Wielkie Żarcie > Punk-Rock cuisine

Tortilla zamiast Mercedesa 500 SL

TortillaPowiedz mi, co jesz, a powiem Ci, kim jesteś, powiedziałby pewnie któryś przemądrzały felietonista kulinarny/filozof-dietetyk. Jest to oczywizm oczywisty, bo przecież to, co jesz, stanowi budulec twojej fizjologii, psychologii, gospodarki energetycznej i duchowej.

Kuchnia też stanowi sposób wyrażania siebie, rzeczy, które nam smakują, często są odbiciem naszych wspomnień, pragnień, marzeń i tęsknot. Tak jest i ze mną – zarówno gotując, jak i jedząc, odprężam się, podróżuję, eksploruję, a czasem wyładowuję emocje.

Metodą prób i błędów doszedłem do kilku wniosków: pierwszy, że każda, nawet najprostsza potrawa może być naszym małym arcydziełem, jeśli włożymy w nią trochę siebie. Drugi, że jak w miłości, tak i w kuchni, rutyna jest cichym zabójcą. Jej wierni towarzysze to lenistwo i łatwizna na telefon. Dla mnie odżywianie się głównie pizzą na telefon w pewien sposób stanowi analogię korzystania systematycznie z usług agencji towarzyskich – nie ma w tym niby nic złego, ale gdzie jest w tym miłość?...

Właśnie, miłość… przyznam Ci się do czegoś i będzie to trzeci wniosek. Dlaczego kuchnia stała się moją pasją? Bo kobiety uwielbiają dobrze zjeść (oczywiście niedużo:)), popijając to najlepiej lampką nielichego wina, adekwatnie do dania. Jeśli nie jesteś dobry w podrywaniu kobiet (myślę, że podobnie jest z mężczyznami), bo nie możesz sobie pozwolić na fascynujące rozmowy o swoich egzotycznych podróżach, tonach przeczytanych książek i latach przesłuchanych płyt, albo w ostateczności o swoim nowym czarnym Mercedesie 500 SL, to zainteresuj się kuchnią. Wierz mi, stawiając przed kobietą talerz z taką dajmy na to tortillą z indykiem czerwoną fasolą i suszonymi pomidorami, do tego lampkę białego Verdejo, nokautujesz wszystkie jej opory i wątpliwości na najbliższe parę godzin – jak je wykorzystasz, to już twoja sprawa…

No, więc co z tą tortillą?

Tortilla jest to tradycyjny hiszpański omlet, którego bazę stanowią ziemniaki, cebula i jajka. Zwykle pod taką postacią jest w Hiszpanii spotykany, ale czemu by nie skorzystać z powszechnie dostępnych dobrodziejstw śródziemnomorskiej kuchni?

Więc od początku, potrzebujemy:

  • dwie patelnie tej samej lub bardzo zbliżonej średnicy i łopatkę kuchenną w miarę elastyczną i długą (najlepiej teflonową),
  • tłuszcz do smażenia (najlepsza byłaby oliwa, ale każdy, kto wie ile kosztuje i nie jest mu to obojętne może użyć oleju słonecznikowego lub kukurydzianego),
  • pokrojone w kosteczkę ziemniaki (ja nie obieram, myje tylko dokładnie i oczkuję, zachowują wtedy aromat), ok. 4–5 szt.,
  • 1–2 duże główki cebuli, pokrojonej w ząbki,
  • puszkę czerwonej fasoli,
  • oliwki (ilość i rodzaj wedle uznania, czarne lub zielone, ja lubię dużo :)),
  • pokrojone na dłuższe kawałki (takie jak frytki) mięso z piersi z indyka, polecam zalać je na wstępie odrobiną oliwy z rozdrobnionym czosnkiem i ziołami prowansalskimi,
  • pokrojone w paski suszone pomidory,
  • mozarella,
  • sześciopak jajek (może być więcej),
  • przyprawy (ja dodaję bazylię oregano, pieprz czarny, paprykę słodką, tymianek).

Na początek lejesz tłuszcz na rozgrzaną patelnię, sporo, tak gdzieś do 1/3 głębokości patelni. Na to wrzucasz pokrojone ziemniaki – muszą się usmażyć do konsystencji zbliżonej do frytek, wtedy wrzucasz pokrojoną cebulę. Zmniejszasz nieco gaz i kiedy zeszkli się cebula, dodajesz odsączoną i przepłukaną fasolę i posiekane lub nie, oliwki. Daj się temu chwilę podsmażyć i dodaj indyka, przemieszaj to trochę i znowu troszkę zmniejsz gaz – niech to się smaży, pilnuj, by nie przywierało do dna. W międzyczasie bełtasz jajka z szczyptą soli i przyprawami – białka muszą być dobrze rozbite. Potem (pomagając sobie drugą patelnią) zlewasz z patelni nadmiar tłuszczu. Następnie zalewasz to, co się smaży na małym ogniu, na patelni jajkami. Dobrze przemieszaj – jajka muszą wypełnić wszystkie szczeliny. Pilnuj żeby jajka ścinały się możliwie równomiernie. Drugą patelnie wysmaruj tłuszczem i rozgrzej. Łopatką ostrożnie oddziel omlet od ścianek i dna patelni. Teraz pora na kluczowy manewr – rozgrzaną pustą patelnią przykrywasz omlet i jednym wprawnym ruchem obracasz całość o 180 stopni tak, aby finalnie omlet znalazł się w niej. Następnie stawiasz to znów na mały ogień. W międzyczasie odsączasz mozarellę i rwiesz na kawałeczki, które rzucasz na wierzch omleta, posypujesz suszoną bazylią i przykrywasz drugą, już pustą, ale nadal przydatną patelnią. Całość jest gotowa, kiedy stopi się mozarella. Pokrój i podawaj z białym półwytrawnym lub wytrawnym winem (najlepiej Verdejo). Smacznego!

Łukasz Miśka
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.