Felietony > Felietony z pazurkiem

Słowem – jest niewesoło

Katarzyna RedmerskaNo i stało się! Publiczna spowiedź, której dokonałam w poprzednim felietonie i przyznanie się do nepotyzmu, ruszyła lawinę publicznego prania moich brudów. Wstrętne dziennikarzyny wyciągają z mojej przeszłości co pikantniejsze informacje (chwała, że nie ma ich aż tak dużo). Obrywa i Ziajęty, rzecz jasna. W przeciwieństwie jednak do mnie, podchodzi do zaistniałych zdarzeń z wyjątkowo kocim spokojem.

Myślałam, że medialny szum wokół Ich Wysokości Kwaśniewskich i wydawania córki za mąż, odwróci zainteresowanie mediów od mojej osoby – nic z tego! Nie dają mi spokoju nadal.

Przykre, ale i mój Naczelny przyłączył się do nagonki. Chciał nawet dokonać rękoczynów wobec mojej osoby, konkretnie przetrzepać mi cztery litery. Jak powiedział: „za głupotę i by stało się to lanie nauczką na przyszłość”. Na szczęście odpuścił sobie. Zrzędzi jednak nadal. Nie może mi wybaczyć, że mogłam tak zaprzepaścić swoją polityczną karierę. A miał takie plany wobec mojej osoby. „Libertas” miał wystawić swojego kandydata na premiera i miałam nim być – ja!

Sami więc Państwo rozumiecie, jaka obecnie panuje w redakcji napięta atmosfera. Obecnie Naczelny kazał mi wypisać się ze wszystkich towarzystw, stowarzyszeń, spółek itd. Ślad mojego członkostwa w tychże instytucjach ma zostać wymazany. Mam odbudowywać swoją publiczną pozycję od nowa.

Swoja drogą, co do zasiadania w niektórych stowarzyszeniach, obecnie nie jest mi to rzeczywiście na rękę. Ot, przykład. Do nie dawna byłam członkiem „Stowarzyszenia Miłośników Nalewek”. Muszę szczerze przyznać, że zasiadanie w tym stowarzyszeniu było bardzo przyjemne. Zwłaszcza cotygodniowe degustacje nalewek. Czego to ja nie próbowałam. Słodka wiśnióweczka, gorzka orzechówka, słodkawo – kwaśna cytrynówka, ech… same procentowe pyszności.

Stowarzyszenie jest elitarne. Motto jego brzmi: „o nalewko, cudny płynie. Kto cię nie chlapnie, ten nie wie, że żyje”. Zasiada w nim dziesięciu członków (po moim wystąpieniu, jest ich już tylko dziewięciu). Są to przedstawiciele płci brzydkiej w wieku 70 +. Trafiłam do tego zgrupowania przypadkiem. No dobra, trafiłam tylnymi drzwiami, dzięki legendzie o nalewkach mojego dziadka. Tak, tak, wiem, że to kolejny przejaw nepotyzmu. Ale ja teraz nie o tym.

Decyzja o odejściu ze stowarzyszenia, nie była w tym przypadku wymuszona przez Naczelnego, spowodowana była sytuacją polityczną. Okazało się, że zasiadanie obecnie w jakiejkolwiek organizacji jest bardzo niebezpieczne i pociąga za sobą daleko idące konsekwencje. Wspominałam wyżej, że w SMN zasiadają panowie w wieku 70+. Zdawać by się mogło, że przedstawiciele płci brzydkiej w tak dojrzałym wieku, powinni przejawiać chociaż minimum zdrowego rozsądku. Moi koledzy okazali się niedojrzałymi, rozkrzyczanymi chuliganami. Tak, chuliganami. Niczym kibole postanowili natrzeć na Sejm i siłą wydrzeć swoje prawa. Wigoru im dodał, co ciekawe nie suplement diety „Prostamol”, ale demonstracje jakie niedawno rozgrywały się na Wiejskiej, gdy to NSZZ „Solidarność” ze swoim wodzem panem D. domagała się tego i owego.

Moi byli już koledzy ze SMN, chcieli przed Sejmem, a następnie siedzibą premiera domagać się legalizacji swoich nalewek i zgody do sprzedawania ich na odpustach, festynach i innych plenerowych zabawach. Konflikt stowarzyszenie – władza, rozpoczął się, gdy to władze regionalne nie dały stowarzyszeniu pozwolenia na zaprezentowanie nalewek na „Festynie Trzeźwości”. Prezes SMN pan Alojzy Kac, był tym zbulwersowany. Rozemocjonowany przedstawiał nam na zebraniu swoje wrażenia z wizyty u władz. – Co za tupet. Potraktowali mnie jak nałogowca, który ma tylko jeden cel, rozpić kogo się da – żywo gestykulował. – Pytałem ich konkretnie, co mają przeciwko stoiskowi z nalewkami. A oni mi na to, że przecież to Festyn Trzeźwości. A ja im na to, no i co? Festyn, to festyn.

Gdy członkowie stowarzyszenia wpadli na pomysł natarcia na Warszawę, by dochodzić swoich praw, postanowiłam po angielsku się upłynnić. Gdy zaś usłyszałam o pomyśle demonstracyjnego, grupowego zalania się przed Sejmem i siedzibą premiera (wszystko to w ramach protestu), wiedziałam jedno – trzeba brać nogi za pas. Jestem jakby nie było osobą publiczną. Już widziałam relacje dziennikarza TVN 24, na tle transparentów typu: „dajcie nam prawo sprzedaży nalewek!” i nas samych leżących pokotem na trawniku przed Sejmem. Dziennikarz donosił między innymi, że dziennikarka „Libertasa” Katarzyna R. zalała się z kolegami ze stowarzyszenia (pokazuje nas leżących). Następnie informuje telewidzów: „Jak dało się zrozumieć z bełkotu członków stowarzyszenia, ich zachowanie (czyt. grupowe zalanie się), było desperackim aktem walki o swoje prawa”. Na koniec dodaje, że przewiezieni zostaniemy do izby wytrzeźwień.

Szanowni Państwo, nawet dla mnie to zbyt wiele.

Katarzyna Janina Redmerska

Załóż wątek dotyczący tego tekstu na forum

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.