty po Józefie Piłsudskim, niepotrafiące trzeźwo spojrzeć na naszą sytuację. To gdzie byliśmy 1 września 1939 roku, rozstrzygnęło się dużo wcześniej. W gabinetach dyplomatycznych. Z błędów niestety nie wyciągamy żadnych wniosków, o czym w punktach poniżej.

1. Naiwna wiara w sojuszników

Wówczas była to Francja, prowadząca „dziwną wojnę” na froncie zachodnim za pomocą... ulotek. Była to też Wielka Brytania zdradzająca nas podczas konferencji pokojowych. Dziś, Radosław Sikorski ogłasza, że musimy opierać się na współpracy europejskiej pod przywództwem Niemiec. Jak ta współpraca wygląda w praktyce, widzieliśmy na przykładzie Ukrainy i działań unijnych w tym względzie. Byli jedynie „głęboko zaniepokojeni”. Nie miejmy złudzeń, tak samo zareagowaliby, gdyby Polska nagle stała się strefą wpływów obcych państw.

2. Niechęć do zawierania racjonalnych sojuszów

Jak wspominał gigant historii prof. Jerzy Łojek, a co powtórzył nie tak dawno Piotr Zychowicz, może warto było iść na ZSRR z Niemcami? Historia potoczyłaby się z pewnością inaczej, wszystko wskazuje na to, że lepiej. Moglibyśmy uniknąć masowych pogromów, ludobójstwa i piekła Auschwitz. Wiem, to tylko spekulacja, ale wydaje się być dość klarownie wytłumaczona. Tymczasem, minister Beck unosił się honorem i „zaprosił” do Polski hitlerowską zawieruchę. Mało tego. Nie zauważył albo sprawiał wrażenie, że nie zauważa zagrożenia ze strony Związku Sowieckiego. O pakcie niemiecko-sowieckim wiedzieli wszyscy. O tajnym porozumieniu dotyczącym podziału Polski i innych krajów tej części Europy wiedziały niemalże wszystkie gabinety dyplomatyczne, a nawet jeśli nie wiedziały, to podejrzewały. Nasza ówczesna elita jednak do ostatniego możliwego dnia, czyli do 17 września, a nawet w ten dzień, utrzymywała, że zagrożenie ze wschodu nie jest możliwe. O błędach popełnianych przez służby dyplomatyczne i wojskowe podczas tzw. kampanii wrześniowej nie będę jednak dłużej pisał, bo tu się nie zmieści. Dziś nasze elity boją się jak ognia podjęcia współpracy gospodarczej z taką Białorusią. Dlaczego? Nie wiadomo, choć mogłoby to dać pozytywne efekty. Nawet kontakty gospodarcze z Ukrainą są utrudnione. Trzymamy się twardo Unii i to jest według mnie poważny błąd.

3. Oddalenie się elity od społeczeństwa

Już podczas działań wojennych zarówno Beck, Mościcki, jak i Rydz-Śmigły mogli już tylko podejmować działania ratujące ich twarz i honor. Jak pisze prof. Łojek „nawet to się nie udało”. Decyzje podejmowane przez dowództwo cywilne i wojskowe były tragiczne. Ucieczka z Polski, nie dość, że niesłuszna, to jeszcze nieprzemyślana. W dodatku, co warto zauważyć, w pewnym okresie bliżej frontu od dowództwa wojskowego znajdowali się cywilni urzędnicy. Problemów było więcej, jak między innymi trudne do określenia miejsce, w którym znajduje się Naczelny Wódz i kiepska, wręcz fatalna, komunikacja i obieg informacji. A dziś? Władza oddaliła się od społeczeństwa o setki kilometrów. Nikt nie identyfikuje się z tzw. elitami, a polityk to zawód praktycznie niemający żadnego zaufania. Nie ma komunikacji z narodem, a wręcz czyni się wszystko, żeby zohydzić politykę i działania z nią związane zwykłym obywatelom.

Miejmy nadzieję, że po jakimś czasie nie powiemy sobie po raz kolejny: „Mądry Polak po szkodzie”.

Michał Łosiak
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.