Felietony

Pijane elity kontra zakonnice w ciąży

„Elita”

Lucky LuckJa już chyba jestem za stary. Przyznaję się bez bicia, czasem w niuansach polskiej polityki gubię się zupełnie. Właśnie dowiedziałem się, że podobno Platforma Obywatelska nie ma nic wspólnego z przegraną Bronisława Komorowskiego (choć to by tłumaczyło, dlaczego w czasie debaty pan prezydent jak poparzony pozbywał się proporczyka partii), że to jakiś tam sztab Komorowskiego wybory przegrał1. Jeszcze nie zdążyłem tej wiadomości przetrawić, a już się okazało, że sekretarz generalny Platformy się z tych słów wycofał. Czyli jedna z ważniejszych osób w partii rządzącej nie wie, co mówi? To my, obywatele, nie możemy wsiąść do samochodu po lampce wina, a politycy, którzy siedzą za sterami naszego kraju (to chyba bardziej odpowiedzialne zadanie), mogą permanentnie chodzić na bani? No bo jeśli ten pan był trzeźwy, to ja nie nadążam.

Nie nadążam też za panem Belką, który (choć wyglądał na trzeźwego) był łaskaw zasugerować, że ludzie, którzy wyjechali z Polski za granicę, uciekli, bo w Polsce nie byli sobie w stanie poradzić ze wzrostem wydajności2. Czyli jak mam to rozumieć, że w Wielkiej Brytanii radzą sobie lepiej, bo tamtejsza gospodarka jest mniej wydajna niż nasza? Serio? To mówi prezes NBP! I dodaje jeszcze, że jest rozczarowany tym, że młodzi ludzie głosują na komediantów. Z tym się zgadzam. Też jestem rozczarowany, że tylu młodych ludzi nadal głosuje na komediantów z PO. Nie twierdzę, że komedianci z PiS są lepsi, ale poziom śmieszności polityków PO, a zwłaszcza pochlebnych im dziennikarzy i niektórych artystów, którzy publicznie z niezłomnym przekonaniem cały czas wyrażają dla nich swoje niesłabnące poparcie, jest z pewnością wyższy. Poziom kultury dyskusji też zresztą pozostawia wiele do życzenia. No bo niby demokracja jest taka piękna i nieomylna, ale jeśli wyborcy głosują inaczej, niż to naszym „elitom” pasuje, to nagle są „gówniarzami” – że przypomnę przenikliwą ocenę redaktora Michnika.

Za panią Elżbietą Bieńkowską też nie nadążam. A może po prostu za mało piję? Według niej jak ktoś pracuje za 6 tysięcy złotych, to jest idiotą albo złodziejem3. Większość ludzi na naszej zielonej wyspie o takich zarobkach może tylko marzyć! A może nie? Ostatecznie tak wysoko postawiona persona powinna być lepiej poinformowana niż ja. Jeśli się mylę, to przepraszam. No ale czy to moja wina, że rząd podnosi akcyzę na alkohol? Nie wszystkich stać, żeby tyle pić co oni!

Komedianci oczami gówniarza

W sumie nie wiem, czemu się tak unoszę, „gówniarz” to chyba synonim człowieka młodego, a bycie młodym to jeszcze nie przestępstwo? Co prawda za sympatykami PO nie nadążam, ale stary się jeszcze nie czuję. Zatem: TAK, przyznaję się bez bicia, jestem gówniarzem – głosowałem na Pawła Kukiza. Nie dlatego, że jestem za JOW-ami. Mam co do nich mieszane uczucia... W Polsce chyba na to za wcześnie. Nie dlatego, że bezgranicznie wierzę, że byłby lepszy od Komorowskiego. Zagłosowałem na Pawła Kukiza, bo chcę zmian, a ze wszystkich kandydatów opowiadających się za radykalnymi zmianami on miał na prezydenturę największe szanse. To był bardzo prosty wybór. Czy podoba Wam się to, co się w kraju dzieje czy nie? Jeśli nie, to przecież odpowiedzialni są za to ludzie u władzy, z prezydentem, który podpisuje ustawy, na czele. No to jak można narzekać (a ja narzekam, oj, bardzo narzekam!), a potem na sprawców tego stanu rzeczy głosować? Może jestem idiotą i gówniarzem, ale nie schizofrenikiem!

