Kącik poezji > Znani i nieznani – klasycy poezji na świecie

Paul Verlaine (1844–1896 r.)

Paul VerlainePaul Verlaine (1844–1896 r.) – jeden z najwybitniejszych poetów II połowy XIX wieku, który położył podwaliny pod światową poezję współczesną. Przez swój ekstrawagancki i nihilistyczny styl życia, biseksualne zainteresowania i życie erotyczne, alkoholizm i gorszące zachowania publiczne zaliczany do czołówki tzw. poetów wyklętych. Urodził się w Metz, w północno-wschodniej Francji i był jedynakiem w dość zamożnej rodzinie zawodowego oficera inżynierii. Wiersze zaczął pisać we wczesnej młodości, pozostając pod wpływem panującego wówczas we Francji parnasizmu i jego „ojca duchowego” Leconta de Lisle'a. Pierwszy wiersz opublikował w 1863 roku w pismie „La Revue du Progres”. W tym czasie był już studentem prawa na paryskiej Sorbonie, ale więcej czasu spędzał w różnych karczmach w nie cieszącej się dobrą opinią Dzielnicy Łacińskiej, niż na wykładach. W 1871 r. poznał młodego poetę Arthura Rimbauda, a początkowa fascynacja twórczością młodego, zbuntowanego wobec świata młodzieńca, szybko przerodziła się w głęboki związek emocjonalny o podłożu homoseksualnym. Obaj ekstrawaganccy poeci zaczęli prowadzić hulaszcze i rozwiązłe życie, ku powszechnemu zgorszeniu, włócząc się i biesiadując w różnych spelunkach. Zawarte kilka lat wcześniej małżeństwo między Verlainem a panną „z dobrego domu” Mathilde Maute de Fleurville zaczęło się rozpadać. Nie zmieniło tego nawet przyjście na świat syna poety – Georgesa. Między małżonkami często dochodziło do kłótni, podczas których Varlaine znęcał się psychicznie i fizycznie nad żoną. Ale również związek z Rimbaudem nie układał się pomyślnie. W 1883 r. w Brukseli podczas kłótni poetów Verlaine ranił strzałem z pistoletu Arthura Rimbauda, za co został skazany na dwa lata więzienia. W 1893 r. wrócił do rodzinnych stron, ale zarówno żona Matylda, jak i dawni znajomi i przyjaciele nie chcieli utrzymywać z nim żadnych kontaktów. Wyjechał wtedy do Anglii, gdzie utrzymywał się z dorywczych lekcji języka francuskiego oraz – jako uzdolniony karykaturzysta – z lekcji rysunków. W 1877 r. wrócił do Francji i próbował kontynuować pracę nauczyciela. Jednak stare zainteresowania i uzależnienia szybko powróciły.

Poeta coraz częściej zaglądał do kieliszka, nawiązał też kolejny związek homoseksualny z kilkunastoletnim uczniem Lucienem Letinois, który niespodziewanie zmarł w 1883 r. Verlaine popadł wówczas w głęboką depresję, w porywach szału znęcał się nad swoją matką, za co ponownie trafił na dwa lata do więzienia. W 1896 r. matka poety zmarła, a on kilka miesięcy później, ciężko chory na tyfus w nędzy i zapomnieniu, w małym mieszkaniu na przedmieściach Paryża, u boku swojej drugiej żony Filomeny.

Pozostawił po sobie kilkanaście tomów poezji, m.in.: „Poèmes saturniens” (1866), „Les Amies” (1867), „La Bonne chanson” (1870), „Romances sans paroles” (1874), „Les Poètes maudits” (1884), „Jadis et naguère” (1884), „Amour” (1888), „Femmes” (1890), „Hombres” (1891), „Bonheur” (1891), „Chansons pour elle” (1891), „Liturgies intimes” (1892), „Mes prisons” (1893), „Élégies” (1893), „Odes en son honneur” (1893), „Dans les limbes” (1894), „Épigrammes” (1894), „Confessions” (1995), „Chair” (1896). Pośmiertnie wydano zbiór „Hombres” (1904). Jego twórczość zaliczana jest do kierunków poetyckiego impresjonizmu, symbolizmu i dekadentyzmu (fin de siècle). Często wykorzystywana była jako teksty piosenek. Pierwsza zwrotka wiersza „Chanson d'automne” (Piosenka jesienna) została nadana przez Radio Londyn w czerwcu 1944 r. jako zaszyfrowany komunikat do francuskiego ruchu oporu informujący o czasie i miejscu desantu wojsk alianckich w Normandii.

