Kącik poezji > Znani i nieznani – klasycy poezji na świecie

Maria Krysińska (1857–1908 r.)

Maria KrysińskaMaria Krysińska (1857–1908 r.) – francuska poetka polskiego pochodzenia. Urodziła się w Warszawie w rodzinie inteligenckiej. Jej ojciec Ksawery Krysiński był znanym adwokatem, dziadek Dominik Krysiński Leliwa – politykiem i ekonomistą. W wieku szesnastu lat wyjechała do Paryża na studia muzyczne. Studia te jednak szybko porzuciła, aby poświęcić się literaturze i rodzącej się sztuce kabaretowej. Pisała wiersze i teksty piosenek, komponowała muzykę do piosenek kabaretowych, które sama śpiewała bądź akompaniowała na fortepianie innym wykonawcom.

Debiutowała jako poetka w 1882 r. na łamach paryskich pism literackich. W 1890 r. wydała swój pierwszy tomik wierszy „Rythmes pittoresques: mirages, symboles, femmes, contes, résurrections” (Malownicze rytmy: miraże, symbole, kobiety, opowieści, odrodzenia). Motywy zawarte w utworach tego tomiku kontynuowała w swoich dwóch kolejnych zbiorach wierszy: „Joies errantes: nouveaux rythmes pittoresques” (Wesołe wędrówki: nowe malownicze rytmy, 1894) i „Intermèdes, nouveaux rythmes pittoresques: pentéliques, guitares lointaines, chansons et légendes” (Intermedia, nowe malownicze rytmy: marmury, dalekie gitary, piosenki i legendy, 1903). Wydała też dwie książki prozą: zbiór opowieści i nowel „L'Amour chemine” (Wędrująca miłość, 1892) i powieść „La Force du désir” (Moc pragnienia, 1905).

Poezja M. Krysińskiej tworzona była w wyraźnej opozycji do panującego wówczas koturnowego parnasizmu. Pełna malarskich metafor i porównań, wykorzystująca rytm oraz inne muzyczne środki wyrazu pozostawała pod wyraźnym wpływem malarskiego i muzycznego impresjonizmu. W historii literatury łączona jest często z symbolizmem, ale również z początkami dwudziestowiecznej awangardy, przede wszystkim z uwagi na fakt, że M. Krysińska jako jedna z pierwszych na świecie pisała w poetyce tzw. wiersza wolnego, bez rymów, jaka zadomowiła się w poezji dopiero w drugiej połowie XX wieku. Była, bez wątpienia, jedną z najbardziej aktywnych i oryginalnych postaci paryskiej cyganerii artystycznej przełomu XIX i XX wieku.

Pisała i publikowała swoje utwory tylko po francusku, była żoną francuskiego malarza Georgesa Bellengera (1847–1918), do Polski nigdy nie wróciła. Pod koniec życia coraz bardziej osamotniona, zmarła w wieku 51 lat i pochowana została na cmentarzu komunalnym w Saint-Quen pod Paryżem we wspólnej mogile dla najuboższych, po której od dawna nie ma już śladu. W Polsce jej wiersze nie były tłumaczone ani publikowane. Z górą 40 lat temu nakładem Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie Maria Szarama-Swolkieniowa wydała monografię pt. „Maria Krysińska – poetka francuskiego symbolizmu” (1972), która jest bardzo skrupulatną, opartą na materiałach źródłowych, literaturoznawczą biografią poetki.

Publikowane tu wiersze są pierwszymi w Polsce przekładami utworów Marii Krysińskiej, przygotowanymi do dwujęzycznego, polsko-francuskiego zbioru wierszy: Maria Krysińska: Malownicze rytmy/Rythmes pittoresques. Wybrał, z francuskiego przełożył i opracował Ryszard Mierzejewski. Książka ma się ukazać jako kolejny tom „Biblioteki Przekładów Poetyckich”, nakładem tłumacza.

