Nie byłem tutaj tak dawno, że aż wstyd się przyznać, Więc się nie przyznam! Mogę za to napisać, że po raz pierwszy trafiłem do Leśniczówki zaraz po Rawie, jakieś kilkanaście lat temu. Nawet jeśli wystrój się trochę zmienił, to magia w tym zupełnie wyjątkowym miejscu jest ciągle taka sama. Mam wrażenie jakbym się cofnął w czasie. Jasiu, wielkie dzięki za zaproszenie!
Na początek bezkonkurencyjny, bo jedyny w swoim rodzaju: Janek „Kyks” Skrzek. -->
...na basie – Mirek Rzepa -->
<-- ...a skład zamyka Janek Gałach i jego nowe skrzypce.
A nie, przepraszam, gościnnie wokalnie wspomagała zespół Agnieszka Łapka, zresztą może już na stałe?
Ale co byda fandzolił, to cza słyszeć na żiwo!
Jak żeś nie słyszoł Kyksa, toś nie słyszoł ślonskiego bluesa!
Nie ma chopa – a wczora był z nami. Co tu godać, taki już los. Jak na wojnie, dyć i tu dynamit Zjechoł na dół łostatni roz. Doma wdowa z dzieckami płacze, Zostoł jeno górniczy znaczek. Czyjo kolej – kto to wiy z nos?
To był chop jak mało kto! Z takim iść na samo dno. Jak mioł złość to popieronił, Lecz jak co, twardo się bronił. Beczka piwa on wypił sam, Nikt go nie mógł zwalić z nóg! To był chop jak mało kto.
Trza by wypić, bo w gardle ścisko. Co tu godać jak chopa brak. Dyć my żyli jak bracia blisko, Choć w robocie jest tak i tak. Lecz po szychcie chadzaliwo razem na piwo, A to przeca najlepszy znak.
Koncert oczywiście był świetny i, jak widać, rozgrzał wszystkich do czerwoności, a nawet do nagości, bo byli tacy co nie wytrzymali w ubraniach. Czytałem i krytyczne opinie, ale cóż, wygłaszali je muzycy, którym do Jasia jeszcze baaaardzo daleko, więc pozwolę sobie z nimi nie polemizować i pozostanę przy swoim zdaniu. Oczywiście nie obeszło się bez najlepszego chłodziwa, piwo górą!
A już po północy, po krótkiej przerwie zagrał drugi zespół, o intrygującej nazwie Siódma w nocy. Zespół słyszałem pierwszy raz i wiem o nim niewiele, na gitarze, wokalu i harmonijce –
<-- Kajetan Drozd.
Co do nazwy to zastanawiałem się, która to jest siódma w nocy. Pewien śląski bluesman śpiewał kiedyś siódma rano to dla mnie noc
, ale dla tych, co idą spać po dobranocce, to pewnie jest 12 godzin później. Doczytałem na oficjalnej stronie zespołu i oczywiście jak na muzyków przystało siódma w nocy to dla nich... Siódma w nocy. Chłopaki zagrali świetnie, a publiczność znakomicie się bawiła, jak zresztą widać na załączonych obrazkach.
Po jakimś czasie do zespołu dołączył Jan Gałach i jego skrzypce. Jasiu w przeciwieństwie do swojego wielkiego imiennika Jana Błędowskiego jest też gitarzystą, więc spokojnie mógł na chwilę pożyczyć smyczek i posłużyć się skrzypcami jako instrumentem szarpanym.
Jak widać, tego wieczoru interesujących połączeń nie brakowało, Kajetan grał smyczkiem, ale także butelką po piwie marki Tatra, a nawet jednocześnie na gitarze swojej i Roberta!
Olo najwyraźniej nie chciał być gorszy, bo popisał się bardzo udaną grą na gitarze za pomocą pałeczek. Jeśli chodzi o repertuar to bardzo przypadła mi do gustu ich wersja The Spy Doorsów, zresztą cały ich występ był świetny!
Koncert przeszedł w tradycyjne leśniczówkowe „dżem seszyn”, a scena trzeszczała w szwach, żeby pomieścić wszystkich muzyków. O czwartej musieliśmy jechać, aż szkoda było wracać do rzeczywistości, bo naprawdę rzadko się słyszy takie koncerty!
Jasiowi dziękuje za zaproszenie, wszystkim muzykom, za rewelacyjne granie, naszemu niezastąpionemu Tomkowi za bezpieczne dowiezienie nas w obie strony, a Miśkowi i Szczepanowi za miłe towarzystwo przy piwie!