Okres poznania i burzliwego związku Paula Verlaina z Arthurem Rimbaud jest treścią głośnego filmu „Całkowite zaćmienie” (1996, reż. Agnieszka Holland). Polskie przekłady poezji Verlaina ukazały się już na początku XX wieku. Jego wiersze tłumaczyli znakomici polscy poeci i tłumacze, tacy jak Zenom Przesmycki (Miriam), Leopold Staff, Stanisław Korab-Brzozowski, Tadeusz Boy-Żeleński, Bronisława Ostrowska, Mieczysław Jastrun, Feliks Konopka, Jadwiga Dackiewicz i inni. Moje tłumaczenia ukazują się po raz pierwszy.

Ryszard Mierzejewski

Nevermore Souvenir, souvenir, que me veux-tu? L’automne Faisait voler la grive à travers l’air atone, Et le soleil dardait un rayon monotone Sur le bois jaunissant où la bise détone. Nous étions seul à seule et marchions en rêvant, Elle et moi, les cheveux et la pensée au vent. Soudain, tournant vers moi son regard émouvant: „Quel fut ton plus beau jour!” fit sa voix d’or vivant, Sa voix douce et sonore, au frais timbre angélique. Un sourire discret lui donna la réplique, Et je baisai sa main blanche, dévotement. - Ah! les premières fleurs qu’elles sont parfumées! Et qu’il bruit avec un murmure charmant Le premier „oui” qui sort de lèvres bien-aimées! Paul Verlaine

Nevermore* Pamięci, pamięci, czego chcesz? Jesienią Drozd w powietrzu ospałym leciał, A słońce błyskało ze swą monotonią Na pożółkłe drzewa, gdzie wiatr śpiewał. Byliśmy sami zatopieni w nasze marzenie, Ona i ja, na wietrze unoszone myśli i włos. Nagle zwróciło się na mnie czułe spojrzenie I o napiękniejszy mój dzień zapytał złoty głos. Miękki i dźwięczny, z chłodną angielską barwą, A dyskretny uśmiech był dla niego odpowiedzią. I pocałował ją w białą dłoń, z szacunkiem. - Ach! Piersze kwiaty, ależ one są pachnące! Tak okrzyk zmieszał z uroczym szeptem, Pierwsze „tak”, co powiedziały usta kochające! tłum. Ryszard Mierzejewski

*nevermore – ang. nigdy więcej – przyp. R. M.

Mon rêve familier Je fais souvent ce rêve étrange et pénétrant D’une femme inconnue, et que j’aime, et qui m’aime, Et qui n’est, chaque fois, ni tout à fait la même Ni tout à fait une autre, et m’aime et me comprend. Car elle me comprend, et mon cœur, transparent Pour elle seule, hélas! cesse d’être un problème Pour elle seule, et les moiteurs de mon front blême, Elle seule les sait rafraîchir, en pleurant. Est-elle brune, blonde ou rousse? - Je l’ignore. Son nom? Je me souviens qu’il est doux et sonore, Comme ceux des aimés que la Vie exila. Son regard est pareil au regard des statues, Et, pour sa voix, lointaine, et calme, et grave, elle a L’inflexion des voix chères qui se sont tuesPaul Verlaine

Mój sen znajomy Często śni mi się tak jakoś przejmująco i dziwnie Nieznana kobieta, którą kocham i która mnie kocha, I choć nie jest za każdym razem całkiem taka sama, Nie jest też całkiem inna, bo kocha mnie i rozumie. Ponieważ mnie rozumie i moje przejrzyste serce Dla niej samej, niestety! Przestaje istnieć problem, Dla niej samej, co czuję bladym, zroszonym czołem, Ona sama wie, jak schłodzić te łzy wyciekające. Czy jest brunetką, blondynką czy rudą? To obojętne. Jej imię? Pamiętam, że jest słodkie i dźwięczne, Jak życie, które kocham, kiedy jestem wygnany. Jej wzrok jest podobny do wzroku posągów, A głos, w oddali, spokojny i poważny, spleciony Ze wszystkich drogich i zamilkłych już głosów.tłum. Ryszard Mierzejewski