Ryszard Mierzejewski

Chanson d’automne À Charles Henry Sur le gazon déverdi, passent – comme un troupeau d’oiseaux chimériques – - les feuilles pourprées, les feuilles d’or. Emportés par le vent qui les fait tourbillonner éperdûment. – Sur le gazon déverdi, passent les feuilles pourprées, les feuilles d’or. – Elles se sont parées – les tristes mortes – avec une suprême et navrante coquetterie, Elles se sont parées avec des tons de corail, avec des tons de roses, avec des tons de lèvres; Elles se sont parées avec des tons d’ambre et de topaze. Emportées par le vent qui les fait tourbillonner éperdûment, Elles passent avec un bruit chuchoteur et plein de souvenirs. Les platanes tendent leurs longs bras vers le soleil disparu. Le ciel morose pleure et regrette les chansons des rossignols; Le ciel morose pleure et regrette les féeries des rosiers et les fiançailles des papillons; Le ciel morose pleure et regrette toutes les splendeurs saccagées. Tandis que le vent, comme un épileptique, mène dans la cheminée l’hivernal orchestre, Sonnant le glas pour les violettes mortes et pour les fougères, Célébrant les funérailles des gardénias et des chèvrefeuilles; Tandis que derrière la vitre embuée les écriteaux et les contrevents dansent une fantastique sarabande, Narguant les chères extases défuntes, Et les serments d’amour – oubliés.Maria Krysińska

Pieśń jesieni Dla Karola Henryka Po zzieleniałej trawie przechodzą – jak gromada chimerycznych ptaków - - purpurowe liście, złote liście. Unoszone przez wiatr, który nimi gwałtownie obraca. Po zzieleniałej trawie przechodzą purpurowe liście, złote liście. Przyozdobione – żałosne zmarłe – ze szczególną i zasmucającą kokieterią, Przyozdobione odcieniami korali, odcieniami róż, odcieniami ust; Przyozdobione odcieniami bursztynu i topazu. Unoszone przez wiatr, który nimi gwałtownie obraca, Przechodzą, szepcząc, pełne wspomnień. Drzewa klonu wyciągają długie ramiona ku znikającemu słońcu. Posępne niebo płacze i tęskni za śpiewem słowików; Posępne niebo płacze i tęskni za świętami róż i zaręczynami motyli; Posępne niebo płacze i tęskni za wszystkimi spustoszonymi wspaniałościami. W tym czasie wiatr dyryguje zimową wędrowną orkiestrą, Która gra podzwonne dla zmarłych fiołków i paproci, Celebruje żałobne obchody gardenii i wiciokrzewów. W tym czasie za zamglonymi szybami okien i okiennicami tańczą fantastyczną sarabandę, Kpiąc sobie z miłosnych uniesień zmarłych I ślubów miłości – zapomnianych.tłum. Ryszard Mierzejewski

Berceuse macabre À Maurice Vaucaire. Qu’elles sont cruelles et lentes, les heures! Et qu’il est lourd - l’ennui de la mort! Les heures silencieuses et froides, qui tombent dans l’Éternité, comme des gouttes de pluie dans la mer. Donne-moi la main, ô ma sœur, et viens sous la Lune calmante, parler de ceux que nous avons laissés seuls quand nous sommes descendues dans la tombe. - Un sommeil très lourd m’engourdit, et je fais un rêve qui durera toujours; - rendors-toi, ma sœur, - nos aimés nous ont oubliées - J’ai mis mon cœur dans son cœur et je suis sienne à travers la Mort. - Ces murs sont hauts, et la terre des vivants est loin; rendors toi, ma sœur. - J’ai senti des diamants humides tomber sur ma bouche desséchée, - c’est mon ami qui pleurait. - Rendors-toi, pauvre sœur; c’est la pluie qui violait ton cercueil. - Ô Souvent j’entends des sanglots lointains; - c’est mon aimé qui gémit, hanté par nos chers souvenirs. - Non, c’est le hibou qui jette un cri dans la nuit profonde; profonde comme nos tombeaux, et comme l’oubli de ceux qui nous avaient aimées; rendors-toi, ma sœur.Maria Krysińska

Makabryczna kołysanka Dla Maurycego Vaucaire Jak okrutne i powolne są godziny! I jak dręcząca i nudna jest śmierć! Ciche i zimne godziny, które opadają do Wieczności, jak krople deszczu do morza. Podaj mi rękę, moja siostro, przyjdź pod uspokajającym księżycem, mów do tych, których zabierasz samotnych, kiedy schodzimy do grobu. - Sen bardzo ciężki mnie paraliżuje, a ja śnię, że będzie powracał codziennie; - Zaśnij, moja siostro, - Nasi bliscy zapomnieli o nas - Składam moje serce w jej sercu i zwracam się ku Śmierci. - Te mury są wysokie, a ziemia żyjących daleko; Zaśnij, moja siostro. - Czułam wilgotne diamenty spadające na moje spieczone usta, to są moi przyjaciele, którzy płaczą. - Zaśnij, biedna siostro. To jest deszcz, który naruszył twoją trumnę. - Ach, jak często słyszę daleki szloch, to mój przyjaciel, który łka, nawiedzony przez nasze drogie wspomnienia. - Nie, to jest sowa, która wydała krzyk w głębokiej nocy, głębokiej jak nasze groby i jak niepamięć tych, którzy nas kochali. Zaśnij, moja siostro.tłum. Ryszard Mierzejewski