Może jestem gówniarzem, ale nie wierzę w bajkę o „Zielonej wyspie”, nie podoba mi się galopujące już i zatrważające zadłużanie kraju (nigdy wcześniej w całej naszej tysiącletniej historii nie mieliśmy takich długów!), nie podoba mi się arogancja władzy, która zamiast reformować państwo, trwoni pieniądze, wierząc, że jest bezkarna. Nie podobają mi się te wszystkie afery, a jeszcze bardziej zamiatanie ich pod dywan. Przez pięć lat prezydent Bronisław Komorowski podpisał między innymi ustawę ograniczającą wolność zgromadzeń, wbrew protestom rodziców podpisał reformę edukacji, a potem ignorował bardzo wyraźny głos tych, którzy zebrali milion podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie sześciolatków. Podpisał bez zająknięcia największe podwyżki podatków, i to wprowadzone przez Donalda Tuska – tak, tego pana, który obiecywał, że wyrzuci z rządu każdego, kto podwyżki podatków zaproponuje (tak, naprawdę nie wszyscy mają aż taką sklerozę). W końcu, niczym gwóźdź do trumny, podpisał podniesienie wieku emerytalnego, czym złamał jedną z podstawowych zasad państwa prawa: pacta sunt servanda – umów należy dotrzymywać! Przy tym wszystkim to już naprawdę nie ma wielkiego znaczenia, ale dodam jeszcze, że odbierał pracę komediantom swoimi efektownymi wpadkami i jeśli kiedyś śmiałem się z prezydenta Lecha Kaczyńskiego (a śmiałem się często), to uczciwie muszę powiedzieć, że pan Komorowski komediantem jest większym! Większym niż panowie Duda, Kukiz, Korwin i nawet pani Ogórek razem wzięci.

Zemsta ciężarnej zakonnicy

Nawiązując do dywagacji na temat jakości kampanii prezydenta Bronisława Komorowskiego i ewentualnej za to odpowiedzialności (bo do polityków PO ciągle to nie dociera!) – nie miała ona żadnego wpływu na mój głos i podejrzewam, że nie jestem w tym odosobniony. Już na samym początku kampanii wiedziałem (a zachowanie prezydenta Komorowskiego tylko mnie w tym utwierdziło), że zagłosuję na każdego, byle nie na niego. Zagłosowałbym nawet na panią Ogórek (naprawdę!), więc głosowanie na Pawła Kukiza przyszło mi zupełnie bezboleśnie i nawet głosowanie w drugiej turze na pana Andrzeja Dudę nie wywołało u mnie jakichś wielkich sensacji żołądkowych. Powiem więcej, jeśli nawet pan Andrzej Duda okaże się prezydentem gorszym niż jego poprzednik (czy to naprawdę możliwe?), to chwila ogłoszenia wyników wyborów była tego warta. Ta świadomość, że razem z innymi gówniarzami, którzy jakimś cudem okazali się większością, zwolniłem prezydenta ze stanowiska! Ja nie jestem demokratą, ale nawet ja muszę przyznać, że ten jeden, jedyny raz demokracja dała mi naprawdę dużo przyjemności. Przez chwilę niemalże poczułem do demokracji sympatię. Bardzo krótką chwilę, ale jednak.

Czy lubię pana Dudę? Nie bardzo. Czy zgadzam się z nim? Niekoniecznie. Ale, do kroćset fur beczek, nie dam się zastraszyć! Nie dam sobie wmówić, że nie mam wyboru! Zawsze jest wybór. A ja bardziej boję się PO. Panicznie boję się ludzi, którzy tak bezkarnie ten kraj od 8 lat niszczą. Którzy ładnie się uśmiechając i fotografując na niebieskich tłach, potrafili jednocześnie bez zażenowania między innymi u „Sowy i Przyjaciół” przyznawać się, że po nich to zostanie już tylko „chuj, dupa i kamieni kupa”. No co ja poradzę, boję się ich bardziej niż PiS-u. PiS-u, który obiecuje Polskę solidarną, ale żeby było zabawnie (naprawdę za polską polityką nie nadążam), po dojściu do władzy na ministra finansów powołuje Zytę Gilowską (byłą działaczkę PO!), która podatki i składkę emerytalną obniża! (To dzięki niej w 2008 roku zostało nam w portfelach więcej pieniędzy, a gospodarka przyspieszyła, dzięki czemu jakoś przetrwaliśmy najgorszy rok kryzysu.) W tym kraju po prostu wszystko stoi na głowie, wszystko jest inne, niż się wydaje i trudno już podejmować racjonalne decyzje na podstawie choćby programów wyborczych! Czasem po prostu trzeba działać intuicyjnie. A serce mi mówi, że w tym momencie najczarniejszym charakterem polskiej polityki wcale nie jest PiS, tylko właśnie PO. Mówię to z tym większym żalem, że kiedyś w PO naprawdę uwierzyłem. Kiedyś (na szczęście tylko raz) na PO zagłosowałem (plus raz na Donalda Tuska w wyborach prezydenckich). Cóż, errare humanum est, in errore perservare stultum.