À une femme À vous ces vers, de par la grâce consolante De vos grands yeux où rit et pleure un rêve doux, De par votre âme, pure et toute bonne, à vous Ces vers du fond de ma détresse violente. C’est qu’hélas! le hideux cauchemar qui me hante N’a pas de trêve et va furieux, fou, jaloux, Se multipliant comme un cortège de loups Et se pendant après mon sort qu’il ensanglante. Oh! je souffre, je souffre affreusement, si bien Que le gémissement premier du premier homme Chassé d’Éden n’est qu’une églogue au prix du mien! Et les soucis que vous pouvez avoir sont comme Des hirondelles sur un ciel d’après-midi, - Chère, - par un beau jour de septembre attiédi.Paul Verlaine

Dla kobiety Dla ciebie te wiersze, za dar pocieszającego uroku, Za twoje oczy, gdzie słodki sen śmieje się i płacze, Za twoją duszę czystą i w całości dobrą, dla ciebie Te wiersze z głębi mojego upadłego smutku. To jest, niestety, ohydny koszmar, który mnie nawiedza! Nie daje spokoju, wiedzie do furii, szalony, pełen zawiści, Rozmnaża się wciąż jak w swych dzikich stadach wilki, Podczas mojego krwawiącego przeznaczenia. Ach, cierpię, bardzo cierpię, tak okrutnie, Że pierwszy żal za grzechy pierwszego człowieka, Wygnanego z Raju, nie był cenną sielanką dla mnie! I obawy, które możesz mieć, kochana, jak jaskółka Na niebie, podczas lotu po południu pięknego dnia, Nieco już chłodniejszego, niż letnie dni, września.tłum. Ryszard Mierzejewski

Promenade sentimentale Le couchant dardait ses rayons suprêmes Et le vent berçait les nénuphars blêmes; Les grands nénuphars entre les roseaux, Tristement luisaient sur les calmes eaux. Moi j’errais tout seul, promenant ma plaie Au long de l’étang, parmi la saulaie Où la brume vague évoquait un grand Fantôme laiteux se désespérant Et pleurant avec la voix des sarcelles Qui se rappelaient en battant des ailes Parmi la saulaie où j’errais tout seul Promenant ma plaie; et l’épais linceul Des ténèbres vint noyer les suprêmes Rayons du couchant dans ses ondes blêmes Et des nénuphars, parmi les roseaux, Des grands nénuphars sur les calmes eaux. Paul Verlaine

Spacer sentymentalny Słońce rzucało swoje ostatnie promienie, A wiatr kołysał do snu blade lilie. Duże wodne lilie rosnące w sitowiach, Smutno połyskujące na spokojnych wodach. Ja szedłem samotnie, pokonując cierpienie, Wzdłuż długiego stawu na wierzbinie, Gdzie gęsta mgła wywołała wielkiego Białego jak mleko ducha zrozpaczonego I płaczącego głośno z cyrankami, Co przypominało trzepotanie skrzydłami Na wierzbinie, gdzie szedłem samotnie, Pokonując cierpienie. Na grubym całunie Ciemności, jego bladych, mętnych falach, Słońce tonęło w ostatnich promieniach I lilie rosnące w sitowiach, Duże wodne lilie na spokojnych wodach.tłum. Ryszard Mierzejewski

Chanson d'automne Les sanglots longs Des violons De l’automne Blessent mon cœur D’une langueur Monotone. Tout suffocant Et blême, quand Sonne l’heure, Je me souviens Des jours anciens Et je pleure; Et je m’en vais Au vent mauvais Qui m’emporte Deçà, delà, Pareil à la Feuille morte. Paul Verlaine

Piosenka jesienna Długie skrzypiec łkanie Wciąż nieprzerwanie Jesienne Raniące moje serce W smutku i rozterce Monotonne. Cały zduszony I blady gdy Godzina kołacze W myślach zatopiony Wspominam czas miniony I płaczę. I idę przed siebie W złym wietrze Co mnie niesie zbawienny Tu i tam A ja sam Jak ten martwy liść jesienny.tłum. Ryszard Mierzejewski