Le hibou À Maurice Rollinat Il agonise, l’oiseau crucifié, l’oiseau crucifié sur la porte. Ses ailes ouvertes sont clouées, et de ses blessures, de grandes perles de sang tombent lentement comme des larmes. Il agonise, l’oiseau crucifié! Un paysan à l’oeil gai l’a pris ce matin, tout effaré de soleil cruel, et l’a cloué sur la porte. Il agonise, l’oiseau crucifié. Et maintenant, sur une flûte de bois, il joue, le paysan à l’oeil gai. Il joue assis sous la porte, sous la grande porte, où, les ailes ouvertes, agonise l’oiseau crucifié. Le soleil se couche, majestueux et mélancolique, – comme un martyr dans sa pourpre funèbre; Et la flûte chante le soleil qui se couche, majestueux et mélancolique. Les grands arbres balancent leurs têtes chevelues, chuchotant d’obscures paroles; Et la flûte chante les grands arbres qui balancent leurs têtes chevelues. La terre semble conter ses douleurs au ciel, qui la console avec une bleue et douce lumière, la douce lumière du crépuscule; Il lui porte d’un pays meilleur, sans ténèbres mortelles et sans soleils cruels, d’un pays bleu et doux comme la bleue et douce lumière du crépuscule; Et la flûte sanglote d’angoisse vers le ciel, – qui lui parle d’un pays meilleur. Et l’oiseau crucifié entend ce chant, Et oubliant sa torture et son agonie, Agrandissant ses blessures, – ses saignantes blessures, – Il se penche pour mieux entendre. * * * Ainsi es-tu crucifié, ô mon cœur! Et malgré les clous féroces qui te déchirent, Agrandissant tes blessures, tes saignantes blessures, Tu t’élances vers l’Idéal, A la fois ton bourreau et ton consolateur. Le soleil se couche majestueux et mélancolique. Sur la grande porte, les ailes ouvertes, agonise l’oiseau crucifié.Maria Krysińska

Sowa* Dla Maurycego Rollinat On umiera, ptak ukrzyżowany, ptak ukrzyżowany na drzwiach. Jego rozpostarte skrzydła są przygwożdżone, a jego rany, duże korale krwi spływają powoli jak łzy. On umiera, ptak ukrzyżowany! Wieśniak z radością w oczach wziął go dziś rano, przestraszonego okrutnym słońcem i przybił do drzwi. On umiera, ptak ukrzyżowany. A teraz, gra na drewnianym flecie, wieśniak z radością w oczach. Bawi się, siedząc pod drzwiami, pod frontowymi drzwiami, na których są rozpostarte skrzydła, ptak ukrzyżowany umiera. Słońce kładzie się do snu, majestatycznie i melancholijnie, jak męczennik w swojej żałobnej purpurze. A flet śpiewa o słońcu, które kładzie się do snu majestatycznie i melancholijnie. Wielkie drzewa kołyszą swoimi owłosionymi głowami, szepcząc niezrozumiałe słowa. A flet śpiewa o wielkich drzewach, które kołyszą swoimi owłosionymi głowami. Ziemia zdaje się wołać o swoim bólu do nieba, którego konsola znika wraz z łagodnym i błękitnym światłem. On mówi do niej, do lepszej krainy, bez doczesnych ciemności i okrutnego słońca, do krainy błękitnej i łagodnej jak błękitne i łagodne jest światło zmierzchu. I flet szlocha zaniepokojony do nieba, które mówi do lepszej krainy. A ptak ukrzyżowany słucha tej pieśni zapominając o swojej męce i agonii, I powiększa swoje rany, krwawiące rany, pochylając się, aby lepiej ją słyszeć. * * * Tak cię ukrzyżowali, och, moje serce! I mimo okrutnych gwoździ, które cię rozdzierają i powiększają twoje rany, krwawiące rany, ty wznosisz się do Ideału, zarówno twojego kata, jak i twojego pocieszyciela. Słońce kładzie się do snu majestatycznie i melancholijnie. Na frontowych drzwiach, rozpostarte skrzydła, ptak ukrzyżowany umiera.tłum. Ryszard Mierzejewski

* W oryginale wiersz nosi tytuł „Le hibou”, co dosłownie tłumaczy się jako „sowa”, ale w mowie potocznej w przenośni można też tłumaczyć jako „melancholik” lub „samotnik” – przyp. R. M.

Roman dans la Lune À Edmond Haraucourt C'était un poète tourmenté d'un mal étrange Il vécut sans désirs sans ambitiotions Sans jalousie et sans joies; Ignorant les larmes plus douces que le miel Et les mortels baisers. Car, un soir d'extase, il avait aperçu dans la Lune Celle qu il devait aimer d'un amour unique - Il avait aperçu la lumineuse fiancée Qui l'appelait avec un sourire silencieux.- * * * Les destinées avaient maudit ce rêveur. Et c'est avec un dégoût de malade qu'il lutta pour le pain très sec, Et le vin très frelaté de chaque jour. Mais quand venait le soir, il oubliait Les rancoeurs et la lutte pour le pain très sec; Et à sa fenêtre accoudé il chantait, Des chants pleins d'amour et de surhumaine clarté A la fiancée lumineuse qui l'appelait Avec un sourire silencieux. * * * Les filles de la terre, en vain l'éblouissaient blancs éclairs De leurs gorges amoureuses, En vain rôdaient autour de lui leurs yeux ivres. Il restait fidèle à la fiancée qu'il avait aperçu dans lune. Et qui l'appelait avec un sourire silencieux. * * * Il vécut ainsi beaucoup d'années, Attendant l'heure de l'éternel hymen. Ouis, un soir d'extase, il est mort Le poète tourmenté de ce mal étrange. Et son âme s'envola chantant Un hymne de joie, Là-haut, vers le Pays convoité - Si ardemment, si fidèlement! - Dans les bras de l'unique Bien-Aimée Qui l'appelait Avec un sourire silencieux. * * * Et, dans une alcôve faite de rayons Il étreignit pour jamais La lumineuse fiancée. Et ils s'aimèrent longtemps, bienlongtemps A'amour limpide comme l'éther. Sans inquiétudes, sans angoisses Sans jalousies et sens pleurs. * * * Mais, un soir, le poète s'accouda comme autrefois sa fenêtre Et regarda la terre... avec régret. Maria Krysińska

Romans na Księżycu Dla Edmunda Haraucourt To był poeta dręczony dziwnym bólem. Żył bez pragnień, bez ambicji Bez zawiści, bez radości Ignorując łzy, słodsze niż miód I śmiertelne pocałunki. Bowiem pewnego namiętnego wieczoru Ujrzał na Księżycu Tę właśnie, którą pokochał jedyną miłością. Zobaczył narzeczoną w jasnym świetle Którą przywołał z milczącym uśmiechem. * * * Losy przeklęły to marzenie. I to chorobliwe obrzydzenie do czerstwego Chleba i podłego wina, z którym walczył Każdego dnia. Ale kiedy nadchodził wieczór zapominał O niechęci i zmaganiu się z czerstwym chlebem. I wychylając się przez okno śpiewał Pieśni pełne miłości i nadludzkiej czystości Do narzeczonej w jasnym świetle, którą przywołał Z milczącym uśmiechem. * * * Ziemskie panny daremnie promieniowały białym blaskiem Ze swoich rozkochanych piersi. Daremnie krążyły wokół niego ich błędne oczy. On pozostał wierny swojej narzeczonej, którą Ujrzał na Księżycu I którą przywołał z milczącym uśmiechem. * * * Przeżył w ten sposób wiele lat Oczekując czasu wiekuistego wesela Kiedy pewnego namiętnego wieczoru zmarł Poeta dręczony tym dziwnym bólem. A jego dusza uleciała śpiewając Hymn radości Do góry, do upragnionego Kraju. - Tak żarliwie, tak wiernie! - Pod rękę z jedyną Ukochaną Którą przywołał Z milczącym uśmiechem. * * * A w promiennej alkowie Objął na zawsze Narzeczoną w jasnym świetle. I długo, bardzo długo kochali się Miłością klarowną jak eter. Bez obaw, bez lęków, Bez zawiści i znaczących łez. * * * Ale pewnego wieczoru poeta wychylił się Jak kiedyś przez okno I zobaczył Ziemię..., z żalem.tłum. Ryszard Mierzejewski