Albert Einstein powiedział, że głupotą jest robić cały czas to samo i oczekiwać innych rezultatów. Znam już pana Komorowskiego na tyle, by niczego dobrego się po nim nie spodziewać, więc nie uwierzyłem, że nagle dozna jakiejś cudownej metamorfozy. Oczywiście nie mam zaufania także do pana Dudy. Może jestem gówniarzem, ale nie aż takim, żeby politykom ufać. Na moje zaufanie muszą sobie zapracować. Bardzo bym chciał, żeby Andrzej Duda mnie zaskoczył i okazał się dobrym prezydentem, a pan Paweł Kukiz wartościowym posłem i kolejne pięć lat nie zostało bezsensownie zmarnowane. Żeby pojawiła się w ich głowach myśl, że fajnie byłoby zapisać się na kartach historii złotymi zgłoskami jako ludzie, którzy zastali Polskę na granicy bankructwa, a zostawili po sobie świetnie prosperujące, uczciwe, bogate, zdrowe państwo. A jeśli jednak nie? No cóż, przyjdą kolejne wybory! Mogliśmy wyrzucić prezydenta Komorowskiego, możemy i prezydenta Dudę! I choćby dlatego warto było głosować na tego ostatniego. Może do polityków dotrze, że cierpliwość Polaków też ma swoje granice i nawet jeśli się ma do dyspozycji publiczne media, które w tych wyborach były bardzo dalekie od obiektywizmu, nawet jeśli po drugiej stronie stoi PiS, który bardzo często kopie piłkę do własnej bramki, to przy odrobinie szczęścia każdego, nawet absolutnego pewniaka, można pociągnąć do odpowiedzialności, a przynajmniej odwołać. I taki sygnał do polskich „elit” był wart wyboru każdego, choćby najbardziej ryzykownego kandydata. Bo przecież jeszcze w styczniu zadowolony z siebie pan Adam Michnik oświadczył w programie „Tomasz Lis na żywo”, że Bronisław Komorowski mógłby przegrać wybory tylko wtedy, gdyby pijany przejechał na pasach niepełnosprawną zakonnicę w ciąży. Naprawdę? Na mój prosty, chłopski rozum, cała nasza współczesna polityczna – pożal się Boże – „elita” jest jak pijany zajączek za kółkiem ogromnego luksusowego samochodu, a pan Komorowski wraz ze swoimi partyjnymi kolegami przez te pięć lat regularnie rozjeżdżał przynajmniej jakieś 8 milionów zakonnic w ciąży, bo mniej więcej tylu z nas przeciwko niemu zagłosowało. Nie „za”, ale przede wszystkim „przeciwko”. Tak, pan Michnik miał rację, tylko zabrakło mu trochę wyobraźni, by zrozumieć swoją wypowiedź nieco szerzej. I mam szczerą nadzieję, że na jesieni zakonnice w ciąży rozmontują im tę luksusową brykę, a za jazdę po pijaku wsadzą ich wszystkich do więzienia.

Witold Wieszczek
  1. „Sztab był pana prezydenta Komorowskiego, nie PO. Platforma nie przegrała, to dlaczego mamy jakieś konsekwencje wyciągać, wobec kogo?” – Andrzej Biernat

  2. „W ciągu ostatnich 15 lat wydajność pracy w Polsce rosła znacznie szybciej niż w Czechach, na Węgrzech i Słowacji. Płace rosły dwa i pół raza wolniej. Tym, którym się nie udaje, udają się »na zmywak« do Londynu lub Dublina” – Marek Belka.

  3. „Mówi: ja dostawałam pensji 6 tys. 6 tys. zł! No rozumiesz to? (...) No albo złodziej, albo idiota. To jest niemożliwe tak? Żeby ktoś za tyle pracował. Ona mówi, że jej koledzy z uczelni to w ogóle się w głowę pukają, bo nie wierzą. Jak uwierzą, to się w głowę pukają – co ona tu jeszcze robi?!” – Elżbieta Bieńkowska.

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.