Hier, on parlait de choses et d’autres Hier, on parlait de choses et d’autres, Et mes yeux allaient recherchant les vôtres; Et votre regard recherchait le mien Tandis que courait toujours l’entretien. Sous le sens banal des phrases pesées Mon amour errait après vos pensées; Et quand vous parliez, à dessein distrait Je prêtais l’oreille à votre secret: Car la voix, ainsi que les yeux de Celle Qui vous fait joyeux et triste décèle, Malgré tout effort morose et rieur, Et met au plein jour l’être intérieur. Or, hier je suis parti plein d’ivresse: Est-ce un espoir vain que mon cœur caresse, Un vain espoir, faux et doux compagnon? Oh! non! n’est-ce pas? n’est-ce pas que non?Paul Verlaine

Wczoraj, rozmawiając o tym i owym Wczoraj rozmawiając o tym i owym, Szukałem twoich oczu wzrokiem stęsknionym. A twój wzrok szukał, gdzie są moje oczy, Chociaż wciąż trzymał się słów rozmowy. Pod obciążonymi banalnym sensem zdaniami Moja miłość wędrowała za twoimi myślami. I kiedy mówisz umyślnie w roztargnieniu, Moje ucho jest na usługach twojego sekretu: Ponieważ z powodu jej głosu, a także i oczu, Bywa, że jesteś wesoły, jak też pełen smutku. Pomimo całego wysiłku i ponurego śmiechu, I wkładania do całego dnia wewnętrznego bytu. Otóż wczoraj wyszedłem w pełni podniecony, W płonnych nadziejach, czy w sercu dopieszczony Fałszywy czy miły towarzysz, te płonne nadzieje? Ach, nie? Czy tak nie jest? Czy tak nie jest, że nie?tłum. Ryszard Mierzejewski

C’est l’extase langoureuse „Le vent dans la plaine Suspend son haleine” Favart C’est l’extase langoureuse, C’est la fatigue amoureuse, C’est tous les frissons des bois Parmi l’étreinte des brises, C’est, vers les ramures grises, Le chœur des petites voix. Ô le frêle et frais murmure! Cela gazouille et susurre, Cela ressemble au cri doux Que l’herbe agitée expire… Tu dirais, sous l’eau qui vire, Le roulis sourd des cailloux. Cette âme qui se lamente En cette plainte dormante, C’est la nôtre, n’est-ce pas? La mienne, dis, et la tienne, Dont s’exhale l’humble antienne Par ce tiède soir, tout bas?Paul Verlaine

To jest stęsknione uniesienie „Wiatr na równinie Wstrzymuje swe tchnienie” Favart To jest stęsknione uniesienie, To jest miłosne zmęczenie, To wszystko są drżenia lasów W słabego wiatru objęciach, To jest na szarych gałęziach Chór maleńkich głosów. O, wątłe i chłodne szemranie! To jest świergot i szeptanie, Przypominające lament słodki, Kiedy niespokojna trawa umiera... Mówiłeś, że pod wodą, która Porusza głuche kołysanie kamieni. To jest dusza, która płacze W tej drzemiącej skardze, Jest nasza, czy jest to prawdą? Moja, jak mówisz, i twoja, Pachnąca jak pokorna antyfona W ten ciepły wieczór, nad ziemią. tłum. Ryszard Mierzejewski

Langueur Je suis l'Empire à la fin de la décadence, Qui regarde passer les grands Barbares blancs En composant des acrostiches indolents D'un style d'or où la langueur du soleil danse. L'âme seulette a mal au coeur d'un ennui dense. Là-bas on dit qu'il est de longs combats sanglants. O n'y pouvoir, étant si faible aux voeux si lents, O n'y vouloir fleurir un peu cette existence! O n'y vouloir, ô n'y pouvoir mourir un peu! Ah! tout est bu! Bathylle, as-tu fini de rire? Ah! tout est bu, tout est mangé! Plus rien à dir! Seul, un poème un peu niais qu'on jette au feu, Seul, un esclave un peu coureur qui vous néglige, Seul, un ennui d'on ne sait quoi qui vous afflige Paul Verlaine

Depresja Jestem Imperium pod koniec upadku, patrzące Jak przechodzą obok wielcy biali Barbarzyńcy, Układający swoje nieskładne akrostychy Złotym stylem, gdzie w depresji tańczy słońce. Samiuteńka dusza cierpi gęsty smutek w sercu. Tam mówi się, że są walki długie oraz krwawe. Och, nie mogą być, tak długo pragnąc, tak słabe, Och, i nie chcą po trochu zakwitać w swym życiu. Och, nie chcieć i nie móc imierać po trochu! Ach! Wszystko wypite! Bathyllusie, przestaniesz się śmiać? Ach! Wszystko wypite i zjedzone! Cóż tu jeszcze opowiadać! Tylko wiersz z gniazda wyrzucony i palący się w ogniu, Tylko niewolnik, po trochu włóczęga, który cię ignoruje, Tylko smutek, który nie wie, co cię tak bardzo rujnuje.tłum. Ryszard Mierzejewski

L’horrible nuit d’insomnie! L’horrible nuit d’insomnie! - Sans la présence bénie De ton cher corps près de moi, Sans ta bouche tant baisée Encore que trop rusée En toute mauvaise foi, Sans ta bouche tout mensonge, Mais si franche quand j’y songe, Et qui sait me consoler Sous l’aspect et sous l’espèce D’une fraise - et, bonne pièce! - D’un très plausible parler, Et surtout sans le pentacle De tes sens et le miracle Multiple est un, fleur et fruit, De tes durs yeux de sorcière, Durs et doux à ta manière… Vrai Dieu! la terrible nuit! Paul Verlaine

Straszne godziny bezsennej nocy! Straszne godziny bezsennej nocy! Pozbawione błogosławionej mocy Twego drogiego ciała blisko, Bez twych ust całujących namiętnie I wciąż tak bardzo podstępnie, Dając całkiem złe świadectwo, Bez twych ust każde kłamstwo po kolei Jest tak szczere, ale tylko w mojej myśli. A kto wie, jak mnie pocieszać W tym względzie, wobec tego gatunku Sztuki i dobrego owocu! - I jak wiarygodnie rozmawiać, Zwłaszcza bez gwiazdy pięcioramiennej Twej czarującej urody zmysłowej, Tworzącej jeden kwiat i jeden owoc, Twych przenikliwych oczu prawdziwej hetery, Przenikliwych i słodkich według twej maniery Doprawdy, Boże! To straszna noc!tłum. Ryszard Mierzejewski

Es-tu brune ou blonde? Es-tu brune ou blonde? Sont-ils noirs ou bleus, Tes yeux? Je n’en sais rien, mais j’aime leur clarté profonde, Mais j’adore le désordre de tes cheveux. Es-tu douce ou dure? Est-il sensible ou moqueur, Ton cœur? Je n’en sais rien, mais je rends grâce à la nature D’avoir fait de ton cœur mon maître et mon vainqueur. Fidèle, infidèle? Qu’est-ce que ça fait. Au fait? Puisque, toujours disposé à couronner mon zèle Ta beauté sert de gage à mon plus cher souhait. Paul Verlaine

Czy jesteś brunetką, czy blondynką? Czy jesteś brunetką, czy blondynką? A czarne czy niebieskie Są oczy twoje? Nie wiem, bo oczarowany jestem ich jasnością głęboką, Bo kocham te twoje włosy w nieładzie. Czy jesteś miła czy nieprzystępna? A czułe czy szydercze Jest twoje serce? Nie wiem, bo to natura sprawiła, Że twoje serce traktuję jak władcę i zwycięzcę. Wierna czy niewierna? Czym w ogóle jest to uczucie, W każdym razie? Skoro moja żarliwość jest zawsze uwieńczona, A twoje piękno rekompensuje najdroższe życzenie.tłum. Ryszard Mierzejewski

Je ne t’aime pas en toilette Je ne t’aime pas en toilette Et je déteste la voilette Qui t’obscurcit tes yeux, mes cieux, Et j’abomine la „tournure” Parodie et caricature, De tels tiens appas somptueux. Je suis hostile à toute robe Qui plus ou moins cache et dérobe Ces charmes, au fond les meilleurs: Ta gorge, mon plus cher délice, Tes épaules et la malice De tes mollets ensorceleurs. Fi d’une femme trop bien mise! Je te veux, ma belle, en chemise, - Voile aimable, obstacle badin, Nappe d’autel pour l’alme messe. Drapeau mignard vaincu sans cesse Matin et soir, soir et matin. Paul Verlaine

Nie kocham cię w ubraniu Nie kocham cię w ubraniu I jestem przciwny zasłanianiu, Kiedy ukrywasz oczy, ach, nieba, Nie znoszę takiej „figury”, Raczej parodii i karykatury, Obfitych wdzięków mi nie trzeba. Jestem wrogi sukniom wszelkim, Co są schowkiem, małym lub wielkim Dla tych wdzięków, w głębi najsłodszych: Mojej największej rozkoszy, twojej szyi, Twoich ramion i myszki, I twoich łydek urzekających. A fe, jak kobieta zbyt wysoko się ceni! Pragnę ciebie, moja piękna, w koszuli, Zasłoń się, kochana, jakąś zasłoną wesoło, Nakryj swój ołtarz do duchowej mszy. Wieszaj wypieszczony sztandar pokonany, Rano i wieczorem, wieczorem i rano.tłum. Ryszard Mierzejewski

Chemise de femme Chemise de femme, armure ad hoc Pour les chers combats et le gai choc, Avec, si frais et que blancs et gras, Sortant tout nus, joyeux, les deux bras, Vêtement suprême, De mode toujours, C’est toi seul que j’aime De tous ses atours. Quand Elle s’en vient devers le lit, L’orgueil des beaux seins cambrés emplit Et bombe le linge tout parfumé Du seul vrai parfum, son corps pâmé. Vêtement suprême, De mode toujours, C’est toi seul que j’aime De tous ses atours. Quand elle entre dans le lit, c’est mieux Encor: sous ma main le précieux Trésor de sa croupe frémit dans Les plis de batiste redondants. Vêtement suprême, De mode toujours, C’est toi seul que j’aime De tous ses atours. Mais lorsqu’elle a pris place à côté De moi, l’humble serf de sa beauté, Il est divin et mieux mon bonheur À bousculer le linge et l’honneur! Vêtement suprême. De mode toujours. C’est toi seul que j’aime De tous ses atours.Paul Verlaine

Koszula kobiety Koszula kobiety, to pancerz ad hoc, To walka z ukochaną i frywolny szok. Dwa świeże, białe i pulchne ramiona, I ustępująca, całkiem goła i radosna ona. Najlepsze ubranie Zawsze według mód Ciebie kocham jedynie Spośród wszystkich ozdób. Kiedy ona podchodzi do łóżka, Z pięknych i pełnych piersi dumna, I z bomby całej swej pachnącej bielizny, To tylko zapach jej ciała jest prawdziwy. Najlepsze ubranie Zawsze według mód Ciebie kocham jedynie Spośród wszystkich ozdób. Kiedy leży w łóżku, to lepszy Jeszcze, pod moją ręką cenniejszy, Skarb: jej drżący i ponętny zadek W batyście zbędnych zakładek. Najlepsze ubranie Zawsze według mód Ciebie kocham jedynie Spośród wszystkich ozdób. Ale kiedy obok mnie siedziała, Pokornego sługi jej piękna, Boskie i wielkie było moje szczęście, W jej bieliźnie i w moim zaszczycie! Najlepsze ubranie Zawsze według mód Ciebie kocham jedynie Spośród wszystkich ozdób. tłum. Ryszard Mierzejewski

J’ai rêvé... J’ai rêvé de toi cette nuit: Tu te pâmais en mille poses Et roucoulais des tas de choses… Et moi, comme on savoure un fruit, Je te baisais à bouche pleine Un peu partout, mont, val ou plaine. J’étais d’une élasticité, D’un ressort vraiment admirable: Tudieu, quelle haleine et quel rable! Et toi, chère, de ton côté, Quel rable, quelle haleine, quelle Élasticité de gazelle… Au réveil ce fut, dans tes bras, Mais plus aiguë et plus parfaite, Exactement la même fête! Paul Verlaine

Śniłaś mi się... Śniłaś mi się w tę noc: W licznych eterycznych pozach I gruchających rzeczy stosach.... A ja, jakbym smakował owoc, Całowałem twe usta piękne, Góry, doliny i niziny namiętne. Byłem w tym giętki jak sprężyna, Ale godna podziwu byłaś ty: Na Boga, jakie piersi, jakie plecy! I ty, tak blisko, kochana, Jakie piersi, jakie plecy, jakie Taneczne ruchy sarnie... Obudziłem się w twych ramionach, Ale bardziej przenikliwy i ulepszony, Dokładnie tak samo uświęcony!tłum. Ryszard Mierzejewski

Chanson pour elles Ils me disent que tu es blonde Et que toute blonde est perfide, Même ils ajoutent, „comme l’onde”. Je me ris de leur discours vide! Tes yeux sont les plus beaux du monde Et de ton sein je suis avide. Ils me disent que tu es brune, Qu’une brune a des yeux de braise Et qu’un cœur qui cherche fortune S’y brûle… Ô la bonne foutaise! Ronde et fraîche comme la lune, Vive ta gorge aux bouts de fraise! Ils me disent de toi, châtaine: Elle est fade, et rousse: trop rose. J’encague cette turlutaine, Et de toi j’aime toute chose De la chevelure, fontaine D’ébène ou d’or (et dis, ô pose - Les sur mon cœur) tes pieds de reine.Paul Verlaine

Piosenka dla nich Mówią mi, że jesteś blondynką I że każda blondynka jest perfidna, Nawet dodają, że „jest jakby falą”. Śmieję się z ich pustego gadania! Bo największym pięknem na świecie są Twe oczy i ciało, obiekt mego pożądania. Mówią mi, że jesteś brunetką, Której oczy są jak rozżarzone węgle I z duszą wciąż szczęścia szukającą, Które spala... Ach, jakie brednie! Z okrągłą i zimną, księżycową pointą, Niech żyją twe piersi, poziomki słodkie! Mówią mi o tobie: szatynka: Jest wyblakla i ruda, różowa za bardzo. A ja nie słucham, bo to stara śpiewka. Kocham cię i to wszystko, Twe włosy jak fontanna Z hebanu lub złota (i mówię: O, pozo - W mym sercu) stąpasz jak królowa. tłum. Ryszard Mierzejewski

Autant certes la femme gagne Autant certes la femme gagne À faire l’amour en chemise, Autant alors cette compagne Est-elle seulement de mise À la condition expresse D’un voile, court, délinéant Cuisse et mollet, téton et fesse Et leur truc un peu trop géant. Ne s’écartant de sorte nette, Qu’en faveur du con, seul divin, Pour le coup et pour la minette, Et tout le reste, en elle est vain À bien considérer les choses, Ce manque de proportions, Ces effets trop blancs et trop roses… Faudrait que nous en convinssions, Autant le jeune homme profite Dans l’intérêt de sa beauté, Prêtre d’Éros ou néophyte D’aimer en toute nudité. Admirons cette chair splendide Comme intelligente, vibrant, Intrépide et comme timide Et, par un privilège grand Sur toute chair, la féminine Et la bestiale - vrai beau! - Cette grâce qui fascine D’être multiple sous la peau Jeu des muscles et du squelette, Pulpe ferme, souple tissu, Elle interprète, elle complète Tout sentiment soudain conçu. Elle se bande en la colère, Et raide et molle tour à tour, Souci de se plaire et de plaire, Se tend et détend dans l’amour. Et quand la mort la frappera Cette chair qui me fut un dieu, Comme auguste, elle fixera Ses éléments, en marbre bleu!Paul Verlaine

Tak wiele kobiet zyskuje Tak wiele kobiet zyskuje, Uprawiając miłość w koszuli, Bo wielu ona asystuje Czy jako strój je zdobi. Pod warunkiem, że tylko pełni Rolę krótkiej zasłony i ukazuje Uda, łydki, piersi i pośladki, I niczego więcej nie zakazuje. Nie odbiegając od czystości, Na rzecz bielizny, tylko boskiej, Dla dotyku i dla tej koteczki, I tej całej reszty zbytecznej. Uważają, że w tych częściach ubioru Nie może żadnych proporcji brakować. O nadmiarze białego czy różowego koloru Powinniśmy więc dyskutować. Niemal każdy młody mężczyzna, W trosce o zachowanie atrakcyjności, Jak neofita z usług Erosa korzysta I kocha się w zupełnej nagości. Podziwiamy te ciała wspaniałe, Jak są pojętne, jak drżą w uniesieniu, Jak są nieulękłe i nieśmiałe, Doświadczając wielkiego przywileju. Na każdym kobiecym ciele I zwierzęcym, - co jest prawdą! - Ten powab, który tak fascynuje, Pomnaża się pod skórą. Gra w mięśniach i w szkielecie, W jędrnym miąższu, elastycznej tkance, Interpretuje, aby złożyć w komplecie Każde uczucie nagle poczęte. W gniewie może się zawiązać, W szorstkości lub w łagodności I w trosce, by się podobać i podobać, Napinając się i rozluźniając w miłości. A kiedy usłyszę śmierci pukanie, To ciało, które było tak boskim, I wszystkie jego części, jak święte, Ułożę w marmurze niebieskim!tłum. Ryszard Mierzejewski

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.