Nature morte À Louis Forain Un boudoir cossu: Les meubles, les tentures et les œuvres d’art, ont la banalité requise. Et la lampe - soleil à gage - éclaire les deux amants. Elle est teinte en blonde, car Il n’aime que les blondes. Lui, a les cheveux de la même nuance que son complet très à la mode * * * Par la fenêtre ouverte on voit un ciel bleu comme une flamme de soufre. Et la lune, radieuse en ces voiles, flotte vers de fulgurants hymens. * * * Ayant achevé de lire le cours authentique de la Bourse, Il allume un cigare cher - et songe: C’est une heure agréable de la journée, celle où l’on SACRIFIE À L’AMOUR. Ils se sont rapprochés et causent DE L’ÉGOÏSME À DEUX, DES ÂMES SŒURS. . . Lui, bâillant un peu Elle tâchant à éviter la cendre du cigare. * * * Par la fenêtre ouverte on voit un ciel bleu comme une flamme de soufre, Et les arbres bercés de nuptiales caresses. * * * Lui, ayant fini son cigare, se penche pour donner un baiser à celle Qu’au club il appelle sa maîtresse. Il se penche pour lui donner un baiser - tout en rêvant: Pourvu que la Banque Ottomane ne baisse pas! Elle, offre ses lèvres pensant à ses fournisseurs Et leur baiser sonne comme le choc de deux verres vides. * * * Par la fenêtre ouverte on voit un ciel bleu comme une flamme de soufre Et les oiseaux veilleurs chantent l’immortel Amour Tandis que de la terre monte une vapeur d’encens Et des parfums d’Extase. * * * - Si nous fermions - disent-ils - cette fenêtre qui gêne NOTRE EXTASE!Maria Krysińska

Martwa natura Dla Louisa Foraina Luksusowy buduar: Meble, tapety i dzieła sztuki mają wymaganą banalność. A lampa – słońce w zastawie – oświeca dwoje kochanków. Ona jest farbowaną blondynką, bo on kocha tylko blondynki. Jego włosy są w tym samym kolorze, tworząc bardzo modną całość. * * * Przez otwarte okno widać niebo, błękitne jak płomień siarki. A księżyc promienieje w swych woalach, płynie ku błyskającym ślubom. * * * Po lekturze aktualnych notowań giełdowych, on zapala drogie cygaro - i zasypia: To jest przyjemna pora dnia, kiedy ZŁOŻENI W OFIERZE MIŁOŚCI są bliżej siebie i rozmawiają O EGOIZMIE DWÓCH, BLIŹNIACZYCH DUSZ... Jemu trochę się ziewa Ona uważa, aby nie pobrudzić się popiołem z cygara. * * * Przez otwarte okno widać niebo, błękitne jak płomień siarki. A drzewa kołyszą się w ślubnych pieszczotach. * * * Jemu kończy się należne cygaro, pochyla się, aby całować tę, którą w klubie nazywa swoją kochanką. Pochyla się, aby całować – wszystko wymarzone: Oby tylko notowania Banku Osmańskiego nie spadały! Ona oddaje jemu swoje usta, myśląc o dostawcach, A ich pocałunek brzmi jak trącenie o siebie pustych kielichów. * * * Przez otwarte okno widać niebo, błękitne jak płomień siarki. A czuwające ptaki śpiewają o nieśmiertelnej miłości. Podczas gdy z ziemi unoszą się opary kadzidła I zapachy Uniesienia. * * * Tak więc zamykamy – mówią – to okno, które przeszkadza NASZEMU UNIESIENIU. tłum. Ryszard Mierzejewski

La gigue Les Talons Vont D’un train d’enfer, Sur le sable blond, Les Talons Vont D’un train d’enfer Implacablement Et rythmiquement, Avec une méthode d’enfer, Les Talons Vont. Cependant le corps, Sans nul désarroi, Se tient tout droit, Comme appréhendé au collet Par les Recors La danseuse exhibe ses bas noirs Sur des jambes dures Comme du bois. Mais le visage reste coi Et l’oeil vert, Comme les bois, Ne trahit nul émoi. Puis d’un coup sec Comme du bois, Le danseur, la danseuse Retombent droits D’un parfait accord, Les bras le long Du corps. Et dans une attitude aussi sereine Que si l’on portait La santé De la Reine. Mais de nouveau Les Talons Vont D’un train d’enfer Sur le plancher clair.Maria Krysińska

Taniec* Pięty Suną W piekielnym tempie, Na jasnym piasku. Pięty Suną W piekielnym tempie, Zawzięcie I rytmicznie, W piekielny sposób Suną. Jednak ciało Bez żadnego niepokoju Trzyma się prosto, Jak złapana za kołnierz Przez świadków Tancerka, która Odkrywa czarne pończochy Na swoich nogach mocnych Jak drzewa. Ale twarz pozostaje spokojna I oczy zielone, Jak drzewa, Nie zdradzają żadnych emocji. Potem ciało trzeszczy, Jak drzewa, Tancerz, tancerka Opadają wyprostowani W doskonałej harmonii Ramionami wzdłuż ciał. I z takim też pogodnym nastawieniem Jak życzy się Zdrowia Królowej. A pięty znów Suną W piekielnym tempie Na jasnym piasku. tłum. Ryszard Mierzejewski

*Wiersz w oryginale nosi tytuł „La gigue” - to jest francuska nazwa starego tańca towarzyskiego, pochodzącego z Anglii i Irlandii, nazywanego po angielsku „jitter”. Zarówno po francusku, jak i angielsku, w języku potocznym słowa te używane są na oznaczenie tańczenia, pląsania, kręcenia się, podskakiwania itp. - przyp. R. M.

Chanson joyeuse À Georges Montorgueil Le Vin dort encore aux vignes nouvelles; Et tes jeunes Blés aux gerbes vierges Dressent leurs lames fières que le ciel peint en bleu Vaguesd’azur mouvant sur l’horizond’azur. Chaque matin nouveauau Bois renouvelle La symphoniedes tendres voix mêlées Hautbois roucouleurs, petites flûtes ailées, Et, dans la mare indolente qui près des joncs repose. Les guitares des grenouilles virtuoses. Les arbres, parés de feuilles nouvelles, Semblent s’enlacer pour des courses folles Au bord des allées qui rient de soleil. Juin, tout en vert, porte la nouvelle Des fruits de demain aux oiseaux gourmands; Et, mieux que de vin, mieux que de soleil, Tous les cœurs sont ivres de sève nouvelle. Maria Krysińska

Wesoła piosenka Dla Jerzego Montorgueila Wino śpi jeszcze w nowych winoroślach I twoje młode zboża w dziewiczych snopach Podnoszą swoje dumne ostrza jak błękitne niebo, Lazurowe fale płynące na lazurowym horyzoncie. Każdego ranka odradza się nowy las, Mieszają się tkliwe symfoniczne głosy, Gruchanie oboju, małych skrzydeł fletu, A w kałuży obok sitowia odpoczywają Gitary żabich wirtuozów. Drzewa ozdobione nowymi liśćmi, Wydają się przytulać w szalonych porywach Przy brzegu alei, które śmieją się w słońcu. Czerwiec, wszystko w zieleni, noszącej nowe owoce jutra w łakomych i wybrednych ptakach. I bardziej niż wino, i bardziej niż słońce wszystkie serca pijane są nowym sokiem.tłum. Ryszard Mierzejewski

Devant le miroir Cette grave entrevue Est fertile en émois, L'image, pourtant connue, Surprend toujours; - est-ce bien soi Cette soudaine apparue? Et les petites mines d'aller Pour calmer l'inquiétude qui vient De n'être pas - il se peut - aussi bien Que l'on voudrait; Mais, bientôt, une distribution de récompenses Généreuses, commence. Les cheveux? ahl les cheveux, parfait! Surtout de profil; on dirait Maria Krysińska

Przed lustrem To spotkanie ważne, Bogate uczuciowo, Obraz - choć znany - zawsze Zaskakujący – czy tak samo Ten pojawi się nagle? A skromny wyraz twarzy będzie Uspokajał rosnący niepokój z tego Co nie – a może – też i bardzo Się pragnie. Ale wnet podział nagród następuje I wszystko hojnie rekompensuje. Włosy też? Ach, włosy, wspaniałe! Z profila – jak się mówi – doskonałe.tłum. Ryszard Mierzejewski

Pluie d'automne La pluie d'automne pleure Sur les feuilles bruissantes Dont le déclin s'enchante Des plus vives couleurs. La pluie d'automne pleure Sur le gazon qui se dore Et sur les parterres de fleurs D'où s'exhale mi subtil atome de mort. La pluie d'automne pleure Des amours le fugace leurre, Les roses, les oeillets, les baisers, les serments Morts ensemble, avec le Printemps. Maria Krysińska

Deszcz jesienny Deszcz jesienny roni łzy Na szeleszczące liście Ich subtelne odejście Bardziej niż jasne kolory. Deszcz jesienny roni łzy Na trawę która się złoci I na kwieciste klomby Wydychając atomy śmierci. Deszcz jesienny roni łzy Miłości miraż ulotny Róże goździki pocałunki zaręczyny Martwe wraz z nadejściem Wiosny.tłum. Ryszard Mierzejewski

Lune au parc Le brillant visage de Diane Du milieu des voiles nébuleux se dégage: abandonnée sur l'onde diaphane De la nuit, mollement elle nage. Et du reflet de cette face blanche Tout s'est illuminé dans le Parc sommeillant, Les allées, les arbres, les feuilles et les branches Ont l'air pétrifiés par un rêve obsédant Les fleurs surgies au-dessus des parterres Sont de petites mortes d'amour, Le fond mystérieux des noirs fourrés s'éclaire D'un équivoque et fantastique jour. Des silhouettes de folie Se gravent sur le saphir du ciel, Un massif de marronniers a l'aspect cruel D'une panoplie. C'est le règne de l'Ebmûche et du Leurre De la Fallace at de le Fraude, Des visions d'Espoir semblent rôder dans l'heur Et c'ect seulement notr Tristesse qui rôde.Maria Krysińska

Księżyc w parku Twarz Diany lśniąca Wyłania się nocą z mglistych woali, Kiedy pomału wychodzi kąpiąca Się na ospałej przeźroczystej fali. A tej białej twarzy odbicie Jest całym światłem w uśpionym parku, A aleje, drzewa, liście i gałęzie Skamieniałym powietrzem podczas snu. Na ziemi wyrosły kwiaty Niczym małe śmiertelne miłości Tajemniczy grunt czarnych zarośli błyszczy Jak dwuznaczne i fantastyczne dni. Szalone kształty Rysują się na szafirowym niebie, Masywny kasztan o srogim wyglądzie Jak wycinanka z tektury. To jest panowanie Zasadzki i Przynęty, Oszustwa i Podstępu, Wizja Nadziei zdaje się, że w szczęściu krąży I pełna jest tylko naszego Smutku.tłum. Ryszard Mierzejewski

Lune en mer Sur le vaste sein de la Mer, Tandis que notre paquebot poursuit sa route, Vois cette avalanche de rayons clairs Versés par la Lune de la cél.ste voûte. Cela coule en larges gouttes de lait Chu de la mamelle des troupeaux olympiens Qu'une main de déesse eût trait Aux beaux paturages aériens. Et c'est comme une volée de flèches d'argent, Echappées à l'arc infaillible de Diane, Qui vont frapper les biches blanches, bondissant, Effarées, aux sommets des vagues. Plus loin, dort la liquide prairie enchantée Où, sur un hypothétique gazon, Eclosent des marguerites immaculées, Leur lumière scintille jusqu'à l'horizon. Soudain, apparaissent des visions étranges, Spectres tragiques leur linceul traînant Pâles mortes, dressées en leurs robes blanches, Avec des bras implorants. Mais toutes se noient dans les profondeurs Du gouffre aux remous incessants, Et voici renaître encor les gerbes en: lieurs Portées par l'écume de nacre et d'argent. Maria Krysińska

Księżyc na morzu Na rozległym łonie morza, Gdy nasz statek swoją drogą mknie, Spójrz na ten potok promieni światła Od księżyca aż po niebieskie sklepienie. Ten potok płynący dużymi kroplami mleka, Które olimpijska trzoda nosi w piersiach, A ich stada prowadzi delikatna bogini ręka Po pięknych nadziemskich pastwiskach. I to jest jak te strzały srebrne, Wystrzelone z łuku nieomylnej Diany, Które trafiają w białe łanie, skaczące, Wystraszone, na wyżynach dzikiej krainy. Ponadto, upojona i oczarowana łąka śpi, Gdzie na trawie nierealnej Rozkwitają nieskalane stokrotki Z lśniącą łuną aż po horyzont widocznej. Lecz nagle pojawiają się dziwne wizje, Z całunem i tragicznymi widmami, Śmiertelnie blade, ubrane w białe suknie, Z wyciągniętymi błagalnie ramionami. Ale to wszystko tonie w otchłaniach Głębokich nieustannego wzburzenia I odradza się wciąż w kwietnych bukietach, Niesionych na pianie pereł i srebra.tłum. Ryszard Mierzejewski

Finale d'auotomne La pluie d'Automne pleure Les joies brèves que Printemps fit éclore Verts espaces, odorantes roses Et rapides flammes amoureuses Le soir étend ses voiles amarantes Sur un ciel d'améthyste, Et voici venir la jeune amante Seule et triste. Il est parti, l'inconstant Qui jurait amour éternelle. Quand viendra le nouveau Printemps Il jurera niemeil serments A l'amie nouvelle. Les douces choses qu'il disait, En offrant avec des baisers Les dernières violettes! Ravie, je l'écoutais, Mais, hélas I il mentait. Ce n'était qu'un – Poète!Maria Krysińska

Koniec jesieni Deszcz jesienny płacze Pocieszające kalendarze, że wiosna już się wykluwa Zielone przestrzenie, pachnące róże I gwałtowne miłosne płomienie. Wieczór rozwija swoje amarantowe woale Na ametystowym niebie, A tu przychodzi młody kochanek Samotny i smutny. Odszedł, niewierny, On, który przysięgał miłość na wieki. Kiedy nadejdzie nowa wiosna Będzie składał kolejne przysięgi Nowym przyjaciółkom. Słodkie wyznania, które mówił, Oferując pocałunki Ostatnie fiołki! Byłam zachwycona, zasłuchana, Ale, niestety, kłamał, On był tylko – Poetą!tłum. Ryszard Mierzejewski

Noël d'amour Le bonhomme hiver transi S'est poudré comme un marquis Devant la flamme, en notre chambre Chère amoureuse, bravons Decembre. Tes mains sont de frileuses oiselles Que j'emprisonne dans ma main. La Nuit descend d'un pas incertain, Mais un éternel! Soleil constelle Notre bonheur qui ne finira point. Au fond de la nue embrunie; Vois dormir l'Enfant Jésus Sur le sein de la Vierge Marie Noël pour les coeurs ingénus! Maria Krysińska

Boże Narodzenie miłości Poczciwa stara zima zmroziła, Przypudrowała się niczym markiza. Przed kominkiem w naszym pokoju, Bliskim, kochanym. Brawo, grudniu! Twoje dłonie są jak czułe ptaszyny, Które więzione są w mojej ręce. Noc zapada niepewnie, Ale na wieczność! Słońce stroi się w gwiazdy Nigdy się nie skończy nasze szczęście. W głębi ciemnych niebios Spójrz, to śpi Dzieciątko Jezus, Na Marii Dziewicy łonie Boże Narodzenie Dla naszych ufnych serc!tłum. Ryszard Mierzejewski

La chanson des quatre saisons Parmi les routes refleuries Les beaux papillons blancs essaiment, Du joyeux printemps de la vie C’est là le gracieux emblème. Bientôt voici venir l’instant Divin et doux l’instant d’aimer. Saluons d’un cri triomphant Saluons la saison d’été. Les beaux fruits mûrs tombent à terre C’est le resplendissant automne, Un enfant, aux bras de sa mère, Dort sous la chanson qu’elle entonne. Hélas l’Hiver, pâle et morose, Couvrira fleurs, amours et fruits Mais, revienne la saison rose, Déjà nouvel amour sourit. Maria Krysińska

Piosenka czterech pór roku Między drogami, które zakwitają, Rojami pięknych białych motyli, Radosną wiosnę życia witają Pełne wdzięczności oznaki. Ta chwila ma nadejść niebawem, Chwila kochania, boska i słodka. Powitajmy triumfalnym okrzykiem, Powitajmy porę lata. Na ziemię spadają dojrzałe owoce, To już czas promiennej jesieni, Dziecko w ramiona matki wtulone Śpi przy piosence, którą ona nuci. Niestety zima, blada i posępna, Przykryje kwiaty, miłości i owoce, Ale już wkrótce pora róż powraca I nowa miłość znów się uśmiechnie. tłum. Ryszard Mierzejewski